DRUKUJ
 
ks. Mateusz Szerszeń CSMA
Aniołowie towarzyszą mi w posłudze kapłańskiej!
Któż jak Bóg
 


W swojej posłudze kapłańskiej miałem okazję pracować jako spowiednik w michalickim sanktuarium na Monte Sant’Angelo we Włoszech. Był to dla mnie czas, w którym oprócz głębokiego doświadczenia udzielanego miłosierdzia, realnie odczułem obecność aniołów.

 

Chociaż przyjechałem do Włoch jako młody i niedoświadczony ksiądz, szybko przekonałem się, że trafiłem na duchowy poligon. Nie myliłem się. Od razu niemal rozgorzała wokół mojej posługi walka duchowa, w której dotkliwe porażki przeplatały się z sukcesami. Bóg powoli odkrywał przede mną wszystko, co dotyczy świata duchów anielskich, zarówno dobrych jak i złych. Nie ukrywam, że momentem przełomowym tego doświadczenia był kontakt z osobami nękanymi przez diabła i zniewolonymi przez moce piekielne. Dzięki Bogu, nie byłem w tym doświadczeniu sam.

 

Opętanie


Od pierwszego dnia posługiwania w sanktuarium na Gargano posiadałem wewnętrzne przekonanie, że nie jest to przypadek; że Pan Bóg chce, abym właśnie tutaj pełnił swoje obowiązki. W sercu odczuwałem pewien niepokój, który brał swój początek w barierze językowej, a potem potęgowany był ilością i szerokim wachlarzem problemów poruszanych w czasie spowiedzi. Przez ten rok posługi przez mój konfesjonał przetoczyły się tysiące penitentów z różnych krajów, kultur i języków. Każda spowiedź była inna i często wymagały one pełnej koncentracji. Nie wystarczało wypowiedzenie zwykłej nauki, ale nierzadko to spotkanie z drugim człowiekiem wymagało dłuższej rozmowy i wspólnej modlitwy.


Już po miesiącu mojej posługi zapukał do mnie jeden ze strażników sanktuarium, który z przerażeniem w oczach prosił o pomoc w zaprowadzeniu porządku w kaplicy spowiedzi. Okazało się, że do sanktuarium przyprowadzono kobietę, która wykazywała wszystkie cechy opętania i była pod stałą opieką egzorcysty. Jej zachowanie po przekroczeniu progu bazyliki nie dość, że wzbudziło ogólne zamieszanie, to jeszcze wydawało się, że jest ona w stanie zrobić krzywdę sobie i innym. Z jej ust dało się słyszeć bluźnierstwa i wulgaryzmy, a jej zachowanie przepełnione było agresją i bólem.


Początkowo, przerażony całym wydarzeniem, kazałem wprowadzić kobietę do pokoju spowiedzi. Poprosiłem też jej opiekunkę i strażnika o obecność w czasie modlitwy. Pierwszym odczuciem, jakie pojawiło się w moim sercu, był strach. W głowie miałem całkowity mętlik. W myślach zadawałem sobie pytanie: „Co teraz?”. Z jednej strony wiedziałem, że nie jestem egzorcystą, ale z drugiej - nie mogłem zbagatelizować całego wydarzenia i udawać, że nic się nie dzieje.

 

Obecność


Poprosiłem stojących obok mnie ludzi o cichą modlitwę, a sam zacząłem prosić Boga wszystkimi znanymi mi modlitwami. Już po kilku chwilach zorientowałem się, że nie widać żadnej poprawy, a na twarzy kobiety pojawia się drwina i nienawistne spojrzenie. W swojej bezradności poprosiłem o pomoc św. Michała Archanioła i w tym momencie stała się rzecz niezwykła. Zewnętrznie nie zmieniło się nic, ale w moim wnętrzu zaszła niezwykła zmiana. Przestałem się bać. Nabrałem odwagi i zostałem umocniony wewnętrznie. Natchnienie podpowiadało mi: „Nie własną siłą. Proś w imię Jezusa!”. W tym momencie poczułem namacalną obecność innych osób, których fizycznie nie mogłem zobaczyć. W normalnej sytuacji pomyślałbym, że dzieje się ze mną cos złego, ale jednocześnie byłem przekonany, że obecność ta związana jest z aniołami, którzy przyszli na pomoc. Miałem wrażenie, jakby jakieś osoby trzymały mnie za ramiona i dłonie. Nogi ugięły się pode mną z przejęcia.

 

Obecność aniołów napełniła mnie pokojem, który pozwolił mi skoncentrować się na modlitwie. Przestałem recytować z pamięci znane modlitwy i powtarzałem w duszy: „Jezu przyjdź! Pomóż jej”. Sytuacja zaczęła się zmieniać, a w oczach kobiety zobaczyłem zmęczenie i rezygnację. Zaczęła wracać jej świadomość. Stojący obok strażnik podpowiedział mi, że często w takich sytuacjach księża udzielają błogosławieństwa i namaszczają czoło olejem św. Szarbela. Tak też się stało. Poprosiłem opiekunkę kobiety o powrót do domu i konsultację z prowadzącym egzorcystą.

 

Dzisiaj


To pierwsze spotkanie z osobą tak silnie zniewoloną przez złego ducha głęboko zapadło w mojej pamięci. Uświadomiło mi ono, że świat duchowy, o którym tyle czytałem i słyszałem, istnieje naprawdę. Wręcz namacalnie można go doświadczyć. Od tego momentu dużo poważniej zacząłem też podchodzić do obecności aniołów w mojej posłudze. Czytając o historii sanktuarium na Gargano, odnalazłem mnóstwo dowodów obecności i pomocy św. Michała Archanioła i informacji na temat tego, w jak zaskakujący sposób potrafi on przychodzić do tych, którzy proszą go o interwencję. Sanktuarium na Gargano stało się dla mnie symbolem niewidzialnej walki, która toczy się pośród nas i w nas. Dzisiaj wiem to na pewno, że obecność aniołów nie jest tylko legendarnym wymysłem pobożnych ludzi, ale wyjątkowym znakiem Bożej troski o człowieka.


Pamiętając o tym niezwykłym wydarzeniu, wzywam dzisiaj aniołów w sytuacjach, gdy zwyczajnie czegoś się boję lub dotykam spraw, które przerastają mnie jako człowieka. Chociaż dzisiaj ich obecność wydaje się dużo bardziej subtelna i delikatna, to wiara podpowiada mi, że nie jestem sam w tym, co robię. Bez ich pomocy wiele spraw pewnie nie zostałoby rozwiązanych, a szatan nieraz namieszałby w moim życiu po swojemu. Będąc świadomym wstawiennictwa aniołów żyję lepiej. Wtedy, na Gargano, wkroczyli oni do mojego życia z niezwykłą mocą i pomogli młodemu, niedoświadczonemu księdzu w modlitwie wstawienniczej. Strach pomyśleć, jakby się to wszystko skończyło, gdyby ich zabrakło. Bóg jednak posłał ich w odpowiednie miejsce i czas. Jak się później okazało, aniołowie nie pozostawili mnie samego i wielokrotnie jeszcze pomagali w mojej kapłańskiej służbie w sanktuarium na Gargano, ale to już temat na zupełnie inny artykuł.

 

ks. Mateusz Szerszeń CSMA
Któż jak Bóg 5/2021