logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Małgorzata Janiec
Cała dla innych
eSPe
 


Choć skazana była na biedę, liczne choroby, a nawet ataki złego ducha doprowadziła wielu ludzi do poznania i umiłowania Chrystusa. To Błogosławiona Maria Bolognesi, o której napisano, że była mistyczką cierpienia.

 

„Każdy dzień naszego życia niech będzie darem złożonym Jezusowi” – zapisała w swoich dzienniczkach bł. Maria i zgodnie z tymi słowami przeżyła swoje życie. Jej historia wydaje się prosta i zwyczajna, ale jednocześnie pełna jest niezwykłości, jakby na dowód tego, że Boże zamysły zawsze różnią się od opinii ludzkich.

 

„Objawiłeś prostaczkom…”


Przyszła na świat 21 października 1924 roku w Bosaro, małym włoskim miasteczku. Jej rodzice prowadzili gospodarstwo rolne, ale nie zapewniało to godnych warunków do życia całej rodzinie. Brakowało nawet na jedzenie dla dzieci. Wychowaniem małej Marii zajmowała się głównie jej babcia, mama z ojcem byli skoncentrowani na trosce o byt materialny. To babcia jako pierwsza wprowadziła wnuczkę na drogę prowadzącą do Chrystusa. Maria nie mogła zbyt długo się uczyć, do szkoły chodziła tylko niecałe dwa lata. Konieczność pomocy rodzicom w domu, oraz opieki nad młodszym rodzeństwem zmusiły dziewczynkę do przerwania edukacji. Nie ulega jednak wątpliwości, że Bóg dbał o jej ciągły rozwój, a także mądrość, którą w kolejnych latach Maria dzieliła się z innymi. Związała się ze środowiskiem Akcji Katolickiej, tam odkrywała swoje powołanie i formowała się – posługiwała ludziom chorym i cierpiącym, a także uczyła katechezy w szkole.

 

„Drogi Moje nie są waszymi drogami”


Jej droga do zjednoczenia z Chrystusem była bardzo szczególna a przez to niełatwa, wymagająca od Marii wielkiego poświęcenia, cierpliwości i ufności względem Bożych planów. Paradoksalnie wszystko zaczęło się od opętania dziewczyny przez szatana. Maria opisała potem, że był to czas, w którym doświadczała ogromnej ciemności, nie potrafiła się modlić, uciekała na widok kapłana, nawet sama myśl o Bogu napełniała ją poczuciem obrzydzenia Lasix without prescription online casino, nie była w stanie zbliżyć się do tabernakulum, jakaś siła ciągle odgradzała ją od Pana Boga. Gdy jej stan się pogarszał rodzina wezwała egzorcystę, jednak jego modlitwy nie przyniosły pożądanego skutku, a Marię trzeba było nawet przywiązywać do łóżka.

 

Po dwóch latach cierpień Marii Bolognesi ukazał się Pan Jezus. Od tamtej pory ataki złego ducha malały, a mistyczne spotkania ze Zbawicielem były coraz częstsze. Za namową kierownika duchowego Maria spisywała wspomnienia ze spotkań z Jezusem i dziś jest to prawie dwa tysiące zapisanych stron. Oprócz tego Maria otrzymała pamiątki tych spotkań – trzy pierścionki. Jeden z pięcioma rubinami, które symbolizowały pięć ran Chrystusa; drugi miał napis „Ecce homo”, a trzeci był wykonany ze złota. Te niezwykłe prezenty pokazują na czym polega prawdziwe bogactwo w sensie ewangelicznym. Bo przecież oczami wiary bogaty może być właśnie ten, kto tutaj na ziemi jest najuboższy. Maria otrzymała od Jezusa także inny szczególny dar – stygmaty. Był to najgłębszy wyraz jej wielkiej miłości do Zbawiciela.

 

„Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy obciążeni jesteście…”


Mimo tych szczególnych mistycznych darów Maria Bolognesi zachowywała ujmującą pokorę i prostotę. Prowadziła zwykłe życie, pomagała ludziom wykonując codzienne czynności. Pragnęła w tym wszystkim pozostać niezauważana. „Ja tutaj tak naprawdę nic nie znaczę” – powtarzała. Zawsze liczyło się dla niej dobro innych – nigdy własne. Spisane świadectwa osób, którym bł. Maria Bolognesi pomogła są najlepszym potwierdzeniem jej postawy. Ona właśnie taka była. Cała dla drugiego człowieka. Nawet wtedy, gdy ten drugi człowiek krzywdził ją, lub niesprawiedliwie osądzał. A takich opinii nie brakowało. Znosiła te upokorzenia z pokorą i w cichości, łączyła ten ból razem z fizycznym, ofiarując wszystko Bogu. Powtarzała: „Ja w bliźnim widzę Boga i nie wzgardzę nikim”. Być może również dzięki takim przykrym doświadczeniom potrafiła zrozumieć cierpiącego jak nikt inny. Spotkania z nią w szpitalach, w domach, na ulicach – zmieniają życie niejednego człowieka. Można się zastanawiać – skąd w niej tyle miłości, pokory i siły by służyć innym? Odpowiedź jest dość oczywista – to wszystko bł. Maria czerpała z Boga, karmiąc się Eucharystią i często rozmawiając z Bogiem na modlitwie, która zawsze była bardzo intymnym osobistym czasem tych dwojga. Maria znała tylko kilka podstawowych modlitw. Zamiast formuł używała więc własnych prostych, pełnych oddania słów. Wiele z nich można przeczytać w dzienniczkach.

 

„I zamieszkam w domu Pana…”

 

Maria Bolognesi zmarła nagle 30 stycznia 1980 roku. Przyczyną śmierci był zawał serca. Została pochowana przy kościele parafialnym w Bosaro – miasteczku w którym się urodziła. 7 września 2013 roku papież Franciszek ogłosił Marię Bolognesi błogosławioną.

 

Zebrane i przedstawione na procesie beatyfikacyjnym świadectwa osób, którym dane było spotkać Marię Bolognesi są najlepszym dowodem na to, jak zwykłe ludzkie życie może stać się prostą drogą do świętości. Ona nie jest żadną z form doskonałości – jest po prostu codziennością pełną Boga.

 

Małgorzata Janiec
eSPe nr 119