logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
prof. Franciszek Adamski
Czy rodzina ma przyszłość?
Wychowawca
 


Jaką zatem rodzina ma przyszłość?

Czy prawdziwa jest obowiązująca od wieków w cywilizacji zachodniej teza głosząca, że rodzina jako mała grupa, oparta na sformalizowanym związku małżeńskim tworzonym przez mężczyznę i kobietę, jest naturalnym i niezastąpionym środowiskiem „stawania się człowieka” i warunkiem normalnego funkcjonowania społeczeństwa?
 
Dla zdroworozsądkowo myślącego człowieka odpowiedź jest tylko jedna: jak wiele innych, tak też i scharakteryzowane wyżej „osiągnięcia badawcze” i promowane modele oraz wzory „zachowań małżeńsko-rodzinnych” przejdą do historii. Rozważmy trzy przemawiające za tym argumenty.
 
1. Za utopijnym charakterem ideologii gender, głoszącej „nowe formy rodzinnego bycia człowieka”, przemawia przede wszystkim jego naturalna konstytucja jako człowieka, to znaczy określająca jego seksualność jako mężczyzny i kobiety, zdolnych powołać nowe życie i stworzyć ludzkie warunki jego zachowania i rozwoju, dzięki swemu naturalnemu wyposażeniu psychiczno-uczuciowemu. Kobieta czy mężczyzna nolens volens mają naturalne cechy wyznaczone przez biologię, roli ojca względnie matki nie mogą się nauczyć wbrew swej naturalnej konstytucji. Natura bowiem jest czymś wcześniejszym od indywidualnego ludzkiego wyboru; człowiek nie jest w stanie swej natury zmienić, a tym bardziej ją stworzyć – niezależnie od tego, że chciałby to uczynić. Doświadczenie ludzkości niepodważalnie dowodzi, że wyrażająca się w sferze biologiczno-fizjologiczno-psychicznej natura istoty ludzkiej jako kobiety i mężczyzny, autentycznie i w pełni samorealizuje się w naturalnym i trwałym związku nazywanym małżeństwem i osadzonej na nim wspólnocie życia i miłości, nazywanej rodziną. Samorealizuje się także w tworzeniu i funkcjonowaniu szerszych społeczności: normalne życie społeczne wymaga istnienia i pełnienia ról „męskich i kobiecych” (odejście od tej zasady stanowić będą zawsze fakty marginalne). Możliwa jest także samorealizacja pozamałżeńska osób wybierających np. stan życia konsekrowanego, czy też z innych względów rezygnujących z życia seksualnego. Dowodzi tego wielowiekowe doświadczenie kultur i społeczeństw, często zawdzięczających swe duchowe bogactwo właśnie tym, którzy wybierali taką drogę życia.
 
2. Niedawna historia zna próby zastąpienia naturalnej rodziny jej namiastkami w postaci: sowieckich porewolucyjnych ośrodków „wychowania nowego człowieka” – „człowieka socjalizmu”; słynnych komun rodzinnych w Stanach Zjednoczonych; izraelskich kibuców. We wszystkich tych przypadkach mamy do czynienia z inspirowanymi ideologicznie i politycznie próbami „stworzenia nowego człowieka”: człowieka przychodzącego na świat niekoniecznie w rodzinie, natomiast socjalizowanego poza jej wpływami. Jak się jednak okazało, zastąpienie rodziny jako funkcjonalnej struktury społecznej, zbudowanej na monogamiczny, sformalizowanym związku małżeńskim: rodzącym dzieci i przejmującym na siebie pełną za ich rozwój i socjalizację odpowiedzialność i zastąpienie jej przez wspólnotę jako całość, względnie państwo dysponujące instytucjonalnymi formami socjalizacji, pozostało jedynie wizją utopijną. Jak tego dowodzą liczne studia i oparte na nich publikacje, wszystkie eksperymenty stanowiące swego rodzaju „bazę empiryczną” dla rozwijanej i nagłaśnianej teorii kryzysu tradycyjnej, prawno-naturalnej rodziny, stanowiącej naturalne środowisko rozwoju osobowego i społecznego człowieka, zakończyły się niepowodzeniem i przeszły do historii. Okazało się, że można wychować „nowego człowieka” nie w pełni osobowo rozwiniętego, na dalszą skale społecznie „niefunkcjonalnego”, duchowo zubożonego. Zabrakło bowiem w jego procesie osobowego i społecznego rozwoju – niejednokrotnie przybierającego charakter „urabiania” – tych czynników i okoliczności, które są w sposób naturalny właściwe jedynie rodzinie.
 
3. W psychologii rozwojowej i wychowawczej oraz pedagogice wczesnoszkolnej akcentuje się niekwestionowaną rolę rodziny zbudowanej na naturalnym, sformalizowanym małżeństwie jako środowiska a zarazem warunku integralnego rozwoju osobowego. Ów integralny wymiar obejmuje sferę biologiczno-popędową, psychiczno-uczuciową, społeczno-kulturową oraz świadomościowo-moralną. Istota oddziaływań rodziców w wymienionych zakresach sprowadza się do tego, że wyznaczają one kształt osobowy dziecka, niosąc mu pomoc i opiekę od pierwszych chwil jego życia aż do kresu usamodzielnienia się. Dokonuje się to w warunkach właściwych jedynie rodzinie jako małej grupie osadzonej na więzi biologicznej, osobowych relacjach, ofiarności i oddaniu, a wreszcie bezinteresowności, co w sumie pozostawia głęboki ślad w psychice i charakterze dziecka. Rodzina bowiem przedstawia dla dziecka specyficzną formę życia społecznego; mniej lub bardziej zorganizowanego, opartego na współpracy i współdziałaniu, wyrzeczeniu i ofiarności. Przystosowanie do tego rodzaju form życia społecznego w rodzinie ułatwia czy też wręcz umożliwia późniejsze przystosowanie do życia w szerszej społeczności. Jest zatem środowiskiem decydującym o tym, w jakiej formie dokona się późniejsze wejście człowieka do społeczeństwa. Nie ulega wątpliwości, że wychowanie w tzw. rodzinie homoseksualnej także wyznacza ową formę wejścia dorastającego chłopca czy dziewczyny do szersze społeczności...

Dochodzenie do pełni człowieczeństwa
 
Należy podkreślić, że wobec dążeń i prób redefinicji rodziny i małżeństwa jako instytucji naturalnej, upowszechnienia się monoparentalnych rodzin, a nawet promowania wychowania pozarodzinnego, warunkiem prawidłowego procesu rozwoju osobowego i wychowania integralnego jest udział w nim obojga rodziców. Każde z nich bowiem wnosi inne, w sumie uzupełniające się treści i wartości stanowiące podłoże osobowego rozwoju i wychowania.
 
Natomiast wobec dążeń niektórych środowisk do legalizowania nienaturalnego sposobu powoływania życia (niezależnie od etycznego aspektu całego procederu, w czasie którego pozbawia się życia dziesiątków innych istot ludzkich dla uzyskania „oczekiwanego efektu”) nie można pomijać milczeniem tego, że przychodzące na świat nowe istoty ludzkie chcą i mają prawo znać swych rodziców, być pewne naturalnego sposobu pojawienia się na tym świecie i dochodzenia do pełni swego człowieczeństwa w naturalnym środowisku rodzinnym zaspokajającym potrzebę miłości. Środowiskiem mającym w pełni charakter wspólnoty, zdolnym do sprostania tym potrzebom i wymaganiom jest naturalna i najbardziej podstawowa komórka społeczna nazywana w każdej kulturze rodziną. Poza wymaganiami natury ludzkiej, niekwestionowanymi uogólnieniami autentycznie naukowych dochodzeń, przemawia za tym odwieczne ludzkie doświadczenie.
 
Podejmowane we współczesnej zsekularyzowanej kulturze i cywilizacji próby wynaturzenia rodziny, względnie zastąpienia jej taką czy inną namiastką (po dokonaniu spustoszenia na organizmie społecznym i moralnym) przejdą wcześniej czy później do historii. Chyba że zachodnia cywilizacja zdecydowanie zechce się samounicestwić.
  
prof. Franciszek Adamski   
 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
ks. Marek Chmielewski SDB
Dzieci pytają rodziców, jak to się stało, że się spotkali i pobrali. Kiedy, gdzie, jak i kto w tym brał udział. Muszą to wiedzieć. Łatwiej im wtedy się określić, opisać swoją tożsamość. Na tym budują poczucie własnej wartości. Młodzi pytają swoich księży, jak to się stało, że poszli za głosem powołania. To nie prosta ciekawość. Stoi za tym potrzeba zmierzenia się z pytaniem o własną przyszłość.  
 
Ks. Edward Staniek
Narodził się Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. Anioł na pierwszy plan wysuwa imię – Zbawiciel, na drugim wyjaśnia, że jest to oczekiwany przez lud Izraela Mesjasz, wreszcie mówi, że jest nim Pan. Informacja dotyczy faktu, czasu i miejsca. Są też podane trzy znaki do rozpoznania Zbawiciela: Niemowlę, pieluchy i żłób.
 
Ernest Zielonka OCD

Dla Boga gotowego zostawić dziewięćdziesiąt dziewięć owiec, aby ratować ową jedną zagubioną i roztargnioną, pustynia staje się najlepszym miejscem do budowania dróg, a słony step-pustkowie wspaniałą przestrzenią do wyrównywania gościńca (por. Iz 40, 1–11). Bóg JUŻ teraz widzi na pustyni kwitnące ogrody (por. Iz 41, 18–20), a step JUŻ jest dla Niego tętniącą życiem metropolią. Pójdźmy dalej. To my jesteśmy TU i TERAZ pustynią i stepem, a więc marnym środowiskiem dla rozwoju życia. Bóg jednak widzi nas inaczej.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS