logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
O. Jacek Salij OP
Dlaczego kocham Kościół?
Więź
 


Dlaczego kocham Kościół?


ISBN 83-88032-46-1
Warszawa 2002, s. 128


 

Pokora Boga

Każdy z nas może przeżyć chwilę, w której poczuje dotkliwie brak miłości w Kościele. Warto sobie wówczas postawić pytanie Gedeona: "Jeżeli Pan jest z nami, to skąd pochodzi to wszystko, co się przydarza" - że tak wiele wśród nas grzechu, a tak mało miłości? Jeśli zastanowię się nad tym pytaniem nie jak Katon, ale jak chrześcijanin, rychło przekonam się, że jest ono skierowane przede wszystkim do mnie samego. Bo dopóki mój brak miłości spotykał się z cudzą miłością, nawet nie zauważałem tego, że w Kościele umiem raczej dobro brać niż je dawać. Dopiero kiedy mój brak miłości spotkał się z podobną postawą z drugiej strony, zauważyłem, jak mało wśród nas miłości. Ale nawet wtedy zauważyłem brak miłości nie u siebie, tylko u tego drugiego.

Otóż Kościół jest miejscem potężnej obecności Bożej wśród ludzi. Ale potęga Pana Jezusa jest pełna pokory. Dzieło największej swojej potęgi wykonał On na krzyżu. Wprawdzie został na nim zabity, niemniej jednak Jego miłość okazała się większa niż cała skierowana przeciwko Niemu nienawiść i potężniejsza niż cały grzech świata. Również dzisiaj Chrystus Pan jest potężny w sposób pokorny. Nie obiecuje nam, że Kościół będzie rajem wzajemnej miłości. Obiecuje natomiast, że napełni swoją miłością serce moje i twoje i że będziemy mogli promieniować miłością na innych, jeśli tylko będziemy się naprawdę otwierali na Jego obecność. Królestwo Boże zaczyna się w sercu człowieka. A jeśli się przed nim zamykam, nie zauważę go nawet tam, gdzie ono autentycznie istnieje i działa.

Co gorsza, chrześcijanin zamknięty na przemieniającą moc Chrystusa nie tylko staje się martwym członkiem Kościoła, ale zaczyna być przeszkodą dla innych w ich drodze do wiary. "Z waszej to przyczyny poganie bluźnią imieniu Boga" - upominają nas kolejno Izajasz, Ezechiel i Apostoł Paweł (Iz 52,5; Ez 36,20; Rz 2,24). "Zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą" - mówi z gniewem Pan Jezus (Mt 23,13). Brak miłości u chrześcijan jako przeszkoda w ewangelizacji świata to odwieczny problem Kościoła. Zmaga się z nim już anonimowy autor - zwany Pseudo-Klemensem (II wiek) - najstarszej zachowanej homilii chrześcijańskiej. Wspaniałe jest to, że w każdym pokoleniu Duch Święty znajdzie sobie ludzi, którzy się tym przejmują i starają się temu zaradzić. Ale przeczytajmy najpierw ów tekst, jest on komentarzem do znanych już nam słów Pisma, że "z waszej przyczyny Imię moje jest znieważane wśród pogan":

Przez co jest znieważane? Przez to, że nie czynicie tego, czego chce od was. Poganie słysząc z ust naszych stowa Boże, podziwiają ich piękno i wspaniałość. Później przekonują się jednak, że nasze czyny nie odpowiadają temu, co głosimy, i dlatego też zaczynają bluźnić, wołając, że wszystko to tylko baśnie i oszustwa. Kiedy bowiem słyszą od nas, że Bóg mówi: "Nie ma dla was wdzięczności, jeśli miłujecie tych, którzy was miłują, lecz wdzięczność znajdziecie, jeśli miłujecie nieprzyjaciół i tych, którzy was nienawidzą" [Łk 6,32.35] - kiedy to słyszą, są pełni podziwu dla tej nadzwyczajnej dobroci. Gdy zaś zobaczą, że nie kochamy nie tylko tych, co nas nienawidzą, lecz i tych nawet, co kochają, wtedy wyśmiewają się z nas i znieważają Imię Boże.

Ostry ten tekst niewątpliwie mówi prawdę. Ale spróbujmy sobie uprzytomnić, ilu męczenników wydali spośród siebie ci tak ułomni chrześcijanie II wieku. Jaka musiała być w nich moc wiary, skoro wystarczyło kilka pokoleń, aby Ewangelia rozprzestrzeniła się na całe narody! Płynie stąd dla nas wielka nauka, że również słabościami dzisiejszego Kościoła wolno nam się przejmować tylko w taki sposób, żeby to nas mobilizowało do tym gorliwszej służby Bożej. Przeklęte jest takie myślenie o złu w Kościele, które prowadzi do paniki i zwątpienia w moc Bożą, które zamiast pobudzać nas do tym większej gorliwości, raczej paraliżuje i zniechęca. Myślenie takie jest przeklęte, bo bezpośrednio sprzeciwia się nauce Bożej:

Przecież moc w słabości się doskonali. Dlatego najchętniej będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkala we mnie moc Chrystusa (2 Kor 12,9).


Zobacz także
ks. Przemysław Bukowski SCJ
Być może czas na nie się skończył? Czy w dobie stawiania na indywidualizm potrzebujemy jeszcze osobowych wzorców? Czy nie są one barierami dla naszego osobistego rozwoju, a tym samym ograniczeniami w eksponowaniu prywatnej niepowtarzalności? Czy naprawdę mają moc wpływania na życie innych ludzi, a nie tylko wzbudzają ich podziw?
 
Przemysław Radzyński
Człowiek, który zostaje diakonem staje się osobą duchowną. Znakomita większość ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy. Ci, do których dociera tylko słowo „duchowną” widząc, że kandydat jest małżonkiem oburzają się na to i mówią, że to jest obejście celibatu. Jak ktoś chce być duchownym, to niech idzie do seminarium, a nie coś ściemnia i na około próbuje dojść do ołtarza z żoną u boku. To ogromne niezrozumienie tego, do czego diakon jest przeznaczony. 

Z ks. dr hab. Dariuszem Iwańskim rozmawia Przemysław Radzyński
 
Elżbieta Tąta
Wszystko się popsuło przez jeden mały szczegół, a nikt nic nie powiedział, a nikt nie uprzedził... Ciąża - najdoskonalszy cud istnienia, a jednocześnie najgłębszy mur, który dzieli. Zaczęły się wyrzuty, cisza spadająca gromem i raniąca bardziej niż słowa. Nagle trzeba było podjąć decyzję, której wcale podjąć się nie chciało. Ślub... i tak powstała rodzina, która powinna raczej nazywać się "wyrzutem sumienia"...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS