logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Anselm Grün
Dlaczego mnie to spotkało?
Wydawnictwo Święty Wojciech
 


Po co cierpienie? Jak Bóg może na nie pozwalać? Czy bezsens cierpienia nie jest dowodem na to, że Bóg nie istnieje? "Czym sobie na to zasłużyłem?" – to pytanie zadaje sobie wiele osób przeżywających chorobę, śmierć, katastrofy. Także codzienne cierpienie, jak rozpad związku czy strata miejsca pracy przynosi wiele wątpliwości. Nie znajdujemy odpowiedzi na to, dlaczego miłosierny Bóg do tego dopuszcza. 

 

Wydawca: Wydawnictwo św. Wojciecha
Rok wydania: 2008
ISBN: 978-83-7516-110-6
Format: 140x205
Rodzaj okładki: Miękka
Ilość stron: 170 s

 
Kup tą książkę
 
   

 
Po co ta próba? 
Cierpienie jako droga dojrzewania

 
W naszej tradycji cierpienie postrzegane bywa często jako próba i wyzwanie, dzięki któremu możemy dojrzewać. Karl Rahner uważa, że jest w tym na pewno sporo prawdy. Cierpienie to skierowany do nas apel: "Żyj tak, by cierpienie, którym zostałeś obarczony ty i ludzie dookoła ciebie, nie wpędzało cię w rozpacz na najgłębszym poziomie twej relacji z Bogiem, lecz doskonaliło cię, nawet jeśli ów proces dojrzewania miałby prowadzić cię przez wszystkie czeluści umierania i śmierci przeżywanej wraz z Jezusem" [35]. Jednak sam Rahner uważa tę odpowiedź za niewystarczającą. Istnieje przecież również "cierpienie, które – przy całej woli przeżywania go po ludzku i chrześcijańsku – niszczy człowieka, po prostu go przerasta, wypacza i psuje jego charakter [...], którego nie sposób włączyć do procesu dojrzewania i osobistego sprawdzania się" [36].
 
Ktoś, kogo dotyka cierpienie, reaguje często z oburzeniem na ideę, że poprzez cierpienie powinien dojrzewać. Mimo to jednak cierpienie może stać się szansą wewnętrznego doskonalenia się. Pamiętając o tym, że cierpienie może – choć nie musi – wspomagać proces dojrzewania, pragnę przedstawić tu kilka myśli szwajcarskiego terapeuty C.G. Junga, który cierpienie oceniał z punktu widzenia psychologii. Kwestia postawy człowieka wobec cierpienia była dla Junga bardzo istotna. W swych dziełach wciąż podejmował on temat ludzkiego cierpienia. Uważał, że nauka chrześcijańska o sensie i wartości cierpienia posiada "niezwykłą wartość terapeutyczną i jest dla człowieka Zachodu o wiele bardziej odpowiednia niż fatalizm islamu" [37]. W liście do pewnego hinduskiego filozofa Jung pisze: "Sądzę, że cierpienie stanowi istotny element ludzkiego życia, bez którego nigdy nie bylibyśmy w stanie niczego dokonać. Wciąż usiłujemy od cierpienia uciekać. Czynimy to na miliony sposobów, ale nigdy nam się to w pełni nie udaje. Dlatego też doszedłem do wniosku, że powinniśmy w miarę możliwości usiłować znaleźć przynajmniej sposób pozwalający ludziom na udźwignięcie nieuchronnego cierpienia, które przypada w losie każdej ludzkiej egzystencji. Ktoś, kto jest w stanie przynajmniej udźwignąć cierpienie, ten już dokonał rzeczy niemal nadludzkiej. Może mu to dać uczucie pewnego szczęścia lub zadowolenia" [38].
 
W rozmowie z teologiem ewangelickim Walterem Uhsadelem Jung stwierdził, że podstawowym pytaniem o to, jak powinno wyglądać udane życie, jest kwestia postawy człowieka wobec cierpienia. Porównuje sposób, w jaki odnosili się do cierpienia Jezus oraz Budda: "Chrystus uznaje w cierpieniu walor pozytywny i jako istota cierpiąca jest bardziej ludzki, bardziej rzeczywisty niż Budda, który wyrzeka się cierpienia, ale tym samym także radości. Budda wyzbył się uczuć i emocji, toteż nie był naprawdę ludzki. Ewangelie przedstawiają Chrystusa w taki sposób, jak gdyby nie można go pojąć inaczej, jak tylko jako Boga-człowieka, chociaż tak naprawdę nigdy nie przestał być człowiekiem. Budda natomiast jeszcze za życia wzniósł się ponad dolę człowieczą" [39]. Jung pisze następnie, że "człowiek Wschodu usiłuje uwolnić się od cierpienia, odrzucając je. Człowiek Zachodu usiłuje uwolnić się od cierpienia, tłumiąc je za pomocą narkotyków. Cierpienie trzeba jednak pokonać, pokonać je zaś można tylko wówczas, gdy będzie się je dźwigać. A tego możemy nauczyć się tylko od Niego" [40]. Jung odsyła tutaj do Ukrzyżowanego, którego wizerunek wisiał na ścianie w jego gabinecie. Nie może nam pomóc zagłuszanie cierpienia za pomocą jakichkolwiek "narkotyków" – niezależnie od tego, czy będzie to alkohol, czy też ciągła praca. Jedyną drogą jest, w oczach Junga, akceptacja cierpienia i niesienie go. Bardzo pomocna może być tu wiara. Odnosi się to przede wszystkim do zmagania z cierpieniem duchowym. Jung jest przekonany, że "autentyczna religijność stanowi najlepsze lekarstwo na wszelkie cierpienia duszy" [41].
 
Ten, kto usiłuje rzeczywistego cierpienia unikać, ucieka w jego zastępcze formy. Dla Junga oznacza to popadnięcie w neurozę. Niektóre z form neurozy stanowią próbę ucieczki przed cierpieniami, nieuchronnie spotykającymi nas w naszej skończonej egzystencji. Oznacza to, że nie jestem gotów zaakceptować mojej ograniczoności i wolę uciec w neurozę, w którym to stanie mogę kultywować wyidealizowany wizerunek samego siebie. Nie chcę stanąć w prawdzie wobec mojej winy, godząc się raczej na nerwicę natręctw, w której w sposób podświadomy stale zajmuję się kwestią mojej winy, chcąc ją wymazać lub kontrolować. Nie jestem gotów spojrzeć na swoje lęki i zaakceptować ich. Wówczas jednak doświadczam ataków paniki zmuszających mnie do pogodzenia się ze swoim lękiem. "Bardzo często neuroza uwarunkowana jest owym naturalnym i koniecznym cierpieniem, którego nie chcemy znosić. Najlepiej widać to na przykładzie bólu o podłożu histerycznym, ustępującego w procesie leczenia miejsca cierpieniu duchowemu, którego chory chciał uniknąć" [42].
 
Jung twierdzi, że konflikt między świadomością a podświadomością, między własnym wizerunkiem a cieniem, w sposób nieunikniony stanowi część naszej osobowości. Konflikt ten zawsze wiąże się zaś z cierpieniem. "Nigdy nie da się rozwiązać konfliktów za pomocą zręcznych trików czy inteligentnych kłamstw; możliwe jest to wyłącznie wówczas, gdy się w tych konfliktach wytrwa. Muszą zostać niejako "podgrzane", aż napięcie stanie się nieznośne; wówczas przeciwieństwa zaczną się stopniowo ze sobą zlewać. Jest to rodzaj alchemicznej reakcji, a nie racjonalny wybór i decyzja. Cierpienie jest nieodzownym elementem tego procesu. Jakiekolwiek prawdziwe rozwiązanie można znaleźć jedynie, doświadczając intensywnego cierpienia" [43].
 
W radzeniu sobie z cierpieniem i jego akceptacją jako koniecznym krokiem ku stawaniu się sobą pomóc nam może, według Junga, symbol krzyża. Uczony jest przekonany, że krzyż pozwala nam zrozumieć, że na dźwiganiu krzyża polega w zasadzie również nasze życie. Musimy pogodzić się z faktem, że w naszym wnętrzu ścierają się przeciwności, co często stanowi dla nas przyczynę cierpienia. Krzyż jest dla Junga symbolem zdolnym do przemienienia naszych cierpień w wyższą świadomość. Jeżeli człowiek pod wpływem cierpienia, które dotyka go i przygniata z zewnątrz, potrafi otworzyć się na Boga, wówczas jego życie ulega za sprawą krzyża przemianie. Krzyż staje się tym samym warunkiem tego, by nam, ludziom, otworzyły się oczy i byśmy mogli wejrzeć w tajemnicę Zmartwychwstania, kładącego kres konfliktowi między życiem a śmiercią oraz między cierpieniem a szczęściem.
 
Ostatecznie zatem psycholog, którym był Jung, postrzega religię jako najlepszą szkołę, w której możemy nauczyć się odpowiedniej postawy wobec cierpienia. Cierpiącemu człowiekowi nie pomogą twory jego wyobraźni, lecz "tylko nadludzka, objawiona prawda, wynosząca go ponad cierpienie" [44]. Jung postuluje zatem traktowanie cierpienia nie w ujęciu psychologicznym, lecz religijnym. Religia – jak podkreśla uczony – nie likwiduje cierpienia, ale potrafi je łagodzić oraz ukazać sposoby dźwigania go. Celem cierpienia jest osiągnięcie nowego stanu ducha, określanego przez chrześcijan jako zmartwychwstanie, nowe życie w Bogu, które pragnie całkowicie nas wypełnić.
 
Nie chcę osobiście iść tak daleko, by twierdzić, że cierpienie jest niezbędne do tego, by człowiek mógł dojrzewać. Doświadczenie pokazuje jednak, że wewnętrzną dojrzałość osiągają bardzo często ludzie, którzy musieli wiele przejść. Oczywiście nie ma tu absolutnej prawidłowości. Są ludzie, których cierpienie łatwo niszczy. Są też tacy, których z natury cechuje pozytywne podejście do życia i którzy dojrzewają, nie wycierpiawszy wiele. Stawali oni jednak w prawdzie o sobie. Bez bolesnego spotkania z samym sobą nie może być mowy o dojrzewaniu. Często cierpienie jest stanem, w którym stajemy z sobą twarzą w twarz bez maski. Zburzeniu ulegają wówczas nasze iluzje na temat życia. Myśleliśmy, że potrafimy je zaplanować, że możemy je kontrolować, żyjąc zdrowo, odżywiając się w sposób zrównoważony oraz kierując się na co dzień chrześcijańskimi wartościami. Nagle dotyka nas jednak nieopisane cierpienie. Wszystko, na czym opieraliśmy nasze życie, wali się w gruzy. Spod owego rumowiska wyłania się nasza nędza, nasza kruchość, a jednocześnie nasza tęsknota za prawdziwym "ja", za pierwotnym wizerunkiem, którym obdarzył nas Bóg. 

_________________________________
Przypisy:

  [35] Karl Rahner, Warum lässt Gott uns leiden?..., s. 460.
  [36] Tamże, s. 460 n.
 [37] Carl G. Jung, Gesammelte Werke, t. 16, Beiträge zum Problem der Psychotherapie und zur Psychologie der Übertragung, Olten, b.r., s. 87 n.
  [38] Carl G. Jung, Briefe I, Olten 1972, s. 299.
  [39] Carl G. Jung, Wspomnienia, sny, myśli. Spisane i podane do druku przez Anielę Jaffé, tłum. R. Reszke i L. Kolankiewicz, Warszawa 1999, s. 285 (przyp. A. Jaffé).
  [40] Carl G. Jung, Briefe I…, s. 300.
  [41] Tamże, s. 157.
  [42] Carl G. Jung, Gesammelte Werke, t. 16, Beiträge..., s. 87.
  [43] Carl G. Jung, Briefe III, Olten 1973, s. 38.
  [44] Carl G. Jung, Gesammelte Werke, t. 11, Zur Psychologie westlicher und östlicher Religion, Olten, b.r., s. 372.

Zobacz także
dr hab. Jacek Kurzępa
Zdarzenie samobójczej śmierci jednego z uczniów jest wstrząsem dla jego szkoły, pojawia się konieczność podjęcia stosownych działań nie tylko w bezpośrednio dotkniętej problemem placówce, ale także w szkołach sąsiadujących. W szkole suicydenta należy starać się w miarę kompetentnie wyjaśnić okoliczności zdarzenia celem wyeliminowania spekulacji, domysłów i ślepych ścieżek interpretacyjnych.
 
ks. Dariusz Salamon SJ
Każdemu myślącemu człowiekowi nasuwa się jednak pytanie: skąd płynie nasza wiedza o Jezusie Chrystusie? Czy jest zakotwiczona jedynie w wierze Kościoła, czy też w konkretnych dokumentach historycznych? To pytanie było w historii źródłem poważnych kontrowersji dla teologów i badaczy chrześcijaństwa...
 
Małgorzata Więczkowska
Choć żyjemy w coraz bardziej cywilizowanym świecie, wiara w zabobony i przesądy ma się dobrze. Bez trudu przecież spotkamy tych, co będą odpukiwać w niemalowane drewno, by czegoś nie zapeszyć, nie przywitają się przez próg, zawrócą widząc przebiegającego przez jezdnię kota, zawieszą czerwona kokardkę w wózku, żeby im ktoś dziecka nie zauroczył, czy też wierzą w feralne dni i moc amuletów. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS