DRUKUJ
 
br. Wojciech Czywczyński OFMCap
Sekret milczenia
Głos Ojca Pio
 


Kto pielęgnuje milczenie, może zbliżać się do Boga skuteczniej niż poprzez mnogość ludzkich relacji i rozmów. Jak to możliwe? Pustelnicy znają ten sekret od wielu wieków. Odkrywają go na osobności z Bogiem i we wspólnocie braci.

 

Z ojcem Mateuszem Kolbusem, przeorem eremu kamedułów w Krakowie rozmawia br. Wojciech Czywczyński OFMCap

 

Czym jest milczenie w życiu kamedułów? Jaką rolę ono odgrywa?


Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Słownikowa definicja milczenia mówiąca o bezsłownej ciszy czy braku wydawania głosu (bo takie wyjaśnienia zwykle się podaje) jest zdecydowanie niewystarczająca. Nie chodzi bowiem jedynie o zewnętrzne milczenie, ale o to, by stało się ono atmosferą duchową. Powinno stać się życiodajnym źródłem umożliwiającym spotkanie z Bogiem.

 

Tak naprawdę w milczeniu chodzi o postawę słuchania słowa, które Pan Bóg wypowiada do nas w głębi naszych serc. Niełatwo jednak milczeć w swoim sercu. Dużo prościej zachować milczenie zewnętrzne – co oczywiście stanowi podstawę, pierwszą sferę. Jeśli jednak człowiek nie pielęgnuje w sercu milczenia, to ono szybko gaśnie.

 

Większość ludzi redukuje milczenie do powstrzymywania się od mowy... Tymczasem, skoro jest ono atmosferą duchową, to jak o nią należycie zadbać?


W dzisiejszych czasach nie jest to z pewnością łatwe. Oddziałują na nas ze wszystkich stron przeróżne bodźce zmysłowe. Szczególnie intensywnie wpływa na nas obraz. Potrafi być bardzo „krzyczący”. Ponieważ zawiera w sobie wiele treści, często powoduje w nas zgiełk.

 

Konieczne jest zatem umartwienie zmysłów, zarówno jeśli chodzi o wzrok, jak i język oraz oczywiście słuch. Milczenie mocno związane jest ze słowem, nie da się ich od siebie oddzielić. Musimy uważać, jakie słowa wypowiadamy i jakie przyswajamy. Ważne jest, by unikać słów, które są puste i, nazwijmy to, „światowe” – bo nie pochodzą od Boga. One bowiem wpływają na nasze wnętrze i powodują, że nie potrafimy zachować milczenia.

 

Co poza słuchaniem zawiera się jeszcze w milczeniu?


Spotkanie z żywą Osobą. Święty Grzegorz z Nyssy powiedział, że przez milczenie nabywamy wiedzy, która jest miłością, bo wypływa ze spotkania z żywą Osobą: Słowem Bożym. Tak naprawdę to stanowi istotę milczenia, jest punktem dojścia. Słuchanie jest środkiem, ale nie treścią milczenia. Treścią jest Słowo, którym ostatecznie jest Jego Syn. Jeśli nie otwieramy się na relację z Bogiem, milczenie może działać negatywnie.

 

Co komunikuje światu milczenie pustelnika?


Milczenie jest wyrazistą formą świadectwa w czasach faktycznej jego nieobecności w życiu codziennym, w świecie. Notabene, zjawisko to jest bardzo niepokojące, bo każdy z nas potrzebuje przestrzeni milczenia. Jego brak niekorzystnie wpływa na naszą kondycję duchową i psychiczną. Milczenie świadczy, że istnieje coś głębszego niż powierzchowne słowa. W przypadku kamedułów oczywiste jest skojarzenie duchowe – my milczymy dla Boga.

 

Co milczenie daje Waszej wspólnocie? Jest ono dobrem indywidualnym konkretnego pustelnika czy też wnosi coś do wspólnoty?


Nie wchodząc przesadnie w głębię, ale ujmując kwestię bardzo prosto, trzeba powiedzieć, że milczenie eliminuje wiele konfliktów z życia wspólnoty. Wiadomo, że nasze rozmowy często wiążą się z grzechami języka, np. z różnymi obmowami. Dzięki milczeniu jesteśmy w stanie wielu z nich uniknąć.

 

Nade wszystko jednak milczenie powinno nas zespalać, ponieważ jeśli je pielęgnujemy, budujemy w sobie relację z Bogiem. Stajemy się także coraz bliżsi sobie, bo w Nim odnajdujemy bliźniego.

 

Powiedział Ojciec, że milczenie pomaga rozwiązać różne konflikty. Czyżby chodziło o ich przemilczenie?


Może tak być, ale ma to wtedy krótkie nogi. Oczywiście każdy z nas nosi w sobie jakieś namiętności i potrzeba czasu, by serce zostało z nich oczyszczone. Jednak gdy ktoś żywi do drugiego urazę czy jakiekolwiek negatywne emocje, to jego milczenie jest pełne napięcia i powoduje, że relacje się psują. W takiej sytuacji lepiej na osobności wszystko wyjaśnić i porozmawiać, by to milczenie było bardziej twórcze, a nie miało wydźwięku negatywnego.

 

Czyli dla dobra rozwoju chrześcijańskich relacji trzeba znać umiar także w milczeniu...


U kamedułów milczenie nie trwa nieustannie. Księga Koheleta wszak mówi, że jest „czas milczenia i czas mówienia”... Nie znaczy to, że nie doceniamy słowa. Wręcz przeciwnie, praktyka milczenia powoduje, że człowiek odnajduje jego pierwotną wartość! Stąd bierze się szacunek do słowa i troska o jego nienadużywanie.

 

Milczenia także nie może być za dużo, dlatego w szczególne dni mamy dyspensę od milczenia. Napięcie, które w nas powstaje, właśnie dzięki rozmowie może opaść. Głównie chodzi jednak o to, by wzajemnie budować się przez dobrą, Bożą rozmowę. Troszczymy się o to od zawsze. Kameduli nigdy nie byli nastawieni jedynie na ciszę. Zabiegamy o harmonię między umiarkowanymi rozmowami a praktyką milczenia. Dyspensa od niego w zwykłym okresie, poza postem, przysługuje, w określonych godzinach i miejscach, trzy razy w ciągu tygodnia.

 

Kameduli chętnie podejmują braterskie rozmowy czy też traktują je jako pożyteczną konieczność?


Różnie z tym bywa. Zwykle osoby, które są świeżo u nas (np. kilka lat) i dopiero się formują do życia eremickiego, potrzebują więcej okazji do rozmów. Natomiast mnisi z dłuższym stażem, kameduli „z krwi i kości”, przeważnie godzą się na rozmowy z miłości do współbrata, wiedząc, że on potrzebuje ich bardziej niż oni.

 

Ważnym czasem, w którym młodsi bracia mogą ze sobą porozmawiać, są też rekreacje, które podczas formacji początkowej (przed ślubami wieczystymi) odbywają się raz w tygodniu – po południu. Profesi wieczyści w tych cotygodniowych rekreacjach nie uczestniczą.

 

Kilka razy w roku odbywają się rekreacje dla całej wspólnoty. Jest wtedy wspólny obiad i dogodna okazja do rozmów. Do tego dochodzi jeszcze pięć przechadzek w ciągu roku poza klauzurę, gdzie na łonie natury w pogodnej atmosferze możemy cieszyć się braterską rozmową.

 

Skoro na swobodną rozmowę jest czas jedynie kilka razy w tygodniu, czy można zatem wnioskować, że milczenie uznajecie za bardziej rozwojowe dla pustelnika?


Tak, to wynika z naszego eremickiego charyzmatu. Musimy się skupić przede wszystkim na rozmowie sam na sam z Bogiem. Ona jest najważniejsza i po to przychodzimy do zakonu. Pod tym względem znamienne jest, że nie mamy dyspensy od milczenia nawet podczas wspólnego obiadu w żadną z tzw. u nas „większych uroczystości”.

 

Co mogą zyskać ludzie świeccy, jeśli zaczną praktykować w swoim życiu milczenie?


Przede wszystkim można dzięki niemu odzyskać zdrowy kontakt z samym sobą, bowiem kiedy słuchamy głosu swojego serca oraz tego, co Pan Bóg do nas w nim mówi, możemy faktycznie poznać samych siebie.

 

Właśnie dlatego uznaję brak milczenia w życiu ludzi za niebezpieczny, ponieważ w pewnym momencie nie wiemy już, jacy naprawdę jesteśmy. Tworzymy wtedy nieprawdziwe „ja” na podstawie relacji i tego, co myślą o nas inni i my sami. Nie poznajemy jednak swojego prawdziwego „ja” w Bogu – a przecież przestrzeń relacji z Nim jest najważniejsza! Oczywiście najpierw trzeba poznać siebie i swoją kondycję, by mieć głęboki kontakt z Bogiem. Taka jest kolejność.

 

Dlaczego ludzie uciekają przed milczeniem?


Ponieważ postrzegają je jako pustkę: przestrzeń, która ich przeraża. Myślę, że wynika to z lęku przed poznaniem prawdy o sobie, ponieważ często nasze sumienie nie jest czyste. Mamy świadomość, że nie żyjemy do końca tak, jak powinniśmy żyć. Uciekamy przed tą prawdą.

 

Co zrobić, gdy chcemy uciec przed ciszą albo ją zagłuszyć?


Trzeba to wytrzymać. W takim przypadku najlepiej zacząć czytać budującą lekturę, najlepiej Pismo Święte, i starać się usłyszeć, co Pan Bóg chce nam przez to doświadczenie powiedzieć. Warto zrozumieć, dlaczego ono jest dla nas takie trudne. Ważne, by prowadziło nas ku Bogu. Wtedy milczenie staje się twórcze i już nie niszczy. Dzięki niemu uczymy się pokory, ponieważ poznajemy prawdę o samych sobie, a właśnie zgoda na jej przyjęcie jest już pokorą.

 

Jakie praktyki mogą pomóc osobie świeckiej wprowadzić milczenie do swojego życia?


Myślę, że dobre byłoby wprowadzenie samotnych spacerów na łonie natury. Wtedy nie zamykamy się w sobie, lecz otwieramy na piękno przyrody, by w niej odkryć piękno Boga. Wiem z osobistego doświadczenia, że łatwiej jest przeżywać twórcze milczenie poza czterema ścianami własnego domu.

 

Innym sposobem wprowadzenia owocnego milczenia jest duchowa lektura – czytanie refleksyjne. Chodzi o to, byśmy zatrzymywali się nad poszczególnymi zdaniami i starali się je przemyśleć, przemedytować i zapytać, co Pan Bóg chce nam przez nie powiedzieć i jak je odnieść do naszego życia. Dzięki takim praktykom uczymy się odkrywać bogactwo naszego serca oraz dowartościować ciszę i milczenie w naszym życiu.

 

W kamedulskich klasztorach panuje cisza. W Waszych kościołach nie ma organów. Czy nie brakuje Wam muzyki?

 

Czasami może brakować, oczywiście. Zwłaszcza jeśli człowiek jest bardziej umuzykalniony. W naszym wypadku jest to jednak element ascezy, umartwienia. Nasze prawodawstwo nakazuje rezygnację z muzyki i śpiewu, ponieważ w ten sposób mamy podkreślić odległość dzielącą nas jeszcze od radości Królestwa Bożego i liturgii, która wiecznie trwa w niebie. Jednak ten brak może być też twórczy, jeśli człowiek otworzy się na wewnętrzną muzykę, która w nas pobrzmiewa.

 

Rozmawiał br. Wojciech Czywczyński OFMCap

Głos Ojca Pio 126 (6/2020)