logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Wojciech Zagrodzki CSsR
Dlaczego ludzie przestają chodzić do kościoła?
Kwartalnik Homo Dei
 


Regularność modlitwy, kultu i świętowania wyraża na sposób ludzki nasze pragnienie, że chcielibyśmy nieustannie być blisko Boga i w Jego świętej obecności przeżywać zmieniające się koleje naszego losu. Cotygodniowe święto to w historii religii niezwykła wręcz nowość, która pojawiła się dopiero w czasach Starego Testamentu. Przyjaźń z Bogiem, tak jak każda przyjaźń, domaga się podtrzymywania więzi, więc w życiu religijnym muszą mieć miejsce regularne spotkania z Nim. Stąd instytucja cotygodniowego święta, w Nowym Testamencie ogromnie wzmocniona darem Eucharystii.

Warto zdać sobie sprawę z tego, że współczesne zjawisko odchodzenia od praktyk religijnych ma wiele cech zwyczajnego regresu do dawnej religijności pogańskiej, kiedy to człowiek w zasadzie uznawał Pana Boga, liczył na Jego opiekę i od czasu do czasu uciekał się do Niego za pomocą religijnych aktów, ale do głowy by mu nigdy nie przyszło, żeby się z Bogiem zaprzyjaźnić.

Dochodzimy zatem do stwierdzenia, że przyniesiona przez Jezusa Chrystusa idea Boga, który pragnie przyjaźni z człowiekiem, jest na tyle radykalnie nowa, że aż trudna do przyjęcia, a czasami nawet przerażająca... Czy to znaczy, że przestajemy chodzić do kościoła, kiedy kształtuje się w nas fałszywy obraz Boga?

Proszę nie mówić o "idei" Boga ani o "obrazie" Boga. Trzeba mówić po prostu o Bogu, który w Jezusie Chrystusie naprawdę się do nas zbliżył. Nie jest prawdą, że my, chrześcijanie, mamy pewną ideę Boga, a buddyści mają inną Jego ideę. To nie jest kwestia innych idei Boga. Czymś zasadniczym jest fakt, że Bóg faktycznie objawił się Abrahamowi i Mojżeszowi, a ostatecznie w Jezusie Chrystusie. Bóg do nas przyszedł i nieustannie przychodzi. To nie są jakieś "idee" chrześcijańskie; Bóg naprawdę chce być naszym przyjacielem!

Proszę zauważyć – Piotr nie mówił: "Ja uważam, że Ty jesteś Chrystus, Syn Boga żywego". On wyznał: "Ty jesteś Chrystus, Syn Boga żywego". To nie jest kwestia naszych chrześcijańskich "przekonań", że Chrystus jest Synem Bożym i naszym Zbawicielem. On naprawdę jest Synem Bożym i naszym Zbawicielem! Chrystus naprawdę objawił nam pełne miłości oblicze swojego Ojca. 

Z mówieniem o miłości Boga Ojca mamy chyba pewne trudności. Mówienie o Bogu wydaje się ludziom niekiedy mało konkretne. Proboszczowie, zwłaszcza podczas rekolekcji parafialnych, oczekują podjęcia konkretnych problemów, którymi ludzie żyją, czyli np. problem pijaństwa, rozwodów. A zatem: jak mówić o Bogu, który jest miłością?

Na ogół ludzie z otwartą buzią słuchają, kiedy w kazaniu czy konferencji rekolekcyjnej przedstawia się biblijną naukę o miłości Bożej, zwłaszcza kiedy się pokaże, że w Piśmie Świętym Bóg wykorzystuje wszystkie relacje rodzinne, żeby nam objaśnić, jak bardzo nas kocha. Przede wszystkim przedstawia się nam jako Ojciec. Ale nie tylko w tym sensie, że jest dla nas jak Ojciec – że kocha, opiekuje się nami, przebacza. On dosłownie chce być naszym Ojcem – żebyśmy byli już nie tylko ludźmi urodzonymi z naszych matek, ale żebyśmy z Niego się narodzili i mieli udział w Jego bóstwie. Jeśli ktoś mówi, że to nie jest praktyczne, to nie rozumie słowa "praktyczny". Bo głoszenie "praktyczne" polega na tym, że słowo Boże naprawdę dochodzi do ludzkich serc i je przemienia, i zaczynamy coraz lepiej Boga rozumieć.

W naszym pokoleniu Kościół istotnie odświeżył sobie znajomość tej prawdy, że miłość Boga do nas ma też w sobie wiele czułości macierzyńskiej, a nawet więcej niż macierzyńskiej: Czy może matka zapomnieć o swoim dziecku? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie (Iz 49,15). Pieśń nad Pieśniami oraz Księga Ozeasza mówią o tym, że Bóg chce związać ze sobą swój lud przymierzem i miłością małżeńską – a ta prawda otrzymała zupełnie nowe horyzonty w Jezusie Chrystusie, podobnie jak prawda o tym, że Syn Boży ukochał nas miłością goela, Starszego Brata, który z miłości do nas poszedł aż na krzyż, ażeby wyzwolić nas od grzechu, śmierci i szatana.

Z otwartą też buzią ludzie słuchają objaśnienia, że to dlatego, iż Bogu ogromnie zależy na nas i na naszym dobru, mamy Go kochać "z całego serca, ze wszystkich sił i myśli". I kiedy się wyjaśnia, że z miłości bezinteresownej, a nie zaborczej Panu Jezusowi tak bardzo zależy na tym, żebyśmy Go kochali na pierwszym miejscu i nikogo nie kochali bardziej niż Jego. Podobnie jak dzieci wtedy są kochane prawdziwie, kiedy rodzice kochają je w swojej miłości małżeńskiej – w tej miłości, z której się one poczęły – tak cała nasza miłość swoją prawdę czerpie z miłości Boga. To dlatego Bóg powinien być w naszym życiu nie tylko kimś ważnym, ale kimś najważniejszym. Jeśli ty pomagasz mi w zrozumieniu tego, że Boga powinienem kochać jako kogoś absolutnie pierwszego w moim życiu, to pomagasz mi ukształtować właściwe relacje ze współmałżonkiem, z dziećmi, z dalszą rodziną, ze wszystkimi. Czy to nie jest "praktyczne"? – niech mi nikt nie mówi, że to nie jest praktyczne.

A jednak problem istnieje. Niekiedy nauczanie o miłości Boga wydaje nam się mało konkretne, gdyż dopiero kiedy wejdziemy w sprawy ludzkie, zwłaszcza w sprawy grzechu, dopiero wtedy mamy "konkret życia". Czyli: moralność bez dogmatyki, co prowadzi do moralizmu. Czy moralizm w przepowiadaniu może prowadzić w dalszej konsekwencji do tego, że ludzie przestają chodzić do kościoła?

Pamiętam taką naukę stanową dla mężczyzn. Rekolekcjonista przedstawił pięć etapów staczania się w nałóg alkoholizmu – taka typowa, dobrze przygotowana prelekcja antyalkoholowa, ludzie słuchali z wielkim zainteresowaniem. Ponieważ działo się to w kościele, a dobrej woli włożono w tę naukę dużo, ufajmy, że Duch Święty jakoś wszedł w przestrzenie między słowami i że nie było to tylko moralizowanie. Ale może nie wszedł, może to wszystko miało się nijak do wiary.
 
Zobacz także
Bp Edward Dajczak, Elwira Humeniuk
Mija kolejny rok, w którym obok rockowego Przystanku Woodstock planowany jest Przystanek Jezus. Czy możemy sięgnąć do początków tej inicjatywy i przypomnieć, skąd pomysł zorganizowania Przystanku Jezus i jaka idea mu przyświeca?...
 
ks. Maciej Warowny
List do Hebrajczyków naucza, że Chrystus stał się człowiekiem, aby poprzez swoją śmierć pokonać „tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła, i aby uwolnić tych wszystkich, którzy całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli” (Hbr 2,14 n.). Śmierć, której boi się człowiek, nie może w takim kontekście być rozumiana wyłącznie jako śmierć w sensie fizycznym, unicestwienie naszego ciała; jest nią każde wydarzenie, które pozbawia nas kontroli nad naszym życiem, któremu nie potrafimy się przeciwstawić, które jest nam narzucone, niechciane.  
 
o. Ryszard Andrzejewski CSMA
Mnogość i okrucieństwo konfliktów zbrojnych w XX wieku sprawiły, że pokój i wojna to tematy, które w nauce Kościoła Katolickiego należą dziś do najważniejszych. Ze szczególną pieczołowitością pochylił się nad nimi Sobór Watykański II. Najwięcej miejsca temu zagadnieniu poświęcił w Konstytucji Duszpasterskiej o Kościele (KDK) w świecie współczesnym Gaudium et spes
 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS