To jest taki paradoks modlitwy, adoracji, bycia i trwania przy Jezusie i dla Niego. Po pierwsze dając wtedy siebie, jeszcze więcej otrzymujemy. Bóg oczyszcza nasze serca, umacnia je, by bardziej być dla innych. A więc adorując, i słuchając Jezusa zmienia się nasze patrzenie na świat, na rzeczywistość. Zaczynamy patrzeć tak jak On. Tak klarownie i przejrzyście, a jednocześnie z miłością i miłosierdziem wobec drugiego człowieka.
Kiedy mówimy o czyjejś winie, to myślimy o stanie psychicznym wyboru człowieka, zdecydowania się na czyn zły. Człowiek jest bowiem istotą wolną i świadomą, potrafi wybierać to czego chce, mając zarazem świadomość charakteru i konsekwencji swojego czynu. Z kolei czyn zły, dokonany bez świadomości wiąże się z winą nieumyślną. Kiedy pojawia się wina, pojawia się też odpowiedzialność za to czego się dokonało. Człowiek powinien ponieść konsekwencje swojego czynu.