logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Larry Richards
Być mężczyzną
Wydawnictwo Święty Wojciech
 


Wydawca: Księgarnia św. Wojciecha
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-7516-238-7
Format: 133 x 203
Stron: 312
Rodzaj okładki: miękka
 

 Kup tą książkę


 

Boże, istniejesz czy nie?

Zrozumiałem, że muszę w coś uwierzyć. Ale z jakiej racji miałbym wierzyć w coś tylko dlatego, że zostałem wychowany w taki a nie inny sposób? "W porządku" - pomyślałem – "muszę się dowiedzieć, co jest prawdziwe." Nie przyjmę jakiejś wiary z tego tylko powodu, że jedno z moich rodziców przypadkowo jest katolikiem, a drugie protestantem, i że zdarzyło się im mnie ochrzcić. Równie dobrze mogłem zostać wychowany na muzułmanina, buddystę lub ateistę. To, że coś ci wpojono, nie czyni jeszcze z tego prawdy. Chciałem wiedzieć, co jest prawdziwe, co jest rzeczywiste, czy Bóg faktycznie istnieje... Musiałem się tego dowiedzieć - dla samego siebie.
W tamtym czasie, jako siedemnastolatek, pracowałem w U.S. Steel Building w Pittsburghu. Każdego dnia po pracy szedłem do kościoła Objawienia, znajdującego się obok tak zwanej Mellon Arena. Wchodziłem do tej pięknej świątyni, klękałem i pytałem Boga: "Istniejesz czy nie? Obchodzę Cię czy nie?". Chodziłem tam prawie codziennie przez wiele miesięcy. Szukałem, ale początkowo nie znalazłem nic, nikogo. Nikogo!

Pewnego dnia oglądałem telewizję. Trzeba zaznaczyć, że kiedy byłem dzieckiem, nie mieliśmy pilota; w Pittsburghu nie było też kablówki. Może w innych domach mieli, my nie. Do wyboru były cztery kanały telewizyjne. Odbieraliśmy trzy stacje i czasem WQED[2] w VHE. Musiałem siedzieć bardzo blisko odbiornika, żeby móc zmieniać kanały. Nie było wtedy zbyt wiele ciekawych programów. Ale pewnego razu, gdy siedziałem przed telewizorem, skacząc po kanałach w poszukiwaniu czegoś do oglądania, natrafiłem na program Billy Graham Crusade[3]. Jak tylko go zobaczyłem, pomyślałem: "O nie, tylko nie Billy Graham" i szybko przełączyłem na inną stację. Zdążyłem jednak usłyszeć kilka słów. Billy Graham powiedział: "Widziałem, jak ludzie umierają". Po chwili namysłu przełączyłem z powrotem na Grahama, ciekawy, co ma do powiedzenia na ten temat. Billy Graham powtórzył: "Widziałem, jak ludzie umierają. Niektórzy z konających są tak przerażeni, że krzyczą: "Boję się! Nie chcę umierać! Nie chcę umierać! Boję się! Pomóż mi, proszę! Tak bardzo się boję!" Widziałem też innych ludzi" – ciągnął dalej Billy Graham – "którzy umierali z uśmiechem na twarzy, szepcząc: "Jezu, wracam do domu"". Pamiętam, co sobie pomyślałem: "O rany, spojrzeć śmierci w oczy bez żadnego strachu-to byłby największy dar, jaki można sobie wymarzyć. Móc przyjąć śmierć bez strachu!". Stanowczo musiałem się dowiedzieć, czy Bóg naprawdę istnieje, czy nie.

Znów poszedłem do kościoła Objawienia, uklęknąłem i spróbowałem raz jeszcze: "Boże, istniejesz czy nie? Obchodzę Cię czy nie?" W końcu pewnego dnia, po mniej więcej sześciu miesiącach, kiedy tak klęczałem, błagając o odpowiedź na dręczące mnie pytanie, po prostu zyskałem pewność, że Jezus Chrystus istnieje naprawdę i że jest Bogiem! W jaki sposób Chrystus objawi! mi siebie? Otóż modląc się, nagle zdałem sobie sprawę, że nie jestem sam. Przede mną był Bóg wszechświata, który czekał na mnie od zawsze, tyle tylko, że ja byłem zbyt skupiony na sobie, by Go dostrzec. Początkowo nie słyszałem Jego głosu, ale czułem Jego Obecność. Rzeczywistą Obecność, która wszystko podtrzymuje w istnieniu! Pamiętam, jak patrząc na Niego, powiedziałem: "Panie, czegokolwiek ode mnie chcesz, zrobię to!". I tak oto w wieku siedemnastu lat, siedząc w kościele Objawienia, usłyszałem, jak Pan mówi do mnie: "Chcę, żebyś został księdzem". Moje życie miało się zmienić - i to bardzo!

Jak wkrótce się zorientowałem, zadanie, które postawił przede mną Bóg, nie było łatwe. Poszedłem do proboszcza miejscowej parafii, ale ponieważ moja rodzina nigdy nie chodziła do kościoła, ksiądz mnie wyśmiał. Nie było mowy, żeby wystawił mi pozytywną opinię do seminarium. Koledzy myśleli, że mi odbiło, (eden z kumpli powiedział: "Założę się, że w życiu nie zostaniesz księdzem - za bardzo lubisz dziewczyny!". Bóg udowodnił mu, że się mylił - przynajmniej co do pierwszej części...

Dlaczego dzielę się z tobą tą historią? Ponieważ pytanie o Boga jest nieodzownym etapem na twojej życiowej drodze; nim pójdziesz dalej, musisz odpowiedzieć sobie na to fundamentalne pytanie. Czy wiesz, że Bóg istnieje? A jeśli nie, to co robisz, żeby dowiedzieć się, czy istnieje, czy nie? Pozwól, że ci pomogę. Czytaj dalej.

Skąd wtedy wiedziałem, że Bóg do mnie mówi? Skąd wiedziałem, że Jezus jest bardziej rzeczywisty niż cokolwiek innego? Właśnie od tego typu pytań zaczynam rekolekcje dla uczniów szkół średnich. Kiedyś na przykład głosiłem nauki dla tysiąca pięciuset chłopaków z pewnego katolickiego liceum na południu kraju. Był poniedziałek, ósma rano; zgromadziła się cała szkoła. Dzieciaki nie wydawały się zachwycone perspektywą słuchania jakiegoś nawiedzonego księdza. Wszedłem do tej wielkiej sali gimnastycznej i zobaczyłem, że część uczniów już śpi, a inni najwyraźniej przeklinają w myślach tego, który mnie zaprosił. Pierwszą rzeczą, jaką powiedziałem było:

- "Panowie, pragnę wam oznajmić, że Jezus Chrystus nie jest Bogiem".
Kilku chłopaków jakby się rozbudziło. "Hm, czy to aby na pewno ksiądz?"
Powtórzyłem: "Zapewniam was, że On nie jest Bogiem, panowie. Możecie mi udowodnić, że jest?"
Połknęli tę przynętę naprawdę szybko, więc zacząłem podchodzić do wybranych uczniów z mikrofonem.
- "Hej, ty!" - zwróciłem się do jednego z chłopców. "Wierzysz, że Jezus Chrystus jest Bogiem?"
- "No jasne!"
- "Dlaczego w to wierzysz?" - ciągnąłem dalej.
- "Bo Biblia tak mówi, ojcze" - odparł, uśmiechając się z poczuciem triumfu.
- "Uuuuuuuu! Biblia tak mówi..." - skrzywiłem się. "Wiesz co, muzułmanie mają swoją 'Biblię' i ona wcale nie mówi, że Jezus Chrystus jest Bogiem. Żydzi też mają 'Biblię', która nie uznaje Jezusa za Boga. A według 'Biblii' mormonów Jezus, owszem, jest Synem Bożym, ale wcale nie takim samym, jak w wierze katolickiej. Sporo tych Biblii, no nie? Co sprawia, że akurat nasza ma rację?"
- "Hm... bo..." - pierwszy dzieciak poległ. Upatrzyłem więc sobie kolejną ofiarę i zapytałem:
- "A ty, wierzysz, że Jezus Chrystus jest Bogiem?"
- "Pewnie". - "Dlaczego?"
Najczęstsza odpowiedź, z jaką można się zetknąć, to: "Nie wiem". Właśnie w tym punkcie znajduje się większość ludzi. Dzieci przeważnie też odpowiadają, że nie wiedzą. Zresztą nawet gdyby iść do kościoła i zebranych tam chrześcijan zapytać, czy wierzą, że Jezus Chrystus jest Bogiem, a później zapytać, dlaczego w to wierzą, większość powiedziałaby, że nie wie. Tak zostali wychowam.
W czasie rekolekcji zawsze znajdzie się jeden cwaniak, który odpowiada: "Nie! Nie wierzę, że Jezus jest Bogiem". Takiemu mówię: "W porządku, baw się dobrze w piekle!". Wszyscy wybuchają śmiechem. Oczywiście nie sugeruję na poważnie, że dzieciak pójdzie do piekła; to tylko sposób na uświadomienie młodzież, że nasze decyzje pociągają za sobą konkretne konsekwencje.
Przechodzę do kolejnej osoby: "Wierzysz, że Jezus Chrystus jest Bogiem?"
- "Tak" - odpowiada chłopak.
- "Dlaczego?" - pytam.
- "Bo dokonywał cudów, ojcze".
- "Uuuuuuuu! Benny Hinn [4] też dokonuje cudów" - odbijam piłeczkę.
(Oglądaliście kiedyś telewizyjny show Benny'ego Hinna? Główny bohater pyta: "Jesteście gotowi?". "Jesteśmy gotowi!" - skanduje tłum. "Czy na pewno jesteście gotowi?" "Na pewno jesteśmy gotowi!" Po takim wstępie Benny unosi ręce nad tłumem, a ludzie zaczynają upadać - to coś jakby duchowa fala! Wszyscy przewracają się na ziemię. Niektórzy twierdzą, że to cud...)
Zdarza się, że ktoś odpowiada: "Niech ojciec da spokój, przecież Jezus za nas umarł!".
- "Uuuuuuuu! Czyli wystarczy, że za ciebie umrę, żebyś obwołał mnie Bogiem?" - pytam. "Wiesz, mi tam wszystko jedno, umrę tak czy inaczej. Dlaczego nie miałbym  umrzeć za ciebie, skoro uczyni mnie to Bogiem. Zrobię to, czemu nie?"
W końcu, kiedy padają już wszystkie możliwe odpowiedzi, a ja każdą z nich zbijam z jednakową wirtuozerią, dzieciaki spoglądają na mnie wyraźnie wkurzone i mówią: "OK, nieważne, co powiemy, ojciec i tak udowodni, że nie mamy racji".
Od czasu do czasu zdarza się, że ktoś trafia na właściwy trop. "Dobra, synu, a ty wierzysz, że On jest Bogiem?" - pytam.
- "Wierzę."
- "Dlaczego?"
- "Ponieważ On zmartwychwstał, ojcze."
Bingo!
- "Skąd wiesz, że On zmartwychwstał?"
- "Bo Biblia tak mówi". Uuuuuuuu! Wszyscy się śmieją. Znów ta stara, dyżurna odpowiedź.
Kiedy zmieszanie i frustracja słuchaczy sięgają zenitu, mówię: "Dalej, teraz wy zapytajcie mnie!"
- "W porządku. Czy ojciec wierzy, że Jezus Chrystus jest Bogiem?"
- "Wierzę" - odpowiadam.
- "Dlaczego?" - krzyczą zgodnym chórem, nie mogąc się doczekać, by zestrzelić moją odpowiedź, tak jak ja zestrzeliłem wszystkie ich.
- "Ponieważ Go znam. Doświadczyłem Go. Każdego dnia, począwszy od siedemnastego roku życia, spędzam minimum godzinę dziennie z Bogiem wszechświata. Umarłbym za Niego. Jestem gotowy umrzeć za Niego choćby w tej chwili. Jest najważniejszą osobą w moim życiu. Ja Go znam".

Widzisz, do tego ostatecznie wszystko się sprowadza. A jak jest z tobą? Dokąd ty doszedłeś w swojej osobistej relacji z Bogiem? To są fundamentalne pytania, przyjacielu - nie uciekaj przed nimi! Czy Bóg istnieje, czy nie? Czy Chrystus jest Bogiem, czy nie? Czy istnieje życie po śmierci, czy nie? Czy to wszystko to tylko strata czasu, czy może jest w tym jakiś sens? Co jest celem twojego życia?
Wielu z nas, wychowanych w tradycji katolickiej, o znaczeniu ludzkiego życia uczyło się z katechizmu baltimorskiego [5] (dziś mniej więcej to samo możemy przeczytać w Katechizmie Kościoła Katolickiego, który ma zasięg uniwersalny). Na pytanie: "Kto mnie stworzył?" stary katechizm uczy nas odpowiadać: "Stworzył mnie Bóg." Następne pytanie: "Dlaczego Bóg mnie stworzył?". I odpowiedź: "Bóg stworzył mnie, abym Go poznał, kochał i służył Mu na tym świecie, tak by móc być szczęśliwym razem z Nim na drugim".


[2] WQED ta lokalna stacja telewizyjna, której siedziba mieści się w Pittsburghu w Pensylwanii

[3] Dosł. "Krucjata Billy'ego Grahama". William Franklin Graham (ur. 1918), znany jako Billy Graham, jest pastorem w Kościele Ewangelikalnym, jednym z najpopularniejszych amerykańskich kaznodziejów, autorem wielu bestsellerów oraz organizatorem masowych akcji ewangelizacyjnych, często relacjonowanych w telewizji [przyp. tłum.]

[4] Benny Hinn (ur. 1952) to amerykański pastor, teleewangelista, znany głównie z programu telewizyjnego This is Your Day, prezentującego organizowane na całym świecie -"krucjaty cudów", podczas których dochodzi do spektakularnych uzdrowień. Przez wielu uważany jest za oszusta i szarlatana, który zbija fortunę na ludzkiej naiwności.

[5] Baltimore Catechism, tekst sformułowany na Trzecim Synodzie w Baltimore w 1884 roku, był podstawą wychowania katolickiego w Stanach Zjednoczonych od połowy lat 80. XIX wieku aż do lat 60. XX wieku. Był to pierwszy tego rodzaju katechizm, napisany specjalnie dla katolików z Ameryki Północnej, który zastąpił tłumaczenie Małego katechizmu Roberta Bellarmina, rozpowszechnionego od XVII wieku w całym Kościele katolickim


Zobacz także
ks. Jacek Siepsiak SJ
Służą zachowaniu w lepszym stanie, a niszczą życie wewnętrzne. Dłuższy wydaje się okres przydatności do spożycia, a ich zażycie groźne dla zdrowia, że aż strach brać coś takiego do ust. Mięso w lodówce się nie psuje, ale organy w naszych ciele i owszem. Konserwanty winny konserwować, przedłużać trwanie. I robią to. Ale czy konsekracja polega na długim trwaniu, czy raczej na poświęceniu? Gdy poświęcam się czemuś lub komuś, to czy po to, by jak najlepiej zachować wieczną nieskazitelność? 
 
Bogdan Kosztyła
Kto w twojej przyszłej rodzinie będzie dysponował samochodem, a kto gotował obiady? Jak będziecie sprzątać mieszkanie – na zmianę, czy razem? Czy po urodzeniu dziecka żona chce zostać w domu? Warto o wielu rzeczach zacząć rozmawiać przed ślubem, żeby poznać oczekiwania swojego przyszłego współmałżonka. Zaoszczędzi nam to wielu nieporozumień, a może też łez i cichych dni.
 
o. Piotr Jordan Śliwiński OFMCap
Któż z nas nie ofiarował kiedyś róży bliskiej osobie? Te piękne, dostojne kwiaty tak dobrze prezentują się podczas wspaniałych uroczystości. Obojętne, czy będą to dystyngowane bacary, czy milusińskie mercedesy, czy też malutkie róże-szklanki. Wszystkie zachwycają kolorem, doskonałym w formie kwiatem, bogactwem liści, tylko kolce trochę przeszkadzają, choć i one dodają różom specjalnego uroku...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS