logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Dariusz Kowalczyk SJ
Czy i jak oczekiwać końca świata
Życie Duchowe
 


Tymczasem postaci, wydarzenia i liczby w Apokalipsie są symbolami-typami, które w dziejach wielokrotnie będą się powtarzać. Dla chrześcijan przełomu I i II wieku Bestią z 13 rozdziału był zapewne pogański Rzym, nakazujący oddawanie bałwochwalczej czci swym władcom. Jan, autor Apokalipsy, nie ograniczył się jednak do sobie znanej sytuacji społeczno-politycznej, ale obrazowo przedstawił – z punktu widzenia wiary – pewne uniwersalne mechanizmy toczących się dziejów. Nie znaczy to, że przepowiadał przyszłość w potocznym znaczeniu tego wyrażenia. Można powiedzieć, że interpretując swoją teraźniejszość dał nam klucz (bynajmniej nie magiczny) do interpretacji historii w różnych epokach i miejscach. Apokaliptyczna Bestia byłaby więc symbolem wszelkich systemów totalitarnych, a zatem w naszych czasach przede wszystkim symbolem faszyzmu i komunizmu, szczególnie w ich najbardziej skrajnych formach: hitleryzmu i stalinizmu. W IV wieku święty Efrem z Syrii pisał: „Owszem, Pan wskazał nam znaki towarzyszące Jego Przyjściu; jednakże na ich podstawie nie możemy jasno określić chwili, w której ono nastąpi. Mijały bowiem wieki, a wraz z ich upływem owe znaki się ukazywały i mijały; co więcej, także i teraz możemy je dostrzec. [...] Tak więc umyślnie Pan określił znaki w ten sposób, aby odtąd wszystkie pokolenia i wieki uważały, że nadejście Chrystusa dokona się właśnie w ich czasach”. Tego rodzaju perspektywa chroni przed pokusą magicznej numerologii, czyli dokładnego określania daty Paruzji, a zarazem wskazuje na to, że chrześcijanin powinien być gotów w każdej chwili na spotkanie Pana. Taka jest właśnie nauka Jezusa: „Będziecie słyszeć o wojnach i pogłoskach wojennych; uważajcie, nie trwóżcie się tym. To musi się stać, ale to jeszcze nie koniec! [...] o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec. [...] Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie” (Mt 24, 6. 36. 42).

Autor Apokalipsy pokazuje, że głębszy sens każdego wydarzenia można odkryć w świetle znanej nam przeszłości oraz nieznanej, ale doświadczanej w nadziei przyszłości. Znana chrześcijanom przeszłość to przede wszystkim śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, oczekiwana zaś z ufnością przyszłość to Paruzja, ostateczne przyjście Pana dziejów. Co więcej, Zmartwychwstanie zapowiada Paruzję, a Paruzja ukryta jest w Zmartwychwstaniu. W tym napięciu można odnaleźć znaczenie naszych osobistych dziejów, a także sens historii świata, ze wszystkimi jej nieszczęściami i niezrozumiałym cierpieniem. W cieniu Krzyża, a zarazem w wychyleniu ku Temu, który nadchodzi jako Zwycięzca zła i grzechu, to, co jest owocem tępej przemocy, tragicznych zbiegów okoliczności, czy też bezdusznych sił natury, okazuje się czymś przemijającym, niezdolnym do unicestwienia w nas radykalnej nadziei. Nie znaczy to, że ból przestaje być bólem, ale okazuje się, że to nie do cierpienia i śmierci należy ostatnie słowo, lecz do Boga, który jest Życiem i Miłością.

Słuchałem kiedyś radiowej wypowiedzi pewnego znanego muzyka jazzowego. Opowiadał o śmierci swojego kilkuletniego dziecka. Mówił zatem o czymś, w obliczu czego nie można udawać zakładając na przykład jakieś nabożne maski. Muzyk ten stwierdził, że śmierć jego dziecka otworzyła go na owe duchowe wymiary rzeczywistości, których istnienia wcześniej nawet nie przeczuwał. Ból nie minął, ale pojawiła się nowa nadzieja, nowe oczekiwanie i – co najważniejsze – doświadczenie nowej bliskości, bliskości z dzieckiem żyjącym w Bogu, który nadchodzi. Czyż nie to właśnie wyrażają słowa psalmisty: „Chociażbym chodził ciemną doliną, / zła się nie ulęknę, / bo Ty jesteś ze mną” (Ps 23, 4). Apokalipsa świętego Jana adresowana jest właśnie do tych, którzy idą ciemną doliną, aby nie ulękli się zła i nie poddali rozpaczy. Niekiedy ludzie gorszą się cierpieniem i mówią: Bóg nie istnieje, skoro dzieją się takie rzeczy! Zauważmy jednak, że możliwa jest inna reakcja, a mianowicie: Skoro dzieją się takie rzeczy, to trzeba wierzyć w Boga, który sprawi, że absurd zła nie zwycięży ostatecznie tego, co dobre i piękne! To, że cierpienie niektórych oddala od Boga, a innych – na odwrót – przybliża do Niego, świadczy o tym, iż nie jest ono bezpośrednią przyczyną wyboru za lub przeciwko Bogu, ale stanowi raczej kontekst, w którym uwidacznia się nasze rozumienie (lub niezrozumienie) Boga oraz nadziei, jaką daje On człowiekowi.

Pocieszenie, jakie niesie Apokalipsa świętego Jana, nie jest łatwym optymizmem, że wszystko na pewno będzie dobrze. Z drugiej strony, katastroficzne obrazy nie są fatalistycznymi zapowiedziami czegoś, co bez względu na ludzkie wybory niechybnie nastąpi. Apokaliptyczne rozumienie dziejów odwołuje się bowiem do ludzkiej wolności. Jezus Chrystus, Pan historii, zwraca się do człowieka: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną” (Ap 3, 20). Oczekiwanie na ostateczne zwycięstwo Boga w nas i wokół nas nie oznacza bierności głupich panien, ale mądrość tych, które potrafiły w porę zaopatrzyć się w oliwę (zob. Mt 25, 1-13). W obliczu cierpienia i śmierci trzeba mieć mądrość i odwagę, aby... pozwolić się pocieszyć.
 
Zobacz także
Łukasz Ogórek SCJ

Obserwując czasem tych, którzy w sztafecie pokoleń idą za nami, mamy ochotę podwinąć rękawy, zacisnąć pięści i wymierzyć sprawiedliwość. Błędy, grzechy, zło – to wszystko nie może przecież pozostać bezkarne. Trzeba wyrwać chwasty, by nie zagłuszyły dobrego plonu. Historia Jeremiasza pokazuje, że to nie do nas należy sądzenie. My mamy pozostać ludźmi wołającymi na pustyni…

 
o. Stanisław Wysocki OC
Pamiętałem go, bo codziennie przyjmował Komunię św., a to na Zachodzie ewenement. Przyszedłem trochę zdenerwowany, bo była druga w nocy, czas najlepszego snu. Powiedział wprost: "Ojcze, pomóż mi umrzeć". Poczułem się tak, jakby ktoś przyłożył mi pałą. Jak mam mu pomóc? Co powiedzieć? Co robić? Usiadłem i zacząłem: "Przyjmujesz Komunię, jesteś w stanie łaski uświęcającej...
 
mnich kartuski

Listy św. Brunona, napisane z całym zapałem serca, są od początku do końca rodzajem wyznania wszystkiego, co Pan zesłał mu do odkrycia. Odnosi się to zwłaszcza do zachwytu pełnego pasji, dla korzyści płynących z samotności i ciszy, którym dzieli się z Radulfem. "Wiedzą ci tylko, którzy tego doświadczyli" - pisze. Po czym od razu ukazuje przyjacielowi całą swą wiedzę na ten temat. Św. Brunon był mężem ciszy i zbadał jej tajemnice. Nasze Statuty, za przykładem naszego Ojca, powracają wielokrotnie do piękna ciszy i jej świętości wnoszonej do naszego życia.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS