logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Tomasz Kwiecień OP
Dobra pamięć zła
List
 


Miłosierdzie nie zna wstydu
 
Fundamentalne znaczenie w ocenie naszej przeszłości ma obraz Boga, jaki w sobie nosimy.
Jeżeli wyobrażam Go sobie jako kogoś z kijem, kogoś, kto chętnie zdzieli mnie po głowie, gdy tylko przekroczę Jego zakaz, przebaczenie sobie może być bardzo trudne. Często także myślimy o przebaczeniu z perspektywy ludzi wielokrotnie zranionych, którzy boją się po raz kolejny zaufać. Unikamy tych, którzy nas skrzywdzili, aby uniknąć kolejnych zranień. Przenosimy te doświadczenia na naszą relację z Panem Bogiem. Wydaje nam się, że jeśli zgrzeszyliśmy, On odwraca się od nas i nie chce mieć z nami nic wspólnego. Tymczasem Bóg nie ma powodu się na nas zamykać, ponieważ my Mu nie zagrażamy. On przebaczył mi mój grzech już w chwili, gdy go popełniałem. Teolog pośród poetów, Charles Peguy, w wierszu zatytułowanym „Przypowieść” porównuje Miłosierdzie Boże kolejno do wiernego psa, bezwstydnej nierządnicy i siostry szarytki. Bóg nie ma najmniejszych trudności, aby uporać się z naszym grzechem. On wie, w jakim świecie żyjemy. Gdyby nie zdawał sobie z tego sprawy, Syn Boży nie stałby się człowiekiem, a zbawienie nie dokonałoby się tak, jak się dokonało.
 
Przez ostatnie pół roku myślę o jednym ze zdań Drugiego Listu do Koryntian, o bardzo mocnych słowach, na granicy herezji: On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą (2Kor 5, 21). Syn Boży dla nas stał się grzechem! Wchodzi tak głęboko w rzeczywistość naszego życia, że dotyka nawet tej przestrzeni, w której człowiek jest najbardziej zagubiony i w której boi się Boga. Kocha nas równie mocno wtedy, gdy grzeszymy, i wtedy, gdy ze wszystkich sił przy Nim trwamy. My natomiast ciągle chcemy być wspaniali, zamiast pozwolić się kochać takimi, jakimi jesteśmy. Dlatego właśnie mamy problemy z przebaczeniem samym sobie.
 
Proste pismo na krzywych liniach
 
Św. Paweł w Drugim Liście do Koryntian wspomina również o pewnym mistycznym doświadczeniu, które nazywa ościeniem dla ciała i wysłannikiem szatana (por. 2 Kor 12, 3-11). Będący w pełni sił męskich Apostoł, nakarmiony sukcesami, cieszący się wielkim autorytetem w Kościele, doświadcza nagle czegoś odstręczającego, czegoś, o czym nie chce nawet pisać wprost. Jest to dla niego na tyle trudne, że trzykrotnie (co oznacza: „natarczywie”) prosi Pana, aby uwolnił go od tego doświadczenia. Czuje się też najprawdopodobniej niegodny bycia apostołem. Co na to Bóg? Mogłoby się wydawać, że są dwie możliwości: zostawić Pawła samemu sobie albo zabrać mu to upokarzające doświadczenie. Pan jednak zaskakuje, wybiera bowiem trzecie, niepojęte dla rozumu ludzkiego rozwiązanie i mówi: „Oścień pozostanie, a ty, mimo niego, nadal będziesz mi służył. Wystarczy Ci mojej łaski”. Okazuje się zatem, że mogę być zwyczajnym, nawet beznadziejnym i nudnym człowiekiem, a Bóg i tak, jeśli zechce, będzie przeze mnie działał cuda.
 
Roman Brandstaetter mawiał, że „Bóg pisze prosto po krzywych liniach naszego życia”. Rzecz w tym, by skupić się na tym, co On pisze, a nie na studiowaniu własnych krzywych linii. One są, takie jakie są, i sami ich nie wyprostujemy. Jeśli będziemy próbować, czeka nas wyłącznie frustracja. Nikt nie podniesie sam siebie do góry, trzymając się za sznurowadła. Jeśli ktoś nie wierzy, niech spróbuje...
 
Dobra i zła pamięć
 
Człowiek może być w stosunku do własnej przeszłości albo „apostatą - odstępcą”, albo „konwertytą – nawróconym”. Decyduje tu duchowa postawa człowieka.
Św. Augustyn jest typowym przykładem konwertyty – potrafił dostrzec w swojej przeszłości obecność Boga. W „Wyznaniach” opowiada o tym, jak Bóg prowadził go przez największą ciemność, jak krok po kroku odkrywał przed nim bezsensowność jego działań, wysiłków, niemądre zaangażowania. Augustyn zapragnął nawrócenia, zanim jeszcze potrafił to nazwać. Szukał Boga po omacku, a Ten go do siebie przyciągał, również przez jego błędy.
 

 
 
Zobacz także
Tomasz Powyszyński

Kościół katolicki jest w kryzysie – nie jest to stwierdzenie nowe. Myślę, że gdyby prześledzić historię Kościoła, okaże się, że jest on w permanentnym kryzysie, zapoczątkowanym przekazaniem kluczy św. Piotrowi. Był to pierwszy moment, w którym sprawy zaczęły się komplikować. Ważne są jednak reakcje na ten kryzys, czyli to, co my moglibyśmy zrobić.

 
Tomasz Powyszyński
Dzisiaj, nie tylko w tzw. świecie rozwiniętym, ale również w tzw. świecie rozwijającym się dostrzegamy wyraźne znaki dowodzące, że potrzeba korzystania z sakramentu pojednania słabnie. Mniej więcej 25 lat temu, odnosząc się do powyższego zjawiska, papież Jan Paweł II posłużył się zdaniem powracającym stale podczas obrad ówczesnego Synodu Biskupów: Sakrament pokuty przechodzi kryzys.
 
Br. Bruno Paterewicz OCist
Trzeba nauczyć się wolności. Nie chodzi o to, by do grzechu zachęcać, uchowaj Boże, ale jeżeli będzie się chodzić ze wzrokiem wbitym w ziemię i wypatrywać dziury w całym, to za chwilę się w nią wpadnie. Grzech to przepaść, a przepaść wciąga, kiedy się w nią patrzy. Patrząc, można sprowokować swoją następną wpadkę...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS