logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jan Uryga
Czas przemiany serc
Źródło
 


 
 Wyobrażenie Chrystusa poszczącego na pustyni zachęca wierzących do pokuty i wyrzeczeń w okresie Wielkiego Postu. Asceza i umartwienie w życiu chrześcijanina jest jak dłuto w ręku rzeźbiarza, o czym pisał przed laty jeden z biskupów: "W każdym człowieku jak w bloku marmuru żyje potencjalna szlachetność, a nawet jakaś boskość. Zanim z marmuru wyłoni się posąg, musimy go poddać zdyscyplinowanym czynnościom dłuta w ręku mądrego artysty. Boski artysta tak długo będzie obtłukiwał w człowieku kawały bezkształtnego egotyzmu, dopóki nie ukaże się nowa, piękna podobizna samego Chrystusa".
 
To program naszego wielkopostnego umartwienia. Z grzesznego człowieka uformować człowieka Bożego. Św. Paweł pisze: "Wy zaś nie tak nauczyliście się Chrystusa. Słyszeliście przecież o Nim i zostaliście pouczeni w Nim - zgodnie z prawdą, jaka jest w Jezusie, że - co się tyczy poprzedniego sposobu życia - trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek zwodniczych żądz, odnawiać się duchem w waszym myśleniu i przyoblec człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości" (Ef 4,20).
 
W pracy tej celem jest głębsze poznanie Boga, prowadzące do zmiany sposobu życia. Bóg i zjednoczenie z Nim jest ostatecznym celem człowieka, stąd umartwienie jest środkiem, pomocą do osiągnięcia tego zjednoczenia. Gdybyśmy się umartwiali aż do męczeństwa, pozbawiali się wszelkich dóbr doczesnych i dawali jałmużnę, nie kierując się miłością Boga, nie byłaby to asceza chrześcijańska.
 
Umartwienie nie oznacza jakiejś straty, pozbawienia się wartości doczesnych. Jest tylko zamianą wartości mniejszej na lepszą i doskonalszą. Gdybyśmy kosztem ofiary i cierpienia mieli stracić wiele radości, a niczego nie zyskać, umartwienie takie byłoby nonsensem, zimnym wyrachowaniem.
 
W warunkach doczesności, pełne zwrócenie się do Boga nie jest możliwe bez ciągłej walki ze słabościami i pokusami, bez ustawicznego zmagania się z szatanem. Pan Jezus pouczał Apostołów, którzy nie mogli poradzić sobie ze złym duchem, że "ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem" (Mk 9,29). Treść programu wielkopostnego tradycja chrześcijańska zawarła w trzech słowach: modlitwa, post, jałmużna. Pokuta wymaga modlitwy, ciągłej więzi z Bogiem, bliźnimi i samym sobą.
 
Stary Testament mówi o tym na wielu miejscach. Samuel i Izraelici pościli, usuwając spośród siebie obcych bogów, by wrócić do Boga Jahwe (por. 1 Sm 7,2-6). Daniel pościł, modląc się do Boga o zdolność rozumienia Pism (por. Dn 9,3). By ocalić Niniwę, król ogłasza post, wzywając lud do porzucenia złego postępowania i nieprawości (por. Jon 3,7-9). We wszystkich tych przypadkach post praktykowany był jako znak uniżenia się przed Bogiem.
 
Post, który nie prowadzi do nawrócenia serca, jest w istocie bezużyteczny. Warto wsłuchać się w słowa proroka Izajasza. "Czemu pościliśmy, a Ty nie wejrzałeś? Umartwialiśmy siebie, a Tyś tego nie uznał?" - pyta naród. Odpowiedź Boga jest jasna: "Otóż pościcie wśród waśni i sporów, i wśród bicia niegodziwą pięścią (...). Czyż Ja taki post jak ten wybieram sobie w dniu, w którym się człowiek umartwia? Czy zwiesić głowę jak sitowie i użycie woru z popiołem za posłanie, czyż to nazwiesz postem i dniem miłym Panu?". O jaki post więc chodzi? "Czyż nie jest raczej ten post, który wybieram: Rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać? Dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków" (por. Iz 58,1-9).
 
Wielkopostne nawrócenie dokonuje się w łączności z tajemnicą paschalną śmierci i życia. Czterdziestodniowa mobilizacja ducha jest przygotowaniem naszej "paschy" w łączności z paschalnym dziełem Zbawiciela. Ten okres jest pomyślany właśnie jako marsz ku wolności, odrodzeniu i zmartwychwstaniu.
Gest posypania popiołem w Środę Popielcową nie stanowi całej treści chrześcijańskiego nawrócenia. Chrześcijanin, odmawiając sobie przyjemności, ograniczając nawet pokarm doczesny, otwiera się na wartości wyższego rzędu i z radością pożywa obficiej chleb słowa Bożego i Eucharystii, nie zapominając o konieczności dzielenia się wszelkim dobrem z potrzebującymi.
 
"Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je" - mówi Pan Jezus (Mt 10,39). Tracimy pewne dobra na rzecz innych, uwalniamy się od nich po to, by je odnaleźć w Bogu. Odnalezienie siebie w Bogu dokonuje się kosztem umartwienia i samodyscypliny. Dzięki wytrwałym wysiłkom powstają w człowieku sprawności, czyli cnoty, które dają szczęście i radość. Tomasz Merton pisał: "Cnoty są siłami, którymi można zdobyć szczęście". One koordynują nasze naturalne energie, nadając im właściwy kierunek ku harmonii, doskonałości i równowadze, ku jedności naszej natury z sobą samą i z Bogiem, stanowiącej istotę naszego wiecznotrwałego pokoju.
 
Taka przemiana często natrafia na opory. Wilgotne drewno wrzucone w ogień dymi i skwierczy, zanim wyschnie i spali się. Podobnie człowiek, zanim uwolni się od namiętności i złych nawyków, musi przejść przez oczyszczający ogień cierpień i umartwień. Dopiero potem ogarnia go płomień miłości Boga i bliźnich.
 
Wielki Post ma służyć naszemu przeobrażaniu się w synów Bożych. Patrząc na Krzyż i wiszącego na nim Chrystusa składajmy Mu swoje umartwienia, dołączmy je do tej ofiary, którą On sam złożył Bogu Najwyższemu. Gdy to uczynimy, okres ten nie będzie zmarnowany, da nam wewnętrzny pokój serca, będzie właściwym przygotowaniem na chwalebne Zmartwychwstanie Chrystusa.
 
Jan Uryga
 
Zobacz także
Joachim kard. Meisner
Wszystkie nasze wysiłki i reformy będą skierowane ku próżni, jeśli nie odkryjemy na nowo Sakramentu Pokuty jako źródła życia, odnowy i wszelkiej reformy. Pod tym względem jesteśmy mniej lub więcej dotknięci jakby jakąś chorobą, którą można by nazwać obłędem niewinności nowoczesnego człowieka...
 
Joachim kard. Meisner

Oskarżanie innych to hałas będący wyrazem duchowego zamykania się. Takiemu zamykaniu towarzyszą cierpienie i lęk. Często jednak jest tak, że oskarżający twierdzi, że nie potrzebuje w tym ratunku. Ucieka. Ucieczka kogoś bliskiego ode mnie przywołuje natychmiastowe pytanie: czy naprawdę jestem złym człowiekiem, skoro przyjaciel postanawia się odciąć ode mnie całkowicie? Przy braku możliwości kontaktu domysły się mnożą. Pojawia się gorączkowe szukanie zła w sobie, niepewność pamięci co do zdarzeń z przeszłości.

 
Joachim kard. Meisner
W każdym człowieku jak w bloku marmuru żyje potencjalna szlachetność, a nawet jakaś boskość. Zanim z marmuru wyłoni się posąg, musimy go poddać zdyscyplinowanym czynnościom dłuta w ręku mądrego artysty. Boski artysta tak długo będzie obtłukiwał w człowieku kawały bezkształtnego egotyzmu, dopóki nie ukaże się nowa, piękna podobizna samego Chrystusa...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS