logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Joachim Badeni OP
Czego dusza pragnie
Wydawnictwo M
 


Każdy, kto zetknął się z Ojcem Joachimem, mógł dostrzec jego świętość. Była to świętość maksymalnie normalna, nieuładzona, bez udziwnień i przesadnej pobożności, dewocji, często idąca pod prąd powierzchownych opinii. Ojciec uwielbiał słowem jak szpilką przebijać balon pobożnego kościelnego nadęcia, sztucznej powagi.

 

Wydawca: Wydawnictwo M
Rok wydania: 2011
ISBN: 978-83-7595-219-3
Format: 140 x 202
Stron: 104
Rodzaj okładki: Twarda

 

 

Boże światło
Konferencja II, 14 maja 1996 roku


Światło własnego umysłu – pustka


Oczywiście siły wrogie Kościołowi i Bogu próbują to naśladować. Stara historia. Szatan zawsze naśladuje. To oświecenie, które dają religie wschodnie. Ogromny wysiłek, dziesiątki lat medytacji w postawie lotosu, koniecznie obecność wielkiego mistrza. Manipulacja, niestety, dość wyraźna, przynajmniej w wielu znanych mi wypadkach. I wtedy powstaje światło umysłu ludzkiego, które samo z siebie nie ma granic. Mówi święty Tomasz – każdy kleryk dominikański uczy się tego na pamięć – że sama z siebie dusza może być wszystkim, anima de se potentior omnia. To stara historia. Nagle ktoś oświecony własnym umysłem na tym się zatrzymuje. Więcej nie ma nic – pustka, choć mowa o oświeceniu. To jest bardzo ciekawe oświecenie, niewyrażalne w swojej istocie, tajemnicze, ale nie jest chrztem. Ci, którzy go dostąpili, są być może ludźmi czasem bardzo świątobliwymi, ale na ogół nie są ochrzczeni.

A my mamy to samo, co ktoś zdobywa ogromnym wysiłkiem; u nas ma to każdy niemowlak. Tylko to jest coś z Boga, a nie z ludzkiego umysłu. Świeci bardziej w sercu niż w myśli, choć buddyjskie światło też świeci w sercu i w umyśle. Jednak tu jest głównie w sercu. Mówimy "Przyjdź, światłości serc", a więc coś, co jest najbardziej własne dla każdego z nas, czy to będzie karmelita czy dominikanin, osoba świecka, żonaty czy stanu wolnego. To jest właśnie światło – światło Chrystusa.


Światło Chrystusa

 

Co z tym światłem? Wielka Sobota. Wchodzi diakon, wnosi paschał. Pięknie wygląda to u dominikanów. Śpiewa się trzykrotnie: "Światło Chrystusa" i odpowiada się: "Bogu niech będą dzięki". Wszyscy zapalają świeczki od światła paschału. A po Komunii Świętej koniec, bo świeczka zgasła? Ten płomień jest oczywiście symbolem światła Chrystusa; paschał jest Jego symbolem; światełko świecy trzymanej w ręce ma być przeniesieniem tego światła do mnie, niosącego tę świeczkę. Czy wraz ze zdmuchnięciem świeczki wszystko zdmuchnięciem się kończy, nic nie zostaje, najwyżej pokapana posadzka w kościele ku rozpaczy zakrystiana? Ale to coś znaczy. To jest jakaś wewnętrzna rzeczywistość, której symbolem jest paschał i świeca trzymana w ręku. To światło rodzi się i to jest – myślę – ogromna różnica. To światło jest światłem rodzenia się Syna Bożego w duszy człowieka. To usynowienie – od razu widać różnicę. Tyle jest u nas sekt. Podstawowa różnica między oświeceniem sekt a oświeceniem Bożym jest taka: jedno usynawia, a drugie zamyka w sobie, otwiera na kosmos, ale nie na synostwo Boże. To olbrzymia różnica, mimo że psychologicznie nieraz trudna do uchwycenia.

Ten, kto się po prostu modli, doskonale wie, że światło, które jest w nim, to światło Chrystusa, którego symbolem jest paschał. To światło wrodzone każdemu z nas. Nie potrzeba żadnych wielkich sztuk, by to światło wydobyć. Niepotrzebna medytacja. Nie jestem wrogiem medytacji. Medytacja, szczególnie gdy ją prowadzą księża jezuici, jest doskonałą rzeczą. To droga doskonała dla wielu, ale może nie dla wszystkich, nie zawsze i nie dla każdego.
 

Miłość i światło

Tydzień temu była mowa o miłości, dzisiaj o świetle. Weźmy wszystkie homilie Ojca Świętego, grube tomy, encykliki, wszystkie przemówienia, środowe audiencje, wszystkie razem, i wreszcie cała działalność Kościoła – we wszystkim chodzi tylko o dwie rzeczy: miłość i światło. O nic więcej, tylko o miłość i światło. Nie byle jaką, tylko o miłość Boga rozlaną w sercach ludzkich przez Ducha Świętego, i o światło Ducha (por. Rz 5, 5). Modląc się do Ducha Świętego, odnawiając się w Nim, idziemy jakby na przełaj w kierunku tego, co najistotniejsze w Kościele – do miłości boskiej i światła boskiego. Są inne drogi, bardziej okrężne – medytacje, studium, teologia i filozofia – wszystko to jest jak najbardziej potrzebne, ale można w niektórych wypadkach iść wprost do miłości i światła. To bardzo tajemnicze, nie do opisania, ale pewne, że człowiek rodzi się w tej miłości, rodzi się z tego światła. I jeśli nie będzie świadomości synostwa Bożego, jeśli Bóg nie będzie naprawdę moim Ojcem, coś będzie nie w porządku. Jeśli poczuję, że nie jestem w Kościele, który założył Boży Syn, to coś tu nie gra. Różne emocjonalne odchylenia mogą nas osłabiać, bo pociąga mnie światło niejasnego pochodzenia, niesprawdzone, bo nie czuję, że jestem w Kościele katolickim. Ja jednak, choć nie odrzucam innych wyznań – ich wyznawcy też mają Ducha Świętego, jak mówi Sobór – czuję się synem Boga i Kościoła.

Jeden z moich znajomych był raz na medytacji buddyjskiej i doszedł do światła. Mówi mi: "To światło było bardzo zimne, lodowate". Może szatana, nie wiem. Światło miłości jest ciepłe i przesycone miłością. Światło i miłość wzajemnie się przenikają. Mądrzy ludzie mówią o perychorezie – wzajemnym przenikaniu się – Osób Boskich. My, teologowie, dobrze wiemy, co to znaczy. Inni, niewykształceni, ponoć nic nie wiedzą; bo niby skąd mogą wiedzieć. Ale czasem lud Boży więcej wie od nas; czasem dzieci więcej wiedzą.
 

Być porządnym człowiekiem

Czy światło jest ważne? Ktoś powie ważne jest być porządnym człowiekiem, zakonnikiem, solidnym karmelitą, dominikaninem, dobrym mężem, żoną, chodzić do kościoła w niedzielę, przynajmniej raz w roku do spowiedzi, na wielkopostne rekolekcje. Po co więcej? To jest dość sprytne podejście, bo słuszne. To wszystko jest prawdziwe. Ważna jest niedzielna Msza Święta. Ważna jest spowiedź wielkanocna. Oby jednak spowiedź była jak najczęstsza! Spowiedź daje doświadczalne przeżycie miłosierdzia Bożego. Dlaczego dzisiaj to nie wystarcza? Myślę, że chyba nie wszyscy mają świadomość istnienia ciemności. "Niegdyś bowiem byliście ciemnością – mówi święty Paweł do Efezjan – lecz teraz jesteście światłością w Panu" (Ef 5, 8). Przejście od ciemności grzechu ciężkiego i szarzyzny do tylko posłusznie wykonywanych obowiązków kościelnych to zbyt mało.
 

Nawałnica ciemności

Siedzę na Mszy Świętej. Patrzę na zegarek. Ksiądz na ambonie. Ile potrwa to kazanie? Dzięki Bogu, parę minut. To dzisiaj za mało. Dawniej może by wystarczało, może w średniowieczu. Wszystko wtedy było katolickie, łącznie z wynaturzeniami i inkwizycją. Dzisiaj po prostu mamy do czynienia z nawałnicą ciemności. Kiedy byłem studentem lat temu sześćdziesiąt, to wszyscy byli katolikami. Było trochę Żydów, trochę komunistów, nikt ich nie lubił. Było też trochę pijaków. "Ten pije", pokazywali go palcami. Dzisiaj prawie nie ma Żydów, nie ma problemu komunistów, niejasne – jest tylko tajemnica ciemności, która nadchodzi. Dawniej była prymitywna: "Dawaj, towariszcz, dawaj". Komuna. A teraz bardzo subtelna, bo to nie wyszło, zawaliło się. Natomiast teraz ciemność podchodzi, przychodzi z Zachodu, bardzo subtelnie, pod pozorem wolności i postępu. Gdy się ją odrzuca, człowiek naraża się na zarzut bycia ciemnogrodem. Można przyjąć postęp techniczny z Zachodu, ale reszta… Reszta to wolność człowieka. Pornografia, wielożeństwo, rozwody, kapłaństwo kobiet – wszystko to jest wolność. Wszystko można


Zobacz także
Janusz Poniewierski
13 listopada ukazała się w księgarniach książka pt. Gesty Jana Pawła II. Jest to zbiór tekstów publikowanych w „Tygodniku Powszechnym”, w których Janusz Poniewierski analizuje tym razem nie słowa, ale gesty i zachowania Jana Pawła II. Uwiecznione na tysiącach zdjęć, są świadectwem Jego świętości i znakiem Bożej obecności równie wymownym jak to, co mówił i pisał. Z autorem tej publikacji rozmawiali na czacie internauci - prezentujemy zapis tego spotkania...
 
Jakub Szymański
W niniejszym artykule zajmiemy się odniesieniem aniołów do Najświętszej Eucharystii. Zostanie to zaś uczynione na przykładach zaczerpniętych z terenów półwyspu iberyjskiego (Hiszpania i Portugalia) i przedstawionych w kontekście obejmującym wszechstronność podejścia do zagadnienia. Przykłady te bowiem pokażą, jak od strony tego świata wygląda przygotowanie na przyjęcie Eucharystii, w którym to przygotowaniu uczestniczą aniołowie.  
 
Redakcja "Któż jak Bóg"

Piętnasty rozdział Ewangelii św. Łukasza w trzech przypowieściach odsłania tajemnicę radości aniołów, która płynie z nawrócenia grzesznika. To tajemnica, która nie mieści się w naszej głowie. Znamienne, że Chrystus mówi nie o radości owcy, która znalazła się w ramionach swego pasterza, ale o radości pasterza i tych, z którymi on swą radością się dzieli. Jezus mówi, że w niebie większa radość będzie z „jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia” (Łk 1, 5,7).

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS