logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Paweł Sawiak SJ
Boże Narodzenie... z każdej możliwej strony
Szum z Nieba
 
fot. Drehkopp, Christmas | Pixabay (cc)


Człowiek od zawsze marzył o bliskości

Pomysł na wcielenie się Boga w życie człowieka nie pochodzi od nas, chrześcijan. Wystarczy prześledzić historię ludzkości od jej zarania, a szybko przekonujemy się, że człowiek od zawsze marzył o bliskości ze swoim bogiem i o tym, aby choć któryś z jego synów stał się człowiekiem.
 
Mówią nam o tym afrykańskie historie o początkach ludzkości, mezopotamski mit o Gilgameszu, mity greckie itp. W to marzenie wpisuje się również historia biblijna – w niej naród wybrany jest garstką ludzi, której Bóg objawia (niespodzianka!), że w Nim też jest to samo pragnienie: być blisko nas i wcielić się w nasze życie. Począwszy od Mojżesza, poprzez proroków takich jak Izajasz, Zachariasz, Micheasz, a skończywszy na Janie Chrzcicielu – Bóg ogłasza ludziom, że ów moment spotkania się dwóch takich samych pragnień, jest bliski. Po wiekach oczekiwań, w czasach panowania Cezara Augusta, ludzkość w końcu mogła zaśpiewać polską kolędę „Ach, witaj Zbawco, z dawna żądany”.

Bez lukru, głęboko i bardzo duchowo
 
Podobnie jak 20 lipca 1969 roku Neil Armstrong postawił swoją stopę na księżycu, ponad dwa tysiące lat temu Syn Boży, Jezus z Nazaretu postawił swój pierwszy krok na planecie Ziemia.
 
Boże Narodzenie jest dla nas tak przełomowym wydarzeniem, że postawienie stopy przez człowieka na księżycu może nam jedynie przybliżyć skalę jego ważności. Z przyjściem Jezusa na świat rozpościera się przed nami droga do wieczności, do spotkania twarzą w twarz z Bogiem, jak z niedostępnym dotychczas kosmosem. Przegląd katolickich tradycji na całym świecie pokazuje, że Boże Narodzenie w Polsce jest traktowane niezwykle poważnie. I dobrze. Przygotowujemy się do niego poprzez adwentowe rekolekcje, wyrzeczenia, roraty, a kiedy wreszcie przychodzi Wigilia – pościmy. Wieczór ten przynosi kolację, opłatek, prezenty, ale przede wszystkim historię Boga, który stał się jednym z nas i siada z nami do stołu. Wielu z nas spotyka się całą rodziną u babci i dziadka, żeby wspólnie kolędować o małym urwisie z Nazaretu i Jego rodzicach, którym sprawiał kłopoty wychowawcze. Wielu z nas – bez lukru, głęboko i bardzo duchowo – przeżywa pasterkę. Warto jednak zawsze spojrzeć na swoje tradycje z nowej strony. Dlatego proponuję, abyśmy zobaczyli, w jaki sposób dokonuje się Wcielenie i Boże Narodzenie w życiu Maryi, Józefa oraz samego Jezusa. Ta trójka, tak żywo zaangażowana we Wcielenie Syna Bożego, reprezentuje bowiem zupełnie inne światy, które musiały się spotkać, abyśmy rok w rok mogli spokojnie świętować, śpiewać kolędy i wspominać ich historię.

Józef i Maryja
 
Nawiązując do słynnej książki Johna Graya, Józef i Maryja pochodzili z różnych światów – jedno z Marsa, drugie z Wenus. Te dwie genialne osoby poradziły sobie jednak ze wszystkimi problemami i trudnościami, jakie Bóg postawił przed nimi.
 
Pierwsze zmagania musiała podjąć Maryja, potem dołączył Józef. Ewangelie nie mówią nam wiele o ich relacji, ale patrząc na kulturę Bliskiego Wschodu i zobowiązania Prawa żydowskiego – wiemy, że sytuacja Maryi po zajściu w ciążę po zaślubinach była krytyczna (por. Mt 1,19). Jak ciężkie musiały to być chwile, mówi żydowska tradycja z I wieku, określająca Jezusa jako dziecko z nieprawego łoża. Nic dziwnego, z zewnątrz właśnie tak to wyglądało. Jedynie interwencja Boga mogła tutaj pomóc, dlatego Bóg dokonuje drugiego zwiastowania – Józefowi (por. Mt 1,20-25). Bóg objawia również jemu swój plan, w którym wszystkie zapowiedzi proroków, marzenia całej ludzkości i pragnienie Trójcy wypełnią się w Dziecku, które nosi w sobie Maryja. W Ćwiczeniach Duchowych Ignacego z Loyoli znajduje się medytacja nad tym wydarzeniem. Oto osoba odprawiająca rekolekcje ignacjańskie jest zaproszona do patrzenia na scenę, gdzie Trójca Święta spogląda na świat i widzi, jak ludzie się rodzą, umierają, cieszą, ale i krzywdzą, a bez odpowiedniej pomocy – idą na zatracenie. Musimy wiedzieć, że w języku biblijnym Bóg czuje do nas rahamim (hebrajski rzeczownik oznaczający litość, uczucie dotykające wnętrza, wewnętrznych organów, nerek i wątroby; czułość). Najciekawsze jest to, że pochodzi on od innego rzeczownika, oznaczającego łono kobiety, ściślej: jej macicę. Gdy Bóg na nas patrzy – dotyka to Jego wnętrza, centrum Jego jestestwa i dlatego wszystkie Jego czyny wynikają z tego stanu. On nie może postąpić wobec nas nieodpowiednio, ponieważ Jego wnętrze by tego nie zniosło. Ogromna miłość Boga do człowieka – swojego dzieła i dziecka – była motorem wszystkich wydarzeń około-Bożonarodzeniowych. On wiedział doskonale, że Józefowi i Maryi nie będzie łatwo, ale ufał, że z Jego pomocą sobie poradzą. Musimy mieć też świadomość, że cała ewangeliczna akcja Wcielenia podobna jest do wydarzeń z potopu – Maryja jest taką arką Noego, która nosi zbawienie ludzkości. A Józef, nazwany człowiekiem sprawiedliwym (por. Mt 1,19), podobny jest do Noego – jedynego sprawiedliwego człowieka na ziemi w tamtym czasie.
 
Po prostu żyją i patrzą na Jezusa
 
Innymi słowy, Józef i Maryja byli ostatnią deską ratunku… dla Boga. Patrzył na Nich jak na jedynych, którzy mogli Mu pomóc w realizacji wielkiego pragnienia przyjścia do ludzi i wybawienia ich ze śmierci i samotności.
 
Jednakże nie wiadomo, co było dla Józefa trudniejsze – świadomość, że jego własna żona nosi w sobie dziecko, które poczęło się bez jego fizycznego udziału, czy świadomość, że to dziecko jest Synem Bożym. Jak tu się zachować? Józef i Maryja radzą sobie świetnie, czyli… nie robią nic szczególnego. Po prostu żyją i patrzą na Jezusa. Jezus natomiast uczył się ludzi, patrząc na swojego ziemskiego tatę i mamę. Od Niej nauczył się m.in., że trzeba karmić tych, których się kocha, a od niego nauczył się pracowitości oraz Tory. Kiedy spytano Jezusa, jakie jest pierwsze przykazanie, Ten bez zastanowienia odpowiedział: „Sh’ma Israel, Adonaj Elohenu, Adonaj ehat” („Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem, Panem jedynym – por. Mk 12,29) – ponieważ tego nauczył Go Józef. We trójkę mieszkają razem w Nazarecie, gdzie Józef jest znany jako rzemieślnik i pracownik budowlany – niekoniecznie tylko stolarz. Ponieważ nowe odkrycia archeologiczne wskazują, że Nazaret był satelicką wsią Seforis (dużego miasta w rzymskim stylu, które Herod Antypas budował w czasach Jezusa 5 km od Nazaretu), możemy przypuszczać, że codziennością dla Józefa, a potem dla Jezusa, było pracować w Seforis, które potrzebowało wielu robotników do swojej budowy. Czy Jezus tam pracował i spotykał wielu cudzoziemców i pogan? Nie wiemy. Ale patrząc na Jego ewangeliczne wyprawy do pogańskich miejscowości, do których zabierał także uczniów (do Cezarei Filipowej, kraju Gerazeńczyków itd.) oraz Jego podejście do pogan – wskazuje na to, że tak. Czy Jezus chodził do teatru, znajdującego się w Seforis? Nie wiemy. Ale czytając wiele Jego mów, zaczynających się i kończących zupełnie jak sztuka teatralna (opowieść o synu marnotrawnym, przewrotnych rolnikach itd.) oraz fakt nauczania tłumów w łodzi na wodzie, gdzie była doskonała akustyka – te fakty również wskazują na to, że tak. Bóg zapragnął pełnego doświadczenia człowieczeństwa, dlatego osiedlił się w Galilei. Wydaje się, że otrzymał to, co chciał – „napełnił się” nami aż po brzegi. Jezusowe zniecierpliwienie i pośpiech w drodze do Jerozolimy, gdzie miał za nas umrzeć i dla nas zmartwychwstać, jakby chciały nam powiedzieć:

Marzenia Boga
 
„Cudownie było być u was i dziękuję Ojcu, że Mnie tu posłał. Dlatego też zapraszam was wszystkich do siebie, nawet nie wiecie, co was czeka. Mamo, tato, moi przyjaciele – umieram za was po to, abyście żyli ze Mną w wieczności, w moim domu, a zarazem domu naszego Ojca”.
 
Boże Narodzenie ma wiele stron. Patrząc na te najcudowniejsze, rodzinne święta upamiętniające historię Syna Bożego, który stał się galilejskim chłopcem – wiemy, że Boskie marzenie, aby być jednym z nas, wypełniło się.
 
Teraz nasza kolej, aby przyjąć i zrealizować kolejne marzenie Jezusa, który chce, abyśmy mieszkali tam, gdzie On (J 14,1-3).
 
Paweł Sawiak SJ
Szum z Nieba nr 132/2015 
 
Zobacz także
Aneta Kania
Modlitwa Jezusowa powstała w pierwszych wiekach chrześcijaństwa - wśród mnichów na pustyni egipskiej w IV wieku. Ich duchowość - opuszczenie wszystkiego ze względu na Boga - nakazywała iść na pustynię, by całe swoje istnienie poświęcić na modlitwę i pogłębienie więzi z Bogiem. Pierwsi pustelnicy egipscy głosili, że wielbienie Stwórcy powinno odbywać się przez cały czas, a św. Jan Kasjan mówił, że: "Bardzo mało modli się ten, kto zwykł modlić się tylko wówczas, gdy klęczy".
 
Roman Zając
Druga część Apokalipsy św. Jana (rozdz. 4-21) zawiera opis kosmicznej walki między Bogiem, Barankiem i ich zwolennikami, a siłami zła. Ta walka okupiona jest cierpieniami niewinnych. W jej wyniku zostaje przelana krew tych, którzy opowiedzieli się po stronie Boga, a świat jaki znamy, zostaje zniszczony. W ramach tej wielkiej wizji, w rozdziale 6 (wersety 1-8) pojawiają się czterej jeźdźcy apokalipsy, tajemnicze istoty, które mają wyruszyć na koniach przed Sądem Ostatecznym. 
 
o. Gabriel od św. Marii Magdaleny

Także Kościół jako nowa Jerozolima ziemska, posiada skarb pokoju, który ofiarował Jezus ludziom dobrej woli, i ma za zadanie rozszerzać go na świecie. Ten obowiązek powierzył Zbawiciel siedemdziesięciu dwom uczniom posianym głosić królestwo Boże (por. Łk 10, 1-12. 17-20). „Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki” (tamże 3). Ta wypowiedź wskazuje właśnie na posłannictwo cichości, dobroci, pokoju. 

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS