DRUKUJ
 
ks. Mirosław Tykfer
Priorytetem są relacje
Przewodnik Katolicki
 


O tym, dlaczego seminaria duchowne wymagają reformy, z ks. Tomaszem Trzaskawką, sekretarzem Zespołu ds. przygotowania nowych zasad formacji kapłańskiej w Polsce rozmawia ks. Mirosław Tykfer

 

Jest Ksiądz współautorem dokumentu, który ma zreformować polskie seminaria duchowne. Zmiany będą duże?


Tak, mam nadzieję. Tego potrzebujemy. A planowane zmiany mają dotyczyć nie tylko seminariów duchownych, ale najpierw duszpasterstwa powołaniowego, a potem formacji stałej prezbiterów, czyli księży.

Przez ostatnie dziesiątki lat mogliśmy żyć w przekonaniu, że jeśli są powołania i przyszli księża wychowani w naszych seminariach zdają egzamin z kapłańskiego życia, to najlepiej nic nie zmieniać. Teraz liczba powołań spada, a i klerycy są inni niż w poprzednich dziesięcioleciach. Okazuje się też, że ten egzamin z życia nie zawsze wypada dobrze.


Patrzymy na zmieniającą się rzeczywistość i nie możemy stać w miejscu. Istotny impuls do zmian przyszedł z Rzymu. Kongregacja ds. Duchowieństwa wydała w grudniu 2016 r. Ratio fundamentalis institutionis sacerdotalis, czyli dokument o formacji kapłańskiej skierowany do całego Kościoła. Nasz zespół, powołany przez Komisję Duchowieństwa Konferencji Episkopatu Polski, zajął się opracowaniem Ratio institutionis sacerdotalis pro Polonia. Przełożyliśmy watykańskie wskazania na nasze polskie uwarunkowania i potrzeby.

I jaka będzie zasadnicza zmiana?


Przede wszystkim chodzi o relacje seminarzysty/księdza do Boga w Kościele.

To chyba niczym nowym nie jest.


Pozornie, bo jeśli pomyślimy o klerykach, że nie chcemy ich przede wszystkim przygotowywać do przyszłych zadań w Kościele, ale pomagać im wzrastać w osobowej relacji do Boga w Kościele, to coś się jednak zmienia. To nie jest radykalna zmiana, ale przesunięcie akcentów. Moim zdaniem bardzo istotne przesunięcie.

Byłem klerykiem i chyba wyczuwam, o co chodzi. W seminarium, które ja kończyłem, życie duchowe było w centrum, ale fakt: potem całe życie seminaryjne kręciło się wokół zadań: nauki teologii, przygotowania do sprawowania liturgii, do bycia nauczycielem w szkole czy liderem w parafii.


Niech ksiądz pomyśli, że w seminarium wszystko jest podporządkowane temu jednemu celowi: rozwój relacji do Boga i relacji do ludzi w Kościele. Nagle wszystko zaczyna koncentrować się nie wokół tego, czego kleryk ma się nauczyć, co ma umieć zrobić, ale kim ma się stać. Bo jeśli sam będzie w wymiarze ludzkim i duchowym bardziej dojrzały, jeżeli będzie potrafił budować dojrzalsze relacje, to dojrzale poprowadzi także innych, czyli zgodnie z duchem Dobrego Pasterza. Wszelkie zadania mają przecież służyć temu celowi.

Życie kleryka kojarzy mi się z bieganiem z jednego na drugie: wydarzenia kościelne, spotkania, konferencje, praca czy modlitwa. W moim seminarium z roku na rok to tylko przyspieszało. Miałem wrażenie, że muszę znać się na wszystkim. Tylko że takie wychowanie to formacja zadaniowców, skutecznych organizacyjnie, ale mało zdolnych do budowania relacji, tych indywidualnych w przyjaźni i tych wspólnotowych. No i może nawet relacja do Boga ostatecznie schodzi na dalszy plan, bo musimy być wciąż aktywni.

 

Dlatego w Ratio pro Polonia znalazł się zapis, że „w formacji chrześcijańskiej nie ma nic ważniejszego niż wychowanie do wiary, rozumianej jako relacja”. Tak, relacja ma być w centrum. A stąd już prosty wniosek, który odnosi się wprost do tego, o czym mówi projekt Ratio: „niezbędne staje się ograniczenie ilości funkcji i zadań, działań pragmatycznych i doraźnych oraz różnej obrzędowości na rzecz życia w zdrowych relacjach, w rytmie stałej formacji i w osobowym apostolstwie”.

Ograniczenie obrzędowości i pragmatycznych działań na rzecz relacji, które mają być priorytetem… brzmi mocno

 

Ale czy nie o to chodzi w odnowie duszpasterstwa, które zalecił Sobór Watykański II? I czy nie o tym pisze Franciszek w Evangelii gaudium? Przecież papież wyraźnie wzywa do postawienia w centrum kerygmatu chrześcijańskiego.

To znaczy czego?

 

Relacji. Kerygmat to dobra nowina o Jezusie, która ma prowadzić do wiary rozumianej jako spotkanie ze Zbawicielem i trwanie w codziennej więzi z Nim, a co wiąże się z doświadczaniem Jego miłości, uznawaniem własnej grzeszności, przyjmowaniem Ducha Świętego, życiem w Kościele i łaską nawracania się w przestrzeni tej wspólnoty. W odnowionym duszpasterstwie nie chodzi więc przede wszystkim o przekazywanie wiedzy o Bogu i Kościele, nie chodzi też tylko o moralne wymagania. Kerygmat to zaproszenie do budowania z Bogiem zbawczej relacji. Dopiero z niej wynika solidne pogłębianie wiedzy, moralna przemiana życia i efektywne działania zewnętrzne. Ale powiedziałbym jeszcze więcej: nie chodzi o to, żeby klerycy potrafili przemawiać kerygmatycznie, ale żeby ich sposób życia był kerygmatyczny.

Brzmi dość abstrakcyjnie...


To jest bardzo proste: klerycy i prezbiterzy mają promieniować tym, co w chrześcijaństwie jest naprawdę istotne. To musi być widoczne w całym ich życiu, w sposobie budowania relacji z innymi. „Wiara to spotkanie” (choć zakres znaczeniowy słowa „wierzę” jest szerszy, o czym przypomina Katechizm Kościoła katolickiego, np. w nr. 26) – jeżeli tak będą to przeżywać, to w efekcie podczas wszystkich ich spotkań z ludźmi będzie promieniować miłość i zaufanie, jakie mają do Boga. Nie będą się wstydzili własnej słabości i kruchości, bo najważniejszy będzie Bóg, Jego miłość i przebaczenie. Nie będą stawiali siebie w centrum. Ich wiara będzie źródłem relacji pokornych i głębokich.

Aktualnie klerycy mogą przechodzić kolejne lata formacji bez szczególnego zaangażowania ewangelizacyjnego. Mogą chodzić na pielgrzymki czy pomagać w rekolekcjach z chorymi, ale nigdy samemu nie głosić kerygmatu.


Mają wciąż wiele możliwości zaangażowania się w ewangelizację. Teraz jednak chcemy o to bardziej zadbać. Chodzi o to, aby wszyscy klerycy rozumieli i przeżywali swoją wiarę jako zbawcze relacje (z Chrystusem, biskupem, prezbiterami i wiernymi) i potrafili do tych relacji prowadzić innych. Bo jeśli będą chcieli jedynie być nauczycielami we wspólnocie Kościoła, wówczas to, co najistotniejsze, będzie zaniedbane. Nie lekceważymy znaczenia rekolekcji z chorymi, o których ksiądz wspomniał. Relacje z ludźmi najbardziej kruchymi są bowiem miejscem uprzywilejowanym odkrywania Boga, który współczuje, który jest blisko, który przebacza.

Ale wiedza jest ważna.

 

Tak, dlatego solidnie opisaliśmy całą drogę formacji intelektualnej seminarzystów. Ratio studiorum, czyli opis studiów akademickich, stanowi połowę tekstu całego Ratio pro Polonia. Podkreślamy przy tym, że pierwsze jest słuchanie Boga i podążanie za Jego słowem. Jeśli młody człowiek uzyska pomoc w przyjęciu słowa Bożego w kontekście własnego życia, to jest szansa, że naprawdę będzie dojrzewał. Ale podkreślam, że nie chodzi o stosowanie słowa Bożego jak instrukcji życia. Bóg mówi przez słowo do konkretnego człowieka, dlatego trzeba mu pomóc to słowo usłyszeć, zrozumieć sercem i podjąć w decyzjach. I dodałbym, że powinno się to odbywać także przez wspólnotę. Bo nie ma innego rozwoju duchowego niż ten, który łączy więź z Bogiem z relacjami międzyludzkimi. Doświadczenie słowa Bożego powinno być więc osobiste, ale też z innymi. Oba konteksty tworzą całość i uczą relacji w miłości. Dotyczy to zarówno młodych ludzi w duszpasterstwie, jak i potem w seminarium i w kapłaństwie.

Czy właśnie to nazywacie „personalizacją”, o której czytam w Ratio?


Personalizacja oznacza, że najpierw każdy sam odpowiada za własne życie, że jest odpowiedzialny za swoją formację, relacje, modlitwę, powołanie, zdobywanie wykształcenia, umiejętności i kwalifikacji społecznych. A to wymaga indywidualnego towarzyszenia ze strony wspólnoty Kościoła każdemu z seminarzystów i prezbiterów. Dlatego zakładamy również „progresywność formacji”, czyli kolejne etapy rozwoju. Nie sprowadzają się one do rytmu wyznaczanego przez posługi i święcenia. Kluczowy jest rytm osobistego rozwoju w kontekście charakterystycznych etapów i wymagań formacji kapłańskiej. Dlatego rozwój osoby powołanej nie kończy się wraz z przyjęciem przez nią święceń, ale musi trwać do końca jej życia. Poza tym personalizacja oznacza na przykład, że po tzw. roku zerowym, czyli po roku propedeutycznym, który ma miejsce poza seminarium, można skierować seminarzystę jeszcze na formację zewnętrzną. Nie zawsze bowiem jest on gotowy do formacji w seminarium. Każdy dojrzewa w swoim rytmie i nie można tego sztucznie przyśpieszać, żeby wypełniać braki personalne w seminariach, czy potem w parafiach.

Teraz rozumiem, co Ksiądz ma na myśli, mówiąc, że zmiany wydają się tylko kosmetyczne. One są raczej rewolucyjne. Zmiana formacji wpłynie przecież na zmianę parafii. To wygląda na reformę Kościoła.

 

W pewnym sensie tak, ale nie używałbym tak wielkich słów. Zależy nam na zmianie postrzegania i przeżywania kapłaństwa, szczególnie w kontekście życia parafii. Narastająca sekularyzacja wymaga od nas nowego modelu księdza, z zachowaniem tego, co jest istotne dla prezbiteratu w Kościele. Ksiądz musi być osobą, która trwa w głębokiej relacji z Bogiem i jest otwarta na relacje i współpracę z innymi. Także z tymi, którzy oddalili się od Kościoła.

Wasze przekonanie, że rozwija się duchowo nie tylko kleryk, ale także ksiądz, i że odbywać się to powinno na sposób wspólnotowy, wymaga chyba dopowiedzenia. Jak ta wspólnotowość ma wyglądać po święceniach.

 

Nie wyobrażamy sobie zamiany rozwoju duchowego we wspólnocie seminaryjnej na indywidualną po święceniach. W praktyce powinno to oznaczać różne rozwiązania. Potrzebne są na przykład grupy księży wspólnie się modlących, formujących, wspierających. Ale myślę też o wspólnotach księży z osobami świeckimi. Formacja musi odbywać się we wspólnocie. Bez formacji, która jest wspólnotowa, stała, misyjna i integralna, nie będzie mowy o ewangelicznym i ewangelizacyjnym stylu funkcjonowania parafii, dekanatów i diecezji.

Klasycznie ujmując: ksiądz zarządza parafią, choć powinien słuchać dobrych rad swoich parafian. Ale to on decyduje i naucza.

 

Ksiądz jest odpowiedzialny za przekaz wiary, ale jeśli wiara to relacja, to przekaz nie odbywa się tylko przez nauczanie, ale głównie przez wspólne wsłuchiwanie się w słowo Boże. Także to, które skierowane jest do parafii, a nie tylko do indywidualnych osób. Ksiądz jest powołany do strzeżenia poprawności nauczanej wiary, ale powinien też umieć słuchać tego, co Bóg mówi do niego i jego wspólnoty przez innych i z innymi.

Odnoszę wrażenie, że nie macie gotowych rozwiązań.

 

Projekt Ratio pro Polonia, w ślad za Ratio fundamentalis Kongregacji ds. Duchowieństwa, wyznacza kierunki zmian. Proponuje również konkretne rozwiązania w formacji kapłańskiej. Często jednak pozostawia otwarte drzwi dla nowych rozwiązań, o ile będą zgodne z duchem Ratio. Zauważamy na przykład, jak wiele zależy od tego, gdzie jest seminarium, ilu ma kleryków i jacy są ci klerycy. Jeśli personalizacja ma rzeczywiście być priorytetem formacji, to często nie może być mowy o gotowych rozwiązaniach. Ale to też znaczy, że wszyscy musimy być gotowi to zrobić.

 

Rozmawiał ks. Mirosław Tykfer
Przewodnik Katolicki 40/2019