logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Marcin Jakimowicz
Czy Bóg się śmieje? Płacze?
Gość Niedzielny
 


Widzę, jak bardzo dziennikarzy zaskakuje uśmiech Benedykta XVI: nieśmiały, ukrywający trochę płochliwość. Nie spodziewali się tego po „pancernym kardynale”.

To jest łagodny uśmiech człowieka głębokiej wiary. Świadomego, że jest Bóg. To nie jest uśmiech pewniaka, stratega, wesołka. Papież pisze, że największą skazą pogaństwa był (jest?) brak czułości.

„Te przejścia słynne: ze śmiechu w płacz, z płaczu w śmiech. Typowo ludzkie, częste, niepojęte, irracjonalne, płynne” – pisał Ksiądz w wierszu. Ze śmiechu przechodzimy do płaczu. Czy Bóg cierpi?

Ta kwestia dzieli teologów. Dla jednych to, że Bóg cierpi, jest absolutnie konieczne do zrozumienia tego, że jest dobry i kochający; dla drugich to, że nie cierpi, jest rękojmią tego, że zmierzamy do Bożej rzeczywistości wolnej od bólu, gdzie On „otrze z naszych oczu wszelką łzę”. Za każdym z tych stanowisk stoją poważne argumenty. Zwolennikiem pierwszej myśli był Hans Urs von Balthasar, za drugą opowiadał się Karl Rahner. Myślę, że idea współcierpienia Boga godzi te stanowiska. Pokazuje, że Bóg w człowieczeństwie Chrystusa, zachowując Boską niecierpiętliwość, zszedł na samo dno ludzkiego bólu i nędzy, poddania się niszczącej mocy śmierci.

Ewangeliści nie wspominają, by Jezus się śmiał, ale aż trzykrotnie piszą, że płakał…

Widocznie Boskiej solidarności w tej kwestii potrzebujemy bardziej, kto wie… Jezus jako solidarność Boga z nami w bólu – to niesłychanie ważne. Z całym szacunkiem dla myśli żydowskiej dotyczącej Holokaustu: podstawowym jej brakiem jest brak Chrystusa. Tej postaci Boga-człowieka, Jezusa jako tego Miejsca świata, w które Bóg schodzi nisko, najniżej, do kompletnego wyniszczenia, śmierci. Brak figury Chrystusa nie pozwala Żydom dostrzec obecności Boga w Auschwitz. To Jezus – cierpiący sługa Jahwe, Dawidowy Potomek – jest odpowiedzią na ich przejmujący krzyk: gdzie był Bóg? Chrześcijaństwo od-powiada: był w zagazowanych, katowanych ludziach. Współcierpiał. Umierał. Bóg tam był. I zawsze – dzięki Chrystusowi – jest tam, gdzie cierpi i ginie człowiek.

Simone Weil powiedziała: „Bóg jest wiecznym żebrakiem”. Nie zagalopowała się?

Teologia musi tę strunę trącać. Odwołam się do znanej sceny z początku Księgi Genesis. Za głosem diabła: „będziecie jak Bóg”, kryje się fałszywy obraz Stwórcy. Bo przecież słowa węża znaczą: będziecie absolutnymi panami, z pełnią władzy i potęgi. Ale przecież Bóg nie jest taki! Być jak Bóg znaczy być uniżonym i pokornym w swym panowaniu; mieć władzę, by skutecznie służyć, umywać nogi uczniom, kochać…

Ale my czytamy Biblię przez pryzmat Boga-władcy. Kilka zdań dalej w Księdze Rodzaju widzimy, jak przechadza się On po ogrodzie i woła: Adamie, gdzie jesteś? Sprawdza go – osądzamy. – To krzyk tyra-na, test wiary. Nie widzimy niewinnego Boga, który bezradnie pyta: „Gdzie jesteś?”.

W naszym grzesznym świecie zasada brzmi: władza jest po to, by trzymać innych za mordę; im większa władza, tym większa wolność od służby. To, co mówię, nie jest przeciwko politykom, to jest przeciwko nam wszystkim. To jest kod grzechu pierworodnego i ten obraz rzutujemy na Boga. A u Niego jest odwrotnie: im większa władza, tym większa miłość! Władza po to, by wszech-kochać, koncentrować się na drugim.

Człowiek czyta, że w niebie Bóg „przepasze się i będzie nam usługiwał” i… głupieje. To nieprawdopodobne. Brzmi niemal absurdalnie. Bóg będzie mi usługiwał?

Oczywiście. Podstawowym znakiem palców Boga Stwórcy („Garncarza”) na glinie mojego człowieczeństwa jest miłość. Nigdy nie jestem do Niego bardziej podobny jak w chwilach, gdy zapominam o Jurku Szymiku i skaczę w nieznane i ciemne za innymi. Kiedy niesie mnie miłość, nie co innego. Zawierzenie obrazowi Boga Sługi daje niezwykłą wolność, ufność, szeroki oddech. Niczego nie muszę, żyję bez skurczu. Bo Bóg mnie kocha nie dlatego, że ja jestem dobry, ale dlatego, że On jest dobry.

Marcin Jakimowicz

 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
Grażyna Starzak
Prywatne objawienia nie mają za zadanie poprawiania czy uzupełniania Ewangelii. Mamy objawienie w Chrystusie i do niego jesteśmy zobligowani w wierze i życiu, a z innych objawień można korzystać, jeśli służą rozwojowi duchowemu, poprawie życia, czynią lepszym chrześcijaninem i są zgodne z duchem Chrystusa. 

Z ks. prof. Wojciechem Życińskim SDB, kierownikiem Katedry Mariologii Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II, rozmawia Grażyna Starzak
 
ks. Adrian Put
W psalmie 27, 1 odnajdujemy słowa modlitwy pełnej ufności: Pan światłem i zbawieniem moim: kogóż mam się lękać? Psalmista zwracając się do Pana wyznaje w Nim na samym początku prawdę Światła. To światło jest tu ukazane jako prawdziwe zbawcze działanie Boga. Człowiek ma pewność, że wzywając światła i zbawienia Pana nie musi się lękać. Dać zbawienie to wyprowadzić kogoś na światło i pozwolić mu oglądać zbawcze dzieła. 
 
Monika Florek-Mostowska
Życie duchowe zaczyna się tam, gdzie człowiek nie patrzy tylko na siebie. Zachwyca się zachodem słońca – i jest to wymiar transcendencji, choć niekoniecznie jest to odniesienie do transcendencji Bożej. Później można mówić o transcendencji religijnej – człowiek odnosi zachwyt, jaki mu towarzyszy, do rzeczywistości wyższej, Boga, Allacha, Kogoś, kto jest poza mną. 

Z o. Tadeuszem Kotlewskim SJ, psychologiem i teologiem duchowości, rozmawia Monika Florek-Mostowska
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS