logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Zbigniew Kapłański
Autoindoktrynacja
Droga
 



 
 Mam nadzieję, że powyższy tytuł jest nieco drażniący, dlatego na wstępie obiecam, że z czasem się z niego wytłumaczę.
Bo przecież nie znosimy indoktrynacji, nie lubimy, jak ktoś nam "wciska" na siłę jakąś teorię, jak przymusza do przyjęcia jego opinii i skali wartości. A już zupełnie nie do przyjęcia jest stosowanie manipulacji, choć bywa to tak przebiegłe, że w pierwszej chwili nie sposób dostrzec podstępnych dróg demagoga.
 
Ci, którzy mnie bliżej znają, doskonale wiedzą, że mam - szaleńcze niemal - umiłowanie własnej wolności. Dowody na to pozostały w postaci różnych anegdotek opowiadanych w mojej rodzinie na mój temat.
 
Pierwszej sytuacji, którą znam tylko z opowiadań, ja osobiście zupełnie nie pamiętam. Miało to miejsce w przedszkolu, byłem niespełna pięcioletnim młodzieńcem, trochę już doświadczonym w kontaktach ze służbą zdrowia, co w tym wypadku jest nie bez znaczenia. Rok wcześniej dość długo chorowałem, w czasie tej choroby musiałem przyjmować sporo zastrzyków i już wtedy nie stanowiło to dla mnie wielkiego problemu. Natomiast problem pojawił się na zupełnie innej płaszczyźnie. Któregoś ranka, zaraz po przyjściu do przedszkola zostaliśmy poinformowani, że po zmianie obuwia mamy się pojawić przed gabinetem lekarskim, "przyjechała Pani Pielęgniarka, która każdemu zrobi zupełnie bezbolesną szczepionkę". Nikt oczywiście nie wierzył, że ktoś potrafi bez bólu wbijać igłę w ramię, ale mi ponoć chodziło o co innego.
 
Powiedziałem sobie w duchu "ze mną nikt tego nie uzgadniał!".
 
Uznałem to zamach na wolność i w sercu postanowiłem się takiej agresji nie poddawać. Jako bywalec sal przedszkolnych wiedziałem, która z nich jest nieużywana (do przedszkola chodziło mniej dzieci niż zaplanowano przy projektowaniu budynku i jedna sala była pusta). Nie informując nikogo, by nie robić zamieszania i afery wokół mojego oporu wobec próby naruszenia nietykalności osobistej, udałem się do tamtej sali i postanowiłem dłuższy czas jej nie opuszczać.
 
Po dziewięciu godzinach Mama pojawiła się w przedszkolu zdziwiona, że do tej pory nie wróciłem (zwykle sam wracałem do domu o godzinach znanych Paniom Przedszkolankom, bo mieszkaliśmy w sąsiednim budynku). Usłyszała, że mnie tego dnia nie było. Mama wiedziała, że to niemożliwe i rozpoczęto poszukiwania. Zupełnie nie wyglądałem na bohatera, gdy wyciągano mnie spod biurka, trochę ociekającego, bo przecież nie mogłem się dekonspirować chodząc do toalety. Można powiedzieć: "głupie dziecko", - ale to niewątpliwy znak rosnącego umiłowania wolności. Tak na marginesie: tamto szczepienie mnie ominęło, Pani Pielęgniarka po godzinie pracy udała się do innych przedszkoli w dzielnicy.
 
Druga historia to czas ostatnich lat podstawówki. Ponieważ nie znosiłem, jak ktoś kazał mi coś robić, to długo myślałem, jak to zmienić, jednocześnie nie popadając w konflikt, takowych nie lubiłem nigdy. I wymyśliłem. Jak wróciłem do domu, rodziców zwykle jeszcze nie było, robiłem obchód całego mieszkania i starałem się dojrzeć, co tylko jest do zrobienia: a to jakieś niepozmywane naczynia w zlewie, a to śmieci, które trzeba wynieść, a to jakieś paprochy na dywanie. Co w ten sposób osiągnąłem: jak starsi wracali do domu, to już właściwie nie mieli co mi zlecić, jeśli coś zrobiłem, to z własnej woli, bo sam znalazłem i zadecydowałem, że chcę, aby w mieszkaniu było ładniej i by nie słyszeć poleceń. Koledzy mówili zdanie, które już gdzieś wcześniej słyszałem: "głupie dziecko!", ale wcale mi nie przeszkadzało, że na pewno zrobiłem więcej, niż by mi kazano, dla mnie było ważne, że zrobiłem to z własnej woli!!.
 
Gdy byłem w Liceum, było już dla mnie zupełnie jasne, że chcę iść do Zbawienia, czyli - mówiąc nieco symbolicznie - do Nieba. To mój wybór, moja decyzja. Natychmiast pojawia się pytanie: co mi w wypełnieniu tej decyzji może przeszkodzić? Oczywiście grzech! Oczywiście szatan, który do grzechu namawia, "podpuszcza", próbuje nazwać wolnością to, co jest samowolą, manipuluje człowiekiem, jest mistrzem oszukańczej reklamy, wiele obiecuje, a potem, po jakimś uczynku sprzecznym z Dobrem, czyli z Wolą Bożą ucieka, pozostawiając człowieka z poczuciem straszliwej samotności, własnej głupoty i beznadziei... Zobaczmy, tak na marginesie, szatan mówi zawsze "będzie ci dobrze, korzystnie itp.", ale nigdy nie mówi jak długo....
 

 
 
1 2 3  następna
Zobacz także
Krzysztof Maślanka
Każdy człowiek znajduje się w swym własnym centrum, z którego nie sposób uciec. Uwięziony we własnym ciele, ograniczony przestrzennie może jednak podróżować po lądach i oceanach rodzimej planety lub kilka tysięcy metrów ponad jej powierzchnią. Kilkuset astronautom dane było krążyć po orbicie wokół Ziemi; kilkunastu miało okazję chodzić po zapylonej i nieprzyjaznej powierzchni jej naturalnego satelity – Księżyca. Te ostatnie sukcesy techniki propaganda prasowa zwykła nazywać „podbojem kosmosu”, ale odrobina wyobraźni pokazuje, że to skrajna przesada...
 
Krzysztof Maślanka
Jacy dzisiaj są młodzi ludzie? Co jest dla nich najważniejsze w życiu? Czym się kierują młodzi Polacy podejmując najważniejsze życiowe decyzje. Te i inne – podobne pytania zadaje sobie chyba każdy człowiek zatroskany o przyszłość naszej Ojczyzny, przyszłość Kościoła, przyszłość polskiej rodziny...
 
O. Anselm Grün OSB
Wielu ludzi "trzyma się" kurczowo samych siebie. Lękają się oni utraty samych siebie oraz kontroli nad sobą. Mają potrzebę kontroli własnych uczuć, aby się im nie poddać. Paradoks jednak polega na tym, że temu, kto wszystko chce kontrolować, z pewnością wszystko wymknie się spod kontroli. Kto stara się kontrolować własne uczucia, z pewnością znajdzie się w sytuacji, w której w sposób nieopanowany wyładuje swoją agresję na otoczeniu.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS