To jest taki paradoks modlitwy, adoracji, bycia i trwania przy Jezusie i dla Niego. Po pierwsze dając wtedy siebie, jeszcze więcej otrzymujemy. Bóg oczyszcza nasze serca, umacnia je, by bardziej być dla innych. A więc adorując, i słuchając Jezusa zmienia się nasze patrzenie na świat, na rzeczywistość. Zaczynamy patrzeć tak jak On. Tak klarownie i przejrzyście, a jednocześnie z miłością i miłosierdziem wobec drugiego człowieka.
W miasteczku Nazaret, w miejscu dość skromnym i ubogim, mieszkała dawno temu zwykła dziewczyna, której było na imię Maryja. Niewiele wiemy o Jej rodzinie, ale pewnie nie opływała ona w dostatki, a kto wie, czy jej jedynym bogactwem nie była dobroć serca i miłość, przymioty jednak wcale nie bez znaczenia, ponieważ jak wiemy z własnego życia, to właśnie one budzą szacunek innych i sprawiają, że do tych, którzy mają dobre serca, ludzie lgną, a gdy przyjdzie się z takimi rozstać, to smutno się robi na sercu.