logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Małgorzata Duda
Bezdomność – wyzwanie dla duszpasterstwa
Kwartalnik Homo Dei
 


Bezdomność jawi się jako wyzwanie i zadanie dla polityki społecznej państwa, szczególnie w odniesieniu do podejmowanych działań profilaktycznych oraz aktywizacji środowiska lokalnego. Pozostawienie bezdomnego w sytuacji braku podstawowych więzi społecznych i sprowadzenie jego aktywności do działań na poziomie przetrwania biologicznego pozbawia go możliwości pełnienia przezeń ról oczekiwanych przez społeczeństwo. Co więcej, zamyka to jego przestrzeń życiową do kręgu ludzi podobnych mu – do społeczności innych bezdomnych. Odejście od stawiania wymagań i obowiązków ogranicza nie tylko rozwój fizyczny, ale też upośledza zdolności intelektualne. 
 
W poczuciu odpowiedzialności za los bezdomnych i zagrożonych utratą dachu nad głową konsoliduje się środowisko instytucji państwowych, samorządowych i pozarządowych. Aktywizują się społeczności lokalne i całkiem niezrzeszeni; a to dlatego że rozumie się, jak głębokie spustoszenie czyni życie w bezdomności – bez względu na to, kim bezdomny przedtem był. Należy bowiem pamiętać, że samo środowisko bezdomnych jest wewnętrznie zróżnicowane. To nie tylko „lumpy, włóczęgi i degeneraci”; to także społeczność ludzi nie mających wiele wspólnego ze środowiskiem patologicznym: często ludzie z tzw. dobrych rodzin, nierzadko z wykształceniem średnim, a nawet wyższym. To wewnętrzne rozwarstwienie nie ułatwia walki z bezdomnością. 
 
Doświadczenie osób pracujących z bezdomnymi i dla bezdomnych wydaje się przekładać na działalność w trzech podstawowych obszarach: 
 
• Organizowanie doraźnej pomocy dla żyjących w bezdomności, szczególnie długotrwałej, co jednak nie rokuje przezwyciężenia tego stanu rzeczy.
• Opracowywanie „programów ratunkowych” dla bezdomnych chcących przezwyciężyć traumatyczne doświadczenia życiowe i mających na to szanse.
• Uwrażliwianie wszystkich mających wpływ na poprawę sytuacji ludzi biednych, chorych, tracących pracę, doświadczonych klęskami żywiołowymi czy też niewydolnych społecznie (czasowo lub przewlekle), w celu ograniczenia zagrożeń mogących doprowadzić do bezdomności. 
 
W przypadku osób bezdomnych przez dłuższy czas zakres działań pomocowych sprowadza się do zabezpieczenia podstawowych warunków bytowych, dachu nad głową oraz pomocy medycznej. Destrukcja psychiczna i fizyczna jest tu na ogół tak głęboka, że przywrócenie takich bezdomnych społeczeństwu jest w praktyce niemożliwe. O wiele skuteczniej można pomóc osobom, które pozostają w miarę krótko w społeczności bezdomnych oraz dla których przyczyny wejścia w bezdomność są bardziej natury społeczno-ekonomicznej. W przypadku utraty swej pozycji w wyniku błędnych posunięć (lub złej koniunktury) na rynku pracy czy wskutek katastrof żywiołowych można łatwiej odbudować wiarę w skuteczność podejmowanych działań. Postawienie właściwej diagnozy, przy równoczesnym procesie odbudowywania poczucia własnej wartości, to podstawa reintegracji społecznej.
 
Jednak najlepszym sposobem ograniczenia rozmiarów i skutków bezdomności jest odpowiednia polityka społeczna państwa, które poprzez odpowiednie rozwiązania legislacyjne może w znacznym stopniu zapobiegać rosnącej pauperyzacji społeczeństwa. Oczywiście możliwość takiej polityki zależy w dużej mierze od zasobności finansowej państwa, jednak aktywizacja różnych podmiotów działających na rzecz profilaktyki wobec bezdomności może także skutecznie zapobiegać niepożądanym sytuacjom. 
 
Duszpasterstwo bezdomnych

Znajomość problematyki, z jaką przychodzi się mierzyć duszpasterzom, to podstawa skuteczności ich wysiłków. Dlaczego praktycznie nie istnieje duszpasterstwo bezdomnych i osób z nimi pracujących? Co utrudnia skuteczność oddziaływania, po czyjej stronie bariery wzajemnych kontaktów są większe? Duszpasterze muszą mieć świadomość, iż zaangażowanie religijne bezdomnych jest tak samo zróżnicowane, jak i w całym społeczeństwie. 
 
Podobnie jak większość ludzi, bezdomni doznają rozterek duchowych, ale w wyniku upośledzenia, opuszczenia i poniżenia przez bliźnich częściej odstępują od religii, tracąc wiarę w ludzi i Boga. Nie jest to czymś nadzwyczajnym – postawa wobec Transcendencji wyniesiona z dotychczasowego życia bardziej się polaryzuje w sytuacjach destrukcyjnych. Człowiek wierzący może wierzyć bardziej, a wątpiący może tę wiarę stracić. Oczywiście codzienność nie musi potwierdzać tych reguł, bowiem doświadczenie bezdomności przerasta wszystkie inne sytuacje ekstremalne. Bo jak może się czuć człowiek, którego mija się szerokim łukiem, nawet jeżeli nie jest to bezdomny ze stereotypu, czyli źle ubrany i niezbyt miło pachnący, lecz ktoś niczym specjalnie nie odstający w swym wyglądzie zewnętrznym od większości? Jednak doświadczenie odrzucenia jest tak stresujące, że sam bezdomny unika kontaktów ze swoim dotychczasowym światem.
 
Gdzie tu jest wobec tego miejsce na oddziaływanie duszpasterskie? Jak pomagać społeczności bezdomnych w wymiarze religijnym? Odpowiedź nie jest łatwa. Kościół prowadzi szereg aktywności na rzecz osób pozostających w bezdomności, jednak badania nad religijnością osób bezdomnych nie napawają optymizmem. W tej sytuacji nie chodzi o to, by kogoś na siłę ciągnąć do Boga, do Transcendencji. O wiele ważniejsza jest realizacja podstawowego przykazania – miłości bliźniego. Bo tym, co jest najważniejsze dla bezdomnych, bez względu na przyczyny, które spowodowały ich stan, jest poczucie pozostania mimo wszystko człowiekiem, poszanowanie ich godności jako osób. 
 
I tu widać miejsce dla duszpasterstwa. Jak niegdyś prymas Hlond w posłudze dla bezrobotnych wysłał kapłanów z ewangelizacją na ulice, tak i współcześnie skuteczne pomaganie – także w wymiarze ewangelizacyjnym – musi iść tą drogą. Bezdomny, poniżony w swym człowieczeństwie, z poczuciem odrzucenia, rzadko sam zjawi się w świątyni, by modlić się z innymi; najwyżej stanie gdzieś daleko, na placu kościelnym. Tymczasem odbudowanie wiary w prawdę, że Bóg ukochał człowieka dla niego samego, daje mu siłę, by walczyć o siebie. Pod tym względem w posłudze bezdomnym Kościół może odegrać ważną rolę. Owszem, pomoc materialna czy medyczna jest bardzo ważna, ale bez odbudowy wiary w siebie, a przez to w innych i Boga, nie da się przezwyciężyć syndromu bezdomnego i przywrócić utraconych społeczeństwu i Kościołowi. 
 
Bezdomny musi widzieć i czuć, że kapłan jest z nim dla niego samego, a nie dlatego, że „tak wypada”. Posługa ludziom tak głęboko doświadczonym musi być autentyczna w swych podstawach. A nauczycielem takiej postawy jest Jezus ukrzyżowany, który z wysokości krzyża zapewnił wszystkich o swej bezwarunkowej miłości do ludzi. 
 
Potrzeba zatem postawy miłości bliźniego w środowisku osoby bezdomnej. Bezdomny to nie człowiek drugiej kategorii, ale taki sam jak my – mający ludzkie prawa, a więc także prawo do dachu nad głową. Przypomnienie społeczności wierzących prawdy płynącej z Góry Błogosławieństw pozwoli uwrażliwić ich wspólnotę na potrzeby innych, szczególnie tych, którzy doświadczają braku domu. Wszak sam Jezus już od swego narodzenia skazany był na gościnę innych.
 
Ukazanie, że najważniejszym domem dla bezdomnego jest miejsce w drugim ludzkim sercu, jest największym darem dla tego człowieka. Tak odtwarza się relacje międzyludzkie, które dają – w dalszej perspektywie – możliwość przezwyciężenia niekorzystnych sytuacji: dzięki odbudowaniu wiary w siebie i w drugiego człowieka doprowadzą one do odbudowania wiary w Boga. 
 
 
Małgorzata Duda
 
strona: 1 2 3