logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Redakcja "Listu"
Czy Jezus wiedział, że jest Bogiem?
List
 


Ostatnio pojawiły się nowe pytania: w której wiedzy – boskiej czy ludzkiej – Jezus miał świadomość swojego synostwa Bożego? W jaki sposób człowiek może mieć jednocześnie świadomość bycia Bogiem? Jak zdefiniować samoświadomość Jezusa? Również tutaj refleksje rozwijały się w dwóch wspomnianych kierunkach: Verbum caro iHomo assumptus.
 
Krytyczne badania nad Nowym Testamentem wykazują jednoznacznie, że Jezus przed śmiercią ani nie promieniował boskością, ani też o niej nie mówił, że Jego ludzka świadomość mogła nie zawierać świadomości własnej boskości. To prawda, Jezus nigdzie nie powiedział wprost, że jest Bogiem, ale ciągle w Jego słowach pojawiały się aluzje na ten temat.
 
Na przykład?
 
Kiedy zaczynał swoje przemówienia od słów JA JESTEM, będących odwołaniem wprost do Imienia Bożego, pojawiającego się w Księdze Wyjścia. Aluzje te widać też w stosunku Jezusa do Prawa Mojżeszowego. Dla Żydów Mojżesz był autorytetem niepodważalnym, nie można było go kwestionować, a tu jakiś Jezus – nikomu nieznany cieśla z mało znaczącego Nazaretu – przychodzi i mówi: „Mojżesz powiedział wam to a to, a Ja wam powiadam: jest tak a tak". Dla Żydów było to straszliwe bluźnierstwo. Jezus powoływał się tutaj na swój autorytet, większy od Mojżesza. Czy gdyby nie miał świadomości tego, że jest Kimś większym niż Mojżesz, odważyłby się coś takiego powiedzieć? A cuda – wskrzeszanie zmarłych zwłaszcza?
 
Według historyków, dokonywanie cudów nie było dla Żydów żadnym dowodem boskości.
 
To prawda. Największe oburzenie wywoływały słowa o odpuszczeniu grzechów... Przypomnijmy sobie scenę spuszczenia na noszach paralityka. Wszyscy czekają na uzdrowienie, a pierwsze słowa, które wypowiada Jezus, brzmią: odpuszczone są ci twoje grzechy (Łk 5, 20). Wybuchają głosy oburzenia: „Co ty człowieku wyprawiasz?!". Jezus odpowiada: Żebyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów, (...) mówię tobie: weź swoje łoże i idź (Łk 5, 24). Dopiero wtedy czyni cud, by w ten sposób uwiarygodnić siebie, swoją władzę.
 
Używane przez Jezusa określenie „Syn Człowieczy" można jednak różnorako odczytywać.
 
Ma ono w Ewangeliach dwa podstawowe znaczenia. Po pierwsze jest to hebraizm oznaczający człowieka. Kim bowiem jest „syn człowieka"? To tak jakby zamiast „brat" powiedzieć „syn twojej matki". Dla nas to trochę dziwaczne, ale dla ówczesnych Żydów nie. W Księdze Daniela sformułowanie to nabiera jednak innego znaczenia: Syn Człowieczy siedzi na niebiosach po prawicy Boga (por. Dn 7, 9-14). „Syn Człowieczy" jest tu tytułem mesjańskim, nie oznacza kogoś równego Bogu, ale będącego bardzo blisko Niego. I do tego obrazu odwołuje się Jezus, stojąc przed arcykapłanem: zobaczycie Syna Człowieczego siedzącego na obłokach (por. Łk 22, 69). Zrównanie Syna Bożego, Syna Człowieczego z Bogiem jest bardzo wyraźne u św. Pawła.
 
Czy ludzka natura Chrystusa była w stanie udźwignąć ciężar boskiego posłannictwa? Czy – wracając do pytania z początku naszej rozmowy – możliwe jest, że w historycznym Jezusie to posłannictwo nie do końca się wypełniło i Syn Boży działał też w innych religiach, przed i po wcieleniu?
 
Od Ojców Kościoła, przez scholastyków, po dziś dzień powtarza się, że wszelkie dobro, wszelka prawda pochodzi od Ducha Świętego lub Słowa Bożego. Chrześcijaństwo nie ma na nią monopolu, nie możemy powiedzieć, że w innych religiach jest tylko fałsz. Nie znaczy to jednak, że Buddę możemy traktować jak Chrystusa.
 
Ostatnimi czasy, w dobie pluralizmu religijnego, niektórzy proponują właśnie takie rozwiązanie: „Jako chrześcijanie wierzymy, że Słowo Przedwieczne wcieliło się, przyjęło człowieczeństwo z Maryi, ale przez ten fakt Jego moc wcale nie została ograniczona. Nie związało się Ono w swojej działalności zbawczej tylko z jednym człowieczeństwem Jezusa, z historycznym Jezusem Chrystusem, ale ma innych przedstawicieli: Buddę, Mahometa itp.".
 
Mocno przeciwstawiał się temu Joseph Ratzinger jako Prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, a obecnie czyni to jako papież. Przypomina, że nie ma innej łaski, poczynając od pierwszych rodziców, żadnego uświęcenia, żadnego życia nadprzyrodzonego poza Chrystusem. To On jest powszechnym pośrednikiem łaski, nie można więc stawiać obok Niego Buddy czy Mahometa. Istnieje tylko jedna Boża ekonomia, jeden porządek zbawczy, nie ma żadnego innego. Nie ma ani Słowa Przedwiecznego wcielającego się poza Chrystusem, ani Ducha Świętego – działającego niezależnie od Chrystusa, poza Wcieleniem (są takie pomysły). Nie. Duch Święty jest zawsze Duchem Chrystusa, a Chrystus zawsze działa razem z Duchem Świętym. Nie ma między Nimi żadnej rywalizacji czy osobnej działki, którą każdy z Nich się zajmuje. Podobnie jest, jeśli chodzi o Ojca. Gdybyśmy powiedzieli co innego, byłaby to rezygnacja z prawdy. A dialog międzyreligijny można prowadzić tylko opierając się na prawdzie.
 
Owszem, w wielkich religiach, takich jak buddyzm, islam czy hinduizm, są pierwiastki dobra i prawdy. Dzięki temu mogą być one pomocne na drodze do zbawienia, ale – jak wierzymy – żadna religia poza chrześcijaństwem nie została jako całość pomyślana przez Boga jako narzędzie zbawienia.

Wciąż pozostaje pytanie: skoro Jezus jest jedynym pośrednikiem zbawienia, w jaki sposób zostaną zbawieni ci, którzy nigdy Go nie poznali bądź nie poznają?
 
Tu liczy się dobra wola. Każdy człowiek ma sumienie. Jeśli żyje zgodnie z nim i szuka Prawdy – odpowiednio do swojego poziomu intelektualnego i duchowego – to droga do zbawienia pozostaje otwarta. Jest to jednak możliwe tylko dzięki łasce Chrystusowej, bo zbawienie jest czymś, co tak naprawdę nam się nie należy.
 
Zasada ta dotyczy także wyznawców innych religii, nie tylko buddyzmu, islamu czy hinduizmu?
 
Tak. Łaska Boża obecna jest wszędzie – również w tych mniej znanych czy pierwotnych kultach – i działa z wyprzedzeniem, od początku świata, a nie tylko od momentu Wcielenia. Co ciekawe, z badań religioznawców wynika, że w wielu kulturach pierwotnych idea Boga była znacznie bardziej wyraźna niż we współczesnych, stojących na wysokim poziomie rozwoju. Teoria ewolucji głosząca rozwój od form mniej doskonałych ku doskonalszym niekoniecznie musi się sprawdzać w odniesieniu do religii.

Powiedział Ojciec, że żadna religia poza chrześcijaństwem nie została jako całość pomyślana przez Boga jako narzędzie zbawienia. Czy chodzi tu tylko o katolików, czy do tej grupy można włączyć też innych chrześcijan?
 
W Dekrecie o ekumenizmie Unitatis redintegratio powiedziane jest, że inne Kościoły i Wspólnoty chrześcijańskie również są, jako całość, narzędziami prowadzącymi do zbawienia (nr 3). Skąd ta różnica między Kościołami chrześcijańskimi a innymi religiami? Stąd, że ich kościelność nie jest czymś oddzielnym, niezależnym od Kościoła Chrystusowego. Każdy założyciel chrześcijańskiego wyznania (Luter czy Kalwin), odchodząc od jedności z Rzymem, wziął ze sobą, mówiąc obrazowo, całą walizkę pierwiastków prawdy: niektóre sakramenty, prawdy wiary, Pismo Święte itd. Dzięki nim Kościoły te, jako całość, mogą być traktowane jako narzędzia zbawienia. Nie ma w nich jednak pełni środków prowadzących do zbawienia. Ta bowiem jest tylko w Kościele katolickim. Bardzo bliski tej pełni jest Kościół prawosławny; z nim różnią nas pewne nieporozumienia dotyczące prymatu papieża i takich spraw, jak czyściec czy dwa ostatnie dogmaty maryjne.
 
Czy dzisiaj, kiedy mamy rozwinięte nauki biblijne i historyczne, znamy i rozumiemy Chrystusa lepiej niż Apostołowie?
 
Myślę, że dziś dysponujemy znacznie szerszą siatką pojęć filozoficznych i teologicznych dotyczących Jezusa, ale to wcale nie znaczy, że lepiej Go rozumiemy. W końcu nasza wiara, nasze Credo, to Credo Apostolskie, Jezus niczego nie napisał. Opieramy się na tym, co wiedzieli i czego nauczali Apostołowie, my tylko to rozwijamy, rozszerzamy pojęciowo. Trudno sobie przecież wyobrazić św. Piotra posługującego się terminem „współistotny". Wtedy termin ten nie istniał. Ale powtarzam raz jeszcze: nie znaczy to, że mamy głębsze poznanie wiary niż Apostołowie.
 
Rozmawiała Redakcja Listu
List, 11/2007
 
fot. Magic Madzik, Baby Jesus
Flickr (cc)  
 
Zobacz także
Monika M. Zając

Trzeba jasno podkreślić, że pijaństwo jest grzechem, który, jak mówi słowo Boże, grozi utratą zbawienia. Nie wolno tego grzechu lekceważyć, lecz trzeba stanowczo z nim walczyć. Wielką pomocą dla osób pogrążonych w nałogach jest wytrwała modlitwa podejmowana przez wierzących w ich intencji. Ale nie tylko modlitwa. Potrzeba również ofiar duchowych, potrzeba postu.

 

Z ks. bp. Tadeuszem Bronakowskim, przewodniczącym Zespołu KEP ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych, rozmawia Monika M. Zając.

 

 
Anna Mularska
Adoracja Najświętszego Sakramentu to "nudne zajęcie" dla wielu młodych ludzi. Nie potrafią oni docenić wartości tej modlitwy ani regularnie jej praktykować. Niestety, coraz częściej spotykanym widokiem w naszych polskich kościołach są młodzi ludzie, którzy po skończonej liturgii Mszy świętej, gdy nadchodzi czas wystawienia Najświętszego Sakramentu, uciekają do domów...
 
Maria Miduch
Lektura Starego Testamentu może odświeżyć nasze spojrzenie na tę ścieżkę, którą nazywamy „życiem konsekrowanym”. Warto spojrzeć na nią z perspektywy, w jaką wszyscy chrześcijanie zostali włączeni poprzez dzieło Jezusa, to jest z perspektywy uświęcenia całego ludu. Nie bez znaczenia jest również wymiar wspólnotowy i osobisty, które zostały zaznaczone poprzez służebność powołanych, jak i ich osobistą relację z Bogiem.  
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS