logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Wojciech Zagrodzki CSsR
Dlaczego ludzie przestają chodzić do kościoła?
Kwartalnik Homo Dei
 


Tak czy inaczej, nawet jeżeli decydujemy się na jakieś moralizowanie, powinniśmy to robić dobrze, lepiej jednak, żeby nasze pouczenia moralne były oparte na prawdach wiary, a przynajmniej do nich się odwoływały. Jeżeli zaś moralizujemy z arogancją, z poczuciem wyższości albo nieudolnie – i to wobec ludzi, którzy nieraz są znacznie od nas mądrzejsi – wtedy być może więcej niszczymy, niż budujemy.

Warto postawić sobie czasem pytanie następujące: jak to możliwe, że ludzie, którzy wysłuchali setki naszych kazań, są bezbronni wobec antytrynitarnych argumentów świadków Jehowy? Dlaczego tak się dzieje, że my, katolicy, często jesteśmy tak bezradni (a nieraz i tchórzliwi) wobec nawet bardzo prymitywnych zarzutów przeciwko naszej wierze? Sądzę, że te duchowe klęski ujawniają słabość naszego głoszenia wiary. Może z ambony prawda Trójcy Świętej oraz inne centralne prawdy wiary chrześcijańskiej przedstawiane są nieraz jako czysto teoretyczne dogmaty. Bo jeśli idzie o dość powszechną wśród nas, katolików, niezdolność do sensownego rozmawiania na tematy związane z wiarą, to zapewne jest ona jednym z przejawów naszego konsumenckiego stosunku do Kościoła.

A co do moralizowania – przecież nie jest nim nauczanie moralnych nauk Ewangelii, a więc przypominanie, że prawdziwa miłość wymaga nieraz ofiary i że przez cierpliwe znoszenie niedającego się uniknąć zła, czyli przez niesienie swojego krzyża, naśladujemy samego Pana Jezusa. Nie jestem też moralizatorem, tylko rozsiewam ducha Ewangelii, kiedy zachęcam do zawierzenia Bożej Opatrzności, do wrażliwości na materialną i moralną biedę, do ratowania zagrożonego małżeństwa, do zwyciężania zła dobrem, do naprawienia krzywd i do wprowadzania pokoju wszędzie tam, gdzie doszło do niezgody czy nawet nienawiści.

Niektórzy wskazują, że czynnikami osłabiającymi praktyki religijne są pewne zjawiska obecne w kulturze. Jan Paweł II wiązał je z ideami sięgającymi swymi korzeniami filozofii oświecenia. Na czym one polegają?

Niestety, całkiem często się zdarza, że katolik wygłasza różne typowo oświeceniowe poglądy i zazwyczaj nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że mijają się one z jego wiarą. Na przykład wielu katolików potrafi z przekonaniem mówić, że wszystko jedno, jak człowiek wierzy, byleby uczciwie żył. Albo wygłosić pogląd, że gdyby na soborze w Nicei zwyciężyli arianie, to dzisiejsze chrześcijaństwo nie znałoby prawdy Trójcy Świętej. A przecież jeżeli prawda wiary jest przedmiotem tylko ludzkich ustaleń, które były takie, a mogłyby być inne, to my w gruncie rzeczy w ogóle nie wierzymy w Chrystusa, Syna Bożego i Zbawiciela, tylko bawimy się w ludzi wierzących. Gdyby tylko w naszych poglądach Bóg był Trójcą Osób, a Chrystus Zbawicielem, znaczyłoby to, że Ewangelia to jest jedna wielka lipa. Już apostoł Paweł powiedział, że jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara; okazuje się bowiem, żeśmy fałszywymi świadkami Boga i przeciwko Bogu świadczymy, że z martwych wskrzesił Chrystusa (1 Kor 15,14n).

Konsekwencją oświeceniowego ukąszenia jest również podtrzymywanie różnych czarnych legend na temat Kościoła i chrześcijaństwa. Mam na myśli legendę o pięćdziesięciu czy choćby nawet "tylko" dziesięciu milionach ofiar inkwizycji albo o odwiecznej jakoby wrogości Kościoła wobec nauki. Powtarzanie takich bredni nie przystoi nawet żadnemu jako tako wykształconemu człowiekowi; tym bardziej katolikowi nie wypada powtarzać kłamstw wymyślonych w celach jawnie antykatolickich. Rzecz jasna, nie wolno nam negować ani umniejszać nadużyć, jakich dopuściła się inkwizycja; trzeba znać i przekazywać młodym całą prawdę na temat procesu Galileusza czy sporów o teorię Darwina – ale prawdę całą, ani nie pomniejszoną, ani nie przekręconą.

Albo weźmy problem zła w Kościele. Od czasów oświecenia Kościół nieraz tak jest przedstawiany nie tylko przez ludzi mu nieżyczliwych, ale niekiedy nawet przez katolików, jakby był jakąś instytucją przestępczą. Naprawdę nie chodzi o to, żeby ukrywać zło, jakie miało miejsce w historii Kościoła, ale też nie dajmy sobie narzucić tendencyjnych interpretacji tej historii. Przypominajmy sobie oraz innym wielkie cywilizacyjne zasługi chrześcijaństwa. Pamiętajmy o naszych męczennikach i o wielkich chrześcijańskich bohaterach miłości bliźniego. Bo niestety, chyba wszyscy jesteśmy jakoś tym oświeceniowym ukąszeniem w naszych opiniach na temat Kościoła dotknięci.

A jednak zło popełnione w historii przez ludzi Kościoła czy też zło popełniane dzisiaj stanowi problem dla wielu osób. Niektórzy właśnie zgorszeniem wyjaśniają zaprzestanie chodzenia do kościoła. Może my, katolicy, źle na te zgorszenia reagujemy?

Kiedy jeden z podległych mu księży dopuścił się jakiegoś wielkiego zła, św. Augustyn wyraził swój ból z tego powodu, ale zarazem powiedział tak: Kiedy upadnie jakiś biskup, ksiądz, zakonnik czy mniszka, ludzie zarzucają i oskarżają, że oni wszyscy są tacy, tylko nie wszystko o nich wiemy. A przecież jeżeli jakaś mężatka zostanie przyłapana na cudzołóstwie, ci sami ludzie nie odwracają się od swoich żon ani nie oskarżają swoich matek.

Czymś ogromnie ważnym, kiedy dowiadujemy się o jakimś wielkim złu, jest to, żebyśmy nie dali się ponieść przekonaniu, że w gruncie rzeczy świat na fałszu stoi, a o dobru gadają tylko faryzeusze i hipokryci. Na szczęście rzeczywistość jest inna. Jest takie hinduskie przysłowie, że upadające drzewo robi w lesie więcej huku niż rośnięcie całego lasu. To jest wielka sztuka – zauważać dobro, jakiego wokół nas jest naprawdę bezmiar, i umieć je pokazywać innym. Wielka to sztuka zauważać ten bezmiar dobra również wtedy, kiedy mówi się przede wszystkim o jakimś wielkim złu.
 
Zobacz także
rozmowa z o. Leonem Knabitem
Mamy wolną wolę, ale mamy też rozum. Wolna wola połączona z rozumem sprawia, że rozeznając słuszność pewnych nakazów i zakazów, chcemy się dobrowolnie tym nakazom czy zakazom podporządkować. A że mamy wolną wolę, wiemy stąd, że bardzo wielu nie podporządkowuje się – robi, co chce bez względu na to czy efekty...
 
Anna Kuśmirek
Opowiadania biblijne wspominają go jako mędrca i cudotwórcę, który pomagał narodowi w chwilach kryzysu oraz znajdującym się w potrzebie ludziom. Prorok Elizeusz był następcą Eliasza i jego uczniem. Działał przez prawie pięćdziesiąt lat (około 850-800 przed Chr.) w Królestwie Północnym, Izraelu. Jego imię niosło ważne przesłanie, ponieważ w języku hebrajskim znaczy ono „El [Bóg] zbawieniem”. Podobnie jak Eliasz nie pozostawił żadnych własnych pism, a opowiadania o nim (2 Krl 2-9; 13,14-21) odzwierciedlają tradycje ustne...
 
Andrzej Sarnacki SJ
Nowy ateizm jest fenomenem najpierw publicystycznym. Książki głównych przedstawicieli nurtu w wielu krajach stały się bestsellerami i zostały szybko przetłumaczone na język polski. W czasach gdy kościoły w Europie rzadko propagują misjonarskiego ducha, krucjatę szerzenia "nowej (anty)wiary" przejął ateizm...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS