logo
Wtorek, 19 marca 2024 r.
imieniny:
Józefa, Bogdana, Nicety, Aleksandryny – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Bogdan Kosztyła
Dlaczego małżeństwo jest nierozerwalne?
Szum z Nieba
 
fot. Anthony Tran | Unsplash (cc)


Małżeństwo jest jak reakcja chemiczna, która łączy ze sobą dwa odmienne pierwiastki. Odtąd oba stają się nową całością i nie da się oddzielić jednego od drugiego. W naszym życiu najważniejsze wybory są niezmienne. Miłość, powołanie, rodzicielstwo – te decyzje nie mają kresu. Nie mogę kogoś pokochać na chwilę, czy pod warunkiem, że nie spotkają nas jakieś większe trudności we wspólnym życiu. Małżeństwo to potwierdzenie, że nasza miłość jest dojrzała i autentyczna, dlatego ślubuję ci wobec Boga i świadków: „że cię nie opuszczę aż do śmierci”.

Małżeństwo to tak ważna i głęboka relacja kobiety i mężczyzny, że ich związek ma także oddźwięk w życiu społeczeństwa i Kościoła. Rodzina pełni szereg ważnych funkcji społecznych: ekonomiczną, socjalizacyjną, kulturotwórczą, wychowawczą. Rodzina i dom to synonimy bezpieczeństwa, miłości i szczęścia. Trwałość rodziny stanowi bardzo ważny element rozwoju dziecka – dla jego poczucia bezpieczeństwa bardzo istotna jest pewność wzajemnej miłości rodziców. Dziecko czuje się komfortowo tylko wtedy, kiedy mama i tata okazują sobie szacunek i miłość. Pozostanie tylko z jednym z nich – niezależnie od przyczyny: śmierci drugiego rodzica czy jego odejścia z rodziny – jest dla niego sytuacją anormalną. Ono ma prawo żyć w poczuciu: mam dwoje rodziców, którzy się kochają i mnie wspólnie wychowują.

Kolejnym wymiarem małżeństwa – tym razem teologicznym – jest nasze zadanie: mamy światu pokazywać taką miłość, jaką kocha nas Bóg. A Jezus nie powiedział nikomu: „Kocham cię do pierwszego grzechu i do pierwszej zdrady”. Jego miłość jest decyzją na krzyż. A zadaniem miłości kobiety i mężczyzny jest bycie dla świata znakiem miłości Boga do człowieka – właśnie takiej „na zawsze”. Dlatego w duchowości małżeńskiej warto wracać do fragmentu z Ewangelii Marka: „A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela…” (Mk 10, 8b-9).

 

Miłość wszystko przetrzyma

 

Pewne interesujące badania pokazują, że osoby, które wcześniej rozpoczęły współżycie seksualne – krócej są szczęśliwym małżeństwem. Badający te pary doszli do wniosku, że przyczyną jest fakt, iż związki te nie wykształciły umiejętności rozwiązywania konfliktów, pielęgnowania bliskości, okazywania sobie wzajemnej troski. Małżeństwu potrzeba nie tylko intensywnej namiętności, ale także ważnych umiejętności, które wzmacniają związek. Osobiście jestem zwolennikiem tezy: nie istnieją takie czynniki zewnętrzne, które determinują porażkę lub sukces małżeństwa. A to oznacza, że wszystko zależy od nich dwojga – od męża i żony. To, że któreś z nich straci pracę, nie oznacza, że się rozwiodą. Gdy na świat przychodzi chore dziecko, niektórzy mężczyźni odchodzą, uznając: „Ta sytuacja mnie przerasta”. Ale są też mężowie, którzy postanawiają: „To moje dziecko, teraz musimy się wspierać z żoną. A potem razem pomyślimy, jak sobie wspólnie z naszym dzieckiem będziemy układać życie, jak będziemy je rehabilitować, gdzie leczyć”.

 

Gdy razem żyć się nie da…

 

Niestety, w niektórych rodzinach samo przebywanie pod jednym dachem męża i żony stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia jednego z nich, czasem również dzieci. W sytuacji tak ekstremalnej wyjściem jest separacja – w ten sposób chronimy większe dobro, czyli swoje życie, zdrowie psychiczne czy zdrowie duchowe. Gdy więc współmałżonek realnie zagraża bezpieczeństwu rodziny – żona lub mąż może odejść. Natomiast nierozerwalność małżeństwa w tym przypadku oznacza, że decydując się na życie osobno – z nikim innym tak głęboko w relacji już nie będą. Miłość to danie siebie w całości – skoro raz się komuś oddałem, to już siebie nie posiadam (to oddanie wyraża także akt seksualny). Nie mogę więc zabrać ci siebie i oddać się komuś innemu – to byłoby kłamstwem.

 

Miłość specjalnej troski

 

Młody mężczyzna, po pierwszym okresie zachwytu, może poczuć się rozczarowany swoją żoną. Wydawała się super, a tu wymaga od niego wcześniejszych powrotów do domu, elastyczności i dostosowania się do jej potrzeb. Na co on się buntuje: „Sorry, dlaczego ja mam się z tobą tak męczyć? Skoro ciągle coś ci nie gra, to znaczy, że po prostu do siebie nie pasujemy!”. Najczęściej wymieniany powód rozwodu to właśnie „niedopasowanie charakterów” – a przecież charakter się nie zmienia! Poznaliśmy go już wcześniej, tyle że nie wypracowaliśmy zasad współdziałania, dzięki którym ta rozbieżność charakterów by nam nie przeszkadzała.

 

Czasami uczciwa rozmowa ze współmałżonkiem może nam wiele wyjaśnić, gdy podzielimy się swoimi obawami, niepokojem, odsłonimy przed sobą to, co jest niejasne lub nieświadome. Mówiąc: „mam wrażenie, że oddalamy się od siebie. Czy ty tak samo to odczuwasz? Co możemy z tym zrobić?” – nie oskarżam nikogo, ale szukam drogi wyjścia. Zdarza się, że sytuacja jakiegoś konfliktu ciągnie się w naszym małżeństwie latami. Przyczyny nieporozumień to stała lista niezałatwionych spraw. Jako źródło małżeńskich kryzysów, ludzie najczęściej wymieniają problemy finansowe, nadużycie zaufania, problem osobowości („nerwowy”, „bez ambicji”, „uparty”), zaniedbanie relacji, utratę pracy, zdrowia, lęk o dzieci. Czasami jakieś zewnętrzne czynniki obciążają nas tak bardzo, że frustracje, złość i niepokój przynosimy z pracy do domu i przenosimy je na partnera. Co można więc zrobić w sytuacjach, które ludzie określają: „nam się nie układa”? Trudne relacje w małżeństwie powinny nas skłonić do szukania pomocy – więcej się modlimy, prosimy o wsparcie przyjaciół, duszpasterza. A przede wszystkim staramy się postawić diagnozę: z jakiego powodu jest nam trudno, co nas nie satysfakcjonuje. Jeśli sami nie umiemy sobie z tym poradzić, ktoś neutralny, stojący z boku może pomóc nam obojgu znaleźć przyczynę, której nie widzimy. Taką osobą może być duszpasterz, kierownik duchowy lub ktoś z grona przyjaciół – ważne, by była to osoba zaufana. Oczywiście w tej kategorii mieszczą się również „specjaliści” – doradca z poradni małżeńskiej, psycholog, personel poradni rodzinnej. Czasami „pocztą pantoflową” można znaleźć pomoc, z której ktoś inny już skorzystał.

 

Do trzech razy – to nie sztuka

 

Niekiedy osoby publiczne zwierzają się w wywiadach, że dopiero w trzecim lub czwartym małżeństwie trafiły na „właściwą osobę”, na którą czekały przez całe życie. Nie wierzę w taką tezę. Bardziej prawdopodobne wydaje mi się, że po prostu nie pracowali nad poprzednimi związkami, a dopiero teraz, kiedy nabrali dojrzałości – dorośli do małżeństwa. Kłopoty w małżeństwie bardzo często wynikają z niedojrzałości, z myślenia w kategoriach magicznych: z czasem wszystko się ułoży, dopasujemy się i będzie fajnie. Ale gdy w związku brak systematycznej pracy nad relacją męża i żony, brak kształcenia wrażliwości na siebie nawzajem i umiejętności dobrej komunikacji – problemy pojawią się nieuchronnie. Jeśli w takiej sytuacji któreś z nich podejmie decyzję o odejściu, podobne problemy może napotkać w drugim związku. Próbuje więc po raz trzeci, czasem czwarty i w końcu dochodzi do wniosku: „Jednak popełniłem błąd, że wtedy odszedłem. Tu też się sypie...” Pewien terapeuta powiedział kiedyś trafnie, że wchodzenie w kolejne małżeństwo to często dowód naiwności – przecież tylko 50% związku się zmienia. Dla wielu jednak taka zmiana wystarcza, by uwierzyli, że teraz będzie im łatwiej…

 

Tak kochają odważni

 

Prawdziwą receptą na trudności małżeńskie jest… uczciwa praca nad małżeństwem. Polega ona na tym, że nieustannie uczę się nowych kompetencji, umiejętności i nabieram doświadczenia. To oczywiste, że inaczej patrzymy na związek mając dwadzieścia lat, ponieważ wtedy świat wydaje mi się w stu procentach ode mnie zależny. Innymi słowy: ja cię zmienię i tak do siebie dopasuję, że będę się czuł z tobą dobrze. Natomiast więcej tolerancji do życia mamy wtedy, kiedy dobiegamy czterdziestki – maleje nasz radykalizm, nie stawiamy już spraw na ostrzu noża. Jeśli jednak, patrząc wstecz, widzimy, że „zawaliliśmy” pierwsze małżeństwo – mamy pokusę, by tak interpretować swoją historię życia, aby była ona spójna. Łatwiej jest żyć w przekonaniu, że dopiero za trzecim razem trafiłem na właściwą osobę, niż przyznać się przed sobą: „Kurczę, teraz widzę, że zawaliłem pierwsze małżeństwo i to była moja wina”...

Bogdan Kosztyła
Wysłuchała: Anna Lasoń-Zygadlewicz
Szum z Nieba nr 106/2011

 
Zobacz także
s. Bernadetta Rusin FMA
Jednym z najpiękniejszych darów Boga, którymi dysponuje wspólnota Kościoła, jest kierownictwo duchowe. Duchowe wędrowanie, które upodabnia do Chrystusa, nie musi być drogą samotną, a wsłuchiwaniu się w głos Boży może towarzyszyć kompetentna pomoc przewodnika...
 
o. Tadeusz Kotlewski SJ
Człowiek staje przed Bogiem, aby przede wszystkim pełniej otworzyć się na Jego miłosierdzie i głębiej go doświadczyć. Takie stawanie przed Nim jest także drogą do lepszego i bardziej autentycznego poznawania siebie, tak by móc „szukać i znajdować Boga we wszystkim”. Będąc modlitwą, rachunek sumienia domaga się od człowieka pewnych postaw wewnętrznych, umożliwiających otwieranie się na Boga...
 
dr hab. Jacek Kurzępa
Zdarzenie samobójczej śmierci jednego z uczniów jest wstrząsem dla jego szkoły, pojawia się konieczność podjęcia stosownych działań nie tylko w bezpośrednio dotkniętej problemem placówce, ale także w szkołach sąsiadujących. W szkole suicydenta należy starać się w miarę kompetentnie wyjaśnić okoliczności zdarzenia celem wyeliminowania spekulacji, domysłów i ślepych ścieżek interpretacyjnych.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS