logo
Piątek, 06 grudnia 2024 r.
imieniny:
Dionizji, Leontyny, Mikołaja, Emiliana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
dk. Aliaksandr Piatlitski SCJ
Bóg daje siłę w każdym utrapieniu
wstań
 
fot. Tom Caillarec | Unsplash (cc)


Rok temu trafiła do mnie prośba o modlitwę o szczęśliwe rozwiązanie dla Wiktorii. Wśród licznych próśb, które na co dzień trafiają do uszu kleryka, nie zwróciłem jakoś szczególnej uwagi na tę intencję i jak zwykle poszedłem do kaplicy, żeby się pomodlić. Nikt nie był w stanie się domyślić, że była to jedna z ostatnich próśb w intencji nowonarodzonego chłopczyka.

 

Wszystko było dobrze…

 

Wiktoria wraz ze swoim mężem i małą córeczką Zofią prowadzili normalne życie rodzinne. Pewnego dnia w młodej rodzinie pojawiła się radość, bowiem po dwóch latach od urodzenia Zośki Wiktoria dowiedziała się, że po raz kolejny zostanie mamą, tym razem chłopczyka. Było to zupełnie niespodziewane, lecz radość z tego faktu była tym głębsza. Chłopiec rozwijał się prawidłowo w brzuchu mamy, bez żadnych problemów. Jedynie rodzina czasem przy okazji spotkań wyrażała obawę, że zbyt mało czasu upłynęło pomiędzy jedną a drugą ciążą, ale to wcale nie krępowało młodych rodziców. Oni zastanawiali się nad remontem w nowym pokoju, doborem ubrań i oczekiwali przyjścia na świat swojego syna. Zośka także oczekiwała malutkiego braciszka, spoglądając na brzuch swojej mamy. Na początku wiosny Wiktoria odczuła już, że zbliża się czas, chociaż było jeszcze trochę za wcześnie, ale w granicach normy. Razem z mężem pojechali do szpitala i około tygodnia kobieta pozostawała pod okiem specjalistów. Do tego warto dodać, że ona sama z wykształcenia jest lekarzem, więc na swój sposób była w stanie kontrolować i przewidzieć każdy proces związany z ciążą i porodem. W końcu nadszedł dzień, w którym chłopiec pojawił się na świecie. Mały Antoś urodził się 14 kwietnia – był to Wielki Czwartek. Każdy niesamowicie się cieszył, gdyż chłopiec urodził się całkowicie zdrowy, budząc cały oddział swoim płaczem. Była to wielka radość dla młodej rodziny.

 

Walka o życie

 

Jednak w drugiej połowie dnia coś poszło nie tak. Pojawiły się problemy z oddechem i chłopiec zaczął się dusić. Lekarze badali sprawę na wszelkie możliwe sposoby, jednak w końcu podjęli decyzję o podłączeniu Antka do systemu sztucznego oddechu. Wszystkie parametry zaczęły się pogarszać. Wiktoria dowiedziała się, że z jej synem dzieje się coś złego, i poprosiła, żeby mogła być obecna przy każdym zabiegu związanym z dzieckiem. Uzyskała zgodę, dlatego że jest lekarzem, lecz jak już później powiedziała, warunkiem było to, że bez względu na to, co się będzie działo, nie wpadnie w histerię. Rodzina otoczyła Wiktorię wsparciem zarówno modlitewnym, jak i wszelką formą pomocy. Pod koniec dnia sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła. Dziecko przestało reagować na różne bodźce, aż w końcu małe serce zatrzymało się. Niewydolność oddechowa zmieniła się w wieczne milczenie. Nie pozostało nic oprócz łez.

 

Życie toczy się dalej...

 

Wiktoria nie załamała się. W dużej mierze z powodu tego, że widziała wszystkie procesy związane z jej dzieckiem i trzeźwo rozważała każdy z nich. Wiedza, a przede wszystkim wiara pozwoliły jej ocenić sytuację w niesamowicie dojrzały sposób. Bardzo ważne okazało się wsparcie ze strony męża. Chociaż nie był on specjalnie związany z wiarą, lecz wykonał uczynek miłosierdzia najbardziej doskonały – był obok i towarzyszył w cierpieniu. Rodzina otoczyła Wiktorię i jej męża szczególną troską, biorąc np. małą Zośkę do siebie, żeby jej mama mogła spędzić czas, jak chce. W rozmowie Wiktoria mówi, że to, co się wydarzyło, nie zmieniło ani jej wiary, ani podejścia do prokreacji. Wręcz przeciwnie, dało odwagę, żeby w przyszłości z jeszcze większym zapałem zawalczyć o życie małego dziecka, które – jak się spodziewa – w krótkim czasie będzie mogła mieć. „Owszem, było dużo łez, ale Bóg daje mi jeszcze jedną szansę, gdyż jestem młoda i chcę odczuć raz jeszcze ten pierwszy oddech pod swoim sercem” – mówi Wiktoria. Wraz z mężem dużo czasu spędzają teraz na wszelkiego rodzaju podróżach. Tydzień temu zaczęła ponownie pracę w szpitalu po dłuższej przerwie. „Mogę robić coś więcej, dając siebie innym ludziom. Każdy z nich boryka się ze swoimi problemami, a po takim doświadczeniu wydaje mi się, że jeszcze bardziej ich rozumiem i przez to w jeszcze większym stopniu chcę przyjść im z pomocą” – zaznacza kobieta. Wiktoria spędza również dużo czasu ze swoją córeczką. „Zosia jest po prostu małym aniołkiem, który tak szybko poznaje świat, że to się w głowie nie mieści! Nie tak dawno córeczka miała swoją pierwszą w życiu sesję zdjęciową, w której pozowała, tak jak chyba tego nie robi najlepsza modelka na świecie!” – podkreśla radośnie Wiktoria.

 

„Pełno nas, a jakoby nikogo nie było:
Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło”.
Jan Kochanowski, Tren VIII

 

Życie młodej rodziny toczy się dalej. I chociaż przechodzimy przez ciężkie doświadczenia w życiu, to ono jednak jest piękne. Antoś, oczywiście, zostaje w pamięci, ale Wiktoria głęboko wierzy, że jest on przed obliczem samego Boga, gdzie wraz z innymi miliardami dzieci, które podobnie jak on zdążyły zrobić tylko kilka oddechów, ma wyłączne miejsce obok Stwórcy wszystkiego. „Nie mam żalu z powodu tego, co się stało, gdyż mocno wierzę, że ręka Boga czuwa nad wszystkim, nad moją rodziną i nad moją przyszłością” – mówi z mocą Wiktoria.

 

dk. Aliaksandr Piatlitski SCJ
Wstań nr 210

 
Zobacz także
Michał Masłowski
Związki literatury z religią są tak liczne i fundamentalne, że właściwie niemożliwe do ogarnięcia. Czyż Biblia nie znaczy "Pismo", co jest synonimem literatury? Czyż Syn Człowieczy nie jest nazwany Słowem wcielonym - Verbum po łacinie, Logos po grecku, a to oznacza albo słowo, albo wręcz "dyskurs". Czyli w szerokim znaczeniu literaturę. Nasza religia objawia się przede wszystkim przez słowo performatywne, działające, a wszelka twórczość literacka, nawet najbardziej czarna, pesymistyczna - ma swój jawny czy ukryty wymiar religijny, jak to podkreślał Jan Paweł II w Liście do artystów...
 
ks. Dariusz Madejczyk

Są w życiu takie zdarzenia czy rozmowy, które zapadają nam głęboko w pamięć. Mogą być nawet bardzo prozaiczne, niewiele znaczące, a jednak zostawiają pewien ślad, dobre wspomnienie, budzą szacunek, który pozostaje na zawsze. Wszystko dlatego, że są wyraziste jak… szczypta soli. Mają w sobie ten smak, którego nie da się zapomnieć i którego potrzebujemy, żeby całe życie nabierało smaku – jak potrawy, które potrzebują soli, by wydobyć z nich to co najlepsze.

 
Tadeusz Basiura
Trudny czas, zaborów pruskich, wybrała Matka Boża, aby przyjść do umęczonego Narodu i w ich języku – "w języku takim, jakim mówią w Polsce" (ks. F. Hitler) – przemówić do niego. Był to niezwykle czytelny znak, że Matka Boża nie porzuciła swego narodu ani swego Królestwa. Przyszła, aby go zapewnić, że Bóg wsłuchuje się w jego modlitwy i prośby. Przyszła, aby zapewnić, że czuwa nad losem zniewolonego i ciemiężonego Narodu. Na dowód tego, mówiła w języku dla tego narodu najdroższym – polskim.  
 

___________________