logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Zbigniew Kapłański
Autoindoktrynacja
Droga
 



 
 Mam nadzieję, że powyższy tytuł jest nieco drażniący, dlatego na wstępie obiecam, że z czasem się z niego wytłumaczę.
Bo przecież nie znosimy indoktrynacji, nie lubimy, jak ktoś nam "wciska" na siłę jakąś teorię, jak przymusza do przyjęcia jego opinii i skali wartości. A już zupełnie nie do przyjęcia jest stosowanie manipulacji, choć bywa to tak przebiegłe, że w pierwszej chwili nie sposób dostrzec podstępnych dróg demagoga.
 
Ci, którzy mnie bliżej znają, doskonale wiedzą, że mam - szaleńcze niemal - umiłowanie własnej wolności. Dowody na to pozostały w postaci różnych anegdotek opowiadanych w mojej rodzinie na mój temat.
 
Pierwszej sytuacji, którą znam tylko z opowiadań, ja osobiście zupełnie nie pamiętam. Miało to miejsce w przedszkolu, byłem niespełna pięcioletnim młodzieńcem, trochę już doświadczonym w kontaktach ze służbą zdrowia, co w tym wypadku jest nie bez znaczenia. Rok wcześniej dość długo chorowałem, w czasie tej choroby musiałem przyjmować sporo zastrzyków i już wtedy nie stanowiło to dla mnie wielkiego problemu. Natomiast problem pojawił się na zupełnie innej płaszczyźnie. Któregoś ranka, zaraz po przyjściu do przedszkola zostaliśmy poinformowani, że po zmianie obuwia mamy się pojawić przed gabinetem lekarskim, "przyjechała Pani Pielęgniarka, która każdemu zrobi zupełnie bezbolesną szczepionkę". Nikt oczywiście nie wierzył, że ktoś potrafi bez bólu wbijać igłę w ramię, ale mi ponoć chodziło o co innego.
 
Powiedziałem sobie w duchu "ze mną nikt tego nie uzgadniał!".
 
Uznałem to zamach na wolność i w sercu postanowiłem się takiej agresji nie poddawać. Jako bywalec sal przedszkolnych wiedziałem, która z nich jest nieużywana (do przedszkola chodziło mniej dzieci niż zaplanowano przy projektowaniu budynku i jedna sala była pusta). Nie informując nikogo, by nie robić zamieszania i afery wokół mojego oporu wobec próby naruszenia nietykalności osobistej, udałem się do tamtej sali i postanowiłem dłuższy czas jej nie opuszczać.
 
Po dziewięciu godzinach Mama pojawiła się w przedszkolu zdziwiona, że do tej pory nie wróciłem (zwykle sam wracałem do domu o godzinach znanych Paniom Przedszkolankom, bo mieszkaliśmy w sąsiednim budynku). Usłyszała, że mnie tego dnia nie było. Mama wiedziała, że to niemożliwe i rozpoczęto poszukiwania. Zupełnie nie wyglądałem na bohatera, gdy wyciągano mnie spod biurka, trochę ociekającego, bo przecież nie mogłem się dekonspirować chodząc do toalety. Można powiedzieć: "głupie dziecko", - ale to niewątpliwy znak rosnącego umiłowania wolności. Tak na marginesie: tamto szczepienie mnie ominęło, Pani Pielęgniarka po godzinie pracy udała się do innych przedszkoli w dzielnicy.
 
Druga historia to czas ostatnich lat podstawówki. Ponieważ nie znosiłem, jak ktoś kazał mi coś robić, to długo myślałem, jak to zmienić, jednocześnie nie popadając w konflikt, takowych nie lubiłem nigdy. I wymyśliłem. Jak wróciłem do domu, rodziców zwykle jeszcze nie było, robiłem obchód całego mieszkania i starałem się dojrzeć, co tylko jest do zrobienia: a to jakieś niepozmywane naczynia w zlewie, a to śmieci, które trzeba wynieść, a to jakieś paprochy na dywanie. Co w ten sposób osiągnąłem: jak starsi wracali do domu, to już właściwie nie mieli co mi zlecić, jeśli coś zrobiłem, to z własnej woli, bo sam znalazłem i zadecydowałem, że chcę, aby w mieszkaniu było ładniej i by nie słyszeć poleceń. Koledzy mówili zdanie, które już gdzieś wcześniej słyszałem: "głupie dziecko!", ale wcale mi nie przeszkadzało, że na pewno zrobiłem więcej, niż by mi kazano, dla mnie było ważne, że zrobiłem to z własnej woli!!.
 
Gdy byłem w Liceum, było już dla mnie zupełnie jasne, że chcę iść do Zbawienia, czyli - mówiąc nieco symbolicznie - do Nieba. To mój wybór, moja decyzja. Natychmiast pojawia się pytanie: co mi w wypełnieniu tej decyzji może przeszkodzić? Oczywiście grzech! Oczywiście szatan, który do grzechu namawia, "podpuszcza", próbuje nazwać wolnością to, co jest samowolą, manipuluje człowiekiem, jest mistrzem oszukańczej reklamy, wiele obiecuje, a potem, po jakimś uczynku sprzecznym z Dobrem, czyli z Wolą Bożą ucieka, pozostawiając człowieka z poczuciem straszliwej samotności, własnej głupoty i beznadziei... Zobaczmy, tak na marginesie, szatan mówi zawsze "będzie ci dobrze, korzystnie itp.", ale nigdy nie mówi jak długo....
 

 
 
1 2 3  następna
Zobacz także
ks. Tadeusz Hajduk SJ
Przyglądamy się Jezusowi zdążającemu do Jerozolimy, siedzącemu na oślęciu. Widzimy tłumy osób, które słały na drodze swe płaszcze i gałązki ścięte na polach. I słyszymy ich radosne: Hosanna! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie. Błogosławione królestwo ojca naszego Dawida, które przychodzi. Hosanna na wysokościach!...
 
ks. Tadeusz Hajduk SJ
To, co piszę, rodzi się z milczenia. Całymi dniami milczę, żeby napisać dwa zdania i te zdania znaczą dla mnie więcej niż sto, które później wypowiem. Najważniejsze podróże odbyłem w pojedynkę, ewentualnie we dwoje, kiedy każde z nas chodziło osobnymi ścieżkami albo milczało, żeby jakimś zbędnym słowem nie zabić tego, co wydawało nam się wtedy najważniejsze – czegoś, co trudno nazwać, a co było najpewniej potrzebą dostrojenia się do chwili i miejsca. 
 
Fr. Justyn
W przeszłości dochodziło często do konfliktów miedzy tym obrazem świata, jaki ukazuje Biblia i tradycja kościelna, a tym nowym obrazem świata, który opiera się na doświadczeniu metodycznie pewnym i na rachunku matematycznym. Czy współczesne nauki przyrodnicze widzą, dziś wyraźniej niż kiedyś swoje granice?
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS