DRUKUJ
 
Tomasz Kot SJ
Czy orgazm bez stosunku to grzech?
materiał własny
 


"Różnorakie formy miłości małżeńskiej” to brzmi bardzo ogólnie i dużo rzeczy można pod to podciągnąć. Ale najpierw: 1) miłość nie jest grzechem, 2) miłość małżeńska nie jest grzechem, 3) orgazm SAM W SOBIE nie jest grzechem, także jeśli jest przeżywany poza pełnym stosunkiem seksualnym, 4) relacje seksualne w małżeństwie nie muszą zawsze prowadzić do poczęcia wg nauki Kościoła.
Można by, zatem odpowiedzieć krótko: nie. Wszystko zależy jednak od ogólnej sytuacji małżeńskiej od tego, czemu służą te „różnorakie formy miłości małżeńskiej” i jakie mają skutki dla obojga małżonków i ich więzi. Oczywiście nie może chodzić o totalne zamknięcie się na życie. Ale ufam, że dominujące znaczenie ma słowo miłość w dobrym i głębokim rozumieniu.
A teraz trochę ogólnie a propos tego pytania i na jego marginesie – proszę więc nie traktować tego osobiście!!!
Grzech, to nie jest przede wszystkim sprawa uczynienia czegoś, co jest niezgodne z przepisem, taką czy inną formą zewnętrzną. Myślę, że można świetnie opanować technikę współżycia zewnętrznie „zgodnego z nauką Kościoła”, nawet wstrzymać się od tego, co wydaje się wątpliwe dla moralnego spokoju i... niestety, okropnie grzeszyć w sektorze pożycia małżeńskiego (także tego, co dotyczy relacji seksualnej wobec współmałżonka). Bo grzech zaczyna się w sercu („z serca człowieka pochodzą wszelkie nieczystości...”). Czasem zbytnie skoncentrowanie się na tym czy taka lub inna pieszczota jest grzechem czy nie, może przypominać faryzejskie obmywanie zewnętrznej strony kubka... Co o tym mówił Jezus wszyscy wiemy... Myślę, że w materii pożycia małżeńskiego jest ważne by znać kilka zasadniczych reguł i nie próbować wchodzić pod „małżeńską kołdrę” z lupą moralisty. Bardziej się ona przydaje w oglądaniu poruszeń własnego serca... głębi lub braku ludzkiej więzi małżonków... No i jeszcze jedna bardzo ważna rzecz. Rozumiem, że czasem mogą się rodzić wątpliwości „bardzo szczegółowe” w materii pożycia seksualnego małżonków. Istnieje jednak bardzo duże niebezpieczeństwo, że poszukiwanie rozwiązań na „neutralnym gruncie” ogólnej informacji w przypadku dużej szczegółowości problemu, może doprowadzić do nieporozumień. Dlatego bardzo bym radził, by w takich sprawach spokojnie porozmawiać ze spowiednikiem, który oprócz poznania ogólnych zasad pomoże ocenić sprawę także w bardzo konkretnym kontekście sytuacji małżeńskiej.
Przepraszam, ze ten długi wywód na marginesie. Pozdrawiam serdecznie.