DRUKUJ
 
br. Seweryn Poręba OFM
Ekologia - ale jaka?
Franciszkański Świat
 


Człowiek umieszczony przez Boga w świecie dostrzegł wokół siebie również inne formy życia, skoro każde zwierzę, które określił, otrzymało nazwę "istota żywa". (por. Rdz 2, 19) Niestety, grzech pierworodny uszkodził nie tylko pierwotną naturę ludzką, ale też zakłócił poprawny stosunek człowieka do innych stworzeń. Konsekwencje takiego obrotu rzeczy Biblia przedstawia symbolicznie w obrazie wygnania człowieka z raju. To, co dzieje się później jest tylko następstwem i skutkiem grzechu pierworodnego, którego efekty możemy oglądać aż do dzisiaj. Mamy zatem do czynienia z zachwianiem pierwotnej równowagi a harmonia, w jakiej żyły stworzenia Boże, została mocno zniekształcona. Stąd w człowieku jest miejsce na zło i błędne decyzje. Zatem w poszukiwaniu sposobów ratunku dla zagrożonego błędami ludzkimi świata należy, moim zdaniem, zwrócić się w kierunku Tego, który jest źródłem harmonii i porządku, do Stwórcy i Właściciela świata, skoro ułomny i zagubiony w ogromie swoich błędów "zarządca" okazał się miernym gospodarzem.

Dzisiaj jednak obserwujemy tendencje dość niepokojące. Z jednej strony mamy do czynienia z dążeniem do maksymalnego wyzyskania zasobów materialnych ziemi, czyli rabunkową gospodarką napędzaną pragnieniem szybkiego wzbogacenia się. Z drugiej strony pod hasłem ratowania świata i przywracania równowagi kryje się próba zrównania człowieka z resztą stworzeń w taki sposób, by pozbawić go Bożego wybraństwa, jego wyjątkowej godności osoby i uczynić tylko elementem w "machinie świata".
Nic więc dziwnego, że niektóre ruchy z gatunku "Animals" eksponują pieski, kotki i inne zwierzaki, pomijając w tym człowieka. Nie znaczy to wcale, że mamy gardzić zwierzętami! Takie rozumowanie byłoby pomyłką. Chodzi jednak o coś zupełnie innego.

Musimy na nowo odnaleźć właściwe miejsce człowieka z jego godnością osoby i nieśmiertelną duszą w całości wszechświata. Nie wolno nam zapominać o roli człowieka, noszącego w sobie Boży obraz i podobieństwo. Nie wolno nam zapominać o Bogu, Jego Osobie i wielkości. W przeciwnym razie życie psa, kota czy chomika będzie tyle samo warte, co życie dziecka. Będziemy ratować zwierzątka a poczęte dzieci zabijać. Będziemy wykładać pieniądze na schroniska i zakłady dla zwierząt, a zostawimy sierocińce i domy dziecka. Człowiek stanie się "jeszcze jednym gatunkiem zwierzęcia". Już dzisiaj w niektórych reklamach telewizyjnych małe pieski są przedstawiane obok ludzkich niemowląt jako równorzędni konsumenci. W szeregu programów telewizyjnych lub filmach, zwłaszcza dla dzieci, nadaje się zwierzętom cechy ludzkie. W niedzielne przedpołudnie można obejrzeć amerykański serial rysunkowy, w którym dzieci zamienione w rekiny ratują miasto niczym brygada antyterrorystyczna. Jeżdżą na motocyklach, noszą okulary, przegryzają zębami stalowe konstrukcje a nade wszystko - mówią ludzkim głosem. Zwierzęta ratują świat przed złymi ludźmi. Coś tu jest chyba nie w porządku. Mam wrażenie, że literacka metoda personifikacji, znana np. z bajek I. Krasickiego, jest mocno nadużywana. Wizja człowieka zostaje w ten sposób zafałszowana. Odczłowieczenie świata może w efekcie doprowadzić do zezwierzęcenia, a tego przecież nikt nie chce. Jakby celowo pomija się w tym wszystkim wartość nadrzędną - miłość, którą charakteryzuje się jedynie Bóg i człowiek. Wiele wspomnianych ruchów ekologicznych obrało sobie św. Franciszka jako patrona, bo ... kochał zwierzęta. Jest w tym jakieś ogromne nieporozumienie. Św. Franciszek rzeczywiście kochał zwierzęta, ale kochał je jako dzieła Boże, sławiące wielkość i mądrość Boga - Stwórcy. W szumie lasu, górskim potoku, kwiatku na łące czy śpiewie ptaków Franciszek odczytywał swoje miejsce jako człowiek, nie jako ptak lub kwiatek. Franciszek - osoba zwracał się do Boga - Osoby i w Nim widział źródło wszelkiego życia. Nie rozumiał przyrody jako bóstwa. Nazywając ogień bratem nie traktował go jako "kogoś". Takie widzenie św. Franciszka jest po prostu naiwnością. To miłość do Boga nakazywała św. Franciszkowi kochać Boże dzieła. Szacunek i podziw dla wielkości i mocy Boga owocowały w św. Franciszku miłością do ludzi i całej przyrody. Tego jednak niektóre ruchy ekologiczne nie dostrzegają. Nie zauważają powodu, dla którego Święty wyśpiewał swoją "Pieśń słoneczną".

Niestety, ułomni ludzie podejmują ułomne decyzje i budują ułomne dzieła. Trudno się zatem dziwić, że gospodarzenie podarowanym przez Boga światem jakoś ludziom nie wychodzi. Dążność do robienia wszystkiego "samemu" z pominięciem pomocy Bożej już wielokrotnie ujawniła niedoskonałość człowieka, obciążonego skutkami grzechu. Uczmy się więc od św. Franciszka właściwego patrzenia na otaczający nas świat i nie szukajmy namiastek w ... ekologicznym papierze toaletowym.

br. Seweryn Poręba OFM 

 
strona: 1 2