Klimatem rozwoju chrześcijańskiego jest - co oczywiste - miłość. Miłość chrześcijańska ma dwa bieguny. Przeżywanie przykazania miłości przypomina zegar, którego wahadło przemierza drogę między obu biegunami. Miłość człowieka (i sam człowiek) rozwija się do-piero wtedy, kiedy wahadło zegara się porusza.
Podobno w dniu ślubu on ma nadzieję, że ona zawsze już będzie taka sama – piękna i w niego wpatrzona. Natomiast ona? Też ma nadzieję. Myśli, że on się zmieni i będzie bardziej: zaangażowany, oddany, zakochany, itp. Z reguły żadna z tych rzeczy się nie wydarza.
Pan Jezus zaprasza nas na dłuższą przechadzkę z Jerozolimy do Emaus (około dwunastu kilometrów) i pragnie nam ukazać sens zawiedzionej nadziei. Ludzkie serce pragnie takich lat, które tu, na ziemi, mogłyby być wypełnione szczęściem. To pragnienie występuje tak w skali indywidualnej, jak i społecznej. Tęsknimy za spokojnym życiem; bez cierpienia, bez trudności, bez problemów, aby wszystko układało się, jak tego chcemy.
Więcej wcale nie musi oznaczać lepiej. Doskonale wiedzą o tym osoby, które zmagają się z otyłością. Problemy z jedzeniem niekoniecznie muszą prowadzić do nadwagi, wir kompulsywnego dojadania jest równie niepokojący. W ten sposób chcemy zaspokoić inny rodzaju głodu, na przykład emocjonalny: potrzebę akceptacji, bliskości czy miłości. Jak rozpoznać taki głód?
Jedną z najbardziej znanych łacińskich sentencji, jest powiedzenie: Historia magistra vita est. Jest to jednak w rzeczywistości tylko część wypowiedzi Cycerona, słynnego mówcy rzymskiego, popularyzatora greckiej filozofii i polityka zarazem. W jednym ciągu wymienia on także inne przymioty historii, która jest według niego również „świadkiem czasu, światłem prawdy, życiem pamięci i zwiastunką przyszłości”.
Współtwórcami tekstu Konstytucji 3 Maja byli księża Kołłątaj i Staszic, ale całą akcją jej przygotowania, a także przeprowadzenia, kierował biskup Krasiński. We wrześniu 1789 r. Sejm, zwany później Czteroletnim, wyłonił ze swego grona komisję, której zadaniem było przygotowanie nowej konstytucji. Deputacja do Formy Rządu – tak brzmiała urzędowa nazwa owej komisji – rozpoczęła obrady w momencie dla Polski krytycznym.
Ratunkiem dla grzeszników jest Niepokalane Serce Maryi. Droga ta budzi jednak wiele pytań, gdyż Maryja jest, jak każdy z nas, stworzeniem i człowiekiem, a nie Bogiem. Nie możemy o tym zapominać, a tym bardziej zacierać nieprzekraczalnej granicy pomiędzy Stwórcą a stworzeniem. A jednak to właśnie Bóg pragnie ustanowić nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi.
Kościół w swojej historii kanonizował ponad 2 tysiące ludzi, których nazywamy „świętymi”. Pierwsza chronologicznie święta to Anna, babcia Jezusa Chrystusa. Pokolenie jedno później to święty Józef i Jego Oblubienica, Najświętsza Maryja Panna. W kalendarzu liturgicznym codziennie wspominamy jakiegoś świętego.
Data święceń coraz bliżej. W niejednym seminarium, podobnie i w moim, przed przyjęciem święceń, był jeszcze jeden wyjątkowy moment. To rozmowa z Księdzem Arcybiskupem. Miłe i serdeczne spotkanie, którego celem jest poznanie i szczera rozmowa na temat tego, co ma niebawem nastąpić. Tak pomału zbliżamy się do wyczekiwanego przez sześć lat momentu, chwili święceń.
Minęły już cztery tygodnie od Niedzieli Zmartwychwstania, a radość paschalna trwa nadal, nie wygasa, ale jest ciągle żywa. Każda kolejna niedziela utwierdza nas w przekonaniu, że zmartwychwstanie to nie jest jednorazowe wydarzenie, którego pamiątkę obchodzimy raz w roku.
Jak większość ludzi, nie rozumiałam, że Bóg mógłby kochać właśnie mnie – w depresji i poplątaniu, których tak bardzo się wstydziłam. A ponieważ nie rozumiałam, ciężko było mi w to uwierzyć – pisze Daphne K., żona alkoholika.
Mówimy o sobie z dumą: Pokolenie św. Jana Pawła II. Był nam bliski, nie tylko jako Papież z Polski, ale jako ojciec, który jednoczył nas – ludzi wiary – w jedną rodzinę. Był autorytetem. Dziś wiele się zmieniło. W dorosłość wchodzi generacja, która św. Jana Pawła II zna tylko z podręczników historii i archiwalnych filmów, postrzega go raczej jako bohatera niż świętego.