logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Marek Rybiński
Czasami tracę kontakt z rzeczywistością
Misje Salezjańskie
 


 
List ks. Marka Rybińskiego pracującego na misjach w Tunezji.
 
 Gdy tak żyję z dnia na dzień - trochę żartem powiem - boję się jednego, że w swoim rozwoju powrócę przynamniej do 5 klasy szkoły podstawowej. Przyczyna - ciągłe przebywanie z dziećmi i codzienny kurs języka francuskiego z piątoklasistami ramię w ramę w ławce (prezentuję taki poziom francuskiego jak tunezyjskie dziecko z piątej klasy, które już w niektórych przypadkach naprawdę płynnie potrafi się wyrażać). Siedzę więc w ławce i powtarzam klasę piątą… i się uczę. Reakcje też mam jak dziecko (i nawet ostatnio mama mi napisała, że dzieciaki mnie lubią, bo widzą bratnią duszę dziecka). Niedawno, też razem z ekipą ze szkoły i moim etatowym przewodnikiem Neżym, który pokazuje mi piękno Tunezji, byłem w Korbusie. Cudo! Widziałem jakąś posiadłość książęcą, dech w piersiach zabiera. Widziałem kościół katolicki w Beja zamieniony na bibliotekę, cmentarz katolicki zdemolowany i zapuszczony, cmentarz wojskowy armii europejskich - cudnie utrzymany, widziałem góry, a w nich pustelnie wbudowaną w skałę, do której tylko można się dostać za pomocą lin.
 
Dochodzimy do miejsca gdzie objawiła się w sposób wybuchowy moja dziecięca natura i dramatyczne cofanie w rozwoju do stadium dziecka. Nagle w czasie drogi zobaczyłem osła, który gdy zatrzymałem samochód na polnej drodze, położył się dwa metry przed samochodem, zaczął się tarzać jak dziecko w piasku i śmiać się! (tak mi się wydawało!). To było coś niesamowitego, takiego czegoś nie da się zapomnieć do końca życia - wyskoczyłem z aparatem z samochodu, ten osioł (za przeproszeniem) przestał się tarzać - zacząłem z nim rozmawiać żeby tarzał się dłużej a on miał w nosie moje prośby, gdy byłem gotowy do robienia zdjęć wstał i sobie poszedł tupałem nogami jak dziewczynka z 1 klasy, która robi czterdzieste podejście bym wziął ją na ręce i zrobił huśtawkę i niestety dostaje kosza, bo już nie mam na to siły. Tupałem jak ona i wtedy zobaczyłem śmiejących się w samochodzie nauczycieli. Musiałem im wyjaśnić, że buty mi się zabrudziły. Nie dali się przekonać i dalsze dziesięć minut przemilczałem uważając, żeby mi z samochodu nie powypadali ze śmiechu. I takie niebezpieczeństwa, prócz malarii (oczywiście w głębi Afryki), czekają na misjonarzy. Mam na myśli cofanie się w rozwoju.
 
Nie ma drugiego takiego okna na świecie 
 
Wrażenie, że dziedzictwo kulturalne muzułmanów-Tunezyjczyków to w wielu wypadkach piękne obiekty związane z chrześcijaństwem, dotarło do mnie też po drugiej wizycie w Kartaginie. Oto dostaliśmy zaproszenia na koncert Chopina i kilku innych kompozytorów. Odbywał się we wnętrzu wspaniałej, po chrześcijańskiej bazyliki, w miejscu, które dotykał swoją obecnością choćby św. Augustyn czy św. Cyryl. Michał Pietrzak, bo tak się nazywał pianista grał świetnie, choć ja słuchania muzyki klasycznej ciągle się uczę. Nawet wspaniałą polszczyzną powiedział mi staropolskie dobry wieczór, gdy przedstawiłem się mu w przerwie koncertu. I to wszystko w jednym z najpiękniejszych obiektów Tunezji, w byłej katedrze chrześcijańskiej.
 
Pozwólcie teraz, że przeniosę was na momencik do swojego pokoju, który zresztą bardzo lubię. Niech nikt nie myśli, że długo w nim przebywam. Piszę o nim, bo ma po prostu swój klimat i okno, które chwyta tyle różnych dźwięków i potrafi przekazywać tyle różnych doznań. Nie ma chyba takiego drugiego okna na świecie... Czasami będąc tutaj tracę kontakt z rzeczywistością, to znaczy poczucie gdzie właściwie jestem. Niektóre dźwięki, miejsca, osoby tak do złudzenia przypominają mi miejsca, które znam z Polski, że się w swoich myślach zapominam. Zresztą takie zapominanie zdarza mi się przy innych też okazjach. W przypływie wzniosłych uczuć czy przebywania w czyimś towarzystwie, które sprawia mi wiele radości, zaczynam mówić po polsku, wyrażając spontaniczne swoje uczucia, dziwiąc się, że mnie nikt nie rozumie. Chociażby to miejsce w przydrożnym barze, który ostatnio odwiedziliśmy, żegnając cudny Korbus… Gdy pan obsługujący nasze miejsce podszedł i zapytał się co chcemy, pospiesznie po polsku wyjaśniłem mu, co chcę. Popatrzył się dziwnie, nie wiedziałem dlaczego.
 
 
1 2  następna
Zobacz także
Ks. Jacek Stępczak
W lipca br. w Zambii księdzem został prof. Antonio Biagioli, wdowiec mający dwie córki i ośmioro wnuczat. Jak to możliwe? Do Misyjnego Seminarium Duchownego w Kitwe w Zambii przynależy aktualnie 27 alumnów pochodzących z dziewięciu krajów Afryki, Europy i Ameryki Łacińskiej. Do niedawna dwudziestym ósmym seminarzystą był Antonio, 60-letni Włoch, który drogę ku kapłaństwu obrał po śmierci swojej żony...
 
Ks. Jacek Stępczak
Historia ludzkości naznaczona jest zjawiskiem migracji. W ciągu dziejów ziemi i naszej cywilizacji człowiek przemieszcza się z jednego miejsca w drugie, w sobie wiadomym celu. Najsmutniejszym wydaje się być jednak fakt, że migracje bardzo często są procesem przymusowym. Wolny człowiek, wskutek różnego rodzaju splotu wydarzeń jest zmuszony - podobnie, jak Abraham – aby wyjść z ziemi rodzinnej i udać się w nieznane...
 
ks. Stanisław Zwyrtek

Pragnienie, by zostać księdzem, zrodziło się we mnie już we wczesnym dzieciństwie. Miałem chyba cztery lata, kiedy przy niedzielnym obiedzie podczas rozmowy rodzinnej o tym, jak było w kościele, uświadomiłem sobie, że ja również mógłbym być kapłanem. Było to dla mnie wielkie odkrycie. Nie zdradziłem tego pragnienia nikomu, przede wszystkim z racji jeszcze wtedy nieuświadomionej ambicji: chciałem, zgłaszając się do seminarium duchownego, wszystkich zaskoczyć.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS