logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Zbigniew Kapłański
Ani oko, ani ucho
Droga
 


 
 Starszych ministrantów zapytałem po mszy świętej niedzielnej jak opisać zaskakujący, wspaniały prezent w nowojęzyku cool-trendy. Wyczesana niespodzianka? Odlotowy prezent? Stanęło na: odlotowy suprajz. A po co to wszystko? Aby mówić o czymś, co jest starsze niż świat, co jest marzeniem każdego człowieka, co jest celem naszego życia. Aby mówić o niebie. Bo gadka o szczęściu wiecznym, o niewysłowionej radości, o niebiańskiej światłości jest w myśleniu wielu ludzi z tego samego regału, co bajka o Kopciuszku, Ali Babie czy Czerwonym Kapturku. No, może z trochę wyższej półki tego regału niż Królewna Śnieżka czy Sierotka Marysia z całym kompletem krasnoludków.
 
Kupiłem kiedyś książkę "Jak o Bogu mówić współczesnej młodzieży? " (tytuł cytuję z pamięci). Już godzinę potem obiecałem sobie w duchu, że już nigdy przed dokładnym obejrzeniem żadnej książki nie kupię. Wyraźnie było widać, że Autor ostatnio spotkał się z przedstawicielem młodzieży przed paru laty, gdy tankował na stacji benzynowej chwilę po piętnastoletnim właścicielu motoroweru. Książka była pełna statystyk oraz uwag typu tradycyjne sformułowania teologii stały się w dobie wideoklipów mało konkretne, trzeba szukać przykładów, które dla współczesnego młodego słuchacza staną się rodzajem świadectwa ukrytego w słowie. To ja wiem bez statystyk, wystarczy popatrzeć na twarze uczniów po ostrożnym wypowiedzeniu słowa niebo. Niekonkretne, nieznane, niepewne i być może nawet strasznie nudne. Właściwie pytanie pozostaje bez odpowiedzi: jak mówić, że warto żyć dla zbawienia, do którego każdy może ale nikt nie musi wejść, jak przekonać do słuchania o niebie ludzi, którzy nie chcą słuchać, co Bóg nam powiedział o Sobie, tylko tworzą przeróżne karykatury i nazywają je Bogiem. Czy niebo w ogóle jest? Jak tam się dostać? Jak tam jest?
 
Jezus - to Syn Boży, który po to przyszedł na świat, aby każdy człowiek mógł skutecznie dojść tam, gdzie możemy być szczęśliwi w pełni i bez końca. Przed Jego śmiercią i zmartwychwstaniem nikt, najbardziej nawet zasłużony dla Boga i ludzi, nie miał żadnej szansy wejść do Domu Ojca. Teraz - jeśli Jezusowi powierzymy swoją słabość i bezradność w zmaganiu o piękno świata i życia, to On nas zaniesie do Siebie. Aby tylko pozwolić Mu działać, nie wyrywać się z Jego ramion. Podejmować wysiłki, ale ze świadomością, że one są tylko sposobem pokazania, jak bardzo nam na tej przyjaźni zależy. Tam, jest przygotowana niespodzianka, prezent, coś niewyobrażalnego, zaskakującego, co nie jest wypłatą za udane życie, ale darem. Chyba jednak najważniejsze - to samemu w to wierzyć, uśmiechać się, pracować i odpoczywać tak, aby być wizytówką nieba. Świat nie chce nauki o świętych, świat chce widzieć, że ktoś żyje próbując dobra, przyznając się do winy, naprawiając błędy, że ktoś ma poczucie bezpieczeństwa w wolności, którą daje szczera modlitwa.
 
 
 
strona: 1 2