logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Zdzisław Kroplewski
Aby relacje nie męczyły
Pastores
 


Każdy człowiek jest w relacjach z innymi ludźmi, nie ma człowieka, który byłby całkowicie ich pozbawiony. Nawet pustelnik pozostaje w jakichś relacjach z innymi. Relacje jednak mogą zarówno przynosić człowiekowi zadowolenie, jak i powodować trudności, być przyczyną frustracji, negatywnych emocji, zwłaszcza urazów. Dzieje się tak przede wszystkim w przypadku nierozwiązanych lub źle rozwiązanych konfliktów, a także wtedy, gdy kontakt z drugim człowiekiem pozostawia poczucie skrzywdzenia, niedocenienia, poniżenia. Czasami też mówimy, że jesteśmy zmęczeni ludźmi, mając na myśli zbyt częste, a zarazem powierzchowne z nimi kontakty. Myślimy wtedy o jakiejś formie samotności, która jest przez jakiś czas nam potrzebna, żeby mogło dojść do odnowienia relacji z bliźnimi.
 
Ksiądz jest osobą, która - jako przewodnik wspólnoty - ma wiele i to rozmaitych relacji z innymi ludźmi. Warto więc prześledzić, czy pomagają mu one przeżywać zadowolenie z życia, z prowadzonej pracy ewangelizacyjnej, z realizowanego powołania, czy też go męczą, dodając mu jeszcze jeden element do doświadczania trudów kapłaństwa.

Od czego zależy zadowolenie w relacjach?
 
Ludzie, którzy mają dobre kontakty z innymi, są pogodni, radośni, uśmiechnięci. Natomiast ci, którzy mają niepoprawne relacje z innymi, częściej bywają zmęczeni, wyrażają zdenerwowanie podczas kontaktu z drugim, nawet przypadkowym człowiekiem. Warto więc zapytać, skąd u niektórych ludzi bierze się zadowolenie z relacji społecznych, a u innych - niezadowolenie; dlaczego w tej samej wspólnocie ludzi są zarówno tacy, którzy często na innych narzekają, jak i tacy, u których widać zadowolenie z kontaktów z innymi i chęć przebywania w grupie.
 
Jednym z czynników, od których to zależy, jest nasze wcześniejsze doświadczenie. Nasz dom rodzinny albo wspomagał kontakty, uczył zadowolenia z nich, albo, wprost przeciwnie, wzmagał niezadowolenie, powodował chęć ucieczki przed ludźmi. Mówi się w psychologii, że podstawowe zaufanie wobec drugiego człowieka jest wynikiem wczesnego wychowania rodzinnego. Tak więc albo ktoś wykształcił w sobie w tym czasie postawę ufności wobec innych, albo nie. Podobną rolę do rodziny spełniły wobec nas szkoła i środowisko rówieśnicze. Mogło ono ewentualne braki pogłębić, mogło jednak także je pozytywnie skorygować czy też wesprzeć wcześniejsze pozytywne doświadczenie. Jako księża wnieśliśmy te wykształcone wcześniej cechy do swojego kapłańskiego życia. Mogą zatem być one dla nas albo ułatwieniem, albo pewną trudnością w kontaktach z innymi ludźmi.
 
W seminariach duchownych spotyka się młodych ludzi, którzy przychodzą z postawą zaufania wobec innych, łatwością nawiązywania kontaktów, a także takich, którzy mają trudności w tym względzie. Od środowiska seminaryjnego w dużym stopniu zależy, do jakich postaw społecznych wychowuje alumnów, jakie postawy wzmacnia, jakie koryguje. W związku z tym, że dzisiejszy model Kościoła oscyluje ku modelowi wspólnoty wspólnot, warto byłoby seminarium duchowne tak zorganizować, aby ten właśnie model promowało. Chodzi tu o nowy styl życia w seminarium, o możliwość doświadczenia w trakcie formacji seminaryjnej autentycznej wspólnoty, autentycznych relacji, które będą potem owocowały w praktyce życia kapłańskiego. Chodzi więc o podobne doświadczenie, jakie mieli uczniowie Pana Jezusa, gdy przebywa­li razem z Nim we wspólnocie (por. PDV, 59-60). Tego typu doświadczenie seminaryjne może wyzwolić pozytywne i dojrzałe przeżywanie relacji z innymi, ucząc odpowiedzialności za nie.
 
Niemniej ważne dla księdza jest doświadczenie wspólnoty kapłańskiej w pierwszych latach posługi. Wielu prezbiterów wspomina swoją pierwszą parafię, pierwszą plebanię, pierwszą wspólnotę kapłańską jako miejsce i czas wzajemnego wspierania się, życzliwości, dobrej atmosfery domu, która owocowała pozytywnie w całym ich życiu kontaktami z innymi księżmi i ze wspólnotami ludzi świeckich. Niektórzy jednak mają odmienne doświadczenia. Dlatego warto byłoby zastanowić się nad strukturą plebanii, atmosferą wspólnot kapłańskich, które mogłyby pomagać w dojrzałym układaniu relacji z innymi. Wspólnoty zakonne mają tę sprawę w miarę dobrze rozwiązaną od strony swoich reguł zakon­nych, co nie oznacza, że nie potykają się o codzienne trudności wspólnego życia. Diecezjalne wspólnoty kapłańskie mają w tym względzie większe trudności ze względu na ciągle powszechne przekonanie o indywidualnym charakterze pracy księdza diecezjalnego.
 
Warto więc zadać sobie pytanie, jak powinna być zorganizowana kapłańska wspólnota parafialna, aby umacniała relacje międzyosobowe i ducha wspólnotowego. Jest wiele przykładów z codziennego życia, które mogą tu okazać się pomocne. Niektóre warto traktować jako pozytywne wzorce, inne jako negatywne przykłady.
 
Plebania - dom księży z pozytywnymi, szczerymi relacjami
 
Plebania jest przede wszystkim księżowskim domem. Najbardziej pożądaną strukturę takiego domu miałaby wspólnota kapłańska, w której zachowywano by podstawowe formy życia wspólnego: spożywane razem posiłki, narady duszpasterskie, od czasu do czasu spotkania o charakterze towarzyskim. Relacje oparte są tu na wzajemnym zaufaniu, w razie problemów dochodzi do rozmowy. Księża nie unikają swojego towarzystwa. Wspólnota kapłańska jednak nie jest oparta jedynie na powiązaniach towarzyskich, lecz stanowi wspólnotę zaangażowania w sprawy Kościoła, odpowiedzialności za duszpasterstwo, a nie grupę wspierania dobrego samopoczucia. Spotkania towarzyskie zatem nie są ważniejsze od duszpasterskich działań. W związku z tym, że prezbiterom zależy na jak najlepszym procesie ewangelizacji, nie uciekają oni od siebie, są w stanie razem pracować duszpastersko, nawzajem sobie pomagać, rozmawiać na interesujące ich tematy. Potrafią także podczas wspólnego przebywania ze sobą odpocząć.

Plebania indywidualistów
 
Czasem jednak plebania jest tylko miejscem wspólnego mieszkania, a nie domem. Istnieją bowiem również takie grupy księży pracujących razem w tej samej parafii, w których nie dochodzi do wielu wspólnych uzgodnień. Każdy robi to, co uważa za najbardziej właściwe, księża nie spotykają się zbyt często, dotyczy to także posiłków. Istnieją nawet takie plebanie, gdzie z zasady proboszcz ma własną kuchnię, a wikariusze sami troszczą się o swoje wyżywienie. Istnieją też takie "wspólnoty" kapłańskie, w których proboszcz i wikariusze z założenia mieszkają w innych domach, żeby sobie nawzajem nie przeszkadzali. Co więcej, traktowane jest to przez niektórych jako pożądana forma życia księży na parafii. Jest ona miejscem pracy, a nie wspólnej troski i odpowiedzialności za Kościół. Jeżeli istnieje jakiś wspólny program duszpasterski, to chodzi w nim jedynie o to, żeby podstawowa praca parafialna była zrealizowana. Poza tym każdy prowadzi swoje życie, księża nie wchodzą sobie w drogę. Wspólne życie towarzyskie istnieje tylko wtedy, gdy jest na nie zapotrzebowanie ze strony księży, gdy ktoś z kimś się zna, ma ochotę na kontakt. Najczęściej relacje te mają jedynie pozaduszpasterski wymiar.
 
Przedstawione wyżej modele pokazują, oczywiście w sposób bardzo uproszczony, jak mogą wyglądać relacje na plebanii. To wyostrzenie różnic ma pokazać wyraźniej problem relacji kapłańskich.
 
W pierwszym przypadku plebania przypomina dom, w którym panuje wzajemna życzliwość, a zarazem troska o wspólne dobro, o pracę duszpasterską. Nie oznacza to, że każdy prezbiter, który znajdzie się na takiej plebanii, będzie przeżywał pozytywnie zaistniałą atmosferę. Może bowiem w tej wspólnocie znaleźć się ktoś, kto nie potrzebuje bliższych relacji z innymi, będzie więc od wspólnoty stronił i przeżywał negatywnie zbytnie wtrącanie się do jego życia przez współbraci. Na tego typu plebanii jednak łatwiej jest doświadczać zadowolenia z relacji, gdyż atmosfera plebanii nie męczy.
 
W drugim przypadku z założenia nie ma między księżmi głębszych relacji, także o duszpasterskim charakterze, wzajemne towarzystwo ich raczej męczy, spełniają oni swoje obowiązki w mniejszym lub większym stopniu, zadowolenia z relacji jednak nie przeżywają, często też autentycznych relacji tam nie ma. Tworzy się nawet swego rodzaju oczekiwanie, aby sobie nawzajem nie wchodzić w drogę. Plebania raczej męczy niż daje poczucie bycia w domu.
 
Można z jakimś prawdopodobieństwem stwierdzić, że w zależności od tego, jakiej atmosfery plebanii doświadczy młody ksiądz po święceniach, takiego typu oczekiwania w sobie wytworzy, gdy chodzi o poprawność i potrzebę relacji we wspólnocie kapłańskiej. Nie można jednak zapominać, że każdy ksiądz przychodzi do nowej wspólnoty kapłańskiej z własnymi doświadczeniami, dlatego też sama plebania, nawet z najlepszą atmosferą, nie zmieni wszystkiego. 
 
Nie można również zapominać, że relacje prezbitera nie ograniczają się tylko do wspólnoty kapłańskiej. Obejmują one także kontakty z ludźmi świeckimi.
 
Kiedy relacje męczą?
 
Można by na to pytanie odpowiedzieć ogólnie, że męczą wtedy, gdy nie jesteśmy z nich zadowoleni, gdy odbieramy innych ludzi z lękiem, z niezadowoleniem, gdy uważamy, że spotkanie z drugim człowiekiem zabiera nam czas, naszą indywidualność. Są ludzie, którzy odbierają świat jako przyjazny, i są tacy, którzy odbierają świat jako nieprzyjazny. Jeżeli więc ktoś ma tendencję do widzenia świata jako złego, to będzie miał trudności w pozytywnym przeżywaniu relacji z innymi. Czasem występuje u ludzi tak duża tendencja do negatywnej oceny innych, że powoduje ona wyolbrzymianie trudności w relacjach z ludźmi, zauważanie w nich częściej cech negatywnych niż pozytywnych.
 
Widzenie świata jako nieprzyjaznego powoduje też lęk przed kontaktem z ludźmi. Ludzie, którzy boją się innych, nie umieją przeżywać radości z obecności drugiego człowieka. Nie potrafią zdobyć się na zaufanie do spotkanego człowieka. Lęk przed innymi może przejawiać się zarówno w zamknięciu się na innych, a więc w nieśmiałości, unikaniu kontaktu z innymi, braku umiejętności zabierania głosu w grupie, jak i w przeciwnych zachowaniach, które mają jakby zaprzeczyć występowaniu lęku. Dlatego też ludzie przeżywający lęk przed innymi czasami - paradoksalnie - zachowują się hałaśliwie, z dużym tupetem. Chcą w ten sposób jakby przed sobą samym zaprzeczyć, że faktycznie boją się ludzi i nie umieją z nimi rozmawiać. Taka hałaśliwa poza w kontakcie z ludźmi jest swego rodzaju zaporą, która ma zapobiec próbie nawiązania głębszego kontaktu. Gdy bowiem ktoś zachowuje się bardzo swobodnie, wówczas inni nie potrafią przebić się przez mur jego hałaśliwej spontaniczności. Zachowanie jednak zarówno zbyt nieśmiałe, skryte, jak i zbyt zewnętrzne, hałaśliwe powoduje zmęczenie rolą, którą się gra. Brak autentyczności bowiem powoduje brak zadowolenia z życia.
 
Innym czynnikiem, który może wzmagać zmęczenie relacjami, są własne wewnętrzne konflikty człowieka. Najczęściej są one wywołane sprzecznymi pragnieniami, których nie da się razem zrealizować. U księdza, który może mieć zarówno pragnienie doskonałości, jak i odczucie utraty swojego życia, takie wewnętrzne konflikty mogą się pojawić. Gdy bowiem ktoś nie jest wewnętrznie scalony, nie umie przeżywać zadowolenia z relacji z innymi.
 
Kontakt z innymi może być też zakłócony przez nieumiejętne rozwiązywanie konfliktów. Trudno wyobrazić sobie życie grupy ludzi bez konfliktów. Tak może być tylko wtedy, gdy nikomu na niczym nie zależy. Występowanie więc samego konfliktu nie musi być czymś negatywnym. Negatywne mogą być za to sposoby jego rozwiązywania. Tak więc, gdy ludzie próbują zatuszować konflikt, udając, że go nie ma; gdy rozwiązują go przez obrażanie się na siebie i tak zwane ciche dni; gdy podczas konfliktu ubliżają sobie nawzajem i wzajemnie się ranią - wtedy dochodzi do głębszego zakłócenia relacji i odczuwania niezadowolenia z nich. Natomiast pozytywnie rozwiązany konflikt może nawet w dłuższej perspektywie czasowej przynieść poprawę relacji we wspólnocie.
 
Trudności w relacjach z innymi mogą też być spowodowane przeżyciami krzywdy czy niesprawiedliwości we wcześniejszych kontaktach z innymi ludźmi. W człowieku utrwalają się bowiem sposoby przeżywania wydarzeń. Tak więc doświadczenie wielu negatywnych sytuacji związanych z innymi ludźmi może wytworzyć w człowieku tendencję do unikania ludzi, by nie byli przyczyną nowych negatywnych przeżyć. Po doświadczeniu głębokich urazów każde nowe spotkanie z człowiekiem jest przeżywane z napięciem i lękiem.
 
Czasem niezadowolenie z relacji z innymi ludźmi wynika też z atmosfery środowiska, w którym się przebywa. Negatywna atmosfera środowiska kapłańskiego może powodować niezadowolenie z relacji. Tak może dziać się wtedy, gdy ktoś jest często wyśmiewany lub lekceważony przez innych współbraci, czy też wtedy, gdy wspólnota zajmuje się plotkami, gdy jest nastawiona na widzenie negatywnych cech współbraci.

Jak kształtować relacje?
 
Jednym ze sposobów poprawiających zadowolenie z relacji z innymi ludźmi jest higiena psychiczna kontaktów międzyludzkich, na którą składa się zespół warunków zewnętrznych i wewnętrznych, zapewniający człowiekowi prawidłowy rozwój. Chodzi tu zwłaszcza o takie warunki, dzięki którym ludzie stają się dla nas źródłem rozwoju, dobra, a nie cierpienia. Dlatego też, aby relacje nie męczyły, trzeba włożyć dużo wysiłku we właściwe ułożenie struktur wspólnot, w których żyjemy.
 
Otwartość
 
Jednym z elementów, który sprzyja poprawności kontaktów międzyludzkich, jest otwartość wspólnoty, czyli takie w niej relacje, które nie krępują spontanicznych zachowań umożliwiających ludziom porozumiewanie się ze sobą. Zaprzeczeniem otwartej wspólnoty jest klika, czyli mała, zamknięta grupa, w której ludzie realizują własne, indywidualistyczne, egoistyczne cele. Klika ogranicza kontakty z osobami spoza grupy, ukrywa swoje sprawy przed innymi, jej cele bowiem nie do końca są pozytywne. Ludzie należący do kliki przyjmują pewne wspólne formy zachowania, takie jak: język, znaki, atrybuty, podobny sposób bycia, które jeszcze bardziej wzmacniają jej zamknięcie. Jeżeli więc wspólnota kapłańska przyjmie cechy kliki, zamknie się na innych, to relacje, zamiast dawać satysfakcję, będą, zwłaszcza po jakimś czasie, męczyły, krępowały wolność, spontaniczność, nie będą wzbudzały zadowolenia ze spotkania się z nowymi ludźmi. Zmiana struktury wspólnoty na strukturę kliki czasami dokonuje się w sposób niezauważalny. Dlatego też bardzo ważna jest troska o to, żeby wspólnota była otwarta, żeby nie burzyła spontaniczności zachowań, żeby dawała swobodę kontaktu z innymi ludźmi, a zwłaszcza żeby pomagała w słuchaniu innych ludzi.
 
Komunikacja
 
Następnym warunkiem zadowolenia z relacji we wspólnocie, związanym z poprzednim, jest możliwość wzajemnej komunikacji. Chodzi tutaj o to, żeby we wspólnocie kapłańskiej istniała możliwość dialogu, bezpośredniej rozmowy. Wtedy relacje są pozytywne, przynoszą zadowolenie, gdy może dojść do wzajemnej otwartej, szczerej rozmowy. Gdy natomiast jest wiele nieuzgodnionych spraw, wiele niedopowiedzeń, brakuje organizacji wspólnej pracy duszpasterskiej na parafii, wówczas zaczyna się wzajemne oskarżanie się, niechęć do pomocy sobie nawzajem. Dlatego też dosyć łatwo można poprawić zadowolenie z komunikacji wśród księży przez to, że się zadba o najprostsze formy wymiany informacji, takie jak: narady duszpasterskie czy inne spotkania, wspólne spotykanie się podczas posiłków, szczerą wymianę zdań, otwartość na wypowiadane z życzliwością i w duchu odpowiedzialności zdania innych współbraci.
 
Życzliwość
 
Innym czynnikiem poprawiającym zadowolenie z kontaktów międzyosobowych jest postawa życzliwości wobec drugiego człowieka - prezbitera lub osoby świeckiej. Postawa życzliwości wiąże się z akceptacją drugiego człowieka. Nieraz mamy tendencje do stawiania warunków drugiemu człowiekowi, jeszcze zanim wejdziemy z nim w kontakt. Natomiast życzliwość, jako postawa wobec drugiego człowieka, jest przyjęciem go takim, jaki on jest, i nawiązanie z nim kontaktu bez wstępnych warunków. Życzliwość, akceptacja nie oznacza jednak zgody na wszystkie zachowania drugiego człowieka, ale jest ofiarowaną mu formą zaufania. Można wtedy łatwiej pomóc drugiemu skorygować jego błędy. Życzliwości nie zawsze da się wyuczyć, jest ona bowiem bardziej czymś, co człowiek posiada, co zdobył w trakcie wcześniejszych kontaktów z innymi ludźmi, albo czymś czego nie posiada. Dlatego o niektó­rych ludziach mówimy, że mają w sobie naturalną życzliwość wobec innych ludzi, a o innych, że jej nie posiadają. Ludziom życzliwym o wiele łatwiej jest czerpać zadowolenie z kontaktów z drugim człowiekiem. Chociaż życzliwości nie można łatwo się nauczyć, jednak każdy może wzmocnić w sobie postawę akceptacji drugiego człowieka. W środowiskach kapłańskich jest to szczególnie ważne ze względu na skłonność do przyjmowania ogólnych opinii o innych, bez rzetelnego ich sprawdzenia. Czasami warto pokusić się o akceptację drugiego współbrata wbrew ogólnym opiniom o nim. Może to dać pozytywne skutki w kontakcie z nim.
 
Akceptacja i empatia
 
Oprócz akceptacji innych ludzi dla poprawy relacji ważna jest także umiejętność akceptacji sytuacji, miejsca, w których przychodzi nam pracować, mieszkać, być. Nieraz ludzie mają tendencję do walki z czynnikami, których nie można zmienić. Niektórych sytuacji, miejsc, ludzi, którzy są obok nas, nie można ominąć. Natomiast zawsze można zmienić swój stosunek do zewnętrznych warunków, akceptując je. Czasem jest to ważniejsze niż zmiana samego miejsca. Akceptując miejsce, zadanie, które spełniamy, otwieramy się także na ludzi, którzy w tym miejscu z nami są postawieni, realizują z nami dane zadanie. Ich obecność często jest niezależna od nas. Jeżeli więc chcemy z nimi współpracować, jeżeli nie chcemy wchodzić w niepotrzebne konflikty, musimy nauczyć się w tym miejscu i czasie z nimi się kontaktować, wchodzić w relacje.
Kolejnym czynnikiem poprawiającym kontakty jest umiejętność empatii w stosunku do drugiego człowieka. Niekiedy nie rozumiemy zachowań ludzi obok nas, a dzieje się tak dlatego, że nie umiemy wczuć się w ich sytuację, w ich historię życia, nie rozumiemy ich sposobów reagowania. Empatia pomaga zrozumieć drugiego człowieka, w efekcie pomaga w nawiązaniu głębszego kontaktu z nim, a to jest warunkiem zadowolenia z relacji.
 
Współodpowiedzialność
 
Warunkiem dobrego kontaktu z ludźmi jest także poczucie współodpowiedzialności za całą wspólnotę. Ludzie, zwłaszcza wtedy gdy nie są przełożonymi, mają tendencję do tego, żeby nie brać na siebie odpowiedzialności za to, co się dzieje we wspólnocie. Tego typu sytuacja jednak zwiększa napięcia, powoduje z jednej strony rozgoryczenie, z drugiej natomiast rezygnację, bierne poddanie się biegowi wydarzeń. Relacje wtedy się spłycają, nie dają zadowolenia.
 
Odpoczynek
 
Wreszcie bardzo ważnym czynnikiem poprawienia relacji we wspólnocie jest umiejętność odpoczynku. Ludzie, którzy nie umieją odpoczywać, którzy ciągle niosą na sobie poczucie brzemienia ciążącej na nich odpowiedzialności, którzy zamartwiają się sprawami od nich niezależnymi, nie mają też radości z życia we wspólnocie. Brak umiejętności odprężenia się powoduje, że życie we wspólnocie jest ciągle napięte. Dla higieny psychicznej potrzebne jest odprężenie. Dobrze więc się dzieje, gdy we wspólnocie istnieje możliwość spotkań o charakterze towarzyskim, kiedy w jakiejś mierze można odreagować stres codziennego życia. Jedna z teorii psychologicznych opisuje występowanie w człowieku trzech sfer, które w zależności od samego człowieka i od warunków zewnętrznych ujawniają się w różnych sytuacjach: sfera "dziecka", "rodzica" i "dorosłego". Czas odpoczynku we wspólnocie jest dopuszczeniem w sobie do głosu sfery "dziecka", czyli zachowań spontanicznych, pełnych autentycznej radości. Wspólnoty, które są zbyt poważne, na których zawsze ciąży atmosfera odpowiedzialności, funkcjonują zbyt często na poziomie "rodzica", nie umieją odpoczywać, a w efekcie cieszyć się z wzajemnych relacji. Jednakże tego typu umiejętność odpoczywania zależy od dojrzałości człowieka. Ten, kto ma rozwiniętą sferę "dorosłego", umie dostosować swoje sposoby zachowania do aktualnej sytuacji. Umie więc się cieszyć we wspólnocie w trakcie rekreacji, umie również odpowiedzialnie pracować, gdy spełnia należące do niego obowiązki.
 
Dla odpoczynku jest też czasem potrzebna chwilowa zmiana otoczenia. Pan Jezus dla takiego odpoczynku miał Betanię, gdzie mógł się schronić, odejść od swoich uczniów, zmienić środowisko, odpocząć od napięcia związanego z ewangelizacją. Betania potrzebna jest każdemu człowiekowi, także księdzu, aby mógł odpocząć od codziennych problemów. Powroty z naszej Betanii najczęściej polepszają codzienne relacje, dają bowiem inną perspektywę wobec problemów międzyosobowych, które czasami we wspólnocie mogą sprawiać trudności. 
 
Co zrobić, żeby relacje nie męczyły? Najogólniej mówiąc, zachować ich największą naturalność w powiązaniu z odpowiedzialnością za siebie i drugiego człowieka. Nie ma jednak jednej recepty dla wszystkich. Żadna bowiem prosta rada nie zmieni w nas tego, co przez lata stało się wyuczonym zachowaniem. Jednak już samo rozpoczęcie refleksji nad swoimi relacjami może być takiej zmiany początkiem.
 
ks. Zdzisław Kroplewski
Pastores 20(3)2003