DRUKUJ
 
Paweł Sawiak SJ
Bądź wola Twoja ... a wolność moja?
Szum z Nieba
 


Życie dzisiejszego społeczeństwa, w tym całej masy praktykujących chrześcijan, może prowadzić do przekonania, że większość ludzi zachowuje się jakby… głęboko spała. Niewielu jest takich, dla których podstawowe pytania o sens życia, cel własnych działań, powołanie – stanowią jakikolwiek odnośnik. Oni żyją jeszcze na etapie tzw. „życia spontanicznego”. Pytanie o wolę Bożą odnosi się więc do tych, którzy już nie śpią, ale świadomie odkryli istnienie Boga w swoim życiu.

 

Pobudka!

 

Jezuita Anthony de Mello mówił, że każdy z nas potrzebuje takiego „przebudzenia”. Czasem dzieje się to poprzez śmierć bliskiej osoby, narodziny niepełnosprawnego dziecka, niemożność zajścia w ciążę lub inne wydarzenia, które niczym defibrylator pobudzą nasze serce i skłonią je do pytań: „Boże, gdzie jesteś?”, „Czego chcesz, Panie?”. Innym razem doświadczymy żywego Boga poprzez rekolekcje ewangelizacyjne, żywą wspólnotę w parafii czy forum charyzmatyczne, a wtedy pytanie o Jego wolę stanie się dla nas ważne. I tu zaczyna się etap „życia świadomego”.

 

Zgoda na własne życie

 

Początki życia świadomego zazwyczaj nie są łatwe, ponieważ często miesza się nam jeszcze postępowanie według „starych zasad” (np. spontaniczność, brak rozeznawania) z życiem według Ducha, kiedy to uczymy się podążać za wolą Boga. Na tym etapie rozeznawanie woli Bożej będzie wymagało od nas sporego wysiłku, ale zaowocuje ono wewnętrznym pokojem serca, jaki mieli liczni święci, którzy po latach nauczyli się rozpoznawać wolę Bożą i szli za nią. Zaoszczędzilibyśmy sobie jednak wielu rozczarowań i frustracji, już na początku pamiętając o kilku podstawowych prawdach dotyczących woli Bożej. Po pierwsze, przyjęcie woli Bożej zaczyna się od akceptacji siebie i swojego życia. Pewna kobieta, nękana różnymi niepowodzeniami w życiu rodzinnym, miała w sobie żal do Boga, że nawet jej nie zapytał o zdanie, kiedy dawał jej życie. Gdy musiała poddać się poważnej operacji, podczas wybudzania z narkozy była „świadkiem” pewnej sceny: widziała osobę, która przygotowywała ludzi do przejścia na tamten świat. I nagle zdała sobie sprawę, że… ona sama stoi w tej kolejce! Kiedy nadeszła jej kolej, aby nauczyć się „latać” – po rozważeniu wszystkich „za” i „przeciw”, zakomunikowała tej osobie, że nie jest jeszcze gotowa i że chce wrócić do życia. Zaraz po tym zdarzeniu usłyszała w sercu głos: „Tym razem już zapytałem cię o zdanie”. Bóg zatem dobrze przemyślał nasze pojawienie się na świecie i to jest Jego wolą, abyśmy powiedzieli Mu „tak”.

 

Podobni, bo… wolni

 

Kolejną zasadniczą sprawą jest uświadomienie sobie, że Bóg stworzył nas na swój obraz. Nasze podobieństwo do Boga przejawia się także w tym, że jesteśmy wolni. Wolna wola każdego z nas jest darem Ojca i dowodem Jego miłości i zaufania. Jest to kluczowa prawda odnosząca się do woli Bożej, z którą wiele tzw. „pobożnych” osób ma duży problem. O ile akceptacja faktu, że Bóg chciał mnie na tym świecie, jest relatywnie łatwa – o tyle zaakceptowanie tego, że mam wolną wolę, rozum, zdolność rozeznania oraz że mam tego używać, przychodzi już z niemałym trudem. Tutaj myślenie jest dwutorowe. Spora część osób uważa, że „to całe rozeznanie to nie dla mnie. Bóg powinien osobiście wskazać mi męża/żonę czy dać jasny znak w każdej decyzji. A ponieważ się ociąga z objawieniem swojej woli, to mam prawo załamać ręce i nie robić nic. Jakoś to będzie”. I rzeczywiście jest „jakoś”, a przecież nie o to chodzi… Drugi sposób myślenia polega na przekonaniu, że Bóg jest architektem jakiejś wielkiej układanki mojego życia, a ja koniecznie muszę się wstrzelić w odpowiednią jej część. Bo jak nie, to moje życie będzie sprzeczne z wielkim planem Boskiego Architekta. Taki człowiek robi dużo: jeździ na rekolekcje, skupienia itd., ale szuka woli Bożej głównie ze strachu przed „niewpasowaniem się” w plan. Oba tory myślenia są błędne i potrzebują uświadomienia sobie, że Bóg nie jest architektem, ale kochającym mnie Ojcem, który dał mi wolną wolę i pragnie, abym jej używał. Jeśli któreś z naszych działań będzie ewidentnie sprzeczne z wolą Bożą – na pewno się o tym dowiemy. Na przykład, jeśli zaplanujemy wydarzenie ewangelizacyjne na setki uczestników, a przyjdzie na nie pięć osób, możemy przypuszczać, że nie było wolą Bożą, aby odniosło ono sukces. Dla Boga natomiast cenniejsze jest to, że działamy i popełniamy błędy, niż gdy ich nie popełniamy, bo nic nie robimy, aby odnaleźć Jego wolę. A zatem, do dzieła! Idźmy za pragnieniami serca i ufajmy Panu. Czas pokaże, jaka jest Jego wola.

 

Propozycje w nieskończonej skali

 

Warto w tym miejscu przyjrzeć się kilku postaciom biblijnym, aby na ich przykładzie zobaczyć, jak Bóg czasem reaguje na naszą wolę i nasze plany. Czytając historię Dawida i Maryi, widzimy, że mieli oni w swoim sercu jakiś plan na życie. Doszli do niego sami bądź został im dany przez rodziców. Dawid miał być pasterzem owiec i pewnie bardzo chciał nim być (por. 1Sm 16,1-13). Podobnie Maryja, która pragnęła mieć męża i dzieci, jak każda dziewczyna w Jej wieku (por. Łk 1,26-27). Bóg jednak wszedł w ich życie, aby dać im coś o wiele większego. Jego wolą było… poszerzenie ich marzeń. Dawid z pasterza owiec – został powołany na pasterza całego narodu izraelskiego. A gdy już zmienił sposób myślenia i postanowił być dobrym królem Izraela, Bóg obiecał mu, że z jego rodu wyjdzie Zbawiciel, którego panowanie obejmie cały świat. Maryja natomiast z pragnienia bycia żoną i matką – została powołana na Matkę Jezusa i Matkę wszystkich wierzących w Niego. Co z tego wynika? Moja wola zawsze obejmuje to, co już znam i rozumiem, czyli moje własne podwórko. Natomiast wola Boża obejmuje to, co On wie i widzi – i zawsze obejmuje mnie oraz wszystkich ludzi, których w życiu spotkam. Może czyjeś pragnienie bycia strażakiem Bogu nie wystarczy, więc będzie go zachęcał do tego, aby poszerzył swoje marzenia i np. gasił pożary w życiu ludzi znękanych nałogami i założył klinikę terapeutyczną, albo gasił pragnienie tych, co pragną pogłębić swoje życie duchowe i wybudował dom rekolekcyjny. Wolą Boga jest, abyśmy w pełni wykorzystali to, co On nam dał, i abyśmy, jak Jezus – mieli wielkie pragnienia. Jeśli są w nas marzenia przekraczające nasze możliwości, to wspaniale! Jest to znak naszego podobieństwa do Jezusa, który doświadczał, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy (por. Mk 9,23).

 

Karmienie się wolą Ojca

 

Jeżeli chcemy być jak Jezus, który karmił się wolą Ojca – warto pójść trochę dalej. Niektórzy z nas doświadczą w swoim życiu tego, o czym mówi król Dawid w Psalmie 40: „Moje całopalenia nie podobały się Tobie. Wszystko mam od Ciebie za darmo, więc będę pełnił Twoją wolę”. Człowiek, który widzi działanie Boga w swoim życiu, będzie też rozumiał, że wszystko ma za darmo. Nic nie możemy Bogu dać, oprócz serca gotowego do pełnienia Jego woli. Tak postępował Jezus w swojej relacji z Ojcem – patrzył na to, jaki jest i jak działa, i chciał robić wszystko to, co On i tylko to, co On. Aby dojść do tego etapu – można go nazwać „życiem zjednoczonym” – potrzebujemy dwóch rzeczy. By karmić się wolą Ojca, trzeba ją przede wszystkim znać. Wyobraźmy sobie sytuację, że w 25. rocznicę ślubu żona chce kupić mężowi piękny krawat. Ekspedientka wyjmuje trzy krawaty, żona patrzy na nie i widzi, że tylko ten środkowy ucieszy męża. To bycie ze sobą przez 25 lat, doświadczenia wzlotów i upadków, kochanie się na dobre i na złe – spowodowało, że oboje znają się dobrze i rozumieją bez słów. Dlatego każdy z nas potrzebuje czasu i zaangażowania w relacji z Bogiem, aby Jego wola była naszą wolą i aby robienie tego, czego chce Bóg, przynosiło nam radość – taką jak Jezusowi. Drugą sprawą, która jest równie ważna jak poznanie woli Boga, jest jej wypełnianie. Możemy powiedzieć, że poznanie Boga powoduje w nas pewien wzrost – ale wielkie owoce wydajemy dopiero wtedy, kiedy zaczynamy działać zgodnie z wolą Bożą. Warto więc eksperymentować i czasem sprawdzić, co by było, gdybym zrobił to, o czym Jezus mówi w Ewangelii. Albo gdybym się przełamał i wykonał to, co przyszło do mnie na modlitwie. Szybko przekonalibyśmy się, że spełnianie woli Bożej przynosi korzyść innym, a nam wewnętrzny pokój i radość – tak jak w życiu Jezusa.

 

Paweł Sawiak SJ
Szum z Nieba nr 137/2016