logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Krzysztof Stachewicz
Dla czego – żyjemy?
Zeszyty Karmelitańskie
 


Znakomicie opisywał to z właściwą sobie ironią i cieniem sarkazmu Sławomir Mrożek: „Świat stał się bieganiną, każdy biega z miejsca na miejsce i pyta drugiego: «„Nie było tu mojego ja? Szukam go wszędzie»”. «„Nie, ale może Pan widział moje tam, skąd Pan przybywa»”. Tu tamtego nie było, tego tam nie ma. Więc znowu pędzą, a wszyscy zdyszani. Już nawet ćwierćinteligent wie, że musi szukać swojego „«ja”, zamiast się czegoś porządnie nauczyć” (cyt. za: Z. Bauman, Moralność w niestabilnym świecie, Poznań 2006, s. 27).
 
Pytanie, „dla czego żyję”, jawi się dla tak opisanej kondycji człowieka ponowoczesnego jako trudne, i w zasadzie wręcz niemożliwe do zyskania odpowiedzi en bloc. Kalejdoskop wielu wartości, nierzadko wykluczających się wzajemnie, a zrelatywizowanych na konkretne epizody, części życia, role społeczne – oto ogólna odpowiedź.

I wreszcie poziom stricte psychiczny – stawianie sobie pytań o przyjmowane w życiu cele, ich hierarchizację, a także praktykę życiową – czasem zbieżną, czasem rozbieżną z teoretycznymi odpowiedziami na powyższe pytania. Psychologia w interesującej nas kwestii stawia pytania o zależności między określonym kształtem wyborów dóbr i wartości a cechami osobowości, stopniem jej dojrzałości, charakterem itd. Pyta też o motywy decyzji i działań.
 
Ogólnie można powiedzieć, że żyjemy dla tego, co jawi nam się jako cenne, ważne, wartościowe, jakoś korzystne. Może się to przedstawiać pod postacią dobra dla nas, tego, co subiektywnie zadowalające, co przyjemne, lub jako dobro samo w sobie, wartość obiektywna (Dietrich von Hildebrand). Klasycznie wartości – za Maxem Schelerem – dzieli się na hedoniczne (przyjemnościowe), witalne (związane z życiem, zdrowiem), użytecznościowe (z ekonomicznymi na czele), kulturowe (prawne, estetyczne, poznawcze) i religijne (związane ze sferą sacrum).
 
Człowiek staje wobec tych wartości i dokonuje wyborów,: jedne wartości afirmuje, inne odrzuca, dokonując tym samym aktów preferencji, realizujących lub unicestwiających wartości stricte moralne. W przestrzeniach tych wyborów ujawnia się konkretny, praktyczny i realny, a nie tylko deklaratywny kształt odpowiedzi na tytułowe pytanie. Żyjemy dla Boga, dla siebie, dla wartości użytecznościowych, dla moralnego dobra, dla wielkich i małych przyjemności. Opis dostarcza nam odpowiedzi na pytanie, jak od strony statystycznej wygląda życie współczesnego człowieka w wybranych współrzędnych geograficznych i kulturowych, w aspekcie określonych zmiennych. Nieustannie jednak pulsuje pytanie o wymiar normatywny. Wiemy – przynajmniej w ogólnych zarysach – jak jest, ale jak być powinno?
 
Poziom normatywny
 
Dla czego powinienem żyć? Czy odpowiedź na to pytanie jest uzależniona wyłącznie od mojego arbitralnego postanowienia, czy też istnieje jakiś kod egzystencji, jakieś zobowiązanie wynikające z bycia człowiekiem? Co jest właściwym etosem, rozumianym jako domostwo człowieka? Co stanowi przestrzeń jego wzrastania, ewangelicznego „owocowania”? Jak żyć? – pytamy za etyką, która stawia to pytanie w kulturze europejskiej począwszy od Sokratesa, czyli od dwóch i pół tysiąca lat. Czy istnieje jakaś fundamentalna prawda o ludzkim życiu?
 
Jean-Paul Sartre, opisując egzystencję człowieka skazaną na wolność, na wybór w świecie bez obiektywnych dóbr i wartości, przekonywająco ukazał absurd takiego bytowania. W świecie, w którym wszystko jest równie ważne i istotne, nic nie jest ważne i istotne, a wolność staje się przekleństwem (jesteśmy „skazani na wolność”, powie Sartre). Całkowita dowolność, brak obiektywnych zobowiązań, zakazów, powinności skazuje człowieka na poczucie pustki i jałowości życia, czyniąc w zasadzie każdy wybór równie dobrym (i, konsekwentnie, równie złym).
 
To sfera tego, co Paul Ricoeur nazywał „dziką wolnością”. Wolność może stać się odpowiedzialnością, nabrać właściwego sobie sensu tylko w świecie obiektywnego dobra, obiektywnej „prawdy o dobru” (Karol Wojtyła). Obiektywne „co” naszego życia jest przez nas poszukiwane. Wierzymy, że jest to rzeczywistość zastana, a nie tylko kreowana przez nasze dowolne, migotliwe decyzje i zmienne postanowienia.
 
Doświadczamy wszak często „wołania” powinności, nierzadko zresztą idącej na przekór naszym własnym potrzebom, dążeniom, zamierzeniom. Kant mówił o obowiązku moralnym, który należy wypełniać, nie pytając nawet o powody i racje. Tu otwiera się przestrzeń stricte moralna, której doniosłości dla bycia człowiekiem przecenić się nie da. Akcentował to Artur Schopenhauer, pisząc: „doskonałość moralna stoi wyżej od wszelkiej mądrości teoretycznej (…). Człowiek szlachetny, jakiekolwiek byłyby jego braki pod względem intelektualnym, dowodzi swymi czynami największej wiedzy i najwyższej mądrości i zawstydza człowieka genialnego i uczonego, który by swym postępowaniem zdradzał, że owa wielka prawda pozostała obcą jego sercu” (O podstawie moralności, tłum. Z. Bossakówna, Warszawa 1994, s. 169-170).
 
Zobacz także
Dariusz Piórkowski SJ
Niełatwo spotkać Boga w liturgii. Wobec oczarowania nowoczesnym światem rodzi się zwłaszcza wśród młodzieży potrzeba nie tylko „czystej” wiary, lecz wiary obfitującej w „przeżycia”. Wielkie biblijne symbole jak: woda, światło, olej tracą w oczach wielu swoją wyrazistość i nie potrafią już poruszyć nasączonej milionami obrazów wyobraźni. Są one jak uważają niektórzy zbyt proste i mało atrakcyjne. Symbol domaga się bowiem myślenia...
 
Barbara Chyrowicz SSpS
Kościół skutecznie zmieniali zawsze ci, którzy tkwiąc w nim i kochając go, nie bali się wytykać jego błędów. Zmieniali go nie sfrustrowani apostaci, lecz ci, którzy nie lekceważyli utartych dróg, ale jednocześnie wskazywali, że są inne, że nie trzeba się obawiać inności, bo do Boga wiedzie bardzo wiele dróg, także wewnątrz Kościoła. 
 
Krzysztof Osuch SJ
Apostołowie i uczniowie przeżyli przy Jezusie wiele cudownych i cudnych wydarzeń. W ich serdecznej pamięci kumulowały się nauki Kogoś najwyraźniej nie z tej ziemi. Choć nieraz okazywali się dość „tępi”, to jednak Jezus robił na nich wielkie wrażenie. Poruszały ich czyny Jezusa pełne miłości i mocy. Stopniowo nabierali dobrej pewności siebie. Może czasem gratulowali sobie, że idąc za Jezusem, postawili na „dobrą kartę”. Każdego dnia olśniewało ich genialne i pełne prostoty nauczanie Jezusa. Odczuwali moc Jego słów. Podziwiali Go także za to, że nikomu nie dał się przechytrzyć. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS