logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Anselm Grün
Dlaczego mnie to spotkało?
Wydawnictwo Święty Wojciech
 


Po co cierpienie? Jak Bóg może na nie pozwalać? Czy bezsens cierpienia nie jest dowodem na to, że Bóg nie istnieje? "Czym sobie na to zasłużyłem?" – to pytanie zadaje sobie wiele osób przeżywających chorobę, śmierć, katastrofy. Także codzienne cierpienie, jak rozpad związku czy strata miejsca pracy przynosi wiele wątpliwości. Nie znajdujemy odpowiedzi na to, dlaczego miłosierny Bóg do tego dopuszcza. 

 

Wydawca: Wydawnictwo św. Wojciecha
Rok wydania: 2008
ISBN: 978-83-7516-110-6
Format: 140x205
Rodzaj okładki: Miękka
Ilość stron: 170 s

 
Kup tą książkę
 
   

 
Nadać sens cierpieniu 
 

Komuś, kogo dotyka nieuleczalna choroba, kto stracił ukochaną, młodą jeszcze osobę w wypadku samochodowym czy wskutek zachorowania na raka, bardzo trudno będzie dostrzec w tym jakiś sens. Człowiek taki będzie automatycznie bronił się przed nadawaniem sensu temu, co jest dla niego tak niepojęte i straszliwe. Ważne jest, by wobec owej niepojętości wytrwać, nie próbując pochopnie tworzyć interpretacji nadających tym doświadczeniom sens. Jednocześnie jednak nie powinno się rezygnować wobec owego bezsensu z prób zrozumienia tego, co niezrozumiałe i odkrywania sensu, który może się w naszym cierpieniu kryć. W przeciwnym razie wszystko jawiłoby się nam jako absurd, my zaś w owym absurdzie bylibyśmy pogrążeni. Muszę wobec tego próbować zrozumieć moje cierpienie, bo inaczej nie będę go w stanie znieść. W poszukiwaniu sensu pomóc może zapytanie Jezusa, co On może mi na ten temat powiedzieć. Pomocne może być również zapoznawanie się z biografiami takimi, jak psychoterapeuty pochodzenia żydowskiego Viktora E. Frankla, który w obozie koncentracyjnym przeżył niesłychane cierpienia i zdołał ocaleć, gdyż nadał swym przeżyciom osobisty sens.
 
Jezus nie mówi nam nic na temat przyczyny oraz celu cierpienia. Jego odpowiedź jest natury egzystencjalnej. Sam przeżył cierpienie, nadając mu w ten sposób nowy sens. Jednak zarówno w Ewangeliach, jak i w Listach Apostolskich odnajdujemy próby odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób możemy znosić cierpienie oraz w jaki sposób możemy mu nadać sens. Pragnę przytoczyć tylko kilka odpowiedzi, które w kontekście interpretacji oraz egzystencjalnej konfrontacji z cierpieniem są dla mnie osobiście ważne:
 
W oczach św. Łukasza droga Męki Chrystusa, prowadząca przez krzyż po Zmartwychwstanie, stanowi przykład dla chrześcijan, a zarazem klucz do odczytywania drogi naszych własnych cierpień. Również i nas życie prowadzić będzie przez wiele udręk. W Dziejach Apostolskich św. Paweł dodaje uczniom odwagi, by nie lękali się cierpień i prześladowań: "Trzeba pokonać wiele trudności, by wejść do królestwa Bożego" (Dz 14, 22). Autor Dziejów, św. Łukasz, uważa zatem cierpienie za drogę prowadzącą do Boga. Możemy nadać naszemu cierpieniu sens, traktując je jako impuls do otwarcia się na Boga, pozwolenia Mu na zakrólowanie w nas. Często jednak bywa tak, że próbujemy Boga sobie zawłaszczyć, wtłaczając Go w ramy naszej prywatnej pobożności. Tak wzniesiony gmach indywidualnej wiary, gdy dotknie nas naprawdę głębokie cierpienie, ulegnie zniszczeniu, byśmy mogli otworzyć się na całkiem innego, niedającego sobą manipulować, niepojętego Boga. Św. Łukasz uważa najwyraźniej, że bez cierpienia groziłoby nam to, że nie będzie królował w nas Bóg, lecz własne ego. Cierpienie niszczy ego, by mógł w nas zamieszkać Bóg i by przemieniał nas na swój obraz.
 
Ważną wskazówkę do interpretacji cierpienia św. Łukasz zamieszcza w swym opowiadaniu o uczniach z Emaus. Gdy Jezus umiera, uciekają oni z miasta, pełni przerażenia i całkowicie zdezorientowani. Nie są w stanie pojąć, jaki sens może mieć ta śmierć. Z Jezusem wiązali wszystkie swe nadzieje. Legły jednak one w gruzach i życie wydaje im się pozbawione sensu. Wtedy Jezus sam wyjaśnia im istotę swej drogi. Odpowiada ona temu, co na Jego temat napisali prorocy – a zatem jest zgodna ze słowami Pisma. Zmartwychwstały podaje im też klucz do zrozumienia ich cierpienia: "Czyż Mesjasz nie musiał tego wycierpieć i tak wejść do swej chwały?" (Łk 24, 26). Tak jak w tej historii, św. Łukasz często podejmuje temat Boskiego imperatywu. Być może nawiązuje on, który filozofię grecką znał lepiej niż którykolwiek z pozostałych ewangelistów, w ten sposób do greckiej nauki o ananke, nieuchronności losu. Owa nieuchronność nie oznacza jednak wrogiego losu, który musimy po prostu znieść. Przeczuwamy w niej raczej Boski nakaz, którego nie rozumiemy i o którego przyczyny nie wolno nam pytać. Tak po prostu jest. Gdy go zaakceptujemy, zaczniemy rozumieć jego sens. Sens cierpienia polega, według św. Łukasza, na wejściu do chwały, którą Bóg przygotował dla każdego z nas. Jezus nie pogrążył się w śmierci, lecz został przez Boga wskrzeszony i w ten sposób obdarzony swą pierwotną chwałą. To, co odnosi się do Jezusa, również i dla nas stanowi wskazówkę co do tego, jak nadać sens naszemu cierpieniu. Sensem tego, co nam się przytrafia, co wypala nasze życie, jest coraz większe otwieranie się na przyjęcie przygotowanej dla nas chwały. Pojęcie, które na określenie tego procesu zna język grecki, to doxa. Oznacza ono nie tylko samą chwałę, lecz również postać, formę. Doxa określa pierwotną postać, którą Bóg przewidział dla każdego człowieka, niepowtarzalny obraz każdego z nas w Jego oczach. Cierpienie niszczy obrazy, które na nasz temat stworzyliśmy sobie sami – na przykład człowieka sukcesu, zadowolonego z siebie dobrego chrześcijanina, będącego ponad wszystkim stoika czy też człowieka uduchowionego, który czuje się zjednoczony z Bogiem. Nie mamy szukać cierpienia; ono jednak wciąż będzie stawało na naszej drodze. Jego sensem jest wówczas niszczenie naszych iluzji na temat życia i na temat nas samych. Gdy owe wyobrażenia rozwieją się, będzie mógł w nas rozbłysnąć pierwotny, stworzony przez Boga obraz, zajaśnieje blask naszej duszy, którym Bóg obdarzył nas już w chwili narodzin. Św. Łukasz akcentuje tę perspektywę spojrzenia na cierpienie, przytaczając słowa Zmartwychwstałego, wypowiedziane do uczniów zgromadzonych w Jerozolimie: "to Ja jestem!" (Łk 24, 39). W języku greckim słowa te brzmią: Ego eimi autos. Autos w filozofii stoickiej to określenie wewnętrznego sanktuarium człowieka, do którego nie mają dostępu ani inni ludzie, ani świat, i nad którym świat nie ma władzy. Poprzez śmierć i zmartwychwstanie docieramy do naszego prawdziwego "ja", do niezafałszowanego obrazu Boga w sobie. Owo prawdziwe "ja" objawia się w chwili śmierci. Jednak śmierć i zmartwychwstanie, według św. Łukasza, nie muszą dokonywać się dopiero w chwili naszej śmierci fizycznej – w każdym bowiem cierpieniu obecna jest śmierć, która chce otworzyć nas na nasze prawdziwe "ja". Dla św. Łukasza cierpienie stanowi zatem istotny etap na drodze naszego stawania się sobą, doświadczania autos, wewnętrznego sanktuarium naszej duszy, które nie sposób zniszczyć ani zranić.  

Zobacz także
Krzysztof Osuch SJ
W rozważaniu, opartym na Lm 3, 1-33, chcemy  wyraźniej zobaczyć, że  także w czasie bardzo wielkiej udręki obecny jest Bóg i śpieszy z pomocą. Każdy rodzaj bólu – fizyczny, psychiczny i duchowy – przynagla nas do wzmożonego wysiłku poznawczego, który naprowadza na właściwe zachowanie w cierpieniu.  Wcale nie jest tak, że cierpienie bezapelacyjne skazuje nas na pogrążenie się w poczuciu beznadziejności i rozpaczy. Pośród największych cierpień Bóg objawia się jako źródło nadziei na ocalenie.
 
Marcin Jakimowicz
Kawałek szmatki, świeca, kilka kropel wody. Czy to możliwe, by wszechpotężny Pan Zastępów posługiwał się takimi detalami? Czy w erze wszystkomających telefonów te "święte gadżety" mają jakiekolwiek znaczenie? Choć często wykonane są z solidnego metalu czy tkaniny, sakramentalia to jednak bardzo delikatna materia. Łatwo je zbagatelizować, łatwo też nadać im magiczną otoczkę.
 
ks. Marek Dziewiecki
Nie ma kryzysu powołań i nie ma ludzi bez powołania, gdyż Bóg, który powołuje, nigdy nie jest w kryzysie. Kryzys mogą przeżywać jedynie ci, którzy są powołani. Nikt z nas nie jest natomiast w stanie stwierdzić, ile faktycznie jest osób powołanych. Raczej nigdy bowiem nie dzieje się tak, że wszyscy powołani odkrywają i realizują swoje powołanie. Niektórzy zbyt mało pracują nad własnym rozwojem i zbyt niskie stawiają sobie wymagania, aby odpowiedzieć na dar powołania.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS