DRUKUJ
 
Dorota Peplińska
Eutanazja - zagrożenie współczesności
materiał własny
 


Eutanazja - zagrożenie współczesności

Obecne czasy niosą ze sobą nie tylko postęp, ale i zewsząd pojawiające się sygnały o narastaniu różnego rodzaju kryzysów. Mówi się o groźbie światowego kryzysu ekonomicznego, rosną napięcia międzynarodowe. Nie mniej głośno alarmuje się również o kryzysie wiary oraz upadku autorytetów i moralności. "Świętość życia" proponuje się zastąpić bardzo modnym dziś określeniem "jakości życia", czego potwierdzeniem może być z pewnością eutanazja. Życie społeczne zostaje wystawione na ryzyko całkowitego relatywizmu. Wszystkie sprawy człowieka stają się przedmiotem umowy i negocjacji. Także pierwotne i niezbywalne prawo do życia poddaje się dyskusji lub zostaje ono wręcz zanegowane na mocy głosowania parlamentu czy z woli części społeczeństwa. Choć samo zjawisko eliminacji wielu ludzkich istot poczętych lub bliskich już kresu życia jest niezwykle groźne i niepokojące, głównie groźny i niepokojący jest fakt, że nawet ludzkie sumienie zostaje jak gdyby zaćmione przez oddziaływanie wielorakich uwarunkowań i z coraz większym trudem dostrzega różnicę między dobrem a złem w sprawach dotyczących fundamentalnej wartości ludzkiego życia (*1). Postępująca utrata wrażliwości na Boga i drugiego człowieka sprawia, iż człowiek ów nie potrafi autentycznie pochylić się nad sensem swojego istnienia. Koncentruje się na wykorzystaniu wszystkich zdobyczy techniki, by programować i kontrolować nie tylko to, co ma ułatwić i usprawnić życie na ziemi, ale także same narodziny czy śmierć. W epoce, w której uroczyście proklamuje się nienaruszalne prawa osoby i publicznie deklaruje wartość życia, samo prawo do życia jest w praktyce łamane i deptane, zwłaszcza w najbardziej znaczących dla człowieka momentach jego istnienia, jakimi są narodziny i śmierć (2).

Najważniejsze ze wszystkich praw człowieka - prawo do życia, nie jest już gwarantowane na świecie. Coraz częściej docierają do nas informacje o dokonywaniu eutanazji, o jej legalizacji, o nadużyciach w zakresie pozbawiania życia, o odmowach działań ratujących życie ludzi starszych. Opinię publiczną karmi się różnymi ideologiami, czy filozofiami, akcentującymi prawo człowieka do śmierci. Ukazuje się eutanazję jako dobro społeczne, które można bardzo prosto osiągnąć. Prowadzi to do tego, iż ludzie stają się skłonni nie tylko tolerować ale i popierać postawy sprzeczne z godnością człowieka. Czyny uważane niegdyś jednomyślnie za przestępcze i niedopuszczalne, zyskują stopniowo społeczną aprobatę. Wraz z postępem nauki i techniki rozwijają się nowe formy zamachów na godność istoty ludzkiej. Znaczna część opinii publicznej usprawiedliwia te zbrodnie powołując się na prawo do indywidualnej wolności. Idąc dalej domaga się nie tylko ich niekaralności, ale wręcz aprobaty państwa, aby móc ich dokonać z całkowitą swobodą, a nawet korzystając z bezpłatnej pomocy służby zdrowia. Sama medycyna, która z tytułu swego powołania ma służyć obronie życia i opiece nad nim, w niektórych dziedzinach staje się coraz częściej narzędziem czynów wymierzonych przeciw człowiekowi i tym samym zniekształca swoje oblicze, zaprzecza samej sobie i uwłacza godności tych, którzy ją uprawiają (3).

W ciągu minionych wieków napotykamy na próby nie tylko moralnego usprawiedliwiania eutanazji, lecz również jej prawnego usankcjonowania. W XX wieku znalazło to wyraz w ustawach hitlerowskich, wykonywanych jeszcze przed ostatnią wojną światową w samej Rzeszy Niemieckiej, a w czasie wojny także na innych terenach okupowanych przez Niemcy. Ingerencje eutanatyczne niemieckich lekarzy, zanim jeszcze osądziły je międzynarodowe trybunały sędziowskie, były jednoznacznie oceniane w powszechnej świadomości moralnej mieszkańców Europy, jako zbrodnie przeciw ludzkości. Jednak już w czasach powojennych raz po raz odzywały się głosy domagające się dopuszczenia na drodze ustawowej możliwości stosowania eutanazji legalnej. Żądania te szły w dwóch kierunkach: eutanazji "czysto legalnej", nie zakładającej zgody tego, kto miałby jej podlegać, lub "legalnej dobrowolnej", uprawniającej ustawowo do dokonania ingerencji eutanatycznej, gdy o nią prosi podlegająca jej osoba.
W niektórych krajach podejmuje się próby wprowadzenia i prawnej legalizacji eutanazji i chociaż ta legalizacja nie jest sprawą powszechną i ciągle jeszcze w wielu rejonach świata natrafia się na wyraźny opór, naciski proeutanazyjne nasilają się. Człowiek współczesny ceni sobie swobodę decydowania o swoim losie we wszystkich jego wymiarach, również decydowania o swoim życiu. Postępujące wciąż dążenia do perfekcjonizmu i kwestia jakości życia są silnie eksponowane. Stąd też właśnie eutanazja cieszy się coraz większym przyzwoleniem społecznym. Chociaż potępiają ją zarówno Kościół protestancki, jak i katolicki, w Holandii na przykład eutanazję popiera 90% mieszkańców. Prawo do skrócenia życia na życzenie chorego popiera też około 75% Australijczyków, 67% Hiszpanów i 45% Polaków. Sondaże przeprowadzone przez Hiszpanów i Polaków wykazały, że eutanazję silniej popierają ludzie młodzi, starsi są ostrożniejsi. Niemal we wszystkich krajach zwiększa się więc społeczne przyzwolenie dla eutanazji - także w Polsce. Badania CBOS wykazały w 2000 roku, że 45% Polaków aprobuje skrócenie życia nieuleczalnie chorego przez lekarza w sposób bezbolesny, a 55% opowiada się za odłączeniem aparatury, jeśli prosi o to pacjent, który jest przytomny. Przed dziesięciu laty liczba zwolenników takich praktyk była o 10% mniejsza. O tyle samo ich liczba zwiększyła się też wśród przyszłych lekarzy: opowiada się za nią 65% studentów medycyny (4).

Stopniowo w liberalnych społeczeństwach, które wolność jednostki stawiają ponad wszystko, dochodzi do pewnej banalizacji śmierci. Publicznie wygłaszane opinie o "błogosławieństwie" uśmiercania nikogo już nie dziwią. Idea eutanazji zaś jest w świecie coraz popularniejsza. Początkowe dyskusje nad tym, że każdy ma prawo do śmierci i godnego umierania, przerodziły się w rozważania o eutanazji niedobrowolnej, przeprowadzanej bez woli chorego. W Holandii eutanazja na życzenie osób śmiertelnie chorych została rozszerzona na osoby cierpiące fizycznie lub psychicznie. Z prawa do śmierci przerodziła się w wywołujący dreszcze przymus umierania. Przez dziesięciolecia słyszeliśmy, że należy nam się równa szansa na życie, że rynek i pieniądz nie powinny rządzić medycyną. Teraz coraz częściej zaczynamy słyszeć, że należy nam się także śmierć. Próbuje się przesłaniać niektóre przestępstwa przeciw życiu poczętemu lub zmierzającemu ku naturalnemu końcowi określeniami typu medycznego, które mają odwracać uwagę od tego, że w rzeczywistości zagrożone jest prawo konkretnego człowieka do istnienia (5). Niezależnie od tego, jak promowane jest w społeczeństwie słowo "eutanazja", nic nie może przecież zafałszować faktu, że jest to dla pacjenta samobójstwo, a dla lekarza zabójstwo. Eutanazja określana jest jako "śmierć z godnością". Jakaż jest jednak godność w samobójstwie czy zabójstwie?

Zwolennicy eutanazji odwołują się niejednokrotnie do tej samej od setek, czy nawet tysięcy lat argumentacji, że ostatecznym dysponentem własnego życia jest sam człowiek. Jeśli zatem jest człowiekiem wolnym, może sam decydować o swoim życiu i jego końcu. Co więcej, ma wręcz moralne prawo do odebrania sobie życia, a także do upoważnienia kogokolwiek do zadania mu śmierci. Takie stawianie sprawy ma uzasadnić dopuszczalność eutanazji od strony człowieka chorego. Wynikający z sekularyzmu brak relacji do Boga sprawia, że człowiek uważa siebie za jedyną normę i kryterium wszelkich działań i przypisuje sobie prawo całkowitego decydowania o swoim losie, w tym również prawo do określania momentu własnej śmierci. Rozstrzygając jednak w sposób zdecydowany i jednoznaczny sprawę eutanazji, jako działania z natury niegodziwego, a więc nigdy nie dopuszczalnego, nie kwestionuje się przez to wolności człowieka ani nie godzi w jego naturalne prawa. Sprawa życia i śmierci leży bowiem poza granicami swobodnej decyzji. Wolności ludzkiej nie da się przypisać przymiotu nieograniczoności, atrybutu samego Boga. Do naturalnych zaś uprawnień człowieka nie należy zadanie sobie śmierci ani uśmiercanie kogokolwiek (6). Któż w końcu potrafi ocenić, czy cierpienie jest faktycznie nie do zniesienia. Jak odróżnić stanowczą aprobatę od decyzji wynikłej z chwilowego załamania lub z długotrwałego stanu depresji? Skąd możemy mieć pewność, że postanowienie samo uśmiercenia jest rzeczywiście dobrowolne, skoro starszy wiekiem pacjent podlega niejednokrotnie presji ze strony młodych członków rodziny?

Obrońcy eutanazji, odwołując się do zasady autonomii osobistej i obowiązku respektowania autonomii innych osób, twierdzą, że ludziom należy pozwolić podejmować ważne decyzje dotyczące ich życia w zgodzie z ich własnym przekonaniem na temat tego, jak chcą żyć. Wybór zatem sposobu umierania i momentu śmierci powinien należeć do sfery odpowiedzialności za własne życie. Odbieranie albo ograniczanie prawa do tego rodzaju wyborów osłabia ludzi, zmniejsza bowiem ich osobistą autonomię. Niemniej jednak rewindykacja prawa do (...) eutanazji oraz prawne jego uznanie jest równoznaczne z przyjęciem wynaturzonej i nikczemnej wizji ludzkiej wolności: z uznaniem jej za absolutną władzę nad innymi i przeciw innym. A to (...)  oznacza śmierć prawdziwej wolności (7). Nie istnieje bowiem wolność wolna od odpowiedzialności.

Propagatorzy "zabójstwa z litości" mówiąc o wolności wyboru oraz prawie do decydowania o własnym życiu i śmierci asekurują się zazwyczaj twierdzeniem, iż przed ewentualnymi nadużyciami chronić ma obwarowanie eutanazji wieloma przepisami i warunkami. Mimo to co jakiś czas prasa publikuje szokujące informacje o nie całkiem dobrowolnych zgonach niektórych pacjentów bądź o zwykłych pomyłkach w diagnozie. Tych z kolei wykluczyć nie sposób. Praktykowanie eutanazji zatem z całą pewnością zwiększyło jedynie wolność lekarzy. To oni mają realną władzę nad życiem i śmiercią człowieka. W tej zaś mierze, w jakiej lekarzy opłaca się ze środków publicznych, stają się oni urzędnikami państwa ingerującego coraz śmielej w życie i śmierć swych obywateli. Nawet osoby, które bronią niezwykle ograniczonej dopuszczalności eutanazji, muszą brać pod uwagę możliwe skutki. W demokracji bowiem idee miewają bezpośrednie konsekwencje. W przypadku zaś idei głoszonych w masowych mediach rosną i konsekwencje, i odpowiedzialność. Fakt, że pacjent sam zażądał własnej śmierci, nie powoduje, że jego życzenie jest legalne.

Bywają nieraz sytuacje, że człowiek ciężko chory, zwłaszcza kiedy stracił nadzieję powrotu do zdrowia, prosi - wyraźnie lub domyślnie - kogoś z najbliższych lub z personelu medycznego, aby mu tę śmierć zadano. Może wówczas zrodzić się pokusa, dyktowana litością dla cierpiącego człowieka - zwłaszcza, gdy jego śmierć wydaje się całkiem pewna - aby mu tę śmierć aktywnie przyspieszyć. To współczucie ma usprawiedliwić spowodowanie zgonu, a przez to przerwanie cierpień uznanych za niepotrzebne i bezsensowne, bo nie rokujące nadziei na ich ustanie lub ewentualne uzdrowienie chorego. Co więcej, występującemu w takich przypadkach motywowi działania - współczuciu dla osoby nieuleczalnie chorej, a doznającej wielkich cierpień - usiłuje się niekiedy nadać miano i charakter "miłości". Trzeba jednak stanowczo stwierdzić, że nie jest to miłość autentyczna, zwłaszcza w znaczeniu chrześcijańskim, ta bowiem nie przynosi wyzwolenia od cierpień przez zadanie śmierci osobie cierpiącej. Zadać komuś śmierć bezboleśnie i z litości jest czynem mniej zbrodniczym niż zabójstwo z nienawiści lub egoistycznego wyrachowania. Nie przestaje być jednak odebraniem człowiekowi daru życia, a więc uzurpowaniem sobie prawa decydowania w sprawie, która wykracza ponad kompetencje człowieka (8). Próbuje się dowodzić, że eutanazja jest dobrodziejstwem, aktem podyktowanym współczuciem. Jednak co zostanie, jeśli w celu ocenienia eutanazji zdejmiemy z niej zasłonę współczucia? Zostanie zwykłe zabójstwo. (...) Próby usprawiedliwienia eutanazji szlachetną dążnością przyniesienia choremu pomocy mogą łatwo stać się pretekstem dla ukrycia pod imieniem eutanazji cięższych przestępstw (9).

Zgodnie z moralnym argumentem przeciwko udzielaniu pomocy w popełnieniu samobójstwa, nigdy nie zdołamy uzyskać absolutnie przekonujących informacji, z których wynikałoby niezbicie, iż dana osoba wyraża ugruntowaną wolę śmierci (10) Skąd właściwie wiemy, o co prosi człowiek, gdy prosi o śmierć? Czy prośba powtórzona dwa razy jest dwa razy bardziej stanowcza, a wypisana na papierze warta tyle co tydzień nieprzerwanych jęków? Gdy znajomi wyglądają przez okno mówiąc, że w takim kraju żyć się odechciewa, nie przychodzi nam przecież na myśl, by zdecydowanym pchnięciem poszerzyć mu, wprawdzie na krótko, perspektywy. Czy gdyby zatem mówili to samo wychylając się ze szpitalnego łóżka, powinniśmy potraktować ich słowa poważniej? Osoby chore terminalnie znajdują się zazwyczaj, zarówno pod względem fizycznym, jak i emocjonalnym, w sytuacji upokarzającej i są rzeczywiście osłabione, z definicji więc rzadko tylko potrafią naprawdę kompetentnie ocenić, czy ich życie jest coś warte czy nie. Niektórzy, zwłaszcza pracownicy hospicjów, twierdzą, że za żądaniem pomocy w samobójstwie kryje się często chęć uniknięcia budzącego lęk procesu umierania. Motywem może więc być pragnienie ucieczki przed lękiem, przed cierpieniem lub opuszczeniem. Nie można zatem wszystkich próśb o pomoc w samobójstwie traktować jednakowo. Istotna jest znajomość motywów: jedni będą mieli pełną jasność tego, o co proszą, dla innych rozmowa o samobójstwie będzie okazją do omówienia skomplikowanej sieci spraw osobistych, rodzinnych i duchowych. Pojawia się więc pytanie, czy, kiedy i w jakich warunkach dysponujemy rzeczywiście przekonującymi dowodami na to, że czyjaś prośba o pomoc w odebraniu sobie życia jest oparta na rzetelnej informacji i naprawdę dobrowolna. Poza tym - ludzie nie żyją przecież w próżni społecznej, a jakość relacji z członkami rodziny miewa nierzadko istotny wpływ na ocenę możliwości samobójstwa. Ktoś może się czuć w swojej rodzinie wyobcowany, na przykład wskutek trudności w komunikacji wywołanych cierpieniem lub chorobą; ktoś inny chce uwolnić bliskich od ciężaru opieki nad nim. Sama zgoda rodziny na czyjeś samobójstwo już na pierwszy rzut oka nasuwa przypuszczenie, iż prośba nie jest rzeczywiście dobrowolna: decyzja taka mogła być przecież spowodowana przymusem albo innymi subtelnymi sposobami wywierania wpływu na chorego. Zarówno więc zwolennicy, jak i krytycy udzielania pomocy w samobójstwie są zgodni co do tego, że po każdej konkretnej prośbie powinien nastąpić okres refleksji i dialogu, choćby po to, by odróżnić żądania wyrażone bez zastanowienia, pod wpływem impulsu, od próśb lepiej ugruntowanych, które wytrzymają próbę czasu. Zgodnie z zastrzeżeniem bardziej zasadniczym, nikt nie może nigdy naprawdę racjonalnie i dobrowolnie pragnąć własnej śmierci. Tego rodzaju myślenie - zdaniem krytyków eutanazji - ma charakter przejściowy i jeśli da się ludziom dość czasu, w końcu zawsze wybiorą życie. Błagania ciężko chorych, którzy często wzywają śmierci, nie mogą być rozumiane jako wyraz prawdziwej woli eutanazji; są one niemal zawsze pełnymi udręki prośbami o pomoc i uczucia (11). Wszyscy, a zwłaszcza chorzy potrzebują bliskich, którzy nadadzą życiu sens i cel. Może ból fizyczny nie jest tak nieznośny jak samotność i poczucie pustki. Życzliwe zainteresowanie może zaś łagodzić cierpienie, a prośba o śmierć może być tak naprawdę rozpaczliwym wołaniem o miłość i uwagę.

Niejednokrotnie eutanazję usprawiedliwia się nie tylko rzekomym współczuciem dla cierpiącego pacjenta, ale czasem także racjami utylitarystycznymi, nakazującymi unikanie nieproduktywnych wydatków, które nadmiernie obciążają społeczeństwo. Proponuje się zatem pozbawianie życia noworodków z deformacjami ciała, osób z poważnymi upośledzeniami, niepełnosprawnych, starców - zwłaszcza niezdolnych do samodzielnego życia - oraz ludzi śmiertelnie chorych. Człowiek upośledzony, nieuleczalnie chory jest ciężarem dla społeczeństwa. Nie potrafi pracować, trzeba go żywić. Wymagać może szczególnej opieki, a w zamian nic z siebie dać nie może. U niektórych więc, wyłącznie pragmatycznie myślących ludzi, rodzi się myśl, czy nie można by pozbyć się takiego ciężaru. Oczywiście kara śmierci jako "niehumanitarna" nie będzie obowiązywała. Prawo do zabijania będą mieli tylko lekarze i wyspecjalizowani urzędnicy państwowi.

Współczesne społeczeństwo boi się przemijania, zmarszczek, utraty sił fizycznych. Lansowany przez media kult zdrowia, witalności i młodości sprawia, że choroba i starość stały się czymś wstydliwym. Rozpad rodziny i tradycyjnych więzów powoduje, że słabych, starych i chorych coraz częściej pozostawia się samym sobie. Obserwujemy wpływ hedonizmu i utylitaryzmu, który rzutuje na obraz człowieka i jego życia. Zdrowie rozumie się coraz bardziej jako ideał witalności i ważny element w drodze do szczęścia, usprawiedliwiającej wszelkie środki, którymi owe ideały mogą być osiągane. Jeżeli więc ciało jest osłabione, bądź uszkodzone, w takim stopniu, że człowiek nie może już dłużej żyć w użyteczny sposób, wtedy fizyczna egzystencja wydaje się bezwartościowa i bez jakiegokolwiek znaczenia. Tam, gdzie życie zależy przede wszystkim od pełnych fizycznych oraz intelektualnych możliwości, słaby człowiek zaczyna się wydawać bezużyteczny. Możliwość eutanazji może zatem oznaczać także presję społeczeństwa i opinii publicznej. Im bardziej argument jakości życia jest głęboko zakorzeniony w kulturze, tym bardziej obniża pozytywną samoocenę ludzi słabych i chorych. Życie ludzkie uważane jest za wartość tylko wtedy, gdy związane jest z sukcesami i stanowi źródło przyjemności. Jeśli niesie ze sobą cierpienie i ból, wtedy jawi się jako ciężar, od którego trzeba się za wszelką cenę uwolnić. Gdy zaś nie ma innej możliwości, trzeba położyć kres życiu przez eutanazję. Życie, które jest święte, przestaje nim być gdy jego jakość się obniża. A legalizacja eutanazji daje na to jawne przyzwolenie, daje do zrozumienia, że to jest dobre. Czyżby zatem prawo do życia miały tylko osoby młode, zdrowe i bogate? Zastanawiający jest fakt, iż dyskusja na temat eutanazji najżywiej toczy się w krajach przeraźliwie bogatych, choć na zdrowy rozum więcej cierpienia pleni się tam, gdzie więcej biedy. Nikt jednak nie proponuje, by w ramach dzieł miłosierdzia wysyłać na przykład do Afryki wagony z cyjankiem potasu.

Osobie ludzkiej należy przypisać wartość absolutną. Nie można jej zatem sprowadzić do poziomu środka w zapewnieniu dobra społecznego. Człowiek jest bowiem w świecie najwyższą wartością i celem sam w sobie. Nie godzi się postawić ponad niego czegoś, co się personifikuje jako "użyteczność społeczną". Żadna społeczność nie stoi ponad osobą, lecz ma jej służyć. Nie ma żadnego moralnego prawa skazywać na śmierć niewinnych. Prawo dopuszczające możliwość takiego pozbawienia życia wynikałoby z uzurpowania sobie władzy, której nikt nie posiada. Takie rzekome prawo jest przejawem radykalnej niesprawiedliwości, ponieważ godzi w pierwsze, najbardziej podstawowe prawo człowieka - prawo do życia. Państwo nie może wydawać ustaw czy zarządzeń dopuszczających uśmiercanie niewinnych osób, nawet za zgodą tych osób. Same zaś te osoby nie mają w płaszczyźnie moralnej prawa do odebrania sobie życia ani upoważnienia kogokolwiek do dokonania takiego czynu, byłoby to bowiem samobójstwo. Nikt i nic nie może upoważnić do zabijania niewinnej istoty ludzkiej. Nikt też nie może żądać zadania śmierci sobie samemu lub innej osobie, ani nie może przyzwalać na to bezpośrednio lub pośrednio. Byłoby to zarówno istotnym naruszeniem prawa Bożego, jak i obrazą godności osoby ludzkiej, zbrodnią przeciwko życiu. Życie ludzkie jest uświęcone i nikt nie ma prawa naruszania go, z wyjątkiem prawowitej władzy, która interweniuje w obronie społeczeństwa przed napaścią przeciwnika. Życie ludzkie przedstawione jest w Biblii jako dar Boga. Człowiek jest tylko jego użytkownikiem, a nie właścicielem. Nie może więc dysponować nim swobodnie według własnych osobistych intencji.

Ból jest bardzo poważnym problemem. Każda kultura musi znaleźć sposób radzenia sobie z nim. Ale zabijanie, jako metoda walki z cierpieniem, podkopie reguły prawne w społeczeństwie, prawdziwy humanizm i normalne stosunki międzyludzkie. Należy również pamiętać, iż ból, jakiego doświadczają ludzie terminalnie chorzy, nie zawsze wynika z samej choroby. Cierpienie to może być spowodowane zakresem, w jakim czyjaś egzystencja zaczyna zależeć od środków chemicznych i aparatury szpitalnej. W tego rodzaju okolicznościach dostępność dodatkowych metod uśmierzania bólu może w najlepszym razie nie mieć znaczenia, a niekiedy nasuwa wręcz myśl o wcześniejszym zakończeniu życia. Jednym z zarzutów wobec eutanazji w wersji holenderskiej jest to, że Holendrzy rozwinęli różne formy bezbolesnego z pewnością uśmiercania chorych, zamiast starać się zapewnić terminalnie chorym opiekę paliatywną. Obecnie mogą na nią liczyć tylko nieliczni. Doświadczenie ludzi, którzy zajmują się tą niezwykle trudną opieką medyczną, pokazuje, że prawa do śmierci pragną głównie ludzie, którzy potwornie cierpią i znajdują się w głębokiej depresji. Ale choć trochę wystarczy im pomóc - zarówno lekami, jak i troską - by zmieniły się ich poglądy i samopoczucie. Taka pomoc coraz częściej jest możliwa właśnie dzięki postępowi medycyny. Istnieje ból psychiczny i fizyczny. Dobra opieka paliatywna może uczynić sytuację znośną. Jeżeli jednak zaakceptujemy eutanazję, to nie ma wystarczającego bodźca do tworzenia dobrej opieki.

Dodatkowym argumentem przeciw eutanazji "na żądanie" jest odwołanie się do przewidywanych skutków legalizacji takich poczynań. Otwarłaby ona bowiem szeroko wrota do odbierania życia ludziom niewinnym. Niebezpieczeństwo nadużyć jest w tym zakresie nie do zlekceważenia choćby z tego powodu, że zgoda na ingerencje eutanatyczną może być tylko pozorna lub uzyskiwana podstępnie. Ponadto legalizacja eutanazji "na żądanie" mogłaby ogromnie osłabiać troskę o los ciężko chorych pacjentów ze strony lekarzy, którzy na mocy swego powołania, powinni do końca walczyć o życie oddanych im pod opiekę chorych. Trzeba by się wreszcie liczyć z poważnym obniżeniem zaufania do lekarzy. Społeczeństwo, które zdekryminalizuje udzielanie pomocy w samobójstwie, wkroczy na śliską ścieżkę, prowadzącą nieuchronnie do na przykład niedobrowolnej eutanazji. Oferowanie pomocy w popełnieniu samobójstwa to bez wątpienia akt natury społecznej - nie można go pojmować jako abstrakcyjnej interwencji specjalistycznej. Dlatego zaoferowanie jakiejkolwiek formy pomocy prowadzi do pytania: " Jeśli teraz pomagam w ten sposób, to czym się to skończy w przyszłości?" (...) Chociaż śmierć jest pewna, nikt nam nie zagwarantuje, że sami umrzemy tak, jak chcemy (12). Legalizacja eutanazji dałaby władzy państwowej możność pozbycia się jednostek niezdolnych do spełniania swoich obywatelskich obowiązków. W szczególności byłyby zagrożone osoby, które z racji na upośledzenie fizyczne czy umysłowe żyją na marginesie wspólnoty. Przyjęcie godziwości eutanazji, nawet w pewnych tylko wyjątkowych sytuacjach, równoważyłoby się z zaakceptowaniem państwowości, w której naczelną ideą stałby się priorytet produkcji dóbr materialnych nad dobrem człowieka. Społeczność ma obowiązek zapewnienia swoim członkom bezpieczeństwa opartego o zasadę wzajemnego szacunku wobec każdego człowieka. Legalizacja eutanazji byłaby pogwałceniem tych podstawowych praw.

Akceptacja prawa do śmierci tworzy także podstawę uniemożliwiającą uzyskanie przez pacjenta odpowiedniego leczenia. Proponowanie i legalizacja eutanazji może prowadzić również do wywierania presji na tych, którzy cierpią. Ostatecznie - może prowadzić do rozwijania się takiego systemu opieki zdrowotnej, który będzie faworyzował śmierć pacjenta; a zamiast leczyć go, odbierać mu życie. Eutanazja, a nawet tylko myślowa jej akceptacja przez lekarzy, oznacza całkowite odwrócenie celów i systemu wartości (13), jaki zawiera w sobie zawód lekarza. Podważyć może zatem samo istnienie medycyny. Pozostawi pacjenta w niepewności. Relacje między pacjentem a lekarzem nacechowane będą lękiem, podejrzliwością, nieufnością. Zaniknie przekonanie, że lekarz uczyni wszystko, by pacjenta ratować, by pomóc w usuwaniu choroby i wiążących się z nią dolegliwości. Legalizacja eutanazji niszcząc zaufanie pacjenta do lekarza, prowadzić może również do zahamowania postępu w badaniach naukowych w zakresie opieki i medycyny paliatywnej, w wytwarzaniu skuteczniejszych środków przeciwbólowych, w końcu - może prowadzić do zaniechania terapii lub niesłusznego jej ograniczania. Mogłaby prowadzić do przekonania, iż życie osób chorych, cierpiących, kalekich nie przedstawia żadnej wartości, a wręcz jest niekorzystne dla społeczeństwa ze względu na zależność od innych, także ekonomiczną. Pojawia się możliwość wielu nadużyć w stosowaniu eutanazji. To lekarz będzie rościł sobie prawo do decydowania o tym, kto ma żyć, a kto umrzeć. Trzeba się w związku z tym liczyć z niebezpieczeństwem deprecjacji zawodu lekarza. Jeżeli bowiem lekarz będzie zabijał, żaden jego pacjent nie będzie czuł się całkowicie bezpieczny.

Gdy tylko zaakceptujemy, że dokonanie eutanazji powinno następować w najbardziej poważnych przypadkach, stopniowo także będziemy się zgadzać, że i mniej poważne okoliczności dają prawo do przeprowadzenia eutanazji. Tak więc usprawiedliwione wyjątki mogą stać się regułą. Możemy to zaobserwować w Holandii, gdzie eutanazja rzeczywiście staje się możliwa w coraz to mniej poważnych przypadkach. Prawo, które winno służyć człowiekowi, wywołuje strach. W Holandii wśród ludzi w podeszłym wieku i przewlekle chorych powstało zjawisko "turystyki przed eutanazją", tj. ucieczka do sąsiednich krajów i osiedlanie się tam, aby zapewnić sobie życie do naturalnej śmierci. Z obawy przed eutanazją ludzie starsi  odmawiają zamieszkania w domach starców i zakładach dla przewlekle chorych, nie chcą być przyjęci do szpitala, przychodzić na wizyty u lekarza i odmawiają zażywania leków (14). Chociaż w Holandii obowiązują restrykcyjne regulaminy dotyczące eutanazji, przepisy owe są lekceważone, zwłaszcza te, które dotyczą prośby samego pacjenta. Co więcej eutanazja dotyczy także nastolatków w depresji, którzy przychodząc do psychiatry otrzymują receptę na samobójstwo (15). Zwolennicy ustawy twierdzą, że możliwość eutanazji obwarowano bardzo surowymi warunkami. Praktyka eutanazji w Holandii wskazuje jednak, że niebezpieczeństwa są nad wyraz realne. Nie ma bowiem możliwości pełnej kontroli nad tym zjawiskiem. Na każde pięć osób, które umierają w Holandii, jedną zabija lekarz. Połowa pacjentów zabijana jest bez pytania o ich zdanie, czy też bez wiedzy ich rodzin (16).

Nie można wprowadzać do systemu prawnego przepisu pozwalającego lekarzowi zabijać pacjenta. Służba zdrowia przyzwyczajona do zabijania na żądanie, może zacząć poszerzać krąg osób, które będzie wolno poddać eutanazji. Systematycznie może zmniejszać się granica wieku, w jakim również dziecko będzie podejmować decyzję o końcu własnego życia. W przyszłości problem ten może zyskać szczególny wymiar, gdyż wraz ze starzeniem się społeczeństw we wszystkich krajach uprzemysłowionych coraz więcej będzie ludzi ciężko chorych, zniedołężniałych, stanowiących ogromne obciążenie dla młodszych członków tej samej społeczności. Wtedy kolejnym krokiem może być też eliminowanie z miłosierdzia emerytów, ludzi chorych psychicznie i niepełnosprawnych. Obrońcy życia obawiają się także, iż ludzie starzy i chorzy uznają, że mają wręcz obowiązek szybko i sprawnie umrzeć, by nie zawadzać młodszym. I wcale nie chodzi o naturalne umieranie, lecz o fachowe uśmiercanie. Eutanazję zaś, jak i inne usługi medyczne, powierzy się specjalistom. Zresztą już sam fakt, że nie możemy kontrolować eutanazji i to, że prawa tego można nadużyć, są wystarczającymi argumentami przeciwko niej. Samo legalizowanie eutanazji nie jest początkiem procesu, lecz jedynie jego kolejną fazą. Prawdziwym początkiem była natomiast kwestia aborcji - coraz swobodniejszej, właściwie "na życzenie", raz uzasadnianej okropnym cierpieniem, jakie czuje matka rodząc dziecko skazane na trudne warunki społeczne, potem coraz częściej - prawem kobiety do wolnego wyboru. Wówczas już niektórzy przewidywali, że to nie koniec. Że od zabijania tych, w których jeszcze nie dostrzega się człowieka, niebawem gładko przejdzie się do zabijania tych, w których człowieka dostrzegać się już przestało.

Legalizacja eutanazji niszczy wartości moralne. Gdy umieranie staje się ceremonią szpitalną, więź bliskich z umierającym i odpowiedzialność za to, jak umiera, coraz bardziej słabnie. Odsuwamy się od umierających, oni zaś z tego powodu cierpią jeszcze bardziej, a im bardziej cierpią, tym bardziej się od nich odsuwamy. Życie, obok prawdy i wolności, należy do najważniejszych wartości etycznych naszego kręgu kulturowego. Dzięki tym wartościom nasze społeczeństwa funkcjonują. Jeżeli wartość życia, poprzez legalizację eutanazji, zostanie naruszona, pociągnie to za sobą wiele niekorzystnych następstw. Jeżeli dopuścimy eutanazję nawet w bardzo ograniczonym zakresie, to tak, jakbyśmy wychodzili z założenia, że istnieje pewna kategoria osób, których życie jest nic niewarte. Doprowadzi to do erozji naszego systemu wartości. I nigdy nie przebrzmi pytanie, gdzie się zatrzymać.

Dorota Peplińska


Przypisy:
1 - Jan Paweł II, Evangelium vitae, Rzym 1995, nr 4.
2 - Tamże, nr 18.
3 - Tamże, nr 4.
4 - Dane za Rzeczpospolita, 03.02.2001, Czy życie może być nic niewarte. Eutanazja dobrowolna, 
http://arch.rp.pl/a/rz/2001/02/20010203/200102030096.html.
5 - Jan Paweł II, Evangelium vitae, Rzym 1995, nr 11.
6 - Ks. S. Olejnik. Dar, wezwanie, odpowiedź. Teologia moralna. 6. Życie osobiste i współżycie międzyludzkie, Warszawa 1990, s. 233.
7 - Jan Paweł II, Evangelium vitae, Rzym 1995, nr 20.
8 - Ks. S. Olejnik. Dar, wezwanie, odpowiedź. Teologia moralna. 6. Życie osobiste i współżycie międzyludzkie, Warszawa 1990, s. 234.
9 - Ks. T. Sikorski, Eutanazja (przyczynek do studium moralnego), Studia Theol. Vars. 8 (1970) nr 1, s. 461-2.
10 - R. O'Connor, N. Sheehy, Zrozumieć samobójcę, tł. A. Tunalska-Dulęba, Gdańsk 2002, s. 137.
11 - Kongregacja Doktryny wiary, Deklaracja o eutanazji, Rzym 1980, nr 2.
12 - R. O'Connor, N. Sheehy, Zrozumieć samobójcę, tł. A. Tunalska-Dulęba, Gdańsk 2002, s. 141.
13 - R. Fenigsen, Eutanazja. Śmierć z wyboru?, Poznań 1994, s. 104.
14 - Tamże, s. 118.
15 - Por. Eutanazja - realne zagrożenie?, wywiad z dr John'em Willke, Głos dla życia, nr 1 (54) 2002, s. 17.
16 - Tamże, s. 17.