logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Robert Wawrzeniecki OMI
Czemu zwątpiłeś, małej wiary?
eSPe
 


Historia mojego życia

Słowo Boże, by było żywe i skuteczne (por. Hbr 4,12-13) musi dotykać w historii mojego życia tego, co tego życia najbardziej dotyczy. Jestem podobny do uczniów Chrystusa. Każdego dnia odtwarzam z góry określony rytuał codziennych zajęć i obowiązków. Czasem już tak bardzo przywykłem do tego, że idę przez to życie takim "owczym pędem", znajdując swój tor w tym dzisiejszym "wyścigu szczurów".

Dobrze znam swoje obowiązki, staram się je wypełnić jak najlepiej, choć może czasem wkrada się w nie już rutyna. Uważam nawet, że w moim życiu nic mnie nie może już zdziwić. Czy aby na pewno? Czy już nie raz doświadczyłem, że właśnie wtedy, kiedy czułem się najpewniejszy na mojej drodze, wtedy pojawiały się trudności? Ile to razy, kiedy byłem niemal pewny mojej decyzji pojawił się lęk, wątpliwości?

Te trudności, tak bardzo związane z codziennym życiem. Trudności związane z wyborem powołania życiowego, podjęcia konkretnej decyzji ważnej dla mnie lub innych. Trudności, które sprawiały, że moje plany życiowe legły w gruzach, jak misternie ułożony domek z kart - piękny, ale nietrwały. Trudności, które zmuszały do zaczynania wszystkiego od nowa. Zmuszały do szukania początków swojej życiowej drogi i wskazujące, że Bóg ma dla mnie inny plan niż ten, dla którego chciałem tylko Jego błogosławieństwa nie interesując się Jego opinią na temat tego planu.

Ile razy doświadczyłem ludzkiej bezradności? Ile czasem kosztowało mnie to wysiłku? Ile nieprzespanych nocy, kołatających się w głowie myśli, planów? Ile może nawet i łez wylanych tak cicho i po kryjomu? I miałem nieraz poczucie, że zostałem sam z tym wszystkim. Bez pomocnej dłoni człowieka, a jeszcze bardziej bez światła Boga.
To jednak tylko moje odczucie, gdyż On wciąż był przy mnie, choć może zakryty przede mną, jak przed uczniami idącymi do Emaus (por. Łk 24,13-35). Obecny i dający wskazówki, których może na początku nie chciałem zauważyć, bo nie pasowały do mojej wizji świata, przyszłości, która tak nagle runęła.

Odwagi! Nie bój się!

Jakże byłem wtedy zdziwiony Jego "wtargnięciem" w moje codzienne życie. Nie wiedziałem czy tak dzieje się naprawdę czy też jest to jakieś złudzenie, przed którym trzeba natychmiast uciec. Może wtedy krzyczałem pełen bezradności i braku zgody na Jego wolę i piękny plan, który przygotował dla mojego życia, jak to było w wypadku św. Augustyna.

Czy wtedy pomogły słowa Jezusa, wlewające w moje serce pokój? Czy potrafiłem usłyszeć: Odwagi! Nie bój się! Jestem z Tobą? Czy może, jak prorok wymawiałem się od tego, co On mi proponował (por. Jr 1,6)? Czy nie próbowałem wystawić Pana Boga na próbę?
Może ten etap mojej historii życia przypominał historię Piotra. Może w moim targowaniu się z Bogiem o mój los, o moją przyszłość, drogę powołania, stawiałem warunki. Jeśli to moja droga Boże, to… zdana matura, spotkania i miłość od pierwszego wejrzenia… Takie moje osobiste: Jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie (Mt 14,28).

Czy nie słyszałem wtedy pewnego głosu Jezusa? Czy nie widziałem wyciągniętej do mnie ręki, która zapraszała do wielkiej przygody mojego życia? Czy nie doświadczyłem znaków, które wskazywały, że właśnie na tej drodze życia, po podjęciu tej decyzji będę szczęśliwym człowiekiem i uczniem Jezusa?

A jednak tak często za chwilę pojawiały się wątpliwości. Miejsce spokoju i pokoju serca zajmowały ludzkie kalkulacje, widzenie świata, człowieka i Boga. I wtedy znów wszystko zaczęło wirować. To, co wydawało się stałe i niezmienne stawało się znów tylko ulotnym pragnieniem, sytuacją… I znów potrzebna była interwencja Jezusa, aby w tym wszystkim nie utonął, bym się nie pogubił, bym nie zmarnował swojego powołania, a co za tym idzie swojego życia (por. Łk 5,4-11).

Czy z tych historii wyciągnąłem jakieś wnioski na przyszłość? Czy one umocniły moją słabą wiarę, która stanęła w godzinie próby w czasie przeciwności? Czy przyjąłem na nowo Jezusa na pokład łodzi mojego życia? Czy z Nim chciałem wypłynąć na głębię?

Modlitwa

Panie Jezu Chryste!

Moja wiara w Twoją opiekę i pomoc tak często okazuje się krucha, kiedy waży się moja przyszłość. Tak często chcę ją budować na swój własny rachunek i według swoich własnych planów. Wtedy tracę Ciebie sprzed moich oczu i nagle grunt osuwa mi się pod nogami.

Naucz mnie, Panie, zawsze wpatrywać się w Twoje oczy pełne miłości. Spraw, abym zawsze chciał szukać Twojej a nie mojej woli. Abym zrozumiał, że wybory dokonane z Tobą, to dobre wybory prowadzące do prawdziwego szczęścia, choć czasem wydaje mi się, że ja mam lepsze plany.

Pomóż mi, Jezu, ugruntować moją wiarę w Ciebie, a swoje życie: przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, przeżywać z Tobą. Daj mi Twego Ducha, abym miał siłę do realizacji swojego życiowego powołania, a w kiedy stanę wobec konkretnych wyborów, abym miał odwagę do wybierania Ciebie każdego dnia.

Kieruj do mnie nieustannie Twoje słowa: Nie lękaj się! Wypłyń na głębię! i daj mi nieustannie odczuwać Twoją obecność i miłość zarówno w momentach trudnych, jak i radosnych.

o. Robert Wawrzeniecki OMI

 
Zobacz także
Anna
Niegdyś uważałam siebie za dobrą katoliczkę. Jednak nie traktowałam za niewłaściwe tego, że kiedy spóźniłam się na niedzielną Mszę świętą, nie zwracałam uwagi na czytania mszalne, często stałam gdzieś pod chórem albo w kruchcie, a do sakramentów przystępowałam tylko z okazji świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy...
 
Anna

Kobieta kananejska przyszła do Jezusa z ogromnym bólem. Cierpienie córki tejże kobiety „dręczonej przez złego ducha” było jej niewypowiedzianą udręką. Ból najbliższych jest bardziej dramatycznym od własnego! Brak odpowiedzi Jezusa na krzyk rozpaczy matki zatroskanej o córkę nie był wyrazem obojętności, czy lekceważenia przez Jezusa. Milczenie Jezusa było najwyraźniejszą, najpełniejszą Jego odpowiedzią na przepastny dramat matki i córki.

 
Zbigniew Kubacki SJ
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu wielu teologów katolickich na tytułowe pytanie odpowiedziałoby jednoznacznie: Chrześcijanie nie potrzebują innych religii. Czyż nie wierzymy, że w Jezusie Chrystusie Bóg objawił się ludzkości w sposób pełny i ostateczny? Czyż nie wierzymy, że od czasów przyjścia Chrystusa na ziemię chrześcijaństwo jest jedyną zbawczą i chcianą przez Boga religią?  
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS