DRUKUJ
 
Michał Bondyra
By posłać siebie do nieba?
Przewodnik Katolicki
 


Z o. Karolem Milewskim, przeorem poznańskiego klasztoru oo. Karmelitów rozmawia Michał Bondyra

 

Dlaczego Kościół tak mało mówi o odpustach?


Kościół nie mówi tyle o odpustach, bo z naszej świadomości wypieramy często fakt, że w jego historii było i wciąż jest wiele krętych dróg, którymi przez grzeszność swoich członków Kościół jako wspólnota kroczył. Dotyczy to wszystkich; począwszy od papieża poprzez najmniejszego jego członka. Najlepszym przykładem jest podział Kościoła w czasie reformacji, której jedną z przyczyn było kojarzenie odpustu, czyli uwolnienia od doczesnej kary za grzechy, z zamianą go na pieniądze wpłacane na konkretne cele, nie tyle na ubogich, jak to miało miejsce we wcześniejszych wiekach, a choćby na budowę nowej bazyliki św. Piotra. Takie praktyki budziły zakłopotanie i sprawiły, że odpusty przestały być wszechobecne w nauczaniu Kościoła. Pocieszające jest jednak to, że na tych krętych drogach towarzyszy nam Chrystus, który potrafi wyprowadzić nas na prostą. A ta droga dla odpustów stała się mniej wyboista zaraz po Soborze Watykańskim II.

Wspomina Ojciec „krętą” historię odpustów. Ich ciemne strony pokazuje dobitnie choćby film Imię Róży, w którym jest scena, gdzie odpustami handlowano, przedstawiając konkretny ich cennik. Ta wizja w świadomości wielu wciąż pokutuje.

 

Słowo „pokutuje” jest niezwykle trafne, bo odpusty wiążą się z pokutą. Sceny z Imienia Róży przywołują powszechną za panowania Karola Wielkiego praktykę zamiany pokuty na jałmużnę, która była składana na rzecz ubogich. Zamiana pokut związana jest z czasem, gdy za przyczyną irlandzkich mnichów powrócono w kościele do sprawowania sakramentu pokuty. Oni to wprowadzili spowiedź uszną w postaci prywatnej rozmowy, gdyż wcześniej zarzucono wspólnotowy sakrament pokuty po tym, jak okazało się, że ten, który został dopuszczony do wspólnoty na jego podstawie i ponownie zgrzeszył, nie miał powtórnej możliwości powrotu na łono Kościoła. Po spowiedziach usznych mnisi nadawali pokuty prywatne. Te zostały sklasyfikowane w swego rodzaju taryfikatorach w podręcznikach dla spowiedników. Temu cennikowi często nie mogli sprostać ludzie w podeszłym wieku lub niedomagający fizycznie. Dla nich wprowadzano zamiennie pokutę łagodniejszą, możliwość odprawienia jej przez kogoś innego albo zamiany jej na ofiarę pieniężną. To stało się dużym polem do nadużyć szczególnie wtedy, gdy ta praktyka zmieszała się z praktyką odpustów.

Odpusty do dziś kojarzą się też z ludycznością. Słysząc „odpust” wielu jako pierwsze skojarzenie nasuwa się kiermasz z niezliczoną liczbą straganów.

 

Od wieków odpust związany jest z konkretnymi relikwiami świętych, z konkretnym kościołem i konkretnym czasem. Obchodzenie jubileuszy w Kościele, które związane były od samego początku z okrągłymi datami narodzin lub śmierci Chrystusa, potem też świętych przyczyniły się do tego, że relikwie zaczęły wędrować po Europie. W kolejnych kościołach można było zyskiwać odpust związany z konkretną relikwią. Z czasem przyjął się zwyczaj praktykowany zresztą do dziś, że odpust zupełny można było zyskać w rocznicę wspomnienia patrona lub poświęcenia kościoła. Wtedy z okolicznych wsi gromadziły się tłumy, które prócz modlitwy, wyrażały radość z otrzymanej łaski odpustu poprzez taniec, śpiew, ale też dawanie sobie podarunków czy jedzenia. Były więc kiermasze (z jęz. niemieckiego „targi kościelne”) czy jarmarki („targi roczne” związane ze świętem patrona lub poświęceniem kościoła). Charakter ludyczny odpustu nie miał więc pejoratywnego znaczenia, ale tylko do czasu, aż zawłaszczyła go władza świecka.

Wspomniał Ojciec o radości z łaski, którą niosą odpusty. Jaka to łaska?

 

W spowiedzi sakramentalnej, kiedy za pośrednictwem kapłana otrzymujemy przebaczenie zła, zostajemy uwolnieni od winy za nasze grzechy, która oddziela nas od Boga, a w konsekwencji może pociągać za sobą wieczne potępienie. Każde zło, które czynimy, nie tylko wyrządza szkodę konkretnej osobie, ale i całej wspólnocie Kościoła, składającej się z naszych współbraci i współsióstr w wierze. To zło istnieje i jest miarą kary doczesnej. Kara ta równa się konieczności naprawienia wyrządzonego przez nas zła. Odpust natomiast uwalnia nas od obowiązku naprawienia zła. Jego łaska, czyli dobro równoważące zło, jakiego dokonaliśmy, czerpana jest ze skarbca Kościoła, na który składa się nieskończona łaska zyskana przez życie, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa. To jest łaska odkupieńcza, którą przyjęli Matka Boża i święci, a która otwiera nas na Boga przez modlitwę, ofiarę własnego życia, ofiarę z cierpień i czynów miłosierdzia.

Ta łaska nie zawsze jest taka sama. Są przecież odpusty zupełne i częściowe…

 

Dokładnie. Wśród częściowych nie ma już tych czasowych, z którymi wiązały się taryfikatory i które to dawały największe pole do nadużyć. O tym, czym są odpusty częściowe pięknie wykłada w swej konstytucji apostolskiej Indulgentiarum doctrina papież Paweł VI, pisząc, że miarą odpustu cząstkowego, daru, którego Kościół udziela osobie o niego proszącej, jest miara dobra, jaką ona sama wykonuje poprzez czyn związany z danym odpustem. Gdy „Zdrowaś Maryjo” odmawiam w duchu miłości, wiary i skupieniu, myśląc o kimś konkretnym i wkładam w tę czynność całe swoje serce, to dobro, jakie staje się udziałem przez tę czynność, jest miarą tego, co Kościół daje mi w tym momencie ze swego skarbca. Odpust zupełny natomiast całkowicie uwalnia od kary doczesnej, ale by tak się stało, musimy spełnić konkretne warunki. Są nimi: spowiedź sakramentalna, Komunia św., modlitwa za Ojca Świętego jako znak jedności z Kościołem i najtrudniejszy do spełnienia: brak jakiegokolwiek przywiązania do grzechu, także lekkiego. O trudności spełnienia tego ostatniego przekonała się św. Teresa, która przy okazji jednego z odpustów jubileuszowych miała widzenie; poznała w nim tylko dwie dusze, które w tym czasie zdołały uzyskać odpust zupełny. Stąd popularniejsze są odpusty cząstkowe, przy których niewymagane są te warunki, a dla których wystarczy pobożna modlitwa i wykonanie jakiejś czynności, na przykład odwiedzenie parafialnego kościoła.

Odpust cząstkowy można uzyskać bezwiednie?

 

Nie, bo jednym z ogólnych warunków do jego uzyskania jest to, by wierny wzbudził w sobie choćby intencję zyskania takiej łaski. Zawsze dotyczy to konkretnej osoby; siebie albo zmarłego.

Zmarli potrzebują tych odpustów bardziej niż my, bo oni w tym względzie mogą liczyć tylko i wyłącznie na nas…

 

Można tak to ująć. Jeśli swoim życiem tu, na ziemi, odpowiemy na przykazanie miłości, jakie zostawił nam Chrystus, otwieramy się na łaskę Boga do czynienia dobra. Zmarli natomiast już tej możliwości nie mają. Nasze dobre uczynki na ziemi są jednak dostępne dla wszystkich w Kościele, który rozumiemy jako wspólnotę wiernych nierozerwalną nawet przez śmierć…

…Kościół pielgrzymujący i cierpiący i chwalebny?

 

Tak, innymi słowy, wspólnota wszystkich wierzących w Chrystusa, wspólnota i w dobru, i w złu.

A w czym odpusty podobne są do sakramentów?

 

Zarówno sakramenty, jak i odpust zupełny są narzędziem łaski pomocnym w naszym zbawieniu. W przypadku sakramentów dzieje się to za pośrednictwem znaku, który sam w sobie jest skuteczny i niesie za sobą konkretną łaskę, jak choćby chrzest, który uwalnia od grzechu pierworodnego, czy bierzmowanie, za pomocą którego udzielane nam są dary Ducha Świętego. W przypadku odpustu zupełnego natomiast nie dokonuje się to za pośrednictwem znaku, szafarza. Ten ostatni jest potrzebny tylko do tego, by udzielić spowiedzi sakramentalnej, natomiast sam odpust jest udzielany na mocy dyspozycji wiernego.

Szafarzem w przypadku odpustu jesteśmy sobie sami?

 

Tak. Dobrym przykładem odpustu, którego każdy z nas pragnie jest odpust zupełny, który możemy zyskać w obliczu śmierci, nawet wtedy, gdy nie ma w pobliżu nas kapłana. Wzbudzając wtedy głęboki żal za grzechy i prosząc żarliwie o odpuszczenie win, Kościół nam takiego odpustu udziela.

I pomyśleć, że Kościół te możliwości daje nam, ludziom wierzącym, już od ponad siedmiu wieków…

 

Pierwszy odpust zupełny związany z jubileuszem faktycznie ogłoszony był w 1300 r. przez Bonifacego VIII w rocznicę urodzin Chrystusa. Jednak idei związania odpustu zupełnego z konkretną datą nie należy przypisywać Bonifacemu VIII, a Celestynowi V. To ten święty mnich, który na tronie papieskim był ledwie cztery miesiące polecił, by w Aguilli zbudować bazylikę poświęconą Najświętszej Maryi Pannie. Kiedy został wybrany papieżem w roku 1294 został w tej świątyni koronowany. Na pamiątkę tego zdarzenia zapragnął, by z datą 28 i 29 września związany był odpust zupełny dla wszystkich tych, którzy w stanie łaski uświęcającej w tych dniach odbędą do niej pielgrzymkę. Dokument Celestyna to pierwszy taki, który mówi o przebaczeniu. I to na nim prawdopodobnie wzorował się Bonifacy VIII sześć lat później. Nieudokumentowany żadnym pismem, ale praktykowany do dziś 2 sierpnia każdego roku jest za to odpust zupełny związany z konkretnym miejscem za sprawą św. Franciszka. W 1216 r. podczas modlitwy w Porcjunkuli na zboczu góry, na której wybudowano później Asyż, miał widzenie Matki Bożej i Jezusa. To podczas tej wizji otrzymał możliwość poproszenia Chrystusa i Matki Najświętszej o coś, czego pragnie. Św. Franciszek poprosił, by wierni w tym kościele mogli uzyskać dar zupełnego odpuszczenia kar za grzechy. Warunkiem jego otrzymania była zgoda znajdującego się w niedalekiej Perugii dopiero co wybranego papieża – Honoriusza III. Ten zgodził się, a zachwycony św. Franciszek ogłaszając decyzję wiernym w Porcjunkuli, powiedział: „chcę was wszystkich posłać do nieba!”. Parafrazując jego słowa, starajmy się więc o odpusty i my, by do nieba posłać nie tylko siebie, ale i zmarłych.

Rozmawiał Michał Bondyra
Przewodnik Katolicki 7/2013