logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Bill Hybels
Bóg, którego szukasz
Wydawnictwo Esprit
 


format: 130x200 mm, 280 stron
Wydanie I, Kraków 2006
ISBN 978-83-60 040-21-8
Tłumaczenie: Stanisław Bocian
Wydawnictwo Esprit SC
www.esprit.com.pl
 
Kup tą książkę

 
Rozdział 6
 
Rewolucja praworządności
 
Ostatnio musiałem udać się do centrum Nowego Jorku. Przemierzając ulice, zacząłem myśleć, że wylądowałem na jakiejś dalekiej planecie.
W Chicago, jeśli chcesz coś kupić, wchodzisz do sklepu, robisz zakupy i wychodzisz. W dzielnicy Nowego Jorku, gdzie robiłem zakupy, musisz podejść do zamkniętych drzwi, zadzwonić, a wtedy uzbrojony strażnik po obejrzeniu cię decyduje, czy zaryzykować wpuszczenie cię do środka. Chodzisz po sklepie z dotkliwą świadomością, że kilka metrów za twoimi plecami stoi mężczyzna z załadowaną bronią, pilnujący, żebyś się właściwie zachowywał. Gdy wychodzisz na chodnik, słyszysz wycie syreny kolejnego policyjnego samochodu. Przygnębia cię widok mamroczących bezdomnych, powłóczących nogami na ulicach bez żadnego celu w życiu. Zdewastowane samochody zagracają chodniki wielu ulic. Powoli dochodzisz do przekonania, że Nowy Jork nie jest stolicą sprawiedliwości na świecie.
 
Gdy siedziałem późną nocą w nowojorskiej restauracji, uderzyła mnie znowu myśl: „A co, gdyby w Nowy Jorku miała miejsce rewolucja praworządności?”. Była noc, a ja byłem daleko od domu i miałem czas, aby pobawić się dłużej tą myślą. „A co byłoby, gdyby rewolucja sięgnęłaby trochę dalej. Co, gdyby rewolucja praworządności zdarzyła się w Chicago lub Los Angeles?”. Jak wyglądałoby życie w sprawiedliwym mieście, państwie czy na sprawiedliwym świecie? Nie byłoby korupcji w urzędach i rządzie – żadnych kopert, żadnej kiełbasy wyborczej, żadnych ustawianych przetargów. Nie byłoby przestępstw i przemocy. Kobiety mogłyby chodzić po ulicach o północy i czuć się tak samo bezpiecznie jak w południe. Drzwi nie miałyby zamków (i nie byłoby problemu z gubieniem kluczyków do samochodu!). Żadnego znęcania się, żadnych zabójstw, żadnych kradzieży.
 
Poszedłem nawet dalej: Jak wyglądałoby życie w prawej rodzinie? W końcu zaczęła ponosić mnie fantazja: jak wyglądałoby życie w prawym kościele? Nikt nie trąbiłby niecierpliwie na parkingu. Chór nigdy by nie fałszował. Kazania zawsze kończyłyby się w porę. Jeśli mówisz do siebie: „Ciekawie to brzmi, ale życie prędko stałoby się nudne”, to muszę się z tobą nie zgodzić. Ponieważ prawość jest dla nas tak niezwykłą ideą, trudno nam uświadomić, jak wielką radością byłoby życie w prawym świecie. Chrześcijaństwo mówi nam, że zostaliśmy stworzeni przez sprawiedliwego Boga, aby kwitnąć i być szczęśliwymi w sprawiedliwym społeczeństwie. Inaczej mówiąc, Bóg ukształtował nas tak, że im bardziej jesteśmy prawi, tym bardziej cieszymy się życiem.
 
Zobacz sam, czy dobrze myślę: jakiś czas temu poszedłem ze znajomym zagrać w golfa (zaciągnął mnie tam, naprawdę!). Kolega stanął w dobrej postawie, chwycił dobrze kij i uderzył dobrze piłeczkę. Ja stanąłem źle, źle chwyciłem kij i wystrzeliłem piłeczkę na trasę prowadzącą do złego dołka. Przy czwartym dołku byłem zdenerwowany. Przy szóstym znienawidziłem golfa. Przy dziewiątym zastanawiałem się, czy nie byłoby lepiej wjechać na wózku golfowym do stawu i skończyć tę mękę. A tymczasem po moim koledze było łatwo zauważyć, że jego gra sprawia mu wielką przyjemność. Na czym polegała różnica? On uprawiał ten sam sport co ja, ale robił to dobrze – i dlatego sprawiało mu to przyjemność. Ja grałem źle i cierpiałem przez cały czas. Sport sprawia nam wielką przyjemność, gdy wszystko idzie jak należy – czego rzadko doświadczam na polu golfowym, ale zdarzało mi się doznawać przyjemności na żaglówce.
 
***
 
Zrobić coś jak należy
 
Jak może już zgadłeś, moim ulubionym sportem są zawody żeglarskie. Latem 1994 roku łódka mojego zespołu dotarła do finału w pięciu wyścigach na ważnych regatach. Wszystko zależało od ostatniego wyścigu. Gdybyśmy go wygrali, nasza łódka wygrałaby całe regaty. Jeśli nie, no cóż...
Przed rozpoczęciem wyścigu powiedziałem do załogi kilka słów, aby upewnić się, że tak nie będzie.
– Panowie – powiedziałem – jeśli kiedykolwiek zrobiliśmy to jak należy, zróbmy to tak właśnie teraz.
Pokiwali głowami. Zaczęliśmy przygotowywać taktykę. Teraz nie wystarczało robić coś na wyczucie ani „mieć nadzieję”, że wyjdzie tak, jak chcemy. Umieliśmy żeglować, znaliśmy naszą łódź i jezioro. Teraz nadszedł moment, aby pożeglować najlepiej jak potrafiliśmy, nie zostawiając niczego na łaskę losu.
 
Mieliśmy wszystko zaplanowane i daliśmy z siebie wszystko. Zaczęliśmy dobrze. Zmieniliśmy hals i znaleźliśmy się dokładnie w tym miejscu trasy, w którym chcieliśmy. Dobrze odczytaliśmy zmiany wiatru. Dobrze podnosiliśmy i opuszczaliśmy spinaker. Dobrze wykonywaliśmy poszczególne manewry. I wygraliśmy. Przez dwie i pół godziny doświadczałem, jak upajającą przyjemnością może być robienie czegoś jak należy. Gdy wróciliśmy do klubu, koledzy z innych łodzi w naszej klasie podchodzili do nas i mówili:
– Daliście nam dzisiaj prawdziwą lekcję żeglarstwa! To była przyjemność patrzeć, jak żeglujecie – wszystko było zrobione idealnie. Ale byliśmy w stanie działać „dobrze” tylko przez krótki okres, przez dwie i pół godziny. Im dłużej trwa wyścig, tym trudniej zrobić wszystko dobrze. Nic nie jest jednak tak dobrą rozrywką i nie sprawia tak wielkiej radości, jak zrobienie wszystkiego jak należy.
 
Boże prawa utworzą społeczeństwo i charakter obywateli taki, jakiego by wszyscy z nas ostatecznie pragnęli. Jeśli pozwolimy Bogu działać w naszym życiu, ludzie w końcu podejdą do nas i powiedzą:
– Dałeś nam dzisiaj wspaniałą lekcję. To była przyjemność, patrzeć jak żyjesz – wszystko było zrobione jak należy.
I nie będą kłamać.
 
Dlatego Dawid mówi: „Będę się weselił z Twoich przykazań, które miłuję” (Ps 119,47). Czy pozwolisz, aby rewolucja prawości zaczęła się od ciebie? Czy chcesz działać jako „roznosiciel” prawości? Może to nie być tak trudne, jak myślisz. Mamy wzór, który pokazuje nam, co można osiągnąć – naszego sprawiedliwego Boga. Sprawiedliwość Boża jest gruntem, z którego kiełkuje nasze własne poczucie sprawiedliwości. Napomknęliśmy o tym w pierwszym rozdziale, mówiąc o uniwersalnych zasadach moralnych.
 
***
 
Oburzenie
 
Dlaczego czujemy odrazę, gdy słyszymy o mężach, którzy biją żony? Dlaczego jesteśmy wzburzeni, gdy słyszymy o molestowanych dzieciach? Dlaczego jesteśmy wściekli, gdy słyszymy o kimś rabującym starszych czy wyłudzającym od nich oszczędności całego życia? Dlaczego? Ponieważ Bóg umieścił w naszych duszach zasady moralne. Gdy byłem w Nowym Jorku, zobaczyłem, jak odźwierny złapał starszą kobietę. Była bezdomna, co rzucało się w oczy – miała obszarpane ubranie, potargane włosy i zniszczoną twarz. Nie była zagrożeniem dla nikogo. Dla odźwiernego mogła stanowić uciążliwość, ale na pewno nie niebezpieczeństwo. Mimo to odepchnął ją z taką siłą, że niemal się przewróciła.
– Ostatni raz cię tu widzę! – krzyknął i nikt z widzów nie miał wątpliwości, że lepiej dla niej byłoby, gdyby go posłuchała.
Pomyślałem sobie: „Dawno temu, ta kobieta była czyjąś córeczką. Może jest czyjąś matką czy babką. Oto kobieta zbliżająca się do schyłku życia, którą kocha Bóg i którą ktoś wyrzuca na mróz”. I pomyślałem: „Tak być nie powinno. To jest nie w porządku”. Jeśli ja tak myślałem, możesz wyobrazić sobie, co działo się w myśli i w sercu Boga, od którego pochodzi sprawiedliwość.
 
Podczas tej samej podróży do Nowego Jorku rozmawiałem z przywódcą pewnego chrześcijańskiego ruchu na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Odciągnął mnie na bok i powiedział: „Muszę z tobą pomówić przez kilka minut. Członek naszego kościoła molestował seksualnie moją córkę”.
 
Byłem tak wzburzony, że z trudem się opanowałem. A mimo to moje uczucia były niczym w porównaniu z tym, co było w sercu sprawiedliwego Boga, którego sama natura gardzi taką niegodziwością. Ponieważ Bóg jest sprawiedliwy, nie patrzy na niesprawiedliwość obojętnie, lecz jej nienawidzi. Nie możesz pojąć, jak bardzo Bóg chce spowodować rewolucję sprawiedliwości na tym świecie. Chce naprawić wszystko i każdego. Chce tego, ponieważ nas kocha, i wie, że jesteśmy stworzeni do życia w sprawiedliwości. A mimo to, Bóg nie jest piratem. Nie wkroczy do naszego życia i nie zniszczy naszej wolnej woli. Jego wola nie obezwładni nas. Nie przejmie władzy nad naszym życiem i nie przemieni nas tak, że będziemy automatycznie czynili dobro.
 
Bóg nie uczyni tego, lecz musi smucić się, gdy okłamujemy samych siebie w beznadziejnej próbie usprawiedliwiania nieprawości. Używamy projekcji: „To tak naprawdę nie moja wina, to ktoś inny to spowodował”, „Ewa dała mi owoc – co miałem robić?”. Racjonalizujemy: „Muszę jechać 120 kilometrów na godzinę, mimo że jest ograniczenie do 90. Wszystkie ciężarówki tyle jadą – muszę jechać równo z nimi, żeby chronić żonę i dzieci”. Porównujemy się z innymi: „Jeśli myślisz, że piję, powinieneś spędzić wieczór z Frankiem”. Tłumimy w sobie myśl o popełnionym grzechu. Rozpraszamy swoją uwagę, wypełniamy życie hałasem i bezcelową aktywnością, aby nie mieć chwili na zastanowienie się. Uciekamy od problemów – pigułka, kieliszek, zastrzyk, hazard – cokolwiek, co odwraca uwagę.
 
Żaden z tych sposobów nie działa szczególnie dobrze. Wszystkie w końcu się załamują i zostawiają nas zmęczonych, pokonanych, zbolałych. (Inaczej mówiąc – czujemy się wtedy tak jak po rundzie golfa.) W takim świecie Bóg chce wzniecić sprawiedliwą rewolucję, która zrodzi się w sercach jego ludu. Czego taka rewolucja wymaga? Pierwszym krokiem jest przywrócenie Bożych standardów sprawiedliwości.

Zobacz także
Agnieszka Myszewska-Dekert
Społeczeństwo ma określać reguły, które przyczynią się do jego wzrostu i rozwoju a eliminować czynniki, które go upośledzają. Stąd jego nadrzędna rola w stosunku do woli jednostki. Ale społeczeństwa się zmieniają. Czy zatem nie powinny podlegać zmianom także normy, które regulują życie społeczności?
 
o. Marek Machudera OFMCap
Dla wielu ludzi post zatracił swe religijne znaczenie. Często podejmowany jest on ze względów zdrowotnych (dieta odchudząjąca) czy estetycznych (troska o piękna sylwetkę). Gazety niemal codziennie zapraszają autentycznymi świadectwami, a nawet z dokumentacją zdjęciową, aby wypróbować nowe diety-cud. Nawet na poście można więc zarobić. Klient nasz pan, a business is business...
 
o. Piotr Ścibor OCD
Modlitwa jest ryzykiem. Może postawić oranta w sytuacji braku orientacji. Dzieje się tak jednak dla zyskania jej lepszej odmiany i odnowienia dążenia do celu przez zostawianie „bezpiecznych” kryjówek – ucieczek od życia. Najczęściej wtedy osoby zostawiają modlitwę jako trudną i  uciążliwą, pokonując swój nieznośny dysonans poznawczy, polegający na wiedzy o jej konieczności i pozornej niemocy jej spełnienia, mówieniem o uzyskanej umiejętności modlitwy nieustannej lub konieczności rezygnacji z niej na rzecz służby bliźnim. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS