logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Janusz A. Ihnatowicz
Czy kryzys kapłański jest w Polsce konieczny? Parę uwag
Obecni
 


Kryzys egzystencjalny
 
Natomiast istnieje zawsze możliwość kryzysu egzystencjalnego kapłanów. Powstaje on, gdy pojawia się pewna niespójność między teoretyczną wizją kapłaństwa i tego, czego aktualna praktyka wymaga od kapłana. Ta niespójność może mieć dwa kierunki. Albo dopracowałem się do wizji mej roli jako kapłana, której nie mogę wprowadzać w życie w ramach „przestarzałych” (dla mnie) norm prawnych i zwyczajowych. Lub odwrotnie, zaczyna się wymagać ode mnie czegoś, co według mojego zrozumienia nie mieści się w Tradycyjnym (przez duże T) rozumieniu kapłaństwa. 
 
Zakładając, że naszym punktem wyjścia musi być nauczanie zawarte w dokumentach Soboru (jak je tutaj przedstawiłem), chcę ofiarować parę sugestii, w jaki sposób może kapłan uniknąć tego kryzysu.     
 
Imitamini quod tractatis   
 
Przy święceniach biskup upominał nas, byśmy naśladowali to, co sprawujemy. A to, co sprawujemy, zwłaszcza w Eucharystii, jest święte. Można to powiedzieć jeszcze inaczej za Soborem, dany jest nam „urząd uświęcania” (DA 2). By mu podołać, musimy być święci. To przez świętość ewangelizujemy najpełniej i najowocniej. Jak powiedział św. Franciszek z Asyżu w słowach przypomnianych niedawno przez Papieża Franciszka: głoście Ewangelię, w słowach, jeśli jest to konieczne. Jeśli moje życie jako kapłana nie będzie życiem człowieka pragnącego być świętym, to jest grzesznika gotowego szukać miłosierdzia Ojca Niebieskiego w sakramencie pokuty, moje słowa będą próżne. I nie będę szczęśliwy, choćby dlatego, że to, co robię dzień po dniu będzie mi stałym wyrzutem sumienia. A to jest największe nieszczęście. 
 
To, co napisałem, jest prawdą doskonale znaną nam wszystkim. Proszę mi wybaczyć, że ją przypominam, ale – wydaje mi się – pamięć o tym jest pomocna, zwłaszcza w sytuacjach, kiedy mogę wpaść w kryzys moralny.
 
Kapłan i liturgia
 
Istnieje jeszcze inne sprzężenie posługi kapłańskiej ze szczęściem. Sprawowanie liturgii winno być, by użyć tej sentymentalnej frazy, miłością jego życia. To nie znaczy być entuzjastą rytuału, ceremonii, chorału czy estetycznych walorów piękniej liturgii, ale umiłować tę rzeczywistość, w której się bierze szczególny udział, działając „w zastępstwie Chrystusa Głowy (in persona Christi Capitis)” (DK 2). Także w życiu każdego kapłana liturgia winna być tym, czym jest dla całego Kościoła, „szczytem, do którego zmierza [jego] działalność… źródłem, z którego wypływa cała jego moc” (por. KL 10). Inaczej będzie, w dużym stopniu, kapłanem sfrustrowanym.
 
Nie znaczy to jednak, że mogę moje zadania jako kapłana ograniczyć do odprawiania nabożeństw i udzielania sakramentów, że wszystko, co jest poza tym, to nadmierne brzemię (por. Mt 13,3). Jak Sobór podkreśla, kapłańska „święta służba” (KK 31) nie ogranicza się do tego. Nawet jeśli „szafarstwo tajemnic” (KK 32) jest sercem służby kapłańskiej i jej szczytem, to „nauczanie” i „rządzenie”(KK 32) nie są tylko przybudówką, czy złem koniecznym kapłańskiego życia. Nie, bo w nich i przez nie gromadzimy „lud święty”, prawdziwy podmiot liturgicznego kultu. I tutaj leży obowiązek ustawicznego szukania nowych sposobów ewangelizacji. Kapłan, który zadowoli się tym, co było zawsze, tym, co „musi”, jakby na mocy kontraktu z parafią, nie dopełni swego obowiązku. I prędzej czy później stanie przy ołtarzu bez „ludu świętego”. 
 
A jednak służebność
 
Sytuacja w Kościele Trzeciej Rzeczypospolitej stawia przed kapłanami dwa nowe wyzwania. Jedno to nowa sytuacja społeczna. Nie można zakładać, że Kościół pozostanie Kościołem przytłaczającej większości Polaków. Wyrażenie „Polak katolik”, cokolwiek przez nie rozumieć, nie będzie prawdziwe. Co więcej, Kościół spotyka się ze wzrastającą wrogością. W tej sytuacji wszyscy musimy szukać nowych modeli apostolatu. Tu duszpasterstwo „masowe” i liturgiczne nie wystarczy. Musimy jednak być ostrożni, by nie wylać dziecka z kąpielą; musimy wszyscy i każdy z nas, w swej własnej działalności starać się zachować to, co w tym tradycyjnym pasterzowaniu było i jest skuteczne [2]
 
Jednak nowe sposoby trzeba poważnie rozważyć. Niech mi będzie wolno wspomnieć dwa, które wydają mi się szczególnie ważne i pomocne. Pierwszy: trzeba, jak to Kościół w zachodniej Europie musiał od wieku, szukać każdej pojedynczej jednostki. Spotykać człowieka, nawet, a może specjalnie, oddalonego od Kościoła tam, gdzie jest. I drugi: w tej pracy potrzebne jest wzrastające zaangażowanie świeckich, musi to być wspólne dzieło kapłanów i laikatu. A to wymaga przezwyciężenia pewnych postaw, wśród księży i świeckich, pewnych przyzwyczajeń odziedziczonych z PRL. Praktycznie jedyną grupą, która wtedy posiadała pewną wolność działania kościelnego, był kler. Toteż od ich postawy i przewodzenia w dużym stopniu zależało utrzymanie Kościoła na powierzchni. Świeccy, nawet gdy chcieli, poza nielicznymi wyjątkami, nie mogli się, czy przynajmniej czuli, że nie mogą, angażować. (Już samo chodzenie do Kościoła i przyjmowanie sakramentów bywało problemem). Dzisiaj to nie wystarczy. Kapłani muszą się uczyć, na czym w praktyce polega służebność ich kapłaństwa, a świeccy – swego udziału w potrójnej misji Chrystusa.
  
Ostatnie słowo
 
Proszę przyjąć tych parę uwag w duchu, w jakim je pisałem. Najdłużej się rozpisałem o kryzysie doktrynalnym, bo z doświadczenia tych pięćdziesięciu lat obserwacji Kościoła w Ameryce Północnej widziałem, jak wątpliwości kapłanów co do istoty ich powołania osłabiła i często wynaturzyła wypełnienie misji danej im przez Chrystusa. A widzę, że prądy, które w Ameryce doprowadziły do tego zagubienia się kapłanów, mogą przepłynąć i przez Polskę. Te moje uwagi więc, niech będą wezwaniem, które jest jak hasło harcerzy: Czuwaj! Bądź przygotowany!      
 
ks. Janusz Artur Ihnatowicz 

fot. Trageds IMG_9579 No church in the wild 
Flickr (CC)  
 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
Damian Sochacki OCD
Życie konsekrowane to przede wszystkim znak i świadectwo, które ma wartość samo w sobie. Ważne, że w Polsce życie konsekrowane dla wielu jest znakiem i ma nim być. Chodzi o to, by ludzie patrząc na zakonników widzieli w nich świadków Jezusa, by spotykali się z przyjęciem, ze zrozumieniem, że doświadczą od nich tego, czego oczekują od Jezusa, tzn. „miłosnego i przyjmującego spojrzenia”.  

Z prowincjałem Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosych o. Tadeuszem Florkiem OCD rozmawia o. Damian Sochacki OCD
 
Małgorzata Duda
Sami bezdomni wskazują na różne przyczyny swego stanu. Zwracają uwagę na nieporozumienia rodzinne i małżeńskie, chociaż zależy to od stopnia uznania własnej winy za rozpad pożycia małżeńskiego. W bezdomność wchodzi się także w wyniku wymeldowania przez członków rodziny – dotyczy to szczególnie osób stosujących przemoc, uzależnionych od alkoholu... Wśród przyczyn nader często wskazuje się na trudną sytuację na rynku pracy.
 
Jacek Salij OP
Pan Jezus mówił wyraźnie: „Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem” (J 6,55). Nauka ta do tego stopnia zbulwersowała słuchaczy, że „od tego czasu wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło” (J 6,66). W dziejach Kościoła pierwsi, którzy nie byli w stanie przyjąć tej nauki dosłownie, to dokeci – ci sami, o których apostoł Jan mówi wyjątkowo ostro, że są „zwodzicielami, którzy nie uznają, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele ludzkim; taki jest zwodzicielem i antychrystem” (2 J 1,7).
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS