W listopadzie 1819 r. w celi klasztornej dominikańskiego zakonu w Wilnie podczas nocnej modlitwy ukazała się jaśniejąca postać o. Andrzeja Boboli SJ, późniejszego świętego. Do przestraszonego o. Alojzego Korzeniowskiego Bobola powiedział: Nie lękaj się! Bóg wysłuchał twoją modlitwę i oto jestem przed tobą, ponieważ mnie niejednokrotnie wzywałeś. Polska zmartwychwstanie, a ja zostanę jej patronem. Stanie się to po wielkiej bitwie narodów. Zaskoczonemu zakonnikowi wypadł brewiarz z ręki. Zapytał: Ojcze Andrzeju, czy to, co ja widzę, nie jest snem lub zjawą? W odpowiedzi usłyszał wyraźny głos: Nie! Twoja wizja jest rzeczywista, a na dowód tego pozostawię ci znak. Jezuita uczynił ruch ręką i znikł. Ojciec Alojzy tej nocy nie mógł już zasnąć. Dopiero rano wraz z innymi zakonnikami zauważył na drewnianym stoliku odciśniętą dłoń tak dokładnie, że można było rozpoznać nawet linie papilarne. To niezwykłe wydarzenie opisał w swoich wspomnieniach o. Alojzy Korzeniowski w książce, która ukazała się w USA. Miał on szczególny kult do tego męczennika na długo przed jego beatyfikacją. Modlił się do niego w intencji odzyskania niepodległości Polski, która była wtedy pod zaborami.
Jeszcze wcześniej – w roku 1702 – przyszły święty ukazał się we śnie rektorowi kolegium pińskiego i wskazał mu dokładnie miejsce swego pochówku. Prorocze słowa Andrzeja Boboli spełniły się. Pierwsza wojna światowa sprawiła, że mocarstwa zaborcze uwikłały się w konflikt wojenny. Po jego zakończeniu Polska zmartwychwstała po ponad stuletniej niewoli. Św. Andrzej Bobola stał się Patronem Polski.
Maria Kolbe w swoim liście do franciszkanów w Niepokalanowie napisała, że w sierpniu 1941 r., wkrótce po męczeńskiej śmierci jej syna, o. Maksymiliana, w czasie porannej modlitwy usłyszała delikatne pukanie do drzwi, które się otworzyły i ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu zobaczyła nagle... swego syna w habicie. Był radosny, uśmiechnięty i otoczony przedziwnym światłem. Po pewnym czasie zapytała z trwogą: Synu, czy Niemcy puścili cię? Tajemnicza postać przeszła przez pokój, zbliżyła się do okna i rzekła: Nie martw się o mnie, matko. Tam, gdzie jestem, jest pełnia szczęścia. I nagle znikła. Wtedy matka zrozumiała, że jej syn nie żyje, a widziała tylko jego ducha. Jeszcze tego samego dnia otrzymała wiadomość o śmierci Maksymiliana.
Ksiądz bp Zbigniew Kraszewski w swojej książce Tajemnica życia wiecznego wspomina o swej parafiance, która w listopadzie 1996 r. poprosiła go o pomoc. Jej syn, 18-letni Piotr, powiesił się w piwnicy jej domu i teraz codziennie przychodzi do niej jako duch mówiąc, że ją udusi. Piotr był narkomanem, do kościoła nie chodził, przebywał tylko w towarzystwie uzależnionych od narkotyków i alkoholu. Matka Piotra widziała go nie tylko we śnie, ale również na jawie. Nawet jej oznajmił, że był w czyśćcu, ale tam go nie przyjęli. Biskup odprawił za niego kilka Mszy świętych i poprosił matkę samobójcy, aby modliła się za niego. Efekt tych modlitw był taki, że do osamotnionej matki syn przychodził razem ze zmarłym ojcem i błagał o jedzenie i picie. Faktycznie było to błaganie o modlitwę.
Tych kilka przykładów dowodzi, że Bóg dopuszcza zjawienie się osób zmarłych ludziom żyjącym na ziemi. Liczne też mamy tego przykłady w Biblii, w żywotach świętych, a także w literaturze innych wyznań.
Ksiądz bp Zbigniew Kraszewski powiedział mi, że znał dobrze premiera włoskiego Aldo Moro (1916-78) ze swoich licznych podróży do Włoch. Pewnej nocy biskup spojrzał przez okno na swój ogród na warszawskich Kamionkach i... zobaczył postać przechadzającego się tam spokojnie premiera. Kraszewski spojrzał na zegarek, była północ. Rano radio podało, że właśnie o północy Aldo Moro został zastrzelony. Biskupowi ukazał się duch zmarłego polityka.
– Wiara w życie wieczne towarzyszyła człowiekowi od początku jego dziejów – twierdzi ks. bp dr Zbigniew Kraszewski. Była obecna w najstarszych kulturach świata. Przed Objawieniem człowiek pierwotny wyczuwał intuicyjnie, że jego życie nie kończy się na grobie i to przekonanie wyrażał w tzw. religiach naturalnych, będących wytworem jego rozumu i wyobraźni jeszcze przed Narodzeniem Chrystusa. Z natury rzeczy wyobrażenia o życiu pozagrobowym były naiwne, obrazowe i mitologiczne. Zresztą inne nie mogły być. Kto z nas może powiedzieć, że poznał i zrozumiał tajemnicę życia wiecznego? To mógł powiedzieć tylko Bóg – Człowiek Jezus Chrystus, Jednorodzony Syn Boga Ojca, który “stamtąd” przyszedł, gdyż istniał w łonie Ojca jako Jego przedwieczny Logos. To właśnie Jezus objawił nam prawdę o życiu wiecznym, bo tylko On jedyny wiedział, jak jest naprawdę: W domu Ojca mego mieszkań jest wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział (J 14,2).
– Księże Biskupie, w jakim celu duchy zmarłych objawiają się żywym?
– Najczęściej są to dusze będące w stanie oczyszczenia, pokutujące, a ich zjawienia się mają nam uświadomić, że one potrzebują pomocy w formie modlitwy, ofiary Mszy świętych, dobrych uczynków, a niekiedy cierpienia zadośćuczynnego w ich intencji. Zjawienia się osób zmarłych żyjącym ludziom mają również na celu umocnienie naszej wiary w życie pozagrobowe, które we współczesnej zracjonalizowanej kulturze zanika. Jego miejsce zajmuje irracjonalna wiara w potęgę nauki i techniki, zdolna do zapewnienia człowiekowi nieśmiertelności przez tzw. klonowanie lub wiarę w reinkarnację. Nie można tego w żaden naukowy czy racjonalny sposób udowodnić; reinkarnacja jest sprzeczna z Objawieniem biblijnym i z doktryną Kościoła, który w najnowszym Katechizmie jednoznacznie stwierdza: Gdy zakończy się jeden jedyny bieg naszego ziemskiego żywota, nie wrócimy już do kolejnego życia ziemskiego. Postanowione ludziom raz umrzeć (Hbr 9,27). Po śmierci nie ma reinkarnacji.
– Czy należy się bać śmierci?
– Nie należy bać się śmierci, bo to jest przejście do lepszego, doskonalszego życia. Będąc żołnierzem Powstania Warszawskiego, nie bałem się śmierci. W boju śpiewaliśmy pieśni, a przyświecał nam najwyższy ideał: oddać życie za Boga i Ojczyznę. Wyznawca Chrystusa musi być zawsze gotowy na śmierć, czyli na spotkanie z Bogiem. Bóg jest nieskończenie miłosierny i dlatego daje nam, swoim dzieciom wszystkie potrzebne łaski w chwili śmierci. Św. Faustyna, której jestem wielkim czcicielem, kilkakrotnie pisze, że czciciele Miłosierdzia Bożego będą szczególnie traktowani w chwili śmierci. Mam bezgraniczne zaufanie do Matki Najświętszej i do Jej Syna Jezusa Chrystusa, więc wszelkie obawy o końcu doczesności są mi zbędne.
Dodam jeszcze, że miałem sny, w których widziałem moich bliskich zmarłych w różnych okresach ich ziemskiego życia. Były to bardzo wyraźne sny. Śnił mi się ojciec. Także śnili mi się inni, którzy chcieli mi w ten sposób coś ważnego powiedzieć. Jestem przekonany o tym, że bliscy zmarli opiekują się żywymi. Taka duchowa łączność ze zmarłymi pozwala nam godnie żyć w oczekiwaniu na rychłe spotkanie z nimi w wieczności.
Bogdan Nowak
Posłaniec Serca Jezusowego listopad 2005
Fragment dzisiejszej Ewangelii ukazuje nam odrzucenie Jezusa przez mieszkańców Nazaretu, przez swoich, gdzie się wychował. Dostrzegli oni mądrość Jezusa, Jego żywą relację z Bogiem, rozpoznali w Nim proroka, a mimo to nie otworzyli się na Jego nauczanie. Nie przyjęli Go jako proroka. Jezus podsumował ich zachowanie słowami dobrze znanego w tamtym czasie w Palestynie przysłowia o lekceważeniu proroka w swojej ojczyźnie. Niewiara i niechęć to główne postawy „Nazaretu”. Jaka jest moja postawa? Czy przyjmuję łaskę wiary?
___________________