logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Hort Petri
Dramat braku ojca
Wydawnictwo Flos Carmeli
 


Dzieci potrzebują obojga rodziców – tymczasem często w rodzinach brak jest ojca jako osoby, z którą dzieci mogłyby się identyfikować i która stanowiłby dla nich wzorzec. Jaką szczególną rolę odgrywa w rodzinie ojciec? Jakie problemy psychiczne mogą powstać u dzieci i młodzieży, która wzrasta bez ojca? Jak można braki te w życiu dorosłych już osób wyrównać oraz jak poradzić sobie z problemami, jakie one ze sobą niosą?

 

Wydawca: Flos Carmeli
Rodzaj okładki: Miękka
Autor: Hort Petri
ISBN: 978-83-62536-45-0
Liczba stron: 220
Format okładki: 145x210
Rok wydania: 2012

 
 
Kup tą książkę
 

 

"Społeczeństwo bez ojców" – wytwór wyobraźni


Czasy się zmieniają, a wraz z nimi ideologie i systemy pojęciowe. Ich funkcja musi być nieustannie na nowo odkrywana i weryfikowana pod kątem ich użyteczności. Hasło – "społeczeństwo bez ojców" było zawsze palącym tematem, który wzburzał umysły i dzielił.

Pojęcie to pojawiło się po raz pierwszy w słynnym dziele Freuda Totem i tabu z roku 1913. Freud przedstawił w nim wysoce spekulatywną teorię na temat narodzin kultury: "pewnego dnia wygnani bracia połączyli swe siły, zabili i zjedli ojca, a w ten sposób położyli kres hordzie ojcowskiej". Ich motywem - zdaniem Freuda - była chęć pozbawienia ojca nieograniczonej władzy i wyłącznego prawa do kobiet. Poczucie winy skłoniło ich do późniejszego zrytualizowania realnego mordu na ojcu w postaci uroczystości totemicznych i wprowadzenia tabu kazirodztwa. W okresie przejściowym "społeczeństwa bez ojców" powraca potrzeba identyfikacji oraz tęsknota synów za ojcem, których wyrazem staje się "wprowadzenie bóstw ojcowskich" [1].

Po I wojnie światowej pojęcie to stało się bojowym hasłem młodych intelektualistów, pisarzy i artystów. Ich przerażenie niespotykaną jak dotąd grozą wojny znalazło swoje ujście w nienawiści skierowanej przeciwko odpowiedzialnym za nią królewsko-cesarskim reprezentantom. Politycznie zamierzona "akcja mordu na ojcu" była symbolem rebelii młodego pokolenia przeciwko patriarchalnemu systemowi ojcowskich autorytetów. Ernst Federn, uczeń Freuda, stał się ważnym przedstawicielem idei tego ruchu, publikując w 1919 roku pracę pod tytułem O psychologii rewolucji: Społeczeństwo bez ojców (niem. Zur Psychologie der Revolution: Die vaterlose Gesellschaft). W swojej książce zwracał uwagę na fakt, że pozbycie się ojców nie pozbawi ludzi ich tęsknoty za nimi. W tym był zresztą zgodny z Freudem.

Mające propagandowe znaczenie hasło "społeczeństwa bez ojców" przyczyniło się do radykalnej krytyki ówczesnego wizerunku ojca. Taki był jego sens. Wyrosła na gruncie rozczarowania utopia społeczeństwa bez ojców pełniła jedynie funkcję fantazji życzeniowej, która zachowała świadomość swojego oderwania od rzeczywistości.

Kiedy w 1963 roku Aleksander Mitscherlich wydał książkę Ku społeczeństwu bez ojców (niem. Auf dem Weg zur vaterlosen Gesellschaft), nie mógł przewidzieć, jaką lawinę niespodziewanych wydarzeń tym wywoła. Spotęgował nieporozumienia wokół tego hasła, nadając mu odwrotne znaczenie. W rozdziale poświęconym porównaniu zmian, które zaszły w pojmowaniu roli ojca w wysoce stechnicyzowanym społeczeństwie z epokami sprzed industrializacji ubolewa nad skutkami "wychowania bez ojca" wywołanymi pracą zawodową poza domem i piętnem, jakie odciskają one na strukturze osobowości dzieci. Za sprawą podziału pracy, nieobecności i postępującej anonimowości świata pracy ojciec traci coraz bardziej siłę swojego oddziaływania, szacunek i autorytet w oczach swoich dzieci. Zdaniem autora, jest to powodem zahamowania istotnych możliwości identyfikacyjnych dziecka, koniecznych do rozwoju jego ego i superego. Mitscherlich świadomie wyłączył ze swoich badań realne formy braku ojca spowodowane urodzeniem dziecka poza małżeństwem, rozwodem czy separacją rodziców lub wczesną śmiercią ojca.

Pozostaje jedynie stwierdzić, że wytwór wyobraźni w postaci hasła "społeczeństwa bez ojców" Mitscherlicha nadal krąży, strasząc swoją niedookreślonością. Prawie nikt nie wie, co owo hasło konkretnie oznacza, ale jako wytworu wyobraźni można go dowolnie nadużywać. Dlatego należy tutaj – nawet jeśli dla każdego, kto pojmuje w sposób zdroworozsądkowy, wydaje się to zbyteczne – niedwuznacznie podkreślić: społeczeństwo bez ojców - nawet w warunkach matriarchatu – nigdy nie istniało i nigdy istniało nie będzie, dopóki istnieją ludzkie społeczności. Bez względu na społeczne uwarunkowania – ojcowie – nawet jeśli są nieobecni – będą mogli być doświadczani przez dzieci, które, napotykając ich w różny sposób i stykając się z nimi w najrozmaitszych konstelacjach życiowych, internalizują ich w postaci obrazu czy to dobrego, czy złego ojca. Poprzez sumę wspólnych doświadczeń ojcowie stwarzają zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych reprezentantów świata ojców, oddziałują na psychiczny rozwój swoich dzieci, pozostając w ten sposób odpowiedzialnymi za ich los. Stwierdzenia te odnoszą się również do późniejszych zmian znaczeniowych, którym hasło "społeczeństwa bez ojców" Mitscherlicha podlegało, a którym te współczesne "wytwory wyobraźni" zawdzięczają swój byt. Kilka lat po wydaniu książki Mitscherlicha wybuchła "rewolucja 1968 roku". Protest studentów skierowany był przeciwko patriarchalnym strukturom panującym w szkołach wyższych, polityce i społeczeństwie, włącznie z rozprawieniem się z pokoleniem ojców, które odpowiadało za faszyzm. Ówcześni studenci nie chcieli "społeczeństwa bez ojców", ale społeczeństwa "antyautorytarnego", domagali się wzorców męskości i ojcostwa pozbawionych fałszywego autorytaryzmu, demokratycznych relacji międzypokoleniowych nieopartych na władzy i panowaniu. Cel ten był bardziej realistyczny niż wcześniejsze dążenia do likwidacji męskiej władzy. W świecie mężczyzn dokonała się wówczas fundamentalna przemiana w myśleniu. Przemiana, której zawdzięczamy dzisiaj całkowicie zmienione wzorce ojcostwa oraz nowe rozumienie roli ojca. Proces ten uległ dodatkowemu przyspieszeniu za sprawą paralelnie umacniającego się ruchu kobiecego.

Walka tego ruchu o równouprawnienie w dziedzinie wychowania dzieci, relacji partnerskich, życia seksualnego, praw publicznych, współdecydowania o polityce oraz w dziedzinie zawodowej siłą rzeczy skierowana była przeciwko, wtedy jeszcze silnie utrwalonemu, porządkowi patriarchalnemu. Nawet jeśli cele tego ruchu dziś nie zostały jeszcze osiągnięte w stopniu, w jakim by tego należało oczekiwać, to jednak w przeciągu krótkiego czasu doszło do zmian w większości obszarów życia społecznego, z którymi z punktu widzenia doświadczenia historycznego nie liczono się w tak poważnym stopniu.

Aby móc zrealizować swoje cele, było rzeczą logiczną, że walka ruchu kobiecego musiała zostać skierowana przeciwko światu mężczyzn. Ale również tutaj obowiązuje następująca zasada: Gdyby kultura męskiego panowania nie zaczęła się rozpadać pod wpływem wielu innych czynników, tak, by ustąpić miejsca mniej autorytarnym wzorcom męskości i ojcostwa, ruchowi kobiecemu prawdopodobnie nie udałoby się w ciągu zaledwie trzech dziesięcioleci doprowadzić do zmian, które dziś cechują nasze społeczeństwo. Proces ten nie przebiegał wszakże w klimacie niezmąconej harmonii.

Na przykładzie pojęcia "społeczeństwa bez ojców" można ukazać zjawisko "starcia się ze sobą" obu płci. Podczas gdy Mitscherlich pojęcie to umieścił w kontekście krytycznej analizy kulturowej społeczeństw późnokapitalistycznych, ruch kobiecy przekuł je na broń uosabiającą walkę z ojcowskim kolektywem. Przy tym stosunki społeczne, które u Mitscherlicha sprawiają, że ojcowie stają się "niewidzialni" (= znikają z pola doświadczenia swoich dzieci), zostały tutaj całkowicie pominięte. Teraz chodziło o osobistą winę ojców, którzy zostali napiętnowani, oraz o zawód, jaki sobą sprawili. Rzeczniczki emancypacji nie ustawały w swojej gorliwości uświadamiania całej generacji kobiet ojcowskich niedociągnięć. "Społeczeństwo bez ojców" stało się "poręczną monetą", którą można było się posłużyć, uzasadniając wszelkie możliwe uprzedzenia. Sensacyjność tego pojęcia stawała się pożywką kapitału propagandowego, który na nim zbijano, a puszczając je dalej w obieg, doprowadzano do jego całkowitej inflacji. Stało się sloganem. Paradoks posługiwania się nim polegał na tym, że szkalowano ojców aż do śmieszności, domagając się jednocześnie ich większej dyspozycyjności w rodzinie. Klimat nagonki, jaki stwarzały tego typu podwójne komunikaty, nie ustał również i wtedy, kiedy badania empiryczne dawno już potwierdziły fakt, że postawy i zachowania ojców w przeciągu trzech ostatnich dziesięcioleci uległy fundamentalnym przemianom.

Ruch kobiecy powinien dzisiaj dokonać krytycznej refleksji nad smutnym faktem, że w odniesieniu do problematyki ojcostwa aż nadmiernie pobudził pierwotnie twórczy wyzwalający proces, rozbudzając negatywne emocje. Przepaść pomiędzy mężczyznami a kobietami pogłębia się dalej, a trucizna w postaci rzekomego "bezojcowskiego" dzieciństwa, która w międzyczasie została zaaplikowana wielu pokoleniom dzieci, działa w nich nadal, bezlitośnie deprecjonując ojców.

Wydaje się zatem pewną prawidłowością fakt, że w ostatnim czasie pojęcie "społeczeństwa bez ojców" ponownie zmienia swoje znaczenie. Tym razem zostaje zinstrumentalizowane nie przez ruch kobiet, a mężczyzn. Impulsem, który zainicjował tę zmianę, stał się artykuł opublikowany w czasopiśmie "Der Spiegel" pod koniec 1997 roku pod tytułem Społeczeństwo bez ojców. Walka płci o dzieci i pieniądze (niem. Die vaterlose Gesellschaft. Geschlechterkampf um Kinder und Geld) [2]. Powodem napisania tego tytułowego artykułu były liczne demonstracje, blokady, strajki głodowe, wreszcie przekazywanie symbolicznych prezentów przed niemieckimi sądami na jesieni 1997 roku przez ojców, którym po rozwodzie lub separacji nie wolno było widywać się ze swoimi dziećmi. Ojcowie ci utworzyli kilka grup wsparcia i protestowali przeciwko skutkom reformy prawa rozwodowego z 1977 roku, która wspierała wykluczanie ojców z prawa do kontaktów z dzieckiem i faworyzowała rozwiązania zmierzające w kierunku potęgującego się bojkotowania przez matki prawa ojców do towarzyszenia dziecku na drodze jego rozwoju. Właściwie wybrano czas tej publikacji. We wrześniu 1997 roku niemiecki Bundestag uchwalił nowe prawo rodzinne regulujące relacje pomiędzy rodzicami a dziećmi. Prawo to weszło w życie z dniem 1 lipca 1998 roku. Po doświadczeniach ostatnich dwudziestu lat całkowicie na nowo uregulowało ono kwestie związane z prawem do opieki i kontaktu rodziców z dzieckiem. Zamieszczony w "Der Spiegel" artykuł przedstawił smutny bilans sytuacji wielu współczesnych ojców po rozwodzie. Przede wszystkim jednak zwrócił również uwagę na kondycję psychiczną tych mężczyzn, którzy, wyniszczeni - po wielu latach walki w sytuacji rozwodu - utracili prawo do kontaktu ze swoimi dziećmi.

Jeden z autorów tej serii artykułów, Matthias Matussek, niedługo potem opublikował książkę zatytułowaną Społeczeństwo bez ojców. Od dawna oczekiwane uwagi na temat walki płci (niem. Die vaterlose Gesellschaft. Überfällige Bemerkungen zum Geschlechterkampf). Ostrze jego krytyki skierowane było przeciwko matkom dysponującym prawem do opieki nad dziećmi, które pod wpływem dyktatu feministycznej pogardy dla ojców, nie przebierając w środkach, uciekały się do najdrastyczniejszych metod izolowania dzieci od ojców – postępowanie, które wyrządzało szkodę dzieciom, ich ojcom, a ostatecznie również samym matkom. Postępowanie, które z czasem przybrało niepokojące formy. Ponowna zmiana znaczenia pojęcia "społeczeństwa bez ojców" jest przy tym oczywista. O ile początkowo celem ruchu kobiecego była chęć przezwyciężenia zjawiska wzrastania "bez ojca" i staranie o to, by ojcowie byli bardziej obecni w rodzinie, to teraz wydaje się, że karta się odwraca, a prowadzona przez niektóre kobiety w sposób wojowniczy i propagandowy walka, która okazuje się bardzo skuteczna, swój punkt kulminacyjny osiąga w zamierzonym pozbyciu się ojców. Jeśli wziąć pod uwagę, że nie chodzi już tutaj jedynie o symboliczne gesty, ale o kształtowanie planu życiowego konkretnych ludzi, stoimy wobec pewnej skandalicznej rzeczywistości, która rozgrywa się w ramach sporu pomiędzy kobietami a mężczyznami, a której skutki, jak dotąd, prawie w ogóle nie były przedmiotem refleksji. Matussek przytacza wiele źródeł, które dowodzą, że szczególnie ojcowie w sytuacji około- i porozwodowej oraz ojcowie nieżonaci coraz częściej narażeni są na niebezpieczeństwo wykluczenia ich jako bezużytecznego dodatku i korzystania z nich jedynie jako źródła świadczeń alimentacyjnych. Negacja ich ojcowskich funkcji i wykorzystywanie ich zasobów finansowych stanowi – jak zaznacza Matussek – ogólnospołeczną katastrofę. "Społeczeństwo bez ojców – radykalna feministyczna utopia staje się niepostrzeżenie i stopniowo rzeczywistością" [3].

Pomimo przytłaczających pod pewnymi względami tendencji rozwojowych i trafnych argumentów autora, zaprezentowany opis jest wysoce przesadzony i wyświadcza właściwemu zamiarowi, który mu przyświeca – demokratyzacji relacji pomiędzy płciami, matkami i ojcami – niedźwiedzią przysługę. Posłużenie się pojęciem "społeczeństwa bez ojców" staje się u Matusska oraz zwolenników jego poglądów - tak jak w przypadku argumentacji kobiet – wyrazem wytworu wyobraźni, który zostaje użyty do inscenizowania miłej dla ucha sensacji, by w ten sposób wzbudzać antyfeministyczne resentymenty. Ostatecznie krytyka Matusska dotyczy tylko części społeczeństwa, która – co jest wystarczająco bolesne – dotknięta jest sytuacją rozstania i rozwodu, a w ramach tej części dotyczy jedynie tych matek i ojców, którzy nie zdołali wypracować między sobą właściwego rozwiązania swoich problemów. Fakt, że ojcowie bez własnej winy bywają przez kobiety – z powodu złej woli, obrazy, chęci zemsty lub nienawiści do mężczyzn – odstawiani na boczny tor, jest czymś bardzo złym. Ale wielu ojców - szczególnie zaś ojców w sytuacji rozwodowej i okołorozwodowej – nie jest, naprawdę, aniołami.

Statystyki mówią o milionie ojców w sytuacji rozwodowej, spośród których prawie 60% w mniej lub bardziej krótkim czasie po rozstaniu nie widuje więcej swoich dzieci. Statystyka ta nie mówi nic o tym, ilu z tych około 600 tysięcy ojców zrywa kontakt ze swymi dziećmi z braku odpowiedzialności, ilu z nich zostaje wykluczonych z ich własnej winy – z powodu odmowy płatności świadczeń alimentacyjnych, z braku zainteresowania lub brutalności emocjonalnej, ilu z nich wreszcie z powodu przeniesienia się w odległe miejsce zamieszkania nie może kontynuować kontaktu ze swymi dziećmi, ilu z nich rezygnuje, by oszczędzić dzieciom walki okołorozwodowej, czy wreszcie, jak wielki jest odsetek ojców poddających się w sytuacji szykan ze strony matek podczas składanych przez nich wizyt lub też po ludzku rzecz biorąc niesprawiedliwych rozstrzygnięć sądowych. Mimo tych niepewnych danych wydaje się, że opisany tutaj fenomen blokowania przez matki kontaktu między ojcami a dziećmi – i związane z tym nie do usprawiedliwienia obrzydzanie im ojca - wcale nie należy do rzadkości. Wyciąganie jednak na podstawie tych przypadków wniosku o "społeczeństwie bez ojców" świadczy o braku poczucia realizmu.

Jeśli teraz zawiniona rzekomo przez kobiety sytuacja "społeczeństwa bez ojców" zostanie przez ruch mężczyzn również wystylizowana do rangi pewnego wytworu wyobraźni, to walka płci siłą rzeczy będzie musiała się zaostrzyć. Świadome "udziwnianie" tego pojęcia dla celów propagandowych jest – w czasach, kiedy ustawodawca, ustanawiając nowe prawo dotyczące dzieci, podejmuje pierwszą poważną próbę, by poluzować wpływ państwa na sprawy rodzinne i przenieść na partnerów związku obowiązek większej dojrzałości i odpowiedzialności za siebie przy regulowaniu własnych trudności - tym bardziej niszczące. Kto dziś, w obliczu niszczących skutków dylematu rozwodowego, chce lekkomyślnie pogrzebać pilnie potrzebny dialog pomiędzy osobami obojga płci – pojęty jako partnerstwo dwojga i jako zawarcie nowego porozumienia pomiędzy płciami – działa w sposób niezamierzony przeciwko tym wszystkim, których rzekomo chciałby chronić – przeciwko dzieciom, matkom i ojcom. Pojęcie "społeczeństwa bez ojców" stało się, bardziej niż kiedykolwiek, wytworem wyobraźni, służącym agresywnemu kształtowaniu stereotypów i zatruwającym atmosferę. Dlatego też pojęcie to powinno niezwłocznie zostać wykreślone ze słownika pojęć relacji pomiędzy płciami. Istotnie zaś ważnym tematem jest problem rzeczywistego braku ojca i jego znaczenia dla rozwoju psychicznego i psychospołecznego dotkniętych nim dzieci i później już osób dorosłych, a także problem deficytów egzystencjalnych, które brak ten ze sobą niesie. Do zrozumienia losów osób tym problemem dotkniętych pojęcie "społeczeństwa bez ojców" nie przyczynia się wcale [4].

___________

Przypisy:

[1]  S. Freud, (w przekładzie Roberta Reszke): Totem i tabu (Totem und Tabu), cytaty s. 183-206.
[2] "Der Spiegel", nr 47 z dnia 17.11.1997.
[3] M. Matussek, Die vaterlose Gesellschaft (Społeczeństwo bez ojców), s. 32.
[4] Kto sądzi, że naszkicowana tutaj kontrowersyjna problematyka dotycząca relacji pomiędzy płciami należy już do przeszłości, ten, niestety, się myli. W charakterze przykładów, jak ta polaryzacja stanowisk nadal podgrzewana jest przez media, chciałbym tutaj przytoczyć dwie audycje dokumentalne z ostatnich czasów. 11 października 2004 roku NDR wyemitował program Angeliki Wortmüller: "Bezsilność ojców. Mężczyźni walczą o swoje dzieci", który został w roku 2005 wielokrotnie powtórzony na antenie WDR. 22 marca 2005 roku temat ten kontrowała renomowana stacja telewizyjna ARTE emitując wieczór tematyczny: "Kiedy ojcowie się mszczą". W przypadku obu audycji dochodzi do konfrontacji ze sobą w starym nieprzejednanym stylu stanowisk i uprzedzeń wrogich zarówno kobietom jak i mężczyznom.


Zobacz także
Wanda Papugowa
Szkoła jest miejscem spotkania ludzi, którzy się rozwijają, uczą, wzajemnie wzbogacają, ale i niszczą – bo tacy są w swoim ludzkim wymiarze. Troska o to, aby kontakty międzyludzkie w szkołach były szczere i pełne szacunku jest często wpisana w misję i program wychowawczy, ale bywa, że pozostaje tylko zapisanym słowem...
 
Barbara Bednarczyk

Bardzo ważna w naszej codzienności jest samoocena, ponieważ człowiek dowartościowany, pewny siebie nie obawia się kontaktu z innymi ludźmi, zaś brak wiary w swoje siły hamuje nasz rozwój. W wyniku powtarzania pozytywnych czy negatywnych ocen tworzy się w podświadomości dziecka „program” decydujący o jego działaniu, a nawet przebiegu jego życia. To, czego spodziewamy się po człowieku, otrzymujemy. Ludzie, o których dobrze sądzimy, dostają od nas więcej, ofiarujemy im zainteresowanie, uznanie i akceptację.

 
Iwona Żurek

Apostoł Paweł napisał w jednym ze swoich listów: „Przecież wolą Bożą jest wasze uświęcenie” (1 Tes 4, 3). Podobnie apostoł Piotr: „Nie postępujcie według waszych dawnych żądz, ale w całym postępowaniu stańcie się wy również świętymi, gdyż jest napisane: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem Święty” (1 P 1, 14-16). Jeszcze mocniej wyraził to autor Listu do Hebrajczyków: „Starajcie się o uświęcenie, bez którego nikt nie zobaczy Pana” (Hbr 12, 14). Rzecz jasna, świętość jest darem Bożym, własnymi siłami nikt jej nie osiągnie. Jednak Bóg tego daru udziela chętnie.

 

Z o. prof. Jackiem Salijem OP o świętości rozmawia Iwona Żurek

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS