logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Wojciech Przeczewski
Czekać - być człowiekiem Adwentu
Przewodnik Katolicki
 


Już na pierwszy rzut oka widać, że choć rok kalendarzowy ma tyle samo dni i tygodni co rok liturgiczny, to jednak różnią się one wieloma elementami (początek roku liturgicznego przypada na przełom listopada i grudnia). Podstawową różnicą jest jednak zupełnie inna filozofia czasu: rok liturgiczny ma na celu głosić chwałę Bożą i uświęcać wiernych. Stąd też cała historia zbawienia, przekazana nam na kartach Biblii, wtłoczona zostaje w ramy jednego roku, byśmy mogli stopniowo odsłaniać całe Misterium Chrystusa: oczekiwanie, Zwiastowanie, nadejście, działalność, śmierć, powrót, nowe życie. Co więcej: na kontemplację tych Bożych tajemnic mamy nie jeden rok, ale tyle lat, ile Pan Bóg da nam żyć. Bo każdy rok jest okazją, byśmy na te wydarzenia spojrzeli inaczej, nieco dojrzalej. Co roku jesteśmy w jakimś sensie inni – inaczej przeżywamy Adwent czy Boże Narodzenie, mając lat 5, 18, 35 czy 80. Nasz udział w roku liturgicznym porównuje się czasem do spirali: kręcimy się w kółko – ale każdy dzień jest na innym miejscu tego koła. Cała chrześcijańska mądrość polega na tym, by ten ruch wkoło postępował ciągle w górę – jak w spirali, to znaczy: by przeżycia roku liturgicznego z roku na rok były coraz głębsze, bardziej zrozumiałe, wnoszące w nasze życie kolejne, nowe wartości duchowe, dające nam szansę weryfikowania naszego postępowania.
 
Adwent – czasem czuwania
 
Już na samym początku Adwentu słyszymy słowa Chrystusa: „Czuwajcie, bo nie wiecie kiedy pan domu nadejdzie”. Jest to pierwsza prawda: musimy być nieustannie przygotowani na przyjście Pana. Bo Adwent – to najpierw czynne, aktywne przygotowanie się na radość Bożego Narodzenia. W ciągu tego czasu radosnego oczekiwania na przyjście Zbawiciela w liturgii mszalnej często usłyszymy słowo „czuwajcie”. Niejednokrotnie spojrzy na nas surowo św. Jan Chrzciciel i przypomni głosem wołającego na pustyni o potrzebie naprawy życia i przemiany.
 
Dlaczego? Czyżby Bóg bał się, że prześpimy to wielkie wydarzenie? Czy nawoływania: miejcie się na baczności, czuwajcie, uważajcie, prostujcie drogę Panu nie są swego rodzaju zgrzytem w naszej radości oczekiwania…? Pozornie tak, ale kiedy się bliżej temu przyjrzymy, dostrzeżemy, że każde wielkie wydarzenie musi być poprzedzone solidnym przygotowaniem. Weźmy chociażby dla przykładu matkę oczekującą dziecka. Kiedy się o tym dowiaduje, wszystkie jej myśli, cała jej uwaga kieruje się w stronę dziecka. Jest gotowa dla niego wyrzec się, przynajmniej do chwili urodzenia: alkoholu, nikotyny, tych pokarmów, które mogłyby dziecku zaszkodzić. Zabiega o to, by miało ono gotową wyprawkę, by wtedy, gdy się narodzi, miało wszystko, co potrzebne, by mu niczego nie brakowało. I chociaż jest jej coraz trudniej, chociaż dochodzą coraz to nowe dolegliwości, bóle, to jednak nie narzeka, ale cieszy się, gotowa znieść wszystko, byleby usłyszeć radosne kwilenie swojego dziecka.
 
Podobna postawa powinna wytworzyć się i u nas, którzy przeżywamy czas przygotowania się na przyjęcie do naszych serc narodzonego Chrystusa, a w dalszej perspektywie, do przygotowania się na powtórne przyjście Chrystusa, na Sąd Ostateczny.
 
Tak jak u przyszłej matki, tak i u nas, swoje miejsce musi znaleźć chrześcijańska radość, ale także umiejętność wyrzeczenia. Stąd też Kościół nie bezpodstawnie jeszcze do niedawna uczył: w czasach zakazanych, a więc i w Adwencie, zabaw hucznych nie urządzać. Dlatego zbieramy się codziennie na Mszy roratniej, odmawiamy sobie różnych przyjemności, by w ten sposób dać wyraz swojej gotowości. Ale już na początku adwentowego przygotowania musimy zdać sobie sprawę, że całe to przygotowanie jest tylko początkiem, wstępem do tego, co po nim nastąpi.
 
Adwent – czasem oczekiwania wraz z Maryją
 
Na przyjście Zbawiciela czekamy razem z Matką Najświętszą. Czynimy to między innymi przez udział w Mszy świętej roratniej. Nazwa „Roraty” wywodzi się od słów pieśni na wejście: „Rorate coeli, desuper et nubes pluant justum...”, znanej nam bardziej z tłumaczenia: „Niebiosa, rosę a spuśćcie nam z góry. Sprawiedliwego wylejcie chmury”. Z odprawianiem Mszy roratniej wiąże się też zwyczaj zapalania siedmiu świec, z największą, najbardziej ozdobną, tak zwaną roratką. Nie do końca jest jasna symbolika tych świec. Jedni dopatrywali się w stawianym na ołtarzu świeczniku z tymi świecami symbolu siedmioramiennego świecznika ze świątyni w Jerozolimie, inni łączyli je z symbolem siedmiu stanów w dawnej Polsce. Jeszcze inni próbowali wejść znacznie głębiej i dopatrywać się w siedmiu świecach symboliki siedmiu boleści Matki Najświętszej, siedmiu sakramentów czy siedmiu darów Ducha Świętego.
 
Po Soborze Watykańskim II ustalił się zwyczaj dodawania do stojących świec ołtarzowych (pamiętajmy, że zawsze jest ich parzysta liczba – czyli po dwie, cztery lub sześć świec) dodatkowej świecy – nieco wyższej, ozdobniejszej, przewiązanej białą lub niebieską wstążką – świecy roratniej. To wyeksponowanie jednej świecy pomogło w wykrystalizowaniu się jej bardziej jednoznacznego symbolicznego wyrazu: świeca roratnia jako symbol Maryi – Jutrzenki zwiastującej Wschodzące Słońce – Chrystusa, Zbawiciela Świata.
 
Przeżyjmy więc Adwent jak najintensywniej, by i dla nas był to czas duchowego pożytku!
 
Bo czekać to znaczy być człowiekiem Adwentu.
 

Ks. dr Wojciech Przeczewski
- jest doktorem teologii, wykładowcą na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu
 
 
Zobacz także
Jan Uryga
Są w życiu chwile szczególniejszej zadumy, zmuszającej człowieka do przewartościowania dotychczasowej postawy wobec własnych przeżyć i zjawisk, z jakimi spotyka się na co dzień. Człowiek w takiej chwili uświadamia sobie prawdę o sobie samym. Odczuwa przejmujące osamotnienie, przeżywa niepewność swojej egzystencji, a równocześnie wielkie pragnienie wieczystego trwania...
 
Jan Uryga

Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród (J 11, 50). Są to zapisane u Jana Ewangelisty słowa arcykapłana Kajfasza, wypowiedziane wobec elity żydowskiej w Sanhedrynie odnośnie do sprawy Jezusa. Trzeba je rozpatrywać w dwojakim kontekście: historycznym i eschatologicznym. Żydzi byli zaniepokojeni wystąpieniami Jezusa w Jerozolimie.

 
Jan Uryga
W Wielki Czwartek, tylko dzisiaj, Kościół celebruje obmycie nóg. W Biblii gest ten wyrażał gościnność, a następnie był praktykowany w społecznościach zakonnych. W Regule św. Benedykta czytamy: Wszystkich przychodzących do klasztoru gości należy przyjmować jak Chrystusa, gdyż On sam powie: Gościem byłem i przyjęliście mnie (Mt 25,35). Wszystkim trzeba też okazywać należny szacunek, a zwłaszcza zaś braciom w wierze (Ga 6,16) oraz pielgrzymom. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS