logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Albert Wach OCD
Czy świętość można zaprogramować?
Głos Karmelu
 


Dać sobie spokój z programowaniem świętości?


Zadanie wydaje się karkołomnie trudne, według niektórych nawet niewykonalne. Ci ostatni dowodzą, że absolutnie – świętości nie można zaprogramować! Jest ona bowiem darem samego Boga i wyłącznie do Jego Opatrzności przynależy kierowanie drogami człowieka: Drogi moje nie są drogami waszymi (Iz 55, 8). Jest dziełem Ducha Świętego, który wieje kędy chce (J 3, 8). Jest czymś tak bardzo wewnętrznym, ukrytym, tajemniczym i jednocześnie subtelnym, że nie sposób jej uchwycić i wyrazić ludzkim językiem, a cóż dopiero mówić o programowaniu.

Stawianie zresztą takich pytań może przerażać, a nawet rodzić niechęć do Boga. Czuje się w nich bowiem powiew biurokratycznego chłodu, który przez uchylone drzwi wdziera się także do Kościoła i czyni z niego instytucję podobną do innych. Programowanie wszakże kojarzy się z rzeczami tego świata, z ekonomią i polityką, z biznesem i organizowaniem życia społecznego, z komputerami i maszynami do liczenia pieniędzy. Świętość natomiast przynależy do zupełnie innego porządku, do innego świata, do rzeczywistości nie z tej ziemi. Nie powinno się zatem łączyć ze sobą tych dwóch porządków, gdyż one do siebie w żaden sposób nie przystają – powiadają twardogłowi obrońcy stanowiska, iż trzeba sobie dać spokój z programowaniem świętości.

Podwójna pułapka w myśleniu o świętości

Jest w tym oczywiście wiele racji. I być może sprawę programowania świętości należałoby definitywnie wykluczyć, zamykając na trzy spusty jako nie podlegającą żadnej dyskusji, gdyby nie fakt, że... wpadamy w ten sposób w podwójną pułapkę. Pierwszą z nich jest ta, że, owszem, pragniemy świętości, ale gdy przychodzi do jej realizacji, zaczynamy "bujać w obłokach", dążąc do przekształcenia Kościoła we wspólnotę pięknoduchów. Sądzimy, że świętość polega na czystej spontaniczności, na kierowaniu się pierwszymi odczuciami, i że nie obowiązują ją żadne prawa. Wydaje się nam ona rzeczywistością wyłącznie duchową, a więc umieszczoną poza wszelkimi programami. Święty to człowiek odrealniony.

Schwytani natomiast w drugą pułapkę uważamy, że świętość jest nie dla nas i na ziemi nie ma co nawet o niej marzyć. Lepiej się więc nie ośmieszać mówieniem o świętości, nie mówiąc już o pisaniu na jej temat. Trzeba raczej zająć się konkretnymi sprawami, które mamy do zrobienia. Najpierw dobrze je zaprogramować, później solidnie wykonać i, co najwyżej, wykazać się w tym własnym heroizmem, tym, co się samemu potrafi. Ale ze świętością należy dać sobie spokój – sądzimy.

Pytanie: "Czy świętość można zaprogramować?" jest jednak bardzo prowokujące. Postawił je Ojciec Święty, Jan Paweł II, zaraz na początku trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa w dokumencie Novo millenio ineunte. Postawił je, ale nie udzielił na nie odpowiedzi wprost. Nie sądzę jednak, żeby miało ono charakter li tylko retoryczny. Papież wielokrotnie w ostatnim czasie dawał wyraz temu, jak bardzo nasza świętość leży mu na sercu. Nie kazał nam z niej rezygnować. Przed rokiem jubileuszowym wzywał nawet wszystkich chrześcijan, aby "na nowo rozbudzili w sobie pragnienie świętości". A we wspomnianym wyżej dokumencie wskazał na nią jako na priorytet duszpasterski, to znaczy jako na naczelne zadanie i główny cel dla całego Kościoła w trzecim tysiącleciu. I co znamienne – pisał o tym właśnie w kontekście programowania duszpasterstwa, zaznaczając, że ta podstawowa prawda o naszym powołaniu do świętości nie jest jakąś górnolotną, oderwaną od życia teorią, pustą mrzonką, ale ma wielkie "znaczenie praktyczne" i wymaga prawdziwej "pedagogiki świętości". Świętość stanowi integralną część życiowego (wychowawczego) programu każdego chrześcijanina. Stanowi najwyższy cel wszelkich jego dążeń. Cel, który łączy wszystkie inne cele ze sobą. Jest owym ideałem, bez którego życie nie ma sensu, a wychowanie nie istnieje. Natomiast "podporządkowanie programu duszpasterskiego nadrzędnej idei świętości to decyzja brzemienna w skutki" (n. 31).

Tak mówi Papież, i widzimy, że u niego "to działa" – przynosi konkretne owoce. Ale jak się mają te sprawy w naszym życiu, w życiu zwyczajnych chrześcijan? Wydaje się, że jesteśmy nieco zagubieni w otaczającym nas świecie i tracimy w nim orientację, albo wręcz kapitulujemy. I zamiast "podporządkować się nadrzędnej idei świętości", bezkrytycznie podporządkowujemy się świeckiemu duchowi naszych czasów i obcym nam wzorcom życia. Prowadzi to do akceptacji przeciętności, miernoty i postaw najniższej jakości lub zachowań zupełnie wybrakowanych. Brakuje nam fantazji i rozmachu. Nie mamy tych szerokich i dalekosiężnych wizji, które zawsze charakteryzowały świętych. A wielkie pragnienia, jakimi żyła św. Teresa od Dzieciątka Jezus, prawie w nas wygasły. Niewielu z nas tak naprawdę wie, jak realizować świętość w życiu osobistym, małżeńskim, rodzinnym, społecznym, politycznym, gospodarczym, kulturalnym. Nie radzimy sobie ze świętością w najprostszych okolicznościach życia publicznego. Jesteśmy zniechęceni. Najczęściej więc dezerterujemy. Nasza ucieczka przyjmuje dwojaką postać (odpowiadającą dwom wyżej wymienionym pułapkom): albo odrywamy się od świata i, poprzez chemicznie wydestylowaną świętość, zawieszamy się w próżni, albo też pogrążamy się w świecie, który wysusza nas z ostatnich kropel życia Bożego. Nie umiemy łączyć życia świętego z życiem w świecie. Świętość w świecie wydaje się nam niemożliwa.

 
1 2  następna
Zobacz także
Grażyna Starzak

Gdy dzisiaj mówi się o rodzinie, mamy na myśli głównie kobietę, mężczyznę oraz dzieci. Ale terminu rodzina zwykło się także używać w odniesieniu do siostrzeńców, stryjenek, teściów, szwagrów, do wszystkich bliższych i dalszych kuzynów. A ponieważ współczesne rodziny kurczą się, bo mamy coraz mniej dzieci, nasze potomstwo mówi "ciociu", "wujku" także do przyjaciół domu. 

 
Leszek Gęsiak SJ

Człowiek to taka ciekawa istota, która często myśli, że wszystko wie najlepiej. I trudno coś z tym zrobić, póki samemu nie doświadczy, że się mylił. Wszak nie bez przyczyny polskie przysłowie przypomina, iż „mądry Polak po szkodzie”. Poczucie własnej nieomylności towarzyszy nam przecież od dziecka, bo jakże często dziecko, póki nie sparzy się ogniem, nie da się przekonać, by do niego ręki nie wkładało. Dziecku jednak wiele można wybaczyć, szkoda, że wielu z nas z tego nawyku nieomylności nigdy nie wyrosło. Po prostu – ja wiem lepiej!

 
Elżbieta Wiater
Kiedy stajemy w obliczu istotnych decyzji, to z nimi zawsze wiąże się jakaś porcja obaw, bo decyzja zawsze niesie ze sobą z jednej strony wybór czegoś, a z drugiej rezygnację z innych rzeczy. Nie ma decyzji, które nic nie kosztują. I stąd pewnie te obawy przed utratą tego, co się kochało, lubiło, a z czym trzeba się rozstać wybierając konkretną drogę.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS