logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Zbigniew Nosowski
Będzie źle czy będzie dobrze?
Obecni
 


Poważnym argumentem jest także zasadnicza stabilność polskiej religijności po roku 1989. Pomimo że dokoła wszystko błyskawicznie się zmieniało - i gospodarka, i polityka, i kultura - Polacy generalnie niezmiennie deklarują wiarę i chodzą regularnie do kościoła w stopniu wysokim, nieporównywalnym z innymi krajami europejskimi.

Mało tego, mamy już za sobą poważny kryzys Kościoła na początku lat dziewięćdziesiątych. Ostry ówczesny kryzys zaufania do Kościoła jako instytucji (dramatyczny spadek zaufania z 90% jesienią 1989 roku do 38% wiosną 1993 roku) nie przełożył się na kryzys praktyk religijnych. Pomimo zmiennych postaw wobec Kościoła praktyki religijne utrzymywały się na stabilnym, wysokim poziomie. Można powiedzieć, że większość polskich katolików potrafiła odróżnić swój (niezmienny) stosunek do Boga od (zmieniającego się) stosunku do Kościoła. Tak czy owak - w okresie wolności jeden poważny kryzys był już skutecznie przezwyciężony.

Co więcej, w późniejszych latach na - ponownie wysoki - poziom zaufania do Kościoła nie wpływały także około kościelne skandale, nawet z biskupami w roli głównej. Choć część z poważnych zarzutów nie została publicznie wyjaśniona, choć uzasadnione bywały oskarżenia o utożsamianie dobra Kościoła z dobrem księży, choć wielu komentatorów (zemną włącznie) przewidywało, że narastanie niejasności w tego typu sprawach zachwieje pozycją Kościoła - nic takiego nie nastąpiło. Mamy zatem do czynienia z "kościelnością mimo wszystko" - wysokim stopniem społecznego przywiązania do Kościoła i zdolnością odróżniania błędów konkretnego człowieka (nawet biskupa) od przesłania całego Kościoła.

Dodać trzeba jeszcze kulturową specyfikę Polski, w której chrześcijaństwo posiada niekwestionowane istotne miejsce - i to nie na skutek przywilejów udzielanych przez władzę państwową, lecz dzięki ścisłemu związkowi wiary z tożsamością narodową i z kulturą. Dość wspomnieć, że w Polsce nawet oświecenie było dziełem księży. Ta kulturowa specyfika może odegrać ważną rolę w czasie trwającej modernizacji. Wielu socjologów wskazuje zaś obecnie na to, że uwarunkowania kulturowe są jednym z czynników najistotniej wpływających na poziom religijności.

Pewną rolę może też odegrać specyficzny - i szeroko aprobowany - sposób obecności religii w polskim życiu publicznym. Przy całym słusznym narzekaniu na poziom polskiej polityki trzeba uczciwie dostrzec, że po wygaśnięciu sporów wokół konkordatu, tj. od połowy lat dziewięćdziesiątych, żyjemy w okresie względnego społecznego spokoju wokół spraw pojawiających się na styku religii i życia publicznego. To kolejny przejaw zaskakującej dojrzałości Polaków - przez zaledwie kilka lat po odzyskaniu samostanowienia w roku 1989 udało się wypracować podstawy do stabilnego systemu relacji Kościół-państwo. Wcale nie twierdzę, że jest to model doskonały ani że nie będzie on zmieniany. Uderza jednak, że po ostrych sporach pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych nikomu nie udało się ponownie rozpętać "zimnej", a tym bardziej gorącej "wojny religijnej" - choć były takie próby zarówno ze strony lewicy postkomunistycznej, jak i części konserwatywno-narodowej koalicji w latach 2005-2007.

Wyraźnie przybywa w Polsce świeckich chrześcijan świadomych swej misji i powołania. Myślę tu zwłaszcza o uczestnikach wciąż popularnych ruchów i wspólnot młodzieżowych, które - choć niedoceniane przez intelektualistów - stają się dla kolejnych pokoleń młodzieży szkołą wiary, modlitwy i otwarcia na drugiego człowieka. Ci ludzie stają się dojrzałymi obywatelami, którzy w swoim życiu chcą być świadkami Chrystusa. Nawet jeśli nie potrafią sobie znaleźć miejsca w dość klerykalnych strukturach kościelnych (choćby w parafii), to wielu z nich pozostaje ludźmi sumienia w swoim życiu osobistym, rodzinnym i zawodowym.

Są wreszcie w Polsce zjawiska unikalne w Kościele, które nie mogą nie zostawić śladu w życiu społecznym. Myślę tu choćby o masowych spotkaniach młodzieży w Lednicy, organizowanych przez ojca Jana Górę, o fenomenie wysokiej popularności piosenki religijnej (niezwykły swego czasu komercyjny sukces "Arki Noego"), o szerokim nurcie profesjonalnej muzyki chrześcijańskiej. Mamy też najlepiej chyba w Europie rozbudowane i zorganizowane duszpasterstwo młodzieżowe. Przy wszelkich słusznych narzekaniach niezwykłym fenomenem pozostaje, że tak wielu młodych ludzi uczestniczy w nabożeństwach, pielgrzymkach, formacji duchowej, regularnych spotkaniach wspólnot modlitewnych itp.


 
Zobacz także
Fr. Justin
Niedawno czytałem tekst, w którym autor zacytował dekret Soboru z Florencji z r. 1439 o ty,. że przynależność do Kościoła katolickiego jest absolutnie konieczna do zbawienia. Jednocześnie zauważył, że Kościół, nie "odrzucając" wcale tego dekretu soborowego, doszedł do przekonania, że "każda osoba może się zbawić, która prawdziwie żyje zgodnie ze swoim sumieniem". Świetnie, ale co z autorytetem nauki tego ekumenicznego Soboru? Jeśli jest ona tak daleko od celu, czy katolicy mogą wyraźnie odrzucić taką naukę?
 
Fr. Justin

W dzisiejszej Ewangelii Jezus pozwala wybranym Apostołom ujrzeć swoją ludzką twarz, w której odsłania się boskość. To do niego należy inicjatywa. Jest to tak mocne i kojące doświadczenie, że Piotr chce zatrzymać czas. Dzieje się tak dlatego, ponieważ w obliczu Jezusa apostołowie ujrzeli to, co niewidzialne, najbardziej upragnione. Wszystko po to, aby uczniowie nie załamali się, kiedy zobaczą tego samego Jezusa, Boga i człowieka, na krzyżu.

 
Fr. Justin

W przyszłości procesje Bożego Ciała nie zanikną. Nie będą jednak prostym powtarzaniem rytu z przeszłości. Odnawiając liturgiczną szatę słów i znaków, powiedzą światu o Bogu i Kościele coś, czego ten świat bardzo potrzebuje. Znajomy ksiądz zapytał mnie niedawno, kiedy moim zdaniem śmiercią naturalną umrą procesje Bożego Ciała...

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS