To jest taki paradoks modlitwy, adoracji, bycia i trwania przy Jezusie i dla Niego. Po pierwsze dając wtedy siebie, jeszcze więcej otrzymujemy. Bóg oczyszcza nasze serca, umacnia je, by bardziej być dla innych. A więc adorując, i słuchając Jezusa zmienia się nasze patrzenie na świat, na rzeczywistość. Zaczynamy patrzeć tak jak On. Tak klarownie i przejrzyście, a jednocześnie z miłością i miłosierdziem wobec drugiego człowieka.
Wielu z nas należy do wspólnot i grup modlitewnych. Przychodząc do nich, kierujemy się różnymi motywacjami. Dlatego chciałabym na początku postawić pytanie: czym w ogóle jest wspólnota modlitewna i czy w pewnych sytuacjach jest tym, czym być powinna?