logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Dariusz Piórkowski SJ
Boże pragnienia
Mateusz.pl
 
fot. Elena G | Unsplash (cc)


Boża rodzina

 

Jako chrześcijanie mamy do czynienia z Bogiem, który chce dzielić się sobą, swoją radością i miłością. A nas postrzega nie jako intruzów, którzy Mu przeszkadzają, ale przeciwnie, jako członków swojej rodziny. Bóg się nami cieszy. I do tego w pierwszym rzędzie zaprasza nas Jezus na krzyżu.

 

Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: „Pragnę”. Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: „Wykonało się!” I skłoniwszy głowę oddał ducha” (J 19, 29-31).

 

W Ewangelii św. Jana często jest tak, że Jezus zaczyna nauczanie od spraw życia codziennego, by przejść na wyższy poziom, by objawić głębszą prawdę. I zwykle ludzie nie rozumieją, o co chodzi. Nikodemowi mówi o powtórnym narodzeniu, a ten myśli, że ma jeszcze raz wejść do łona matki. Samarytanka, której Jezus chce dać wodę żywą, czyli Ducha Świętego, sądzi, że chodzi o zwykłą wodę. Bóg o niebie, a my o chlebie.

 

W scenie, której opis słyszeliśmy przed chwilą, jest podobnie. Jezusowi chce się pić, więc wypadałoby podać Mu samą wodę, a żołnierze podają Mu kwaśno-gorzką mieszaninę wina, mirry i wody. Ewangelista Marek pisze, że Jezus nie chciał tego skosztować. Jak człowiekowi chce się pić, to nie dajemy mu czegoś takiego. Żołnierze błędnie odczytali potrzebę wiszącego na krzyżu. Z drugiej strony za tym prostym, a jakże pojemnym słowem „Pragnę” ukrywa się coś głębszego. Czego Jezus może jeszcze pragnąć?

 

Pewnego razu Chrystus prosi przy studni Samarytankę, żeby Mu dała wody do picia w samym środku dnia. Nie wiemy, czy ją wypił. Ale za chwilę dzieje się coś dziwnego. Jezus próbuje ją przekonać, że to On daje prawdziwą wodę, już nie tą ze studni, ale wodę duchową. Ten kto prosi, staje się tym, który daje. Czego więc pragnie Jezus na krzyżu? Co chce nam dać w tej ostatniej chwili?

 

Żeby to odkryć, musimy najpierw powrócić do Wieczernika. Na początku wieczerzy Chrystus mówi: „Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami”(Łk 22, 15), a następnie modli się wobec uczniów: „Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata” (J 17, 24).

 

Bóg pragnie wejść we wspólnotę

 

Bóg pragnie wejść w głęboką wspólnotę z ludźmi. Spożywanie uczty to symbol wspólnoty, dzielenia ze sobą życia, jego radości i trosk. Ponadto Jezus postrzega swoich uczniów jako dar: „Tych, których mi dałeś”. To niesamowite. Jesteśmy podarowani Bogu. Jeśli nam na kimś zależy, też chcemy z nim przebywać, rozmawiać, cieszyć się nim.

 

Bóg pragnie naszego szczęścia, czyli tego, abyśmy Go oglądali. To będzie dla nas coś nie do opisania. „Oglądać chwałę Boga” – źródło niekończącej się radości, pokoju, ukojenia. Jezus chce być blisko nas, ale też pragnie, abyśmy my byli blisko Niego. Chce, abyśmy byli mieszkańcami jego domu. Chce włączyć nas do wspólnoty Boga. Popatrzmy, z jakim Bogiem my mamy do czynienia. Z takim, który chce dzielić się sobą, swoją radością i miłością. A nas postrzega nie jako intruzów, którzy Mu przeszkadzają, ale przeciwnie, jako członków swojej rodziny. Bóg się nami cieszy. I do tego w pierwszym rzędzie zaprasza nas na krzyżu Chrystus. Mówi: „Pragnę Waszej bliskości, pragnę, żebyście byli razem ze mną”. I co ciekawe, mówi to też do tych, którzy śmieją się i szydzą z Niego.

 

Ale Jezusowi nie chodzi jedynie o to, co wydarzy się kiedyś. On daje życie wieczne już teraz. Dzisiaj chce być blisko nas w taki sposób, w jaki to jest możliwe. Dopiero po śmierci będziemy Go oglądać w pełni. W czasie swojej działalności wołał do tłumów: „Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza”. A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego; Duch bowiem jeszcze nie był [dany], ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony” (J 7, 37-39).

 

Jezus oddał ducha

 

Św. Jan pisze, że Jezus oddał ducha na krzyżu. Dosłownie oznacza to, że umarł. Ale św. Jan przekazuje coś więcej. Z chwilą śmierci Jezus udzielił nam Ducha Świętego. Już na krzyżu. Duch Święty zakłada Kościół, który będzie pośredniczył w zawiązywaniu wspólnoty między Bogiem a ludźmi. Wszystkie sakramenty mają to na celu, abyśmy już teraz byli blisko Pana. W nich już teraz realizuje się pragnienie Jezusa, wyrażone na krzyżu, aby być blisko nas. Czy to nie genialne rozwiązanie? Na ziemi nie możemy Boga zobaczyć. Bóg jest duchem. Ale ponieważ jesteśmy istotami duchowo-cielesnymi możemy wejść z Nim w relację osobową za pośrednictwem różnych materialnych znaków i naszej wiary. Jest to możliwe właśnie dzięki Duchowi Świętemu, który wszystko przenika. Życie wieczne płynie do nas przez sakramenty.

 

Św. Jan porównuje również Ducha Św. do wiatru. Wiatru się nie widzi. Doświadczamy jedynie jego skutków. Ale Duch Święty to nie jest nawałnica i wichura, która łamie ludzi i zgina ich karki. Duch Święty to „szmer łagodnego powiewu” (1 Krl 19, 20). Duch Święty nas pobudza, zachęca, zaprasza. To, że przychodzimy na mszę św. czy na Gorzkie Żale płynie z delikatnego pobudzania nas przez Ducha Świętego, który chce nam dawać życie. Możemy na to zaproszenie odpowiedzieć, albo nie. Chrystus też mówi „Oto stoję u drzwi i kołaczę, jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim jadł, a on ze mną” (Ap 3, 20). Siłą nie wdziera się do ludzkiego serca. Zresztą, co to za wspólnota na siłę. To jest niewola.

 

Najściślej Chrystus łączy się z nami w sakramencie Eucharystii. Ale rzecz ciekawa, na tej uczcie nie jemy czegoś, ale spożywamy samego Chrystusa. Kiedyś będziemy widzieć chwałę Pana. Dzisiaj dzięki Eucharystii – jak mówi Psalm – możemy kosztować słodyczy Pana. Musimy też zdawać sobie sprawę, że na ziemi zawsze będziemy spragnieni. Tutaj Bóg zaspokaja nasze pragnienia zaczątkowo. O komunii św. mówimy, że jest zadatkiem życia wiecznego, jest lekarstwem, jest ucztą, która nas syci, jest udziałem w bóstwie Chrystusa. Właśnie w Eucharystii już teraz Jezus w tajemniczy sposób pozwala nam być tam, gdzie On jest. „Gorąco pragnę spożyć wieczerzę z Wami”. To samo, co dokonało się na krzyżu, w Wieczerniku, co dzieje się podczas każdej mszy św, będzie miało przedłużenie w wieczności: bycie blisko Boga.

 

Bóg chce być pokarmem dla nas

 

Ale Eucharystia oznacza coś bardziej szokującego: Bóg chce być pokarmem dla nas. Zabieramy Go ze sobą do naszych domów. Chrystus chce być także pośrodku naszych codziennych spraw, obowiązków, smutków i radości. Chce, abyśmy się z Nim liczyli w naszych decyzjach, mniejszych i większych. Chce, abyśmy byli blisko Niego ciągle, nie tylko w Kościele. Nie chce być z daleka od naszych problemów.

 

Pojawia się jednak pewien problem. Św. Jan pisze, że kiedy Jezus zaczyna mówić o swoim Ciele jako pokarmie grupa uczniów odchodzi od Niego. Mówią: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?”(J 6, 60) Na początku wszystko było w porządku. Ewangelista pisze, że uczniowie uwierzyli w Chrystusa po cudzie w Kanie Galilejskiej. Nie szemrali, kiedy Jezus mówił, że przyszedł od Ojca. Nie wątpili w niego nawet wtedy, kiedy nazywał siebie chlebem, który zstąpił z nieba. Aż tu nagle mowa Jezusa staje się dla nich nie do zniesienia. Gorszą się. O co chodzi? Skąd taka reakcja? Zgorszyły ich te słowa: „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6, 54).

 

Uczniowie oburzyli się tym, że Jezus chce dać się doświadczyć ludziom w sposób zmysłowy i dotykalny. Chce stać się pokarmem, chce przenikać nasze duszę i ciało, i tak odnawiać naszą ziemską rzeczywistość oraz dać nam udział w życiu wiecznym. A oni: „Co to, to nie. To już trochę za dużo”.

 

Czasami chętnie zamknęlibyśmy Boga w tabernakulum na cztery spusty, żeby sobie tam mieszkał i nie wychodził. Ale Bóg nie ogranicza się tylko do obecności w sakramentach. Sakramenty są znakami. A znak na coś wskazuje. Jak widzimy znak na drodze, że będzie ostry zakręt, to będzie. Eucharystia zaprasza nas do wspólnoty z Bogiem w całym naszym życiu, a nie tylko przez godzinę w Kościele. Po naszej śmierci nie będziemy z Bogiem przez parę dni czy lat, ale zawsze.

 

Prośmy o wiarę

 

Jakie wnioski możemy jeszcze wyciągnąć z tego rozważania dla naszego codziennego życia?

 

1. Istnieje w nas coś takiego jak pragnienia. Oprócz tego, że musimy jeść, pić, ubierać się, mieć poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa, żywimy w sobie coś, co przekracza te różne konieczności. Dzięki pragnieniom rozwijamy się. Ale pragnienia wiążą się z wolnością. Jeść musimy, ale do modlitwy, rozmowy, przeczytania książki nikt nas nie zmusi. Kierujemy się pragnieniem, kiedy nie czekamy jedynie na to, co ktoś zrobi dla nas, ale kiedy sami rozglądamy się, czy nie możemy komuś usłużyć. Musimy przekroczyć własną potrzebę, skoncentrowanie na sobie, niejedną potrzebę, głód, zmęczenie, aby wydobyć z siebie to, co najpiękniejsze.

 

2. Wiele nieporozumień pomiędzy nami bierze się stąd, że nie wiemy, czego pragniemy. Nie wiemy, czego pragnie druga osoba. I tak ktoś może podać komuś przysłowiowego węża zamiast chleba, ocet zamiast wody. Jakiś rodzić będzie próbował uszczęśliwić swoje dziecko na siłę. Można kogoś zakochać na śmierć, jeśli nie wsłuchamy się w to, czego pragnie człowiek obok nas.

 

3. Dla człowieka nie ma większego skarbu na ziemi niż bycie w relacji i wspólnocie z Bogiem i bliźnimi. Nic na ziemi nie zastąpi bliskości drugiego człowieka, nawet największe bogactwa i możliwości. Jest to dla nas zachęta, abyśmy nasze wzajemne relacje odnawiali, pogłębiali, jednali się ze sobą.

 

4. W końcu nic, z czym mamy do czynienia na tej ziemi nie nasyci nas w pełni. Ani pieniądze, jedzenie, posiadanie, nawet drugi człowiek. To wszystko jest ową fizyczną wodą, której zawsze będziemy pragnąć. Nasycić może nas jedynie Bóg, bo tak jesteśmy stworzeni. Ale w pełni dokona się to po śmierci. Póki żyjemy, będziemy odczuwać niedosyt. Jest to w nas przestrzeń zarezerwowana dla Boga. Jeśli spróbujemy ją czymś zagracić, zaspokoić, nasz niedosyt będzie jeszcze większy. Prośmy więc o wiarę w to, że prawdziwą wodą jest dla nas Duch Święty działający w sakramentach a chlebem Eucharystia, w której Chrystus daje nam udział w swoim bóstwie.

 

 

Dariusz Piórkowski SJ

kazanie pasyjne, 25.03.2007
mateusz.pl

 
Zobacz także
ks. Marcin Jóźwiak
Nie wiem kim jesteś. Dziewczyną czy chłopakiem? Mężczyzną czy kobietą? Wiem jednak, że na pewno warto, abyś poznał/a św. Józefa – Patrona Kościoła, Patrona każdego z nas. On może Ci dużo powiedzieć. Chciałbym Ci opowiedzieć, czego ten święty dokonał w moim życiu i czego wciąż się od niego uczę. 
 
Krzysztof Osuch SJ
Oto Bóg, nasz Ojciec, daje nam dzisiaj Swego Syna, żeby zapewnić nas o Swej Boskiej Miłości do nas, do ciebie, do mnie. Jest to Miłość przedwieczna, nieodwołalna, absolutnie wierna, a zarazem nie narzucająca się, delikatna, dyskretna. Po prostu wspaniała. Po prostu taka, na jaką czeka każdy człowiek! 
 
Jadwiga Martyka
Pan Antoni był ogólnie lubiany. Miły, dowcipny, towarzyski mężczyzna o ciekawej aparycji, gromadził wokół siebie wiele osób. Młodzi ludzie po przyjściu z pracy nie mieli innych obowiązków, więc spotykali się przy kieliszku. Antoni nawet nie zauważył, jak popijanie trunków przerodziło się u niego w nałóg. "Ocknął się" po kilkunastu latach, na szczęście nie było za późno...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS