logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Wojciech Sadurski
Demokracja bez wartości
Teologia Polityczna
 


Papieska przestroga, że "autonomia wspólnoty politycznej" (w domyśle: względem jednolitego systemu normatywnego, np. religijnego, niewyznawanego przez całe społeczeństwo) nie może być rozumiana jako "niezależność od zasad etycznych", w połączeniu z przypomnieniem, że "w wolnym społeczeństwie muszą istnieć wartości zabezpieczające najwyższe dobro całego człowieka" - może być właśnie interpretowana na modłę konstytucyjną, jako uznanie konieczności istnienia ram decyzji publicznych, których żadna większość nie może przekroczyć. Czym innym jest bowiem polityczne "istnienie wartości"?

Wartości "istnieją" politycznie tylko jako nieprzekraczalne granice decyzji publicznych. Wezwanie do sprzężenia demokracji z wartościami pojawia się na tej płaszczyźnie na inny sposób niż w"płaszczyźnie motywacyjnej": nie jako słabe wezwanie do kierowania się własnymi wartościami (jakie by one nie były) miast interesem własnym, lecz jako apel o respektowanie granic treściowych prawodawstwa, które to granice społeczeństwo przyjęło w swej ustawie zasadniczej -czyli wezwanie do demokracji konstytucyjnej, z kartą praw wyjętą spod możliwości dowolnej zmiany przez większość parlamentarną, bądź nawet większość obywateli. Jednocześnie pojawia się dylemat pogodzenia tego wezwania z faktem pluralizmu moralnego. Problem pluralizmu jawi się tu jednak inaczej niż w płaszczyźnie motywacyjnej: nie jako problem różnorodności wartości, jakie wyznają różni obywatele dokonujący decyzji publicznych, ale jako problem różnorodności dopuszczalnych interpretacji wspólnego (i - przyjmijmy dla uproszczenia -powszechnie akceptowanego) tekstu konstytucyjnego.

Odwołanie się do "pierwotnych intencji"

Nie miejsce tu na próbę rozwiązania tego - notorycznie trudnego -problemu teorii konstytucyjnej. Ładna potoczna metoda nie jest całkowicie zadowalająca: ani odwołanie się do "pierwotnych intencji" twórców konstytucji, ani do rzekomego konsensusu moralnego społeczeństwa demokratycznego (konsensusu ponoć dającego się odkryć podpokładami widocznych sprzeczności opinii), ani do"wyraźnego znaczenia" tekstu itp. Prawa człowieka zapisane w tekstach konstytucji wymagają interpretacji, a interpretacje są z natury rzeczy kontrowersyjne -kontrowersje wokół interpretacji granic konstytucyjnych odzwierciedlają spory etyczne w pluralistycznym społeczeństwie, a zatem nie mogą stanowić podstawy rozstrzygnięcia owych sporów. Nawet jeśli zgodzimy się co do ogólnej zasady, że sfera decyzji politycznych musi mieć jakieś granice (a taki jest głęboki sens praw człowieka), to kształt i przebieg owych granic pozostaje przedmiotem nierozstrzygalnych sporów w społeczeństwie pluralistycznym.

Jedyna interpretacja "demokracji nasyconej wartościami", jaka da się pogodzić z ideą demokracji liberalnej (a zatem konstytucyjnej), wymaga uznania samej zasady granic wykonywania władzy, ale musi w społeczeństwie pluralistycznym pozostawić kwestię kształtu owych granic otwartą. Dwie osoby zgadzające się np. co do"prawa do prywatności", ale spierające się co do tego, czy prawo to obejmuje swobodę decyzji o zakończeniu własnego życia, akceptują co prawda zgodnie, że demokratycznie legitymowana władza musi mieć granice wynikające m.in. z konstytucyjnego prawa do prywatności, ale treść owego prawa, a zatem i konsekwencje dla granic władzy ustawodawczej w regulowaniu eutanazji pozostają radykalnie niezdeterminowane.

Rozmaite fikcje

Można oczywiście przyjąć rozmaite fikcje o instytucjonalnym uprzywilejowaniu pewnych organów (np. sądowych lub quasi-sądowych) w odczytywaniu owych granic, ale są to oczywiste fikcje przyjęte ze względów czysto pragmatycznych (jakaś decyzja musi być wreszcie podjęta) i biada tym, którzy owe fikcje przyjmą za dobrą monetę -np. jako przejaw uznania lepszego wglądu pewnych instytucji lub grup w"rzeczywiste" znaczenie konstytucyjnych praw człowieka. Ci, którzy w to uwierzą, staną się ofiarami mylnego odczytania owej słynnej maksymy pewnego sędziego amerykańskiego Sądu Najwyższego: "Nie dlatego nasze decyzje są ostateczne, bo mamy rację, ale dlatego mamy rację, bo nasze decyzje są ostateczne".

Konsekwencje moralnego pluralizmu społeczeństwa

Podsumujmy. Na obu płaszczyznach -motywacyjnej i konstytucyjnej -postulat nasycenia demokracji wartościami okazuje się mniej jednoznaczny i mniej dobroczynny niż może się to wydawać na pierwszy rzut oka. Wyobrażenie sobie "demokracji bez wartości" jest mniej sensowne na płaszczyźnie motywacyjnej (gdzie trudno wyobrazić sobie pewne typy decyzji bez motywacji wartościujących) niż konstytucyjnej (gdzie demokracja nieograniczona konstytucyjnie sankcjonowanymi wartościami jest w pełni wyobrażalna). Ale podczas gdy w pierwszym wypadku demokracja bez wartości jest pojęciem co prawda nieatrakcyjnym, lecz w sposób raczej banalny (gdyż sprowadza się do moralnej obojętności na skutki decyzji publicznych -wizja nieatrakcyjna, ale tyle wszyscy wiemy), o tyle w drugim wypadku "demokracja bez wartości", rozumiana jako otwartość interpretacji konstytucyjnych granic władzy, jest chyba nieuchronną konsekwencją moralnego pluralizmu społeczeństwa. Wszelkie próby poza demokratycznego narzucenia treściowych ram na zakres decyzji demokracji prowadzą do podkopania - by użyć słów Jana Pawła II - "właściwej życiu wspólnoty politycznej autonomii" względem systemów normatywnych, akceptowanych tylko przez część społeczeństwa.

Wojciech Sadurski

     
 
strona: 1 2 3 4