logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Józef Augustyn SJ
Błogosławieni, który nie widzieli, a uwierzyli
Mateusz.pl
 


Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: Widzieliśmy Pana! Ale on rzekł do nich: Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę. A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz domu i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: Pokój wam! Następnie rzekł do Tomasza: Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym! Tomasz Mu odpowiedział: Pan mój i Bóg mój! Powiedział mu Jezus: Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej książce, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię Jego
(J 20, 24–31)
 
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawimy sobie Jezusa, który przychodzi do uczniów mimo drzwi zamkniętych. Wsłuchajmy się w słowa Chrystusowego pozdrowienia: Pokój wam; wsłuchajmy się też w modlitwę adoracji Tomasza: Pan mój i Bóg mój.
 
Prośba o owoc kontemplacji: Prośmy, aby sam Jezus rozwiewał naszą nieufność, jaka kołata się w nas gdzieś na dnie serca. Prośmy także o postawę głębokiej i pokornej adoracji Jezusa Zmartwychwstałego, której wzór daje nam modlitwa Tomasza: Pan mój i Bóg mój.
 
Niewierny Tomasz
 
Tomaszowi nieobecnemu na spotkaniu z Jezusem Zmartwychwstałym Apostołowie mówią prosto: Widzieliśmy Pana. Jest to pierwsze świadectwo o Jezusie Zmartwychwstałym, które Apostołowie dają jednemu ze swoich braci.
 
Zdanie: Widzieliśmy Pana staje się jakby najkrócej sformułowanym wyznaniem wiary, staje się opowieścią kerygmatyczną o Jezusie. Mówi ona nie tylko o Jego Zmartwychwstaniu, ale również o Jego obecności we wspólnocie Apostołów.
 
Niełatwo było uwierzyć Jedenastu Apostołom w Zmartwychwstanie Jezusa, kiedy tę Dobrą Nowinę przyniosły im trzy kobiety. Słowa kobiet wydały im się czczą gadaniną i nie dali im wiary (Łk 24, 11). Ale świadectwo dziesięciu Apostołów, dane jednemu z nich, mogłoby wydawać się łatwe do przyjęcia. Znali się dobrze nawzajem. Nie była to grupa ludzi łatwowiernych, żądnych tanich sensacji. Wszyscy byli trzeźwymi realistami, których niełatwo było przekonać o czymś, co przekraczało ich prosty, męski sposób rozumowania. Tomasz, jeden z nich, słysząc jednogłośnie brzmiące świadectwo: Widzieliśmy Pana, mógł odwołać się do tego właśnie krytycyzmu swoich braci Apostołów. Ale Tomaszowi Dobra Nowina wydała się niemożliwa. I tym razem uznał ją za czczą gadaninę.
 
Możemy wczuć się w sposób rozumowania Tomasza: to prawda, że Jezus czynił cuda. Ale czynił je przecież także Mojżesz i wielcy prorocy, jak Eliasz, Elizeusz. Nie zdarzyło się jednak nigdy dotąd, aby ktoś sam wrócił z grobu, w którym go pochowano.
 
Na świadectwo Dziesięciu Tomasz spontanicznie odpowiada: Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę. Im większe i mocniejsze świadectwo, tym twardsze warunki wiary w Zmartwychwstanie stawia Tomasz nie tyle swoim braciom Apostołom, ile raczej samemu Jezusowi Zmartwychwstałemu. Reakcja Tomasza wydaje się być przejawem nie tylko realizmu, ale także wyrazem pewnego urazu i uporu emocjonalnego, jakim nierzadko odznaczają się ludzie zagubieni i niepewni siebie. Trzymają się swego zdania nieraz wbrew oczywistości. Tomasz, podobnie jak wszyscy Apostołowie, czuł się głęboko zawiedziony niespodziewanym, niepomyślnym i tak bolesnym końcem Jezusa. Być może Tomasz po śmierci Jezusa mocno żałował, iż dał się wciągnąć w Jego sprawę i nie chciał ponownie dać się nabrać. Tomasz metodami eksperymentalnymi pragnie sprawdzić Dobrą Nowinę o Zmartwychwstaniu. Chce zobaczyć i dotknąć te miejsca na ciele Jezusa, które były przyczyną Jego śmierci. Tomasz zdaje się być podobny do wielu dzisiejszych naukowców, którzy w sposób eksperymentalny usiłują udowadniać coś, co dla trzeźwo myślącego człowieka jest po prostu absurdem lub też chcą podważyć moralną oczywistość prawd, które do naszych czasów wyznawała cała ludzkość. Zdecydowana i jednoznaczna reakcja Tomasza sprawiła, iż wspólne świadectwo dziesięciu Apostołów o Zmartwychwstaniu Jezusa dane Jedenastemu z nich poniosło pierwszą porażkę.
 
Nieufność Tomasza posiada jednak – o ile możemy tak powiedzieć – swój pozytywny wymiar. Sprawę Jezusa Tomasz traktował bardzo na serio. Był w nią cały zaangażowany. Zmartwychwstanie Jezusa było dla niego, jak i dla innych Apostołów, nie tylko problemem wiary w cud. Był to bardzo osobisty problem: Jak żyć dalej? Komu poświęcić dalej życie? Komu się teraz powierzyć? Tomasz rozumiał dobrze, iż jego życie nabrałoby zupełnie innego znaczenia i sensu, gdyby Jezus żył, gdyby Jezus zmartwychwstał. Stąd też Chrystus traktuje nieufność Tomasza nie tylko z wielkim miłosierdziem, ale także bardzo serio. Spełnia dosłownie wszystkie warunki, jakie Tomasz postawił, aby uwierzyć w tajemnicę Jego Zmartwychwstania.
 
Odwołując się do naszego doświadczenia wejdźmy w tej modlitwie także w pokusę naszej nieufności. Rodzi się ona najczęściej, podobnie jak w wypadku Tomasza, jako reakcja obronna na bolesne doświadczenia zawodu i rozczarowania, szczególnie zaś zawodu i rozczarowania w miłości. Jeżeli wielokrotnie nie zostały spełnione rozbudzone w nas oczekiwania i nadzieje na trwałą ludzką miłość i przyjaźń, wówczas na propozycję nawiązania ponownej więzi miłości i przyjaźni spontanicznie bronimy się uczuciem nieufności. Odruchowo i z uprzedzeniem mówimy wówczas, że nie damy się nabrać kolejny raz.
 
Nieufności i uprzedzenia nie dają jednak żadnej obrony przed kolejnym zranieniem. Nieufność izoluje człowieka, zamyka go w sobie, czyni go coraz bardziej zgorzkniałym. Nieufność obraca się w końcu przeciwko człowiekowi, który ją stosuje. Nieufność i zamknięcie, jeżeli nie są stopniowo przezwyciężane, rodzą stany rozpaczy. U podłoża każdego ludzkiego grzechu leży zawsze nieufność, która przejawia się na wielu poziomach. Jest to nieufność wobec Boga, nieufność wobec bliźnich oraz nieufność wobec siebie samego. Wąż w ogrodzie Eden, nakłaniając pierwszego człowieka do buntu wobec Boga, zasiał w nim nieufność wobec Jego miłości i Jego woli.
 
Prośmy Jezusa, aby odsłonił przed nami wszystkie przejawy nieufności naszego serca. Najpierw nieufność wobec Boga. Zauważmy, jak łatwo nieufność ta rodzi się w nas, kiedy w naszym subiektywnym odczuciu Bóg nie spełnia naszych próśb, pragnień, oczekiwań; kiedy nasze wyobrażenie o Nim zostaje zakwestionowane. W sytuacjach zaś niespodziewanego cierpienia czy niepowodzenia, do nieufności dołącza się nierzadko także podejrzliwość wobec miłości Boga.
 
Może jeszcze łatwiej będzie nam zauważyć i przyznać się do naszej nieufności wobec bliźnich? Pytajmy się w czasie tej modlitwy, jakie osoby zawiodły nas? Zauważmy, jak bardzo boli nas zawód, jaki nam sprawiły. Zauważmy, w jakich sytuacjach i wobec jakich osób daje znać o sobie ciągle na nowo nasza nieufność? Wielu młodych ludzi łatwo wątpi w możliwość głębokiej przyjaźni i miłości, ponieważ w przeszłości doświadczyli bolesnego odrzucenia ze strony osób, od których spodziewali się przyjęcia i akceptacji.
 
Zauważmy też naszą nieufność wobec siebie samych: nieufność wobec naszych ludzkich sił, własnych możliwości, siły woli. Pytajmy, czy w chwilach słabości i grzechu nie załamujemy się zbyt łatwo rezygnując z dalszych zmagań. Jakie doświadczenia życiowe, jakie niepowodzenia mogą leżeć u podstaw nieufności wobec siebie? Prośmy Jezusa, abyśmy pozwolili Mu rozbijać w nas nasze postawy nieufności wobec Niego, wobec bliźnich i wobec siebie samych. Nieufność serca ma jedno zasadnicze źródło: jest nim nieufność wobec Boga i Jego miłości.
 
1 2  następna
Zobacz także
Ks. Mariusz Pohl
Dyskusja Jezusa z faryzeuszami, którą śledzimy od kilku tygodni w niedzielnych Ewangeliach, dziś osiąga punkt kulminacyjny: dalej już pójść nie można. Jezus bowiem powołał się na ostateczną zasadę i prawo regulujące ludzkie odniesienie do Boga i do człowieka – przykazanie miłości. I albo się je uznaje, albo nie.  
 
Monika Białkowska

Nie ma wątpliwości, że prawda o Bożym Narodzeniu czy o Wcieleniu była w chrześcijaństwie żywa i ważna. Bóg stał się człowiekiem. Już św. Paweł w Liście do Galatów pisał: „Gdy nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu”. W tym zdaniu zawarta jest cała prawda o Bożym Narodzeniu.

 

O tym, czy Boże Narodzenie zastąpiło święta pogańskie i czy naprawdę nie wiemy, którego dnia urodził się z Jezus, z ks. prof. Henrykiem Seweryniakiem rozmawia Monika Białkowska.

 
Przemysław Radzyński
Przed operacją czujemy potworny lęk. Boimy się, że zostaniemy uśpieni, że nie mamy kontroli nad sobą, nie wiemy jak to się skończy, czy się obudzimy – jesteśmy w rękach innych ludzi. Tak samo jest z operacją serca – wiesz, że jesteś w rękach Pana Boga i nie wiesz, co będzie po operacji; nie wiesz, jak będzie wyglądało twoje życie po tym zabiegu. Ale operacja jest koniecznością przestrzeni duchowej. 

Z ks. Michałem Olszewskim SCJ rozmawia Przemysław Radzyński
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS