logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Dariusz Kowalczyk SJ
Boże Ciało, czyli heretyk i mistyczka
Mateusz.pl
 


Rozwiązanie tego teologicznego pata wskazał pod koniec XI wieku m.in. Lanfrank z Bec, który – nawiązując do Arystotelesa – odróżnił w eucharystycznych postaciach niewidzialną substancję od widzialnych przypadłości. Przemiana sakramentalna dokonuje się – tłumaczył Lanfrank – na poziomie substancji, a nie przypadłości. W ten sposób udało się odejść od „kanibalistycznych” interpretacji Eucharystii. Podążając tą drogą wypracowano w połowie XII wieku termin transubstancjacja (przemiana substancji chleba w substancję Chrystusa), który podjął Sobór Laterański IV i Sobór Trydencki, a twórczo rozwinął Tomasz z Akwinu.

Zamieszanie wokół Berengariusza i innych dobrze chcących heretyków zaowocowało nie tylko nowymi ujęciami prawdy o eucharystycznej obecności, ale także mistycznymi doświadczeniami potwierdzającymi tę obecność. Pod koniec XII wieku szesnastoletnia dziewczyna, dziś znana jako Juliana z Cornillon, miała wizję, w której ujrzała świetlistą tarczę z ciemną plamą. Sam Zbawiciel – jak utrzymywała – wyjaśnił jej, że owa plama oznacza brak w Kościele święta ku czci Jego Ciała i Krwi, które powinno przypadać w czwartek po niedzieli Świętej Trójcy. Obdarowana tą wizją Juliana musiała dużo wycierpieć. Wielu uważało ja za niegodną wiary egzaltowaną zakonnicę. Jednak dzięki staraniom kierownika duchowego mistyczki, archidiakona Jakuba Pantaléona, synod diecezji Liége podjął w 1247 roku decyzję o zaprowadzeniu nowego święta. Uczyniono to jednak bez entuzjazmu. W roku 1258, po dziesięciu latach spędzonych jako pustelnica zamurowana w celi, zmarła Juliana z Cornillon. Cztery lata po jej śmierci we włoskiej miejscowości Bolsena wydarzył się cud eucharystyczny. Rozlane podczas Mszy wino przemieniło się fizycznie w krew. To cudowne wydarzenie przyczyniło się bezpośrednio do ustanowienia w całym Kościele święta Bożego Ciała. Uczynił to w 1264 roku papież Urban IV, czyli znany nam już Jakub Pantaléon. W liście okólnym „Transiturus de hoc mundo” napisał on miedzy innymi: „Dowiedzieliśmy się dawniej, kiedy byliśmy na niższym stopniu hierarchicznym, że pewni katolicy mieli od Boga objawienie, aby to święto obchodzić powszechnie w Kościele”. A w innym miejscu: „I choć ten pamiętny sakrament sprawuje się w codziennych uroczystościach mszalnych, uważamy jednak za stosowne i godne, aby raz w roku odbywało się uroczystsze i okazalsze jego wspomnienie, szczególnie na zawstydzenie wiarołomstwa i zdrożności heretyków”. W ten oto sposób Urban IV wspomniał w liście ustanawiającym Boże Ciało zarówno mistyczkę Julianę, jak i heretyka Berengariusza. Jednak recepcja Bożego Ciała od strony wiernych, czyli niejako od dołu, dokonała się dzięki organizowanym procesjom.

W Polsce uroczystość Bożego Ciała obchodzono po raz pierwszy w roku 1320 w diecezji krakowskiej, którą wówczas zarządzał biskup Nanker. W całym kraju było ono znane i obchodzone w połowie XV wieku. Kronikarz XVI-wiecznego Krakowa tak opisywał obchody Bożego Ciała: „Gdy miasto było stolicą, za Sanctissimum postępowali królowie wraz ze swymi dworami i powiewały proporce z orłami na szkarłacie, ale i później nie brakowało tutaj złota, przepychu, dumy. Kolorowa struga procesyjna co rok wyłaniała się jakby z tej samej, nigdy nie umarłej przeszłości i kpiąc barokowym rozmachem, zalewała wszystkie ulice starego grodu”.

Adoracja czy Wieczerza?!

W swej ostatniej encyklice, Ecclesia de Eucharistia, Jan Paweł II zauważa, że „pobożne uczestnictwo wiernych w procesji eucharystycznej w uroczystość Ciała i Krwi Pańskiej jest łaską od Pana...” (nr 10), a jednocześnie niepokoi się, że „istnieją miejsca, w których zauważa się prawie całkowity zanik praktyki adoracji eucharystycznej” (nr 10). Nie brak jednak takich, którzy uważają, że raczej należałoby zadać sobie pytanie, czy sama – oparta na ludowym folklorze – uroczystość Bożego Ciała nie „przeżyła się” wraz z odzyskiwaniem na nowo biblijnej i wczesno-chrześcijańskiej pobożności eucharystycznej. Jest wszak prawdą, że adoracja Eucharystii poza Mszą świętą rozwinęła się dość późno, a mianowicie w wieku XI jako reakcja na herezję wspominanego już Berengariusza. Rozwijającym się formom adoracji Najświętszego Sakramentu towarzyszyło – niestety – odchodzenie od dynamicznego rozumienia Eucharystii jako paschalnego wydarzenia przejścia ze śmierci do życia. W centrum nie znajdowała się już wspólna uczta eucharystyczna i spożywanie pokarmów na życie wieczne, ale dokonywana przez kapłana konsekracja i adoracja widzianego z dala Boga, ukrytego w chlebie przed napełnionymi lękiem i trwogą wiernymi. W ten sposób Eucharystia stawała się coraz bardziej tajemną świętą rzeczą, której lepiej było – z obawy przed świętokradztwem – nie spożywać, a coraz mniej paschalną obecnością Pana, który chce nas nakarmić.

Zastanawiające jest, że Kościoły wschodnie nie mają adoracji i procesji z Najświętszym Sakramentem. Może jest tak, że „jest rzeczą słuszną widzieć w stosunkowo późnym rozwoju kultu eucharystycznego poza Mszą świętą wskazówkę, by pod tym względem pozostawić poszczególnym wyznaniom chrześcijańskim pewną wolność” (R. Cantalamessa, Eucharystia nasze uświęcenie, Warszawa 1994, s. 85). Protestanci mają kult Słowa Bożego, u prawosławnych jest wspaniały kult ikon, a Kościół katolicki otrzymał w darze kult eucharystyczny. Ktoś jednak powiedział – i słusznie – że gdyby Jezus chciał, aby go jedynie adorować w Eucharystii, to uczyniłby ją ze złota. Tymczasem Bóg daje się nam w nietrwałych ze swej natury postaciach chleba i wina, bo przede wszystkim chce być spożywany podczas liturgii. Ta słuszna uwaga nie powinna nas zniechęcać do uczestniczenia w procesjach Bożego Ciała, ale winna uwrażliwić na to, że właściwa adoracja Najświętszego Sakramentu jest czymś, co wypływa z pełnego uczestniczenia w Wieczerzy Pańskiej i do niej prowadzi. A zatem idąc w procesjach Bożego Ciała pamiętajmy, że wyszliśmy z Wieczernika i ku niemu zmierzamy...

Dariusz Kowalczyk SJ
 
Zobacz także
Tomasz Dekert

Jedną z mnóstwa frapujących cech starej liturgii rzymskiej jest sposób operowania przez nią tekstami biblijnymi. Nawet krótki rzut oka na teksty liturgiczne pozwala zauważyć, że ryt mszalny jest swojego rodzaju gobelinem, w którym na rytualnej osnowie stałej i obligatoryjnej struktury, poza samymi lekcjami epistoły i ewangelii, opleciona jest również pewna liczba wersetów Pisma, tworzących antyfonę na wejście (Introit), graduał/traktus, werset Alleluja, a także antyfony na ofiarowanie i komunię.

 
Anselm Grün

Wydaje się nam może, że to proste, stać w milczeniu przed Bogiem. A jednak milczenie jest trudną drogą. Wtedy bowiem, dopiero kiedy zaczynam milczeć, spotykam samego siebie. Wtedy hałas moich myśli zaczyna mnie niepokoić. Wtedy wiele rzeczy ujawnia się we mnie. Milczenie prowadzi w trzech etapach do zjednoczenia z Bogiem. Pierwszy etap polega na spotkaniu samego siebie. W milczeniu rozpoznaję to, co we mnie tkwi.

 
Sławomir Rusin
Ewolucyjnie wyczuleni jesteśmy na wychwytywanie zagrożenia, informacje o jego zbliżaniu się automatycznie przykuwają naszą uwagę, dlatego też takie wiadomości najbardziej nas interesują. Z czasem I jednak coraz bardziej się z nimi oswajamy i coraz trudniej nas zaskoczyć. A że bać się – mimo wszystko – w jakiś perwersyjny sposób lubimy, zaczynamy szukać nowych źródeł lęku. Coraz częściej w tym, co wymyka się racjonalnemu wyjaśnieniu. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS