logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Johnnie Moore
Brudny Bóg. Z Jezusem zmieniać świat
Wydawnictwo Święty Wojciech
 


Jezus, kiedy wypełniał swoją misję naprawiania świata pogrążonego w chaosie, ubrudził się od stóp do głów. Czuć Go było potem i ziemią. Miał brud za paznokciami, a Jego dłonie były stwardniałe. Dlaczego? Bo w swej łaskawości nie oczekiwał tego, byśmy się do Niego wspinali. Sam zszedł do nas, by zabrać nas z powrotem do Boga. Ta książka opowiada tę historię. I przypomina nam, że łaskę można zarówno otrzymywać, jak i dawać.

Jezus zaprasza cię, byś dołączył do Niego i z Nim zmieniał świat.
 
Wydawca: Wydawnictwo Święty Wojciech
Rok wydania: 2014
ISBN: 978-83-7516-633-0
Format: 210x135
Stron: 236
Rodzaj okładki: Miękka
Kup tą książkę  

 
JEZUS
– KRÓL KRÓLÓW l MIŁOŚNIK TRĘDOWATYCH


 
Sposób, w jaki Jezus zachowywał się wobec ofiar trądu, jest wspaniałą ilustracją Bożego współczucia dla nas.
 
Jezus właściwie żył w czasach pełnych przesadów, kiedy większość ludzi wierzyła, że trąd jest rezultatem przekleństwa albo jakiegoś strasznego i ukrytego grzechu. Podobnie traktują ten problem współczesne religie wschodnie, które nauczają, że nasze obecne miejsce w świecie jest bezpośrednim rezultatem karmy lub jej braku w naszym poprzednim życiu. Nie inaczej było ze złą rad, którą Hiob, biblijna ikona cierpienia, otrzymał od swoich bliskich, „pobożnych” przyjaciół, kiedy nawoływali go do pokuty, zanim jego grzech spowoduje jeszcze więcej problemów.
 
W kulturze pierwszego stulecia, a zwłaszcza pośród ultrareligijnej elity, ofiara trądu była uważana za doświadczaną przez Boga. Jej choroba wynikała z jakiegoś grzechu, nastawienia lub wyboru, który wymagał po prostu kary. Jednym z głównych sposobów Boga na wymierzenie takiej kary było sprowadzenie tej wyniszczającej, upokarzającej i godnej pożałowania choroby. Zastosowano tu starodawne prawo odwetu – złe rzeczy wydarzają się złym ludziom.
 
Mogło to dotknąć każdego – nawet ludzi dobrych i wyrafinowanych, religijnych, szanowanych członków społeczeństwa. Jeśli spotkało ich to nieszczęście i „złapali” tę chorobę, zostawali natychmiast wykluczeni ze swego środowiska i żyli w poniżeniu.
 
Jeśli ofiara trądu miała z jakichś powodów powrócić do miasta, winna była – idąc ulicami – głosić o swoim nadejściu i, osłaniając dłońmi usta, wołać: „Nieczysty, nieczysty, nieczysty!”. To prawda, i nawet dziś w niektórych częściach świata trędowaci bywają zmuszani do noszenia dzwonka, który ostrzega przechodniów, że oto się zbliżają.
 
Trąd budzi przede wszystkim lęk – i to nie taki zwyczajny odruch przerażenia, kiedy odkrywamy nagłe wędrującego po naszym ramieniu pająka, lecz paraliżujący strach wywołujący panikę. Jeśli szedłeś przez rynek ze swoimi dziećmi i usłyszałeś słowo: „Nieczysty”, wypowiedziane ochrypłym głosem przez zbliżającego się trędowatego, to natychmiast, bez wahania, porzucałeś wszystko to, co w danej chwili robiłeś, by zabrać siebie i swoją rodzinę daleko od tego nieszczęśnika – tak szybko jak to było możliwe. Większość współczesnych ludzi nie może pojąć tego przerażenia, które siał trąd.
 
Ten kontekst kulturowy jest kluczowy dla zrozumienia, dlaczego zachowanie Jezusa wobec trędowatych było tak absolutnie zaskakujące i stanowiło tak silną demonstrację tego, jak daleko posuwa się Bóg, by rozciągnąć swą łaskę nawet na ludzi, którzy – jak wówczas uważano – najmniej na nią zasługują.
 
Czyż jednak nie na tym polega definicja łaski?
(…)
Nawet uczniowie Jezusa uważali, że Jego kontakt z trędowatymi był lekkomyślny, wręcz niebezpieczny.
 
A jednak, niemal natychmiast, gdy zostajemy wprowadzeni w Ewangelię św. Marka, stajemy się świadkami spotkania Jezusa z trędowatym. Jego reakcja jest imponująca. Jezus nie ucieka, nie odwraca głowy ani nie stara się uniknąć chorego człowieka. Bez wątpienia człowiek ten wołał: „Nieczysty”, kiedy wkraczał do miasta Kafarnaum, starając się rozpaczliwie znaleźć nowego Nauczyciela, o którym mówiono, że ma władzę uzdrawiania nawet trędowatych.
 
W Biblii czytamy, że Jezus, kiedy ujrzał tego człowieka, był „zdjęty litością” (Mk 1,41). Zdjęty to właściwe słowo: Był dotknięty do żywego, nieomal tryskający współczuciem.
 
Był poruszony, jak mówią inni tłumacze. Kiedy Jezus dostrzegł tego odrzuconego, wyalienowanego, pokrzywdzonego i ciężko chorego człowieka, poczuł wewnętrzną potrzebę, by zatroszczyć się o niego a Była to Jego pierwsza i bezpośrednia reakcja. Większość ludzi natychmiast by się odwróciła, wobec tego nieszczęścia, jakim było spotkanie trędowatego. Jezus zaś natychmiast się nim zajął.
 
Wykonał rzecz absolutnie absurdalną. W Biblii czytamy: „Jezus (...) wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: «Chcę, bądź oczyszczony!»” (Mk 1,41).
(…)
Dotyk Jezusa uaktywnił coś we wnętrzu tego człowieka i musiało to uruchomić istny biologiczny wybuch. Czy możecie sobie wyobrazić chemiczną reakcję, kiedy tarapaty tego człowieka spotkały się z mocą Stwórcy? Prawdopodobnie jego DNA zaiskrzyło we wszystkich kierunkach, kiedy to, co było poskręcane, wyprostowało się, jego zdrętwiałe kończyny się poruszyły, a w niego samego wstąpiło życie. I na powrót stał się piękny. A przecież jego dni były już policzone. W jednej chwili dusza tego człowieka usłyszała: znowu głos swego Stwórcy. Cud zstąpił na to, co nieuniknione, i sprawił, że człowiek ów zaczął tańczyć.
 
Jezus był uzdrowicielem, ale nie był tylko uzdrowicielem – był uzdrowicielem, który używał własnych rąk, by przyspieszyć cud. I widzimy, jak Jezus czyni to przez całą Ewangelię, a w samej relacji Marka – przynajmniej pięć razy. Jezus chętnie i często przebywał w towarzystwie mężczyzn i kobiet, których inni starali się unikać. On nie tylko wchodził w kontakt z tymi odrzuconymi. Wyciągał ręce i dotykał ich.
 
On chciał i był gotów być blisko nich. Ta bliskość nie była oznaka słabego Boga, który zajmuje się tymi, którzy na to nie zasłużyli, ale Boga mocnego, który potrafi uzdrowić chorego i dokonać nawet jeszcze większego cudu: przywrócić godność pogardzanym
 
Łaska i Boża moc to sojusznicy, nie wzajemni wrogowie. To nie jest tak, że słaby Bóg sprzymierza się ze słabym ludem, ale raczej mocny Bóg zostaje przyciągnięty, by być mocą w jego słabościach. 
 
Łaska jest twarda: Pokazuje nie słabość Boga, ale Jego niewiarygodną moc.

1 2  następna
Zobacz także
Jacek Salij OP
Zwycięstwo Chrystusa Pana zaczęło się już na krzyżu. On sam zapowiadał swoje ukrzyżowanie jako zwycięstwo. „Teraz odbywa się sąd nad tym światem — mówił kiedyś o czekającej Go godzinie Kalwarii. — Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12,31n). 
 
Tomasz Grabowski OP

W sakramencie pojednania chodzi między innymi o wyznanie grzechów. Tradycyjnie mówi się o oskarżeniu, które penitent kieruje w stosunku do siebie samego. Spowiadając się lub gdy spowiadam kogoś, staram się zwracać uwagę na stosunek, jaki mam do własnych grzechów i na to, jak penitent przeżywa swój związek z winą.

 
Anna Świderkówna

Jezus nieustannie nawołuje swych uczniów właśnie do słuchania. W Ewangeliach św. Marka, Mateusza i Łukasza powtarza się wielokrotnie jednakowo brzmiące wezwanie: "Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!" (Mt 11,5; 13,9,43; Mk 4,9,23; Łk 8,8; 14,35). W Apokalipsie św. Jana, w każdym z listów "do siedmiu Kościołów, które są w Azji", odnajdujemy to samo wezwanie, trochę tylko rozbudowane: "Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów" (Ap 2,7,11,17,29; 3,6,13,22). 

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS