logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Mirosław Pilśniak OP
Ciało moje pragnie Boga
List
 


Jan Paweł II zostawił nam dwa zupełnie rewolucyjne dzieła dotyczące postrzegania ludzkiego ciała i miłości między kobietą i mężczyzną: „Miłość i odpowiedzialność" (napisał ją jeszcze jako Karol Wojtyła, profesor KUL) i „Teologię ciała". Książki pasjonujące, choć trzeba dodać... dość uciążliwe w lekturze. 
 
Ja, czyli my
 
Ale zacznijmy od początku, i to dokładnie od samego początku, czyli od stworzenia człowieka. W Biblii czytamy, że stworzony przez Boga mężczyzna, chociaż widział zwierzęta, otaczającą go przyrodę, mimo wszystko doświadczył samotności. Jak twierdzi Papież to niezwykłe doświadczenie samotności dotyka każdego z nas, w równym stopniu mężczyzn i kobiet. Człowiek postrzega siebie jako kogoś spoza świata stworzonych istot. Jest kimś innym, większym niż wszystkie nawet najpiękniejsze, największe i najbardziej skomplikowane stworzenia, nawet te, które najbardziej kochamy. Nie widzi w nich nikogo odpowiedniego dla siebie (por. Rdz 2, 20). Nie utożsamia siebie z tym światem. Jan Paweł II powie: doświadcza swojej odrębności, swojego „ja". Demonstruje tę samotność wobec świata i Boga, skarży się Stwórcy, oczekując od Niego jakiejś odpowiedzi. To oznacza, że postrzega siebie nie tylko jako kogoś odrębnego od świata przyrody, ale także jako kogoś, kto może być partnerem Boga, kto może do Niego mówić.
 
Odkrywa przy tym swoje ciało, jako coś materialnego, a zarazem do świata materialnego nie należącego. Będącego z jednej strony barierą, czymś, co ogranicza, a z drugiej, umożliwiającego komunikację ze światem. Gdybym nie miał ciała, nie widziałbym, nie słyszałbym, nie czułbym, nie potrafiłbym siebie odnaleźć. Ono umiejscawia mnie w tym świecie, a zarazem jest czymś dla mnie najbardziej niezrozumiałym. Dzięki niemu wiem, że jestem inny niż Bóg, ale jednocześnie trudno mi je traktować wyłącznie jako część świata zwierząt. Człowiek jest kimś wyjątkowym – tak mówi Biblia. Dostrzegam odmienność swojego ciała, odkrywam jego duchowy wymiar. W antropologii hebrajskiej, biblijnej każdy z nas jest „ciałem", to znaczy jest ciałem ożywionym duchem, ciałem żyjącym, istotą żyjącą. Chyba najlepiej oddaje tę rzeczywistość dzisiejsze pojęcie: „osoba".
 
Adam staje się sobą
 
Papież w swojej teologii ciała zwraca uwagę na następujący opis stworzenia mężczyzny i kobiety. Stworzył Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę (Rdz 1, 27). Ludziom wychowanym w mentalności judaistycznej, gdzie kobieta była wyraźnie niżej sytuowana od mężczyzny, opis ten miał nieustannie przypominać o jedności, równości i tej samej naturze obojga. Ponieważ ciało ludzkie ma płeć, istnieją dwa sposoby przejawiania się naszego człowieczeństwa – bycie mężczyzną albo bycie kobietą. Księga Rodzaju mówi, że kiedy Adam zapadł w głęboki sen, Bóg stworzył z jego żebra kobietę. Proces ten odbywał się bez świadomości mężczyzny. Głęboki sen jest tu obrazem powrotu świata do niebytu, do momentu sprzed stworzenia, mężczyzna śpiąc nie ma bowiem świadomości istnienia świata. Kiedy kobieta objawi się jego oczom, mężczyzna z radością zawoła: ta jest ciałem z mojego ciała, czyli ta jest do mnie podobna (por. Rdz 2, 23), to jest odpowiednia dla mnie pomoc (por. 2,18). „Pomoc" oznacza w tym opisie „niezbędność do istnienia", część świata, bez której Adam nie może być sobą. Pierwszy człowiek odkrywa zatem najpierw odrębność od świata i podobieństwo do Boga, a potem swoje powołanie do wspólnoty. Od pierwotnej jedności, czyli samotności, przez jej afirmację, która człowieka jakoś wyróżnia, przechodzimy do odkrycia, że tak naprawdę każdy z nas jest w pełni sobą, kiedy jest zjednoczony z kimś drugim. I dopiero zjednoczenie mężczyzny i kobiety, „komunia osób" (communio personarum) – jak powie teolog – jest w Biblii pełnym obrazem Boga mieszkającego w człowieku.
 
Adam i Ewa są jednym ciałem, to znaczy, że mężczyzna tak zjednoczył się z kobietą, że stali się jednością, zupełnie nową całością, nowym człowiekiem, dopełnieniem stworzenia. Papież określi to mianem „pierwotnego sakramentu". Biblia wprost mówi, że ten gest stania się jednym ciałem to współżycie seksualne. Wtedy człowiek zaczyna rozumieć najpełniej sens swojego ciała. Kobieta odkrywa mężczyznę jako część swojego człowieczeństwa, której jej w jakiś sposób brakowało, a które może ją dopełnić, właśnie dlatego, że mężczyzna jest kimś odrębnym. Podobnie jest z mężczyzną w stosunku do kobiety.
 
Wstyd i pożądanie
 
Stworzony przez Boga człowiek „był nagi, ale nie odczuwał wstydu". Jego ciało to był on. Natomiast, kiedy my, wygnani z Raju, spotykamy się dziś z ludźmi, wstydzimy się różnych rzeczy. Przede wszystkim swojego ciała (to chyba główny problem współczesnej cywilizacji), boimy się, jak druga osoba na nas spojrzy, jak nas oceni, czy będziemy się umieli dobrze zachować, czy się nie wygłupimy, czy nie zostaniemy poniżeni. Tymczasem nagość – jak mówi Jan Paweł II – pozwalała pierwszym ludziom na takie spotkanie, w którym nawzajem przyjmowali siebie w całości swojej osoby, tak, że żadne z nich nie doznawało przy tym najmniejszego nawet uszczerbku. Nagość nie tylko nie przeszkadzała w spotkaniu, ale właśnie je umożliwiała. Adam i Ewa nie próbowali się przed sobą zasłaniać, chcieli być na siebie otwarci. Nie odczuwali wstydu, bo nie musieli niczego przed sobą ukrywać. Ten biblijny opis mówi nam o tęsknocie człowieka, który pragnie dać siebie komuś w pełni, bez żadnych barier ochronnych, i chce przyjąć drugiego jako dar.
 
Wstyd pojawił się jako skutek grzechu pierworodnego. Co się stało, kiedy człowiek zerwał zakazany owoc? Nic z tego, o czym mówił wąż: człowiek nie stał się „niczym Bóg", a poznanie dobra i zła nic mu nie dało. Więcej nawet, od tego momentu przestał odkrywać swoją wyjątkowość. Szatan uderzył w miejsce szczególnie przez Pana Boga wybrane – więź mężczyzny i kobiety. Co zrobili Adam i Ewa, po spożyciu owocu z drzewa poznania dobra i zła? Ukryli się, ponieważ zauważyli, że są nadzy, zaczęli się nawzajem oskarżać o to, co się stało. Ich więź miłości została zerwana. Pojawił się wstyd. Dlatego człowiek po grzechu pierworodnym kryje się przed drugim człowiekiem i przed Bogiem. Czuje się zagrożony w swojej intymności, coraz trudniej dostrzec mu własną godność. Krępująca Adama nagość objawia brak uczestniczenia w miłości. Rodzi się w nim pożądliwość, skierowana wobec czyjejś nagości, będącej do tej pory znakiem otwarcia na drugą osobę i wyrazem akceptacji swojego ciała. Nie widzi już w sobie tego daru. Kobieta zaczyna wstydzić się mężczyzny, mężczyzna – kobiety.
 
Ale wstyd jednocześnie pokazuje zagrożoną wartość osoby i chroni ją. Dziś jedną z prób odpowiedzi na jego pojawienie się i walki z nim wydaje się zjawisko naturyzmu. To ma być niby taki powrót do pierwotnej czystości człowieka. Jakiś czas temu ktoś mi opowiadał, że właśnie w ten sposób chciał spowodować zmianę myślenia, zarówno swojego, jak i rodziny. Wyzwolenie się z zakrywania ciała przed innymi miało wewnętrznie go uporządkować, oczyścić. I wszystko było dobrze, do momentu, kiedy zobaczył, w jaki sposób ktoś patrzy na jego nagą dorastającą córkę. Od tego momentu przestał myśleć, że przez brak ubrania da się przywrócić wewnętrzny porządek. Nie, ta zmiana musi dokonać się znacznie, znacznie głębiej.
 
Skutkiem grzechu jest także pragnienie panowania nad drugim. Bóg w Księdze Rodzaju mówi do Ewy: Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą (Rdz 3, 16). Pojawia się nierówność osób, będąca przejawem pożądliwości, brak zjednoczenia, podatność na cierpienie. Stworzenie nowego człowieka, które ma być wyrazem jedności przekraczającej ludzką osobę, staje się nagle źródłem ciężaru i cierpienia. Rodząca się pożądliwość dąży do zaspokojenia i zakrywa prawdziwy sens ciała. Mężczyzna wstydzi się już nie tylko swojej nagości, ale także tego, że potrafi pójść tylko i wyłącznie za swoim pożądaniem. Kobieta natomiast doświadcza niedosytu zjednoczenia. Czuje się sfrustrowana, ponieważ mąż nie okazuje jej miłości, czułości. Jej ciało staje się przedmiotem pożądania, a przestaje być podmiotem miłości. Ten niedosyt zjednoczenia jest dla kobiety czymś bardzo upokarzającym.
 
Spotkać Boga w seksie?
 
Po grzechu pierworodnym nagość ciała przestała ukazywać całość osoby, ale Papież mówi, że mimo wszystko zachowała się w nas zdolność do wyrażania miłości poprzez gesty. Założenia jego etyki małżeństwa mówią, że pomimo wstydu i jego skutków, w których płciowość jawi się jako przeciwstawienie się osób sobie, należy szukać dróg prowadzących do tego, aby mężczyzna i kobieta mogli się stać na powrót jednością, komunią osób. Temu ma służyć akt małżeński, zjednoczenie pełne (duchowe i fizyczne), w którym oboje stają się jednym ciałem.
 
Dla Papieża w każdym akcie małżeńskim (rozumianym szerzej niż samo tylko współżycie) mężczyzna i kobieta powracają do odkrycia swojej jedności, powracają do momentu, kiedy mężczyzna zawołał w zachwycie na widok kobiety: ta jest kością z moich kości i ciałem z mojego ciała. Ta pierwotna jedność pozwala odkryć wartość osoby, jej samotność, z którą staje wobec świata, i powołanie do bycia z kimś. W ten sposób tworzy się zamknięte koło odkrywania człowieka przez niego samego. Człowiek w jedności z drugim odkrywa samego siebie, czyli swoją samotność, odrębność, „osobowość" jak powiemy dzisiaj. Jan Paweł II pisze: każde zjednoczenie mężczyzny i kobiety – tutaj zastrzega – o ile tworzą autentyczną wspólnotę osób (w której nie ma żadnego braku) jest podobne do pierwszego spotkania Adama i Ewy. Jest w pełni objawieniem ciała człowieka, jego osoby. Żaden z nas nie może – według Papieża – odnaleźć siebie inaczej, osiągnąć szczęścia, jak tylko poprzez oddanie siebie w darze. Każdy chciałby aby całe jego istnienie słyszało każdego dnia jedno zapewnienie: „Tak, jesteś kochany, jesteś przyjęty jako dar". Pragnie doświadczać tego szczęścia w spotkaniu z drugim „ja", dopełniającym jego istnienie. W spotkaniu wyzwolonym od pożądliwości skupiającej się tylko na jakimś detalu drugiego człowieka, wolnym od wstydu. I to jest właśnie orędzie, w którym pisze Papież: człowiek ma uczestnictwo w szczęściu, którego pragnie doświadczać przez swoje ciało. Swoim ciałem, swoją osobą, tożsamością chce doświadczać sensu miłości, przyjęcia daru, podobieństwa do Boga. I doświadcza tego m.in. odkrywając siebie w zupełnie nowym istnieniu, w nowym życiu, które powołuje, w jego współtworzeniu. Tę wizję szczęścia można realizować w małżeństwie, bo ono jest Sakramentem Boga tutaj na ziemi.
 
Mirosław Pilśniak OP
List 4/2007 
 
fot. Unsplash Couple
Pixabay (cc) 
 
Zobacz także
Jacek Salij OP
W czasach internetu przeciętny katolik spotyka się wielokrotnie częściej, niż to było dawniej, z zarzutami przeciwko swojej wierze. Ich liczba, sprzeczności między nimi, bijąca dość często w oczy nierzetelność – dowodzą, że autorom i propagatorom tych zarzutów zazwyczaj nie chodzi o przekonanie do głoszonych przez siebie twierdzeń. Nie da się wierzyć w Jezusa i jednocześnie dopuszczać, że założony przez Niego Kościół wiarę w Niego chronił za pomocą ukrywania lub nawet przekręcania jakichś faktów.
 
Jan Bilewicz
Wakacje za pasem. Macie już zapewne jakieś plany. Jest okazja do odpoczynku, nabrania fizycznych i duchowych sił, rozwinięcia zainteresowań – na to nie było dość czasu w ciągu roku szkolnego. Ale nie zawsze człowiek kończy wakacje radosny, spokojny i wypoczęty. Czasami przeciwnie: rozbity, zmęczony, zaniepokojony. Od czego to zależy?...
 
O. Stanisław Łucarz SI
To było dla mnie wielkie odkrycie, że ludzie świeccy, żyjący w małżeństwach czy samotnie, potrafią tak przekonywująco i z takim duchem głosić Ewangelię. Ten odklerykalizowany sposób głoszenia Słowa urzekł mnie najbardziej i przekonał do wejścia na Drogę Neokatechumenalną...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS